Stanęła
jak wryta. Znała tę męską sylwetkę. Mężczyzna spoglądając przez okno, stąpał nerwowo
z nogi na nogę. Od razu go rozpoznała. Nic się nie zmienił od kiedy po raz
ostatni widziała go 5 lat temu. Ten sam styl na ”wiecznego chłopca”.
Wiedziała,
że wrócił, jednak nie sądziła, że będzie chciał się z nią zobaczyć.
Z
Wojtkiem spotykała się dwa lata. Byli nawet zaręczeni i planowali ślub, do póki
nie wpadł na durny pomysł wyjazdu do Niemiec. Argumenty, że zarobi dla nich
pieniądze na lepszą przyszłość, wcale do niej nie przemawiały. Jego decyzja
przekreśliła ich związek w ciągu jednego dnia. Była pewna, że jak już wyjedzie,
to zostanie tam na dobre.
Jak
widać, w życiu nigdy nie można być niczego pewnym na sto procent.
Teraz
zamiast spacerować po jednym z berlińskich placów, stał tutaj. Czekał na nią
jak syn marnotrawny, do póki się nie odwrócił i nie wyszczerzył zębów na powitanie.
Dopiero
teraz ujrzała, że trzymał w dłoniach jednego marnego białego goździka.
–
Cześć Wojtek.. – w końcu się odezwała.
–
Cześć Ela. Pięknie wyglądasz – uśmiechnął się, wręczając jej kwiat.
–
Tata mi mówił, że wróciłeś – odparła zaskoczona jego widokiem.
–
To prawda. Wróciłem – odparł ciepło.
Elka
nie spodziewała się takiego zakończenia dnia. Wracając do mieszkania marzyła o kąpieli
i położeniu się spać. Dzisiejszy limit wrażeń był na skraju wyczerpania, a
teraz miała jeszcze na głowie gościa, którego wypadało zaprosić chociażby na
herbatę.
Po
krótkiej rozmowie na korytarzu, zaprosiła Wojtka do środka. Serwując herbatę i kupne
ciasto, które od wczoraj zalegało w lodówce, obawiała się, że to spotkanie
będzie kolejną katastrofą. O dziwo, drugi raz się pomyliła. Było całkiem
sympatycznie. Rozmowa z byłym chłopakiem okazała się miłą odskocznią od
wszystkiego. Oglądając film z wakacyjnego wyjazdu do stadniny, obojgu wróciły
wspomnienia. Kiedyś byli ze sobą naprawdę szczęśliwi, dlatego nie mogła
zrozumieć czemu to wszystko rozwalił.
W
pewnej chwili wspomnienia wzięły górę nad rozsądkiem. Wojtek zamiast oglądać
film, odwrócił się do Elki i zaczął ją namiętnie całować. Przez chwilę i ona
się temu poddała. Brakowało jej czułości i namiętności, ale nie była pewna, czy
akurat z jego strony. Dość szybko pozbawiła go złudzeń o wspólnej nocy, a
jeszcze szybciej odprawiła z kwitkiem do drzwi, sugerując, że się zdzwonią. Dopiero
gdy została sama, skrzywiła się na własną głupotę. Przecież mogła być
niewyspana, spóźniona i szczęśliwa, a będzie wyspana, smutna i czekająca na
telefon, który Bóg raczy wiedzieć kiedy zadzwoni.
Gdy
uprzątnęła bajzel z łóżka, po jednak nie do końca udanym spotkaniu
z Wojtkiem, mogła pomyśleć o kąpieli. Teraz tylko to mogło przynieść jej
upragniony relaks i spokój. Rozpuszczając swoje blond włosy, odkręciła wodę,
która powoli zaczęła wypełniać wannę. W między czasie, wyszła do pokoju po
czystą bieliznę. Wracając do łazienki, sięgnęła po telefon, który wyświetlał
powiadomienie o nowej wiadomości.
Kiedy
odpisała Natalii, odłożyła telefon na mały taboret obok wanny. Gdy woda była
idealnie podgrzana, rozebrała się i zanurzyła prawie po szyję. Przymknęła
powieki czując przyjemnie ciepło na skórze. W końcu zasłużyła na chwilę
przyjemności tylko dla siebie. W tym momencie nawet przestała żałować, że
zrezygnowała z namiętnej nocy. To byłby głupi pomysł. Nie widzieli się 5 lat i
raptem mieli uprawiać seks? Chyba nigdy nie kręciły ją takie przygody i nic się
nie zmieniło w tej kwestii. Poza tym, od dawna z nikim nie była i jakoś dziwnie
się z tym czuła. Totalnie nieprzygotowana na takie szaleństwo, uświadomiła
sobie jeszcze jedną bardzo ważną rzecz. Takie przygody różnie się kończą, a ona
nie chciała przez chwilę słabości zostać matką.
Im
dłużej analizowała to wszystko, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że
jej życie jest nudne. Zero spontanicznych przygód, a jak już to kończące się
katastrofą. Gdyby chociaż miała jakieś życie seksualne, a tak? Kompletna
porażka na każdym froncie. Doskonale wiedziała, że sama jest sobie winna tego
stanu, ale żyła w nim już tak długo, że nie umiała inaczej. To był stan
codzienny i tak było bezpiecznie.
Gdy
już miała kończyć kąpiel, jej telefon znów zawibrował zwiastując przyjście
nowej wiadomości. Przetarła dłonie ręcznikiem i sięgnęła po aparat.
