Zaskoczył
ją. Była święcie przekonana, że w ferworze zajęć i ostatnich wydarzeń w jej
domu, zapomni o nieudolnej próbie wywiezienia go za miasto. Zwłaszcza w celu
zrobienia nikomu niepotrzebnych zdjęć. Tym bardziej Dorocie, która stanowczo
zakazała Elce zajmować się tą sprawą. Według niej, Kowalik nie mogła im już
pomóc.
Czy
aby na pewno? Z początku Elka próbowała ją przekonać, że w ludziach jest siła.
Jeśli podniesie raban, tłum się skrzyknie i mogą coś razem zdziałać. Niestety,
jej argumenty nie przekonały Doroty i sprawa poszła do szuflady. Do
przedwczoraj.
Tonący
brzytwy się chwyta, a ona nie wiele myśląc, wypaliła z tematem widmo. Nie
liczyło się co i gdzie, byle tylko podróż i czas trwania spotkania był jak
najdłuższy. Przecież celem podróży nie były tak naprawdę zdjęcia, a Tomasz,
tylko, że musiała mieć cholernie dobry pretekst, żeby wywlec go
z redakcji. I taki był.. Do czasu.
W
obecnej sytuacji, wydawał się być całkowicie bez sensu. Na co jej były zdjęcia
do artykułu, który się nie pojawi. Po drugie.. Tomasz w tym czasie mógł zająć
się swoimi sprawami, a nie biegać z nią po wsi i robić zdjęcia, które nikomu
nie pomogą. A po trzecie.. To już nie będzie randka, tylko praca.
Z
zajętymi facetami się nie randkuje, z nimi się co najwyżej pracuje – westchnęła.
Z
taką myślą opuściła redakcyjną toaletę, idąc prosto do windy. Tomasz czekał już
na dole. Po tym jego nagłym zrywie do wyjazdu, poprosiła o 10 minut. Musiała
chwilę pomyśleć, a przynajmniej zebrać swoje rzeczy i zacząć wielką
improwizację.
Wiedziała,
że jeśli kiedykolwiek przyzna mu się do tego kłamstwa, rozniesie ją na kawałki.
Analizując prawdopodobne konsekwencje jej durnego pomysłu, milczenie było
bardziej opłacalne. Jednym plusem tej akcji-konspiracji, poza miłym
towarzystwem Tomasza, było wyrwanie się z redakcji na całe popołudnie.