Trzy
dni później, kiedy stan zdrowia Tomasza się nie poprawił, a wręcz pogorszył,
Sylwia zadzwoniła po lekarza. Ten jednoznacznie stwierdził, że ma zapalenie
płuc. Przepisał mu antybiotyk i zakazał wychodzenia z domu przez co najmniej dziesięć
dni. Po tym okresie miał się stawić na kontroli. Gdy zaczął marudzić, że on
tyle nie wysiedzi w domu, lekarz postraszył go pobytem w szpitalu. To był
wystarczający argument.
Gdy
zostali sami, Tomasz szczerze porozmawiał z Sylwią. Nie chciał, żeby non stop siedziała
i się nim opiekowała. Wystarczy, że zrobi mu jakieś zakupy i przyniesie leki.
Z resztą poradzi sobie sam. Po długiej choć trudnej dyskusji ze względu na
jego kaszel, Sylwia częściowo dała się przekonać. Faktycznie nie uśmiechało jej
się niańczyć dorosłego faceta. Miała na głowie wyjazd, który nieubłaganie się
zbliżał.
Kiedy
robiła listę potrzebnych zakupów, Tomasz postanowił zadzwonić do redakcji, żeby
uprzedzić o swojej dłuższej nieobecności. Niestety, jak tylko chciał coś
powiedzieć, zaczynał kaszleć. Sylwia postanowiła go w tym wyręczyć i
powiadomiła kogo trzeba.
Przez
sobotę i niedzielę, nie nastąpiła żadna znacząca poprawa w samopoczuciu
Tomasza. Mało co wstawał z łóżka. Jego wędrówki odbywały się głównie na trasie
kuchnia i łazienka. Tylko dlatego, że brał antybiotyk, na siłę wciskał w siebie
coś do jedzenia. Nie miał kompletnie apetytu. Ostry kaszel go wykańczał, ale sam
był sobie winny. Miał tego świadomość. Przypłacił zdrowiem swoją nocną misję
przeproszenia Elki, jednak nie żałował. Gdyby miał zrobić to ponownie, nie zawahałby
się ani chwili.
Podczas
tej kilkudniowej łóżkowej wegetacji, zrobił jedną dobrą rzecz. Dokończył
poprawiać zdjęcia Patryka i wysłał je Dorocie. Chociaż do tej pory nie
dostał odpowiedzi na maila, miał nadzieję, że jego plan się powiódł.
Gdy
spojrzał na kalendarz, zastanowił się, że od sześciu dni nie miał kontaktu z
Elką. Nie odezwała się słowem. On też nie zadzwonił. Chciał, jednak tego nie
zrobił. Nie wiedział co ma powiedzieć. Jakoś wcześniej nie miał z tym problemu,
a teraz jakby zabrakło mu odwagi. Po chwili takich rozmyślań, osunął się na
poduszce i postanowił zdrzemnąć. Błoga cisza działała na niego uspokajająco.
Jakiś
czas później, kiedy Sylwia wróciła z zakupami, Tomasz spał w najlepsze. Przynajmniej
tak jej się zdawało, gdy leżał na boku odwrócony plecami i nie zareagował na
jej obecność. Kładąc reklamówki na stole, drugą ręką przyciskała telefon do
ucha.
Od
momentu w którym weszła do mieszkania, zaczęła mówić znacznie ciszej.
–
Uwierz Karolina, mam tyle na głowie, że nie wyrabiam się z czasem – rzekła
zerkając w stronę łóżka, ale ten jak spał tak spał, więc mogła mówić
dalej. – W ogóle to mam problem z Tomaszem i nie wiem co mam z tym zrobić
– szepnęła, słuchając po chwili osoby z którą rozmawiała. – Co? Zaraz Ci
wyjaśnię, tylko poczekaj. Zobaczę czy śpi – mówiąc to, podeszła bliżej
spoglądając na Tomasza. Miał zamknięte oczy. Po chwili wróciła do rozmowy,
stając w łazience za niedomkniętymi drzwiami. – Chodzi o to, że coś
musiało się wydarzyć między nim, a jego koleżanką z pracy. Nie mam pojęcia co!
– podniosła nieco głos – gdybym wiedziała, to bym nie mała problemu. Swoją
drogą, nie rozumiem Tomasza. Jeśli on coś z nią, co jest absurdem, to musiałby
być idiotą. Ta baba jest brzydka i gruba. W dodatku desperatka. Mam wrażenie,
że robi wszystko, żeby się do niego zbliżyć. Kilka dni temu, Tomasz dostał od
niej wiadomość. Na swoje szczęście, to ja ją przeczytałam, a potem skasowałam,
więc nie skorzysta z jej zaproszenia – w pewnej chwili usłyszała jakiś
ruch. – Wiesz co, muszę kończyć. Chyba Tomasz się obudził, Odezwę się jutro. Pa
– szybko zakończyła rozmowę i wyszła z łazienki, dyskretnie chowając
telefon do kieszeni.
Tomasz
siedział na łóżku, mocno zaciskając palce na wymiętej pościeli. Spojrzał na
Sylwię, ale tylko przez chwilę. Czuł, że gotuje się od środka.
–
Hej. Jak się czujesz? Może chcesz coś zjeść – uśmiechnęła się do niego.
–
Nie dziękuję. Straciłem apetyt – odparł wstając z łóżka.
–
Prawie nic nie jesz. Bierzesz silny lek i powinieneś – zaczęła ale jej
przerwał.
–
Wiem co powinienem – podniósł głos. – Chcę zostać sam.
–
Słucham? – spojrzała na niego zdezorientowana.
–
Słyszałaś. Idź już proszę – odparł nawet na nią nie patrząc.
–
Co Cię ugryzło? Do tej pory moja pomoc Ci nie przeszkadzała – odparła.
–
Po prostu chcę odpocząć sam. Źle się czuję. Ty masz swoje zajęcia, a ja chcę
chorować w ciszy. Rozumiesz? Nie chcę ciągłych pytań czy coś zjem, czy coś
potrzebuję. Niczego nie chcę – spojrzał na nią, sięgając po butelkę z wodą
mineralną.
–
No świetnie – mruknęła biorąc swoją torebkę ze stołu. – Człowiek się stara, chce
pomóc, troszczy się, a dostaje takie dziękuję – spojrzała na niego. – A może Ty
byś wolał, żeby to Elunia się Tobą zajęła co? Ugotowała obiad, zrobiła zakupy..
–
Nie przeginaj i lepiej nie zaczynaj, bo nie chcę powiedzieć za dużo – spojrzał
na Sylwię, rozjuszony jej słowami. – Jeśli nie chcesz się pokłócić, a dajesz mi
ku temu powód, to idź. Zajmij się sobą, wyjazdem, a mnie zostaw w spokoju. Odezwę
się jak wyzdrowieję okej? Gdyby było coś nie tak, to do Ciebie zadzwonię.
–
Skoro tak wolisz, niech Ci będzie. Tylko nigdzie nie wychodź – spojrzała na
niego, mimo wszystko delikatnie go obejmując i całując w policzek.
–
Nie wyjdę – odparł z kamienną miną, niechętnie obejmując ją jedną ręką, dając
się pocałować. Po chwili puścił ją, odsuwając się na pewną odległość.
–
Trzymam Cię za słowo – dotknęła dłonią jego policzka. Po chwili skierowała się
do drzwi. Gdy zamknęła je za sobą, oparł się o krzesło, próbując opanować
wściekłość.
Tym
razem Sylwia przegięła na całej linii.
W
poniedziałkowy poranek, w redakcji panował istny kocioł. Gdy Elka dotarła do
pracy, wszyscy biegali jak kot z pęcherzem. Na wejściu dowiedziała się, że mają
audyt. Ktoś z zarządu wpadł na pomysł,
aby sprawdzić poczynania całego zespołu, a w szczególności Doroty.
Chodziło głównie o rachunki i faktury. Czy naczelna dobrze zarządza pieniędzmi,
czy każdy wykonuje należycie swoje obowiązki.
W
zaistniałym zamieszaniu, skupić się na swojej pracy było wyzwaniem. Elce nie pomagał
fakt, że pół nocy przesiedziała z Natalią. Gdy wróciła wczoraj wieczorem do
mieszkania, zastała swoją siostrę siedzącą na łóżku. Tym większe było jej
zdziwienie, bo przecież się nie umawiały. Czuła, że coś musiało się stać i nie
pomyliła się.
Natalię
wciąż dręczyła sytuacja z ojcem. Jak perfidnie skłamała matce, że była z nim w
kinie, podczas gdy on podobno był z niejakim profesorem Koziełło. Z każdym
kolejnym kieliszkiem wina, ich rozmowa stawała się coraz szczersza. Dzieliły
się tym co je boli, co wkurza. Rozmawiając o rodzicach, facetach i ślubie,
opróżniły dwie butelki wina. Kiedy Natalia zasnęła, Elkę wzięło na wspomnienia.
Siedząc na podłodze, zaczęła przeglądać stare zdjęcia. Gdy trafiła na
fotografię Wojtka, przypomniało jej się, że ten właśnie wrócił do Polski. Tę
cudowną nowinę o byłym chłopaku usłyszała od ojca. Mało tego, dostała nawet od
niego numer telefonu Wojtka. Tak na wszelki wypadek.
Nie
chciała żadnego wypadku. Nic nie chciała. Jeszcze tego samego dnia porwała
karteczkę na strzępy i wyrzuciła do kosza. To był zamknięty rozdział.
Mniej
więcej cztery godziny później, w redakcji zostali już tylko pracownicy. Wszystko
zaczynało wracać do normy. Praca okazała się być najlepszym lekarstwem na
miłość i kaca. Od wysłania niefortunnej wiadomości, minęło kilka dni.
Już
nie zastanawiała się nad tym, że Tomasz nie odpisał. Postanowiła zrobić dokładnie
to samo co on. Olać to. Podczas gdy on miał ją gdzieś, ona miała się zadręczać?
W życiu.
Gdy
kończyła jeden z zaległych tekstów, poczuła, że ktoś skrada się za jej plecami.
–
Matko jedyna! – momentalnie się odwróciła. – Chcesz żebym zawału dostała?
–
Spokojnie, to tylko ja – Monika zaśmiała się pod nosem. – Gorzej gdyby to była Dorota.
Ma dzisiaj paskudny humor. Gryzie wszystko i wszystkich – poruszyła brwiami,
siadając na pustym krześle Tomasza i przysunęła się bliżej Elki. – Sprawa
jest.
–
Jaka sprawa? O co chodzi? – spojrzała na nią zaciekawiona.
–
Bo Ty i Tomasz.. – ledwie zaczęła, gdy Elka przerwała.
–
Nie ma żadnych nas – natychmiast zaprzeczyła, nie dając Monice dojść do słowa.
–
Daj że mi dokończyć, a nie się zrywasz jak oparzona wrzątkiem – spojrzała na Elkę,
łapiąc ją za ramię. – Tomasz jest chory. Ma zapalenie płuc i to dość poważne. W
piątek jak Ciebie nie było, dzwoniła do nas Sylwia w jego imieniu. On nawet nie
był w stanie za bardzo mówić. Słyszałam tylko jak dusi się od kaszlu.
W
jednej chwili, cała złość jaką Elka darzyła Tomasza, wyparowała.
Naprawdę
był tak poważnie chory? Zawieszona we własnych myślach, nie słyszała, że Monika
nadal do niej mówi. Dopiero po chwili to do niej dotarło.
–
No i w związku z tym.. Elka, Ty mnie słuchasz? – Monika trąciła ją za ramię.
–
Tak, tak, tak – przytaknęła wracając na ziemię.
–
A więc w związku z tym, że Ty i Tomasz się lubicie, a przynajmniej z Tobą ma
najlepszy kontakt, to chcemy żebyś z nami poszła w odwiedziny. Zrobimy mu jakąś
małą niespodziankę. Ty, ja, Gośka i Patryk. On mu jest ogromnie wdzięczny za
pomoc. Nie wiem czy wiesz co Tomasz dla niego zrobił, ale dzięki niemu, Dorota
go nie wywaliła. No więc podwójna misja. Podziękowanie i odwiedziny. Jak idzie
Patryś to i Gośka. A ja to wiesz, przedstawiciel całej reszty – zaśmiała
się. – A skoro my idziemy, to i Ciebie nie może zabraknąć. To co? Dziś po
pracy? – popatrzyła na Elkę.
Miała
do niego iść? Po tym wszystkim? Nie potrzebował jej. Gdyby chciał jej
towarzystwa, to by chociaż cokolwiek napisał, a tak? To nie miało najmniejszego
sensu. Poza tym, czuła, że nie da rady tam być. Nie po tej nocy w jej
mieszkaniu. Ich relacja ostatnimi czasy była jakaś dziwna. Niby byli
przyjaciółmi, a jednak było to bardziej skomplikowane, niż nie jeden
damsko-męski związek.
Po
głębszej analizie i wyobrażeniu sobie siebie zasmarkanej, w rozciągniętej
piżamie, z trzema paczkami chusteczek, gdy nawiedza ją grupa ludzi, załamała
się. Nikt o zdrowych zmysłach, nie chciałby takiej wizyty, będąc w opłakanym
stanie. Gdyby to ją odwiedzili ludzie z redakcji, chyba umarłaby ze wstydu.
Zdecydowanie
ta delegacja była niepotrzebna. Ona była tam niepotrzebna.
–
Nie. Na mnie nie liczcie. Nie wyrobię się z robotą – pokręciła głową.
–
No daj spokój. Praca nie zając. Nie znajdziesz godziny? – zdziwiła się.
–
Mam zaległe tematy. Dorota mnie zabije jak jej tego na jutro nie przygotuje.
Poza tym, po co taka delegacja. Wasza trójka w zupełności mu wystarczy –
uśmiechnęła się.
–
Może i wystarczy, ale Tomasz będzie zawiedziony – spojrzała na nią.
–
Nie przