Stanęła
jak wryta. Znała tę męską sylwetkę. Mężczyzna spoglądając przez okno, stąpał nerwowo
z nogi na nogę. Od razu go rozpoznała. Nic się nie zmienił od kiedy po raz
ostatni widziała go 5 lat temu. Ten sam styl na ”wiecznego chłopca”.
Wiedziała,
że wrócił, jednak nie sądziła, że będzie chciał się z nią zobaczyć.
Z
Wojtkiem spotykała się dwa lata. Byli nawet zaręczeni i planowali ślub, do póki
nie wpadł na durny pomysł wyjazdu do Niemiec. Argumenty, że zarobi dla nich
pieniądze na lepszą przyszłość, wcale do niej nie przemawiały. Jego decyzja
przekreśliła ich związek w ciągu jednego dnia. Była pewna, że jak już wyjedzie,
to zostanie tam na dobre.
Jak
widać, w życiu nigdy nie można być niczego pewnym na sto procent.
Teraz
zamiast spacerować po jednym z berlińskich placów, stał tutaj. Czekał na nią
jak syn marnotrawny, do póki się nie odwrócił i nie wyszczerzył zębów na powitanie.
Dopiero
teraz ujrzała, że trzymał w dłoniach jednego marnego białego goździka.
–
Cześć Wojtek.. – w końcu się odezwała.
–
Cześć Ela. Pięknie wyglądasz – uśmiechnął się, wręczając jej kwiat.
–
Tata mi mówił, że wróciłeś – odparła zaskoczona jego widokiem.
–
To prawda. Wróciłem – odparł ciepło.
Elka
nie spodziewała się takiego zakończenia dnia. Wracając do mieszkania marzyła o kąpieli
i położeniu się spać. Dzisiejszy limit wrażeń był na skraju wyczerpania, a
teraz miała jeszcze na głowie gościa, którego wypadało zaprosić chociażby na
herbatę.
Po
krótkiej rozmowie na korytarzu, zaprosiła Wojtka do środka. Serwując herbatę i kupne
ciasto, które od wczoraj zalegało w lodówce, obawiała się, że to spotkanie
będzie kolejną katastrofą. O dziwo, drugi raz się pomyliła. Było całkiem
sympatycznie. Rozmowa z byłym chłopakiem okazała się miłą odskocznią od
wszystkiego. Oglądając film z wakacyjnego wyjazdu do stadniny, obojgu wróciły
wspomnienia. Kiedyś byli ze sobą naprawdę szczęśliwi, dlatego nie mogła
zrozumieć czemu to wszystko rozwalił.
W
pewnej chwili wspomnienia wzięły górę nad rozsądkiem. Wojtek zamiast oglądać
film, odwrócił się do Elki i zaczął ją namiętnie całować. Przez chwilę i ona
się temu poddała. Brakowało jej czułości i namiętności, ale nie była pewna, czy
akurat z jego strony. Dość szybko pozbawiła go złudzeń o wspólnej nocy, a
jeszcze szybciej odprawiła z kwitkiem do drzwi, sugerując, że się zdzwonią. Dopiero
gdy została sama, skrzywiła się na własną głupotę. Przecież mogła być
niewyspana, spóźniona i szczęśliwa, a będzie wyspana, smutna i czekająca na
telefon, który Bóg raczy wiedzieć kiedy zadzwoni.