Po
chwili jej twarz rozpromienił uśmiech. Z powrotem odłożyła telefon i wyszła z wanny,
owijając się czerwonym ręcznikiem. Podchodząc do umywalki, przetarła
zaparowaną taflę lustra, uśmiechając się pod nosem. Nie podejrzewała, że jedna
krótka wiadomość może sprawić tyle radości. ”Dziękuję
za wszystko” od tej konkretnej osoby znaczy więcej niż można sobie
wyobrazić.
Z
tak poprawionym humorem, szybko ogarnęła łazienkę i przebrała się do snu. Jak
tylko Elka przytuliła głowę do poduszki, znów popatrzyła na swój fotel. Już nie
była zła na Tomasza. Wszystko sobie wyjaśnili albo prawie wszystko. To była
prawie idealna relacja damsko-męska. Prawie, bo z jego strony mogła liczyć
tylko na przyjaźń.
Nie
odpisała mu na wiadomość. Musiała zostawić to tak jak jest. Po co były jej
złudne nadzieje na cokolwiek. Mogła jedynie w myślach wspominać ten wieczór.
Wsuwając
ręce pod głowę, zamknęła oczy. Znów była w jego mieszkaniu. W jego
kuchnio-salonie, gdzie siedzieli przy stole i rozmawiali o sprawach ważnych i
tych zupełnie nieważnych. Z pozoru błahych, a im tak bardzo potrzebnych. Czas
pędził jak szalony, a kolejne minuty rozmowy uświadomiły obojgu, że są
potwornie głodni. Chociaż w lodówce znalazłoby się coś do jedzenia, Elka nie
pozwoliła Tomaszowi nic gotować, a sama zastrzegła, że jak zacznie pichcić, to
jego dom pójdzie z dymem. Krakowskim targiem zamówili pierogi.
Kontynuując
wcześniej rozpoczęty temat, usadowili się na jego łóżku, a właściwie to
konstrukcji, która miała przypominać miejsce do spania. Zanim w ogóle zaczęli
jeść, nie mogła się powstrzymać, żeby nie zapytać jak on tu śpi. Przy większym
ruchu, metalowe łóżko pod materacem koszmarnie skrzypiało. O czymś więcej w
ogóle nie mogło być mowy, ale o tym już nie wspomniała, bo spaliłaby się ze
wstydu.
Chociaż
Tomasz opowiadał o jednym ze swoich zleceń, Elka zauważyła jak zerka na jej
talerz, jakby miał wielką ochotę skosztować jej dania. Niewiele się
zastanawiając, ukroiła kawałek pieroga i nadziała na widelec podsuwając mu pod
usta.
–
Co Ty robisz? – spojrzał na nią roześmiany.
–
No przecież widzę, że chcesz spróbować. Jedz – popatrzyła na niego.
–
Nie prawda. Wcale nie chce – pokręcił głową.
–
Patrzysz na te pierogi jak ja na tort bezowy. Otwórz usta – zaśmiała się.
–
Lubisz tort bezowy? – roześmiał się biorąc kawałek z widelca do ust.
–
Lubię? Ja kocham tort bezowy – uśmiechnęła się pod nosem.
–
Co prawda, pierogi ze szpinakiem to nie tort, ale są dobre – odparł, robiąc
dokładnie to samo co ona. Gdy podsunął jej widelec pod buzię, spojrzała na
niego roześmiana.
–
Chcesz mnie karmić? – wyszczerzyła się, po czym zjadła kawałek.
–
Ty zaczęłaś, więc proszę bardzo o jeszcze – uniósł porozumiewawczo brew.
–
Mam Cię karmić? Ile Ty masz lat? – popatrzyła na niego szczerząc zęby.
–
Nie aż tyle, byś nie mogła tego zrobić. Poza tym, jestem chory. Powinnaś się mną
zająć, a nie się ze mnie śmiać – popatrzył na nią z udawanym fochem.
–
Ale z Ciebie dzieciak – pokręciła głową, podsuwając mu kawałek pieroga.
–
Nie lubisz dzieci? – spojrzał na nią, zjadając kolejny kawałek.
–
Trochę lubię – uśmiechnęła się pod nosem. – Tylko z tymi dużymi to same
kłopoty.
–
Obiecuję być grzeczny.. Mogę dostać jeszcze? – poruszył brwiami.
–
Kompletnie zwariowałeś – parsknęła śmiechem. – To chyba efekt uboczny leków.
–
Tak. Jestem na leczniczym haju – parsknął tak jak ona. – Co to? Mogę kawałek?
–
Niech Ci będzie. Na zdrowie – pokręciła głową, pakując mu do buzi mały kawałek.
–
Mmmmm ale mi dobrze – uśmiechnął się od ucha do ucha.
–
Naprawdę mnie zaskakujesz.. – popatrzyła na niego, sama trochę podjadając.
–
Ja? Ale czym? – zaciekawiony oparł się plecami o poduszkę.
–
W pracy wydajesz się być mrukiem, który z nikim nie rozmawia. Chodzisz własnymi
ścieżkami jak kot, a tu proszę. Dowcipny, wesoły.. Jak nie Tomasz, którego zna
cała redakcja. Którego nawet ja znam. Jestem mile zaskoczona – uśmiechnęła się.
–
Jeszcze dużo o mnie nie wiesz – uśmiechnął się ciepło.
–
A chcesz coś jeszcze powiedzieć? – odrobinę zmrużyła oczy.
–
A Ty mnie o coś zapytać? – popatrzył jej w oczy o tę jedną chwilę za długo.
–
Właściwie to.. – odparła również patrząc mu w oczy, by po chwili zerwać kontakt
wzrokowy. – Czas już na mnie. I tak siedzę tu nadprogramowo – pospiesznie
wstała z łóżka, odgarniając kosmyk za ucho. – Miałam pojechać do domu..
–
Trochę późno na wizytę u mamy – zerknął na zegarek.
–
Wiem. Jutro pojadę, a Ty też musisz odpocząć – spojrzała na niego.
–
Ale Twoja obecność mi wcale nie przeszkadza – odparł, powoli się podnosząc.
–
Tak się tylko mówi – zaśmiała się, pospiesznie wkładając buty.
–
Nie idzie za Tobą nadążyć – oparł się o ścianę ramieniem.
–
Uwierz, że za Tobą też – zdmuchnęła kosmyk z czoła. – Lecę..
–
Skoro musisz – uśmiechnął się, robiąc ku niej krok.
–
Muszę.. A Ty wracaj do łóżka – spojrzała na niego groźnie.
–
Tak jest szefowo – roześmiał się, robiąc jeszcze jeden krok. – Dziękuję –
szepnął jej na ucho, jednocześnie delikatnie całując zaskoczoną Elkę w
policzek.
–
Ale za co? – spojrzała na niego speszona i zarumieniona.
–
Za miły wieczór. Za pierogi. Za to, że przyszłaś – znów oparł się o ścianę.
–
Czasem nawet najgorszą kanalię trzeba odwiedzić – zacisnęła wargi.
–
Jesteś wredna – pokręcił głową roześmiany.
–
Ty też. Tylko udajesz takiego fajnego – zaśmiała się.
–
Masz rację, dobrze się maskuję – uśmiechnął się.
–
Trzymaj się – popatrzyła mu w oczy.
–
Złego licho nie bierze – odparł idąc za nią do drzwi.
–
To ja dożyje setki.. – zaśmiała się chwytając za klamkę.
–
Wariatka – pokręcił głową.
–
Cała ja – zmarszczyła nos, skradając mu całusa w policzek. – Wracaj do zdrowia.
–
Już mi lepiej – uśmiechnął się. – Cześć
–
Pa – uśmiechnęła się, opuszczając jego mieszkanie.
Kiedy
wspomnienia zamieniły się w sen, wiedziała tylko Elka. Zasnęła z uśmiechem na twarzy,
przytulona do poduszki. Tej nocy spała nadzwyczaj dobrze.
Kilka
dni później, kiedy jak na złość wszystkiemu, budzik odmówił posłuszeństwa, Elka
w popłochu, maksymalnie spóźniona, ubierała się do pracy. Wyglądała jak po
zderzeniu z tornadem piątej kategorii. Włosy w kompletnym nieładzie, byle jaka
na szybko znaleziona bluzka i workowate zielone spodnie. Nie był to szczyt
elegancji, ale nie miała czasu na takie pierdoły. Poza tym, wywiad miała mieć w
piątek, a dziś była środa. Szarpiąc się z kluczem, zamknęła mieszkanie i zbiegła
na dół. Jakież było jej zdziwienie, gdy w bramie wpadła prosto na swoją
siostrę.
–
Natka? A co Ty tu robisz? – spojrzała na nią zaskoczona.
–
No jak to co? Przecież umawiałyśmy się wczoraj, że odwożę Cię do pracy, a potem
zabieram Twój gruchot do mechanika – popatrzyła na nią zdziwiona. – W ogóle to
myślałam, że już wyszłaś, bo sama się spóźniłam, a tu widzę, że Ty się nie
wyrobiłaś.
–
Na śmierć o tym zapomniałam. Ja nie wiem, gdzie ja mam głowę – westchnęła
szukając kluczyków od auta na dnie czarnej torby.
–
Pewnie myślisz o jakiś facetach co nie? – zaśmiała się opierając o maskę.
–
Błagam Cię, tylko nie to. Ostatnio wszyscy faceci wokół mnie oznaczają kłopoty. Jak
nie Tomasz, to Wojtek – westchnęła z politowaniem.
–
O ile Wojtka znam, to nie mam pojęcia kim jest Tomasz – spojrzała na nią.
–
Przyjaciel z pracy – zerknęła na nią.
–
Hmmm. A przystojny ten przyjaciel? – uniosła brew.
–
Zajęty – odparła zerkając na siostrę.
–
Żonaty? – dopytała dla pewności.
–
Nie, ale ma piękną dziewczynę – mruknęła pod nosem.
–
Dziewczyna to stan przejściowy – popatrzyła na Elkę.
–
Jakbym słyszała Jacka.. – pokręciła głową.
–
Jacka? – wyłapała kolejne imię, które było jej obce.
–
Coacha. Tego z którym robiłam wywiad – spojrzała na nią. – Swoją drogą jestem
zaskoczona, że masz takie zdanie na ten temat. Gdyby to Ciebie spotkało i facet
zostawił Cię dla innej, nie wiem czy też byś tak mówiła.
–
Ech.. Może masz rację. Za dużo mam durnych koleżanek z uczelni. Dla nich
dziewczyna to nie problem. To wręcz eliminacja konkurencji, ale mniejsza z tym.
Tomasz odpada. A Wojtek? Co on odwala? – skrzyżowała ramiona.
–
Wrócił to po pierwsze. Po drugie był tu wczoraj i prawie wylądowaliśmy w łóżku.
Prawie, bo Twoja durna siostra go pogoniła – zdmuchnęła kosmyk włosów z
policzka. – Serio, nie wiem co mi odbiło. Zamiast korzystać z życia, to
pokazałam mu drzwi. Ja chyba naprawdę zdziczałam. Nie byłam na to przygotowana –
pokręciła głową. – Są! – oznajmiła triumfalnie machając kluczykami po czym otworzyła
drzwi.
–
No cóż.. Zdarza się, ale przynajmniej coś się u Ciebie dzieje – zaśmiała się,
wsiadając do samochodu. – Ty mówisz, że zdziczałaś, a ja Ci mimo wszystko
zazdroszczę. Masz swoje mieszkanie, własną kuchnię w której robisz śniadanie.
Możesz sobie chodzić nago po domu i nikt Ci nie zwróci uwagi. Żyć nie umierać.
Masz luksus.
–
Natalka proszę Cię – parsknęła śmiechem – mogę, ale nie chodzę. No błagam Cię. Żebym
ja miała figurę modelki albo przynajmniej wyglądała tak jak Ty, to jeszcze by
uszło w tłumie. Jak ja spojrzę w lustro i widzę swój wielki tyłek, to
zdecydowanie lepiej czuję się w ubraniu – spojrzała na nią próbując odpalić
silnik.
–
No dobra, ale nikt Ci nie stoi nad głową. Nie gada cały czas o ślubach,
ciastach, winach. Siedzisz sobie spokojnie w domu, a potem wychodzisz i
wsiadasz sobie do własnego samochodu i jedziesz do własnej ukochanej pracy – westchnęła
zapinając pas.
–
Coś jeszcze chcesz dodać? – Elka parsknęła śmiechem, gdy po czwartej próbie
odpalenia samochodu, ten zgasł na dobre. W zaistniałej sytuacji, Natalia zacisnęła
powieki wpadając w dziki śmiech. Żeby się uspokoić potrzebowała kilku minut.
Pół
godziny jak nie więcej, zajęło im uruchomienie auta. W trakcie jazdy, Elka
dostała pilny telefon od Doroty. Nie zdążyła nawet dowiedzieć się czegoś
więcej, bo wściekła naczelna rzuciła jej słuchawkę. I tak zamiast jechać do
redakcji, w której Elka powinna być już od godziny, prowadząca auto Natalia,
skierowała się kilka ulic dalej. Pod salon sukni ślubnych, gdzie Łapacka umówiła
spotkanie z projektantem Mariusem Manzzinim. Ku przestrodze, żeby Elka znów nie
popełniła błędu, zbombardowała ją trzema wiadomościami, że ma być to artykuł
sponsorowany.
Na
miejscu miał czekać na nią Tomasz, który po chorobie, dziś wrócił do pracy.
Gdy
podjechały w okolice salonu, faktycznie mężczyzna kręcił się przy drzwiach. Gdy
tylko spostrzegł Elkę, pomachał w jej kierunku.
–
Ej kto to? – Natalii natychmiast spostrzegła ten gest.
–
Tomasz. Fotograf. Mój przyjaciel – odparła spoglądając w szybę.
–
Ten Tomasz? – szturchnęła ją w ramię.
–
Ten sam – uśmiechnęła się, machając w jego stronę.
Po
chwili pożegnała się z Natalią i wysiadła z samochodu, a ta zgodnie z umową
pojechała do mechanika Na przełaj, pokonując niski żywopłot, Elka podbiegła do
Tomasza, witając się z nim pocałunkiem w policzek.
–
Cześć. Czemu nie wchodzisz? – delikatnie się uśmiechnęła.
–
Nie wiem czy dobrze trafiłem. Sama zobacz – spojrzał na nią roześmiany.
–
Co? Zamknięte? – powiedziała szarpiąc za klamkę, która ani drgnęła.
–
Tak jakby – popatrzył na nią.
–
I co robimy w związku z tym? – zaśmiała się drapiąc po nosie.
–
Nie wiem. Ty tu jesteś szefową – rozłożył ręce bezradnie, rozglądając się
dookoła czy może jednak jest jakieś inne wejście do tego salonu.
Tymczasem
Elka odeszła na bok i zadzwoniła do Doroty, pytając co ma tak właściwie opisać.
Czy mają to być drzwi, czy klamka zamkniętego salonu, bo na pewno nie suknie
których nie widać. Oczywiście naczelna odwróciła kota ogonem, uważając, że Elka
ma wystarczająco dużo informacji, żeby sobie poradzić. Łaskawie podesłała jej
numer telefonu do asystentki projektanta i nakazała by artykuł był gotowy do
godziny 16.
–
Znaczy się czekamy? – zapytał, gdy Elka chowała telefon do torby.
–
Tak jest. Spocznij kolego – wskazała mu ręką drewnianą ławeczkę nieopodal
wejścia do butiku, na której oboje usiedli. – Jak się czujesz? Już całkiem
zdrowy?
–
I zaczyna się wesoło, ale już się zdążyłem przyzwyczaić, że praca z Tobą jest
zawsze wysokiego ryzyka. Nigdy nie wiadomo, co może człowieka spotkać –
uśmiechnął do niej. – Lekarz powiedział, że mam się nie forsować, ale jest w
porządku. Czuję się dobrze. No może nie tak dobrze jak wtedy, gdy przyszłaś w
odwiedziny i się mną chwilę opiekowałaś, ale jest okej. Wracam do żywych.
–
A Ty biedny udawałeś małego chłopca i chciałeś żebym Cię karmiła.. – zaśmiała
się, kolejny raz przypominając sobie tamten wieczór.
–
O przepraszam, ja Ciebie też karmiłem – popatrzył na nią roześmiany.
–
Ale ja nie wyglądałam tak głupio jak Ty – zacisnęła wargi w półuśmiechu.
–
Sugerujesz, że wyglądałem jak idiota? – uniósł brew.
–
Broń Boże.. – popatrzyła na niego niemal dusząc w sobie śmiech.
–
Jesteś wredna – pokręcił głową. – Masz jakiś pomysł co z tym zrobimy?
–
Z tym? A, że z salonem? – spojrzała na niego. – No wiesz, Dorota liczy na
moją kreatywność, a ja na Twoją pomoc. Na początek możesz zrobić zdjęcie logo.
To widać nawet po drugiej stronie ulicy – roześmiała się. – Można ubrać
manekiny.. Albo wiem! Poprosimy Claudię żeby się przebrała.
–
Claudię? – Tomasz zmarszczył czoło.
–
Porchini. Asystentkę. Dorota powiedziała, że ma przyjechać – odparła.
–
Zobaczymy czy się w ogóle zjawi – westchnął nie przekonany do tego pomysłu.
–
Mam taką nadzieję. Ja ją wtedy przepytam, a potem sklecę z tym co mam. Dobrze
będzie – pokiwała głową roześmiana, próbując jakoś wybrnąć z sytuacji.
–
Wierzę w Twój optymizm – spojrzał na nią.
–
Nie masz wyjścia – odparła szukając informacji w telefonie.
Niespełna
pięć minut później, za plecami usłyszeli donośne krzyki.
–
Szybko, szybko! – krzyczała Claudia, poganiając swojego asystenta.
Gdy
Tomasz i Elka odwrócili się w ich stronę, cały plan Elki legł w gruzach. Oboje
spojrzeli na siebie znacząco, już wiedząc, że będą kłopoty. Po chwili Claudia i
Ernesto stanęli naprzeciwko łapiąc oddech. Mężczyzna dodatkowo musiał ogarnąć
wieszak z sukniami ślubnymi, które leciały mu przez ręce. Kiedy tylko
wszyscy się sobie przedstawili, Claudia zaprosiła ich do wnętrza salonu. Gdy
weszli do środka, Tomasz uniósł brwi rozglądając się dookoła. To co zastali
rujnowało wszystkie koncepcje. W pomieszczeniu poza stertą folii, białymi
ścianami, lustrem, drabiną i kilkoma wieszakami, nie było nic więcej. To miejsce
absolutnie nie przypominało salonu sukien ślubnych, a już na pewno nie nadawało
się na ślubną sesję zdjęciową.
Kto
miał być ubrany w te suknie? Manekiny, których tu nie było? A może Claudia,
kobieta po 50-tce, o której wcześniej pomyślała Elka.
–
To będzie hicior – szepnął Elce na ucho, załamany tym co widzi.
–
Nie dobijaj mnie.. – mruknęła pod nosem stając niedaleko lustra.
– To co ja mam robić? Zdjęcia wieszaków? – westchnął
rozglądając się na boki.
Kiedy
asystentka z pomocnikiem wrócili się do samochodu po dodatki do sukni, oboje stanęli
jak słupy, nie bardzo wiedząc co dalej robić. Tomasz próbując coś wymyślić,
popatrzył na przerażoną Elkę, która główkując co z tym fantem zrobić, odrobinę
przygryzała wargę. Jeszcze chwilę ją obserwując, wpadł na iście szalony pomysł.
Niemal tak szalony jak sama Elka, od której teraz wszystko zależało. Postanowił
zaryzykować.
–
Przebieraj się – natychmiast do niej podszedł.
–
Słucham? Odbiło Ci? – spojrzała na niego jakby rażona piorunem.
–
Nie mamy innego wyjścia. Claudia się nie nadaje, wiesz o tym – odparł spokojnie.
–
Tomaszu Górski, zwariowałeś! – puknęła go palcem w czoło. – Nie ma mowy.
–
Jesteś dziwna. Z jednej strony przebojowa i odważna. Nie straszne Ci żadne nowe
wyzwania ani pyskowanie Dorocie, a boisz się kilku zdjęć? – zmrużył oczy.
Wiedział
jak wejść jej na ambicję i tym sposobem, wkurzona na Tomasza Elka, znalazła się
za prowizoryczna kotarą z folii, gdzie wisiała suknia na wieszaku. Z tej dwójki
to zwykle ona miała dziwne pomysły. Ona pakowała ich w kłopoty. Dziś zamienili
się rolami. Jego plan był absurdalny i za jednym zamachem, bił jej wszystkie
akcje na głowę. Jak widać, są rzeczy na niebie i ziemi, które nie śniły się
nawet Singielce, ale czemu do jasnej cholery, wszystkie hurtowo zdarzają się
właśnie jej!
Piętnaście
minut później, Elka próbowała wcisnąć się w tę nieszczęsną sukienkę. To nie był
jej rozmiar. Nawet gdyby przestała oddychać, nie była w stanie zawiązać dobrze
gorsetu. Ba, ona w ogóle nie mogła go zawiązać. To był bardzo, ale to bardzo
zły pomysł. To, że byli postawieni pod ścianą, nie znaczyło, że mają zostać
rozstrzelani.
–
Ty wiesz, że to będzie groteska? – krzyknęła próbując ogarnąć halkę.
–
Bzdura.. Za mąż nie wychodzą tylko modelki, ale kobiety w ogóle – Tomasz odparł
łagodnym tonem spoglądając w stronę Elki, która o mały włos się nie przewróciła.
–
Niektóre kobiety to w ogóle nie powinny wychodzić nigdzie, nigdy! – skwitowała
podciągając gorset na piersi, które ledwo wcisnęła. W tym momencie zastanowiła
się, czy ma zbyt obfity biust czy jednak za szerokie plecy. Któraś odpowiedź
była prawidłowa, ale Singielka nie wiedziała która.
–
Rany Boskie.. Wyjdź wreszcie – westchnął zirytowany, mając ochotę ją stamtąd
wyciągnąć siłą. – To ma być dziś popołudniu na stronie. Ani Ty, ani ja nie
jesteśmy czarodziejami. Ty musisz coś jeszcze napisać, a ja zrobić zdjęcia.
–
Chciałeś to masz! – warknęła wychodząc z za kotary.
Zdmuchując
z nosa i policzków potargane włosy, jednocześnie poprawiała biust, który siłą wcisnęła
pod materiał sukienki. Ten widok całkiem rozbroił Tomasza. Przez chwilę
przyglądał się Elce z uśmiechem na ustach. Była urocza w tym swoim
nieogarnięciu. Już raz widział ją w podobnej sytuacji. Gdy pierwszy raz
przyjechał po nią na wywiad. Też na niego krzyczała. Tylko, że teraz zamiast za
krótkiej koszuli, miała na sobie suknię ślubną. Widząc jej mordercze spojrzenie,
chciał ją nieco udobruchać.
–
Pięknie – popatrzył na nią, uśmiechając się jeszcze bardziej.
–
I tak Cię zamorduję – mruknęła przez zęby, opierając dłonie w tali.
–
Naprawdę pięknie wyglądasz – stwierdził nie spuszczając z niej wzroku.
–
A to widziałeś? – spojrzała na niego, po chwili odwracając się plecami.
Przed
oczami zobaczył tylko w połowie i to niechlujnie zawiązany tasiemką gorset.
Ledwie się powstrzymał by nie parsknąć śmiechem. Stłumił swoje rozbawienie i
zamiast coś komentować, podszedł bliżej stając tuż za jej plecami.
–
Mogę? – zapytał ciepło.
Chociaż
nie wiedziała, co Tomasz ma na myśli zadając to pytanie, po chwili zrozumiała o
co chodzi. Złapał za wsunięte końcówki taśmy wiążącej gorset i powoli zaczął ją
rozsuwać. Im bardziej luzował materiał, tym czuła większą swobodę i musiała
przytrzymać suknię na biuście, by ta się przypadkiem nie zsunęła. Mimowolnie
przygryzła wargę, coraz bardziej denerwując się jego bliskością. Niby nic takiego
nie robił. Jedynie chciał poprawić ten gorset, wiążąc go na tyle na ile umiał i
miało to sens, jednak przez cały ten czas uśmiechał się pod nosem.
–
Do ołtarza w tym nie idziesz, ale uwierz mi, że.. – w pewnym momencie
przybliżył się na tyle, by móc jej coś wyznać – wyglądasz piękniej niż nie
jedna modelka – szepnął jej do ucha, co przyprawiło Elkę o szybsze bicie serca.
Będąc
na ostatniej prostej wiązania gorsetu, mimo iż skończył to robić, nie ruszył
się z miejsca. Wciąż stał tuż za nią, trzymając w palcach końcówki wstążki. Ona
spoglądając przed siebie, bała się ruszyć choćby o krok, on zaś chciał coś
jeszcze powiedzieć, gdy nagle trzasnęły drzwi i w salonie pojawiła się Claudia.
–
Gotowe – mruknął Tomasz, odsuwając się w tej samej sekundzie.
Napięta
atmosfera uleciała wraz z pojawieniem się asystentki Manzziniego. Przyniosła ze
sobą kilka elementów, które mogły posłużyć do sesji. Był to między innymi
welon, który Claudia dość nieumiejętnie i boleśnie przypięła Elce do koczka. Po
jej zachowaniu było widać gołym okiem, co myśli o dziennikarce w roli modelki.
To była jedna wielka porażka. Jedynie Tomasz uważał, że to dobry pomysł i do
końca upierał się przy swoim.
Jakiś
czas później, gdy Tomasz robił Elce kolejne zdjęcia, była to dla niej droga
przez mękę. Jakkolwiek by nie stanęła, każda poza w jej wykonaniu wydawała jej
się głupia. Na nic się zdały rady Tomasza, by się trochę rozluźniła. To miała
być zabawa i przyjemna sesja, a nie stres jak przed egzaminem. Niestety,
nie umiała się rozluźnić. Jak miała to zrobić, skoro czuła się jak jakiś debil
na drabinie. Zakrycie twarzy welonem też nie wiele pomogło. Zrezygnowana i umęczona
jak po pracy w czasie upału, zeszła z drabiny, ciskając welonem w podłogę.
–
Uduszę się – jęknęła, siadając na jednym ze szczebelków.
Miała
serdecznie dość. Chciała odpocząć, a jedyną ulgę w tym momencie przyniósł jej
Tomasz, który przyniósł wiatrak. Ten przyjemnie chłodził jej zaczerwienione policzki.
Gdy oparła głowę o wyższy szczebel drabiny, delikatnie przymknęła powieki. W
końcu się rozluźniła. To była chwila na którą długo czekała.
Tomasz
wykorzystał ten moment. Właśnie wtedy, gdy cały stres z niej uleciał, zrobił jej
jedno z piękniejszych zdjęć. Widząc miniaturkę fotografii, uśmiechnął się pod nosem.
Kiedy ponownie spojrzał na Elkę, odłożył aparat na pudło i podszedł do niej.
Przykucnął na kolano, biorąc ją za ręce, które czule pomasował kciukami po
wierzchu jej dłoni. Właśnie wtedy otworzyła oczy i popatrzyła na niego,
zdziwiona tym gestem.
–
Ufasz mi? – uśmiechnął się, ani na moment nie odrywając od niej wzroku.
–
Yhy – przytaknęła odwzajemniając spojrzenie.
–
I nie przestaniesz, do póki Dorota nas nie rozniesie ok? – uścisnął mocniej jej
dłonie.
–
Okej – uśmiechnęła się, spoglądając raz na ich dłonie, a raz na jego twarz.
Słowa
Tomasza sprawiły, że poczuła się pewniej. Jego czuły gest, był jak dotąd
najlepszym lekarstwem na jej stres. Wymieniając spojrzenia, uśmiech nie
schodził z ich twarzy. Może trwało to chwilę, a może całą wieczność. Przez ten
czas, nie było nikogo i niczego poza nimi. Właśnie wtedy, Elka ścisnęła
mocniej dłonie Tomasza, przybierając zupełnie nieoczekiwaną minę. W końcu to co
chciała wyznać, wymagało pewnej powagi.
–
Ja Elka, biorę sobie Ciebie za mojego fotografa. Mojej twarzy, mojej pupy no i
całej mojej reszty, nie ważne – w końcu nie wytrzymała i roześmiała się od ucha
do ucha, puszczając jego ręce. Zawstydziła się tym co powiedziała.
–
I o to mi chodziło – odparł ciepło Tomasz, którego rozbawiły jej słowa.
Gdy
spojrzała na Tomasza ponownie, uśmiechnęła się, nieznacznie marszcząc nos.
Właśnie wtedy w jej głowie zrodził się szatański pomysł, którym postanowiła się
z nim podzielić. Mrużąc oczy, filuternie zaczepiła palcem o jego nos.
–
Zaufam pod jednym warunkiem – uniosła brwi ku górze.
–
Jakim? – zmrużył oczy nie bardzo wiedząc co ona kombinuje.
–
Zemsta jest słodka – szepnęła mu na ucho, po chwili zdradzając swój niecny plan.
Dziesięć
minut później, gdy Elka przyglądała się sobie w lustrze, obok niej stanął
Tomasz. Zgodnie z jej prośbą, ubrał elegancki garnitur, koszulę, kamizelkę i
krawat. Jego mina mówiła wszystko. Czuł się dokładnie tak samo jak ona, kiedy
wciskała na siebie sukienkę. Teraz już wiedział czemu go tak przeklinała. Mimo jego niekomfortowego samopoczucia,
wyglądał jak marzenie. Jej własne prywatne marzenie.
Jedynym
elementem do którego się przyczepiła był krawat. Zdecydowanie Tomasz nie lubił
tego wynalazku i to było widać po niechlujnym wiązaniu. Gdy tylko poprawiła ten
drobny szczegół, uśmiechnęła się i poklepała go dłońmi po torsie. Robiąc krok
do tyłu, przyjrzała mu się bardzo uważnie.
Tak
oto Singielce trafił się całkiem uda(w)any mąż. Byli niczym dwie połówki
jabłka. No może nie jabłka, a granatu, jednak w tym momencie było to najmniej
ważne. Chwila w której oboje stali przed lustrem wystrojeni jak do ołtarza,
uświadomiła jej, że warto było się męczyć dla takiego widoku. Patrząc na siebie,
oboje parsknęli śmiechem.
–
Nie wierzę, że się na to zgodziłem – spojrzał na nią ustawiając aparat.
–
Nie miałeś wyjścia – wyszczerzyła się, przekładając bukiet z ręki do ręki.
–
Wiesz, że to był szantaż – podszedł do niej.
–
Taki malutki – pokazała gestem ręki.
–
Doigrasz się kiedyś – szepnął jej na ucho w momencie, gdy automat zrobił
zdjęcie.
–
Grozisz mi? – spojrzała na niego, chwytając go za podbródek.
–
Nigdy w życiu – roześmiał się od ucha do ucha.
–
To by było samobójstwo.. – mruknęła obejmując go w pasie do kolejnego zdjęcia.
–
Jestem zbyt ciekawy, co jeszcze wymyślisz – popatrzył na nią, obejmując za
ramię.
–
Gdybym Ci wyznała do czego ja jestem zdolna to.. – całkiem serio popatrzyła mu
w oczy, obejmując dłonią jego policzek – nigdy więcej nie zasnąłbyś
spokojnie – szepnęła nieco się przybliżając, by po chwili widząc jego minę,
znów się roześmiać.
–
Intrygujące – ledwie z siebie wydusił, kręcąc głową na boki.
–
Ale masz minę – zerknęła na niego z przekorą.
–
Bo nigdy nie wiem czy mówisz poważnie czy żartujesz – zerknął na nią.
–
Idealny kamuflaż prawda? – uniosła brew.
–
Coś w tym jest – zastanowił się nad jej słowami.
Gdy
już skończyli robić sobie wspólne zdjęcia, musieli wrócić do rzeczywistości.
–
To co? Teraz prosto do redakcji? – zerknął na nią zdejmując marynarkę, po czym
zawiesił ją na oparciu drewnianego krzesła.
–
Nie, w podróż poślubną – spojrzała na niego. – Oczywiście z Tobą, żeby nie
było.
–
No tak. A zdjęcia zrobią się same – popatrzył na nią roześmiany.
–
I zepsułeś całą zabawę – roześmiana pokręciła głową, odczepiając welon. – Niestety
mam jeszcze spotkanie. Dopiero gdzieś za dwie godziny dotrę do redakcji. Może
między czasie uda mi się napisać ten artykuł, to go wyśle do korekty.
–
W porządku. Ja pojadę tam od razu i przygotuję Ci zdjęcia – spojrzał na nią.
–
Na szczęście jest Photoshop – parsknęła śmiechem.
–
Tak, wyrzucę wszystko co trzeba – roześmiał się.
–
O i to jest w końcu mądra decyzja! – przytaknęła mocując się z gorsetem.
–
Ale drabinę zostawię – zacisnął wargi.
–
Tylko drabinę – zaśmiała się pod nosem. – Pomożesz mi? – spojrzała prosząco.
–
Jasne – uśmiechnął się stając tuż za nią i zaczął powoli rozwiązywać jej
gorset.
–
Serio nie rozumiem filozofii tych sukienek – popatrzyła w lustro.
–
A to dlaczego? Nie chcesz kiedyś takiej założyć? – uśmiechnął się delikatnie.
–
Nie o to mi chodzi. Chcieć chcę, wiadomo. Każda dziewczyna marzy, że kiedyś
założy białą suknię. Nie jestem w tej dziedzinie jakimś wyjątkiem. Dziś trafiło
mi się przypadkiem, więc mam jako taki przedsmak jak to wygląda, ale sam zobacz.
Ile z tym zachodu. Mój potencjalny przyszły mąż, miałby nie lada problem ze
zdjęciem jej ze mnie w noc poślubną – roześmiała się, mając wizję siłowania się
z sukienką.
–
Ja nie miałbym z tym problemu – roześmiał się tak jak ona.
–
Bo sam ją zawiązałeś – wytknęła mu ten szczegół.
–
Z inną też bym sobie poradził – spojrzał na jej odbicie.
Gdy
to usłyszała, poczuła, że się czerwieni. Nie miała na to odpowiedzi, więc
postanowiła przemilczeć i nie kontynuować tematu. W pewnym momencie, Tomasz przerwał
rozwiązywanie gorsetu, a swoje dłonie położył na jej nagich ramionach.
–
Chciałbym żebyś coś zapamiętała – szepnął cicho.
–
Co takiego? – odparła czując gęsią skórkę na karku, gdy dotknął jej skóry.
–
Jesteś piękna. Nie jak modelka, jak kobieta – uśmiechnął się patrząc na ich
sylwetki odbijające się w lustrze, po czym zsunął delikatnie dłonie z jej
ramion.
Po chwili dokończył to co zaczął, by mogła się
rozebrać i przebrać już za zasłoną.
***
Nie zawiodłaś świetna część <3
OdpowiedzUsuńOdcinek z sesją jest jednym z moich ulubionych więc tym bardziej cieszę się ,że mogłam przeczytać Twoją wersję ,która również mnie zachwyciła " zdecydowanie potencjalny facet miałby problem ze zdjęciem tego ze mnie w noc poślubną parsknęła ja nie miałbym problemu " Uwielbiam ten fragment najbardziej :D
Czekam na kolejny rozdział dużo weny :)
Ps.Mam nadzieje ,że masz planach część ze skręcona kostką bo to zdecydowanie jeden z lepszych monnetów Eltomki <3
Wiedziałam że ten fragment może zaintrygować :D
UsuńI oczywiście że będzie, jakby mogło tego zabraknąć ale jeszcze trochę, wszystko w swoim czasie <3
Mój odcinek! <3 A później rzeczywiście Tomasz zostanie ekspertem w zdejmowaniu odzieży z Elki. Mnie rozwalił fragment o karmieniu Tomasza pierogami :D Kolejna rzecz, która tak do niego pasuje, jednocześnie nie pasując :D
OdpowiedzUsuńCała ja, musiałam dodać coś co jest absurdalnie nie Tomaszowe ale zdecydowanie widzę go w tej sytuacji :D
UsuńPoza tym Tomasz to mi się wydaje być taki świętoszek jak u Moliera :D Niby grzeczny itp ale tkwi w nim diabeł :D
Diabeł tkwi w szczegółach, a on jest od nich specem :D
UsuńNo i kolejna część świetna :) jest to jeden z moich ulubionych odcinków, super napisane jak zawsze :) oby tak dalej
OdpowiedzUsuńWiele razy wracałam do tego odcinka, tak samo jest moim ulubionym <3
UsuńDomyślam się, że to nie Wojtek dziękował i, jak widzę, mam słuszność.
OdpowiedzUsuńCoś się długo nie mogą rozstać przy tych drzwiach. Cholera, chyba znów gdzieś przełamałaś jawę snem.
Tyle podtekstów przy tej drabinie, że stężenie chemikaliów wyższe niż w serialu przy panu od związków!
Aj! Widać żeś dawno nie pisała. Literówki, końcówki... Wracaja do obiegu! Albo zaangażuj korektora.
Tak swoją drogą, przed Singielką to Elka robiła w Co Tam korektę. Chyba razem z Gosią? To kto robił ją jak obie się rozkręciły w działalności dziennikarskiej. Wot, zagwostka.
Skoro są literówki i końcówki to znaczy, że mnie word zrobił w ch*ja XD No trudno, jak będę miała czas to zerknę co tam się popierdzieliło. I to dziwne bo akurat to napisałam z dobre 2 tyg temu już ale nie dodawałam bo chciałam dwie na raz no ale miałam zryw :D
UsuńZ ta korektą to dobre pytanie.. trzeba by pomyśleć :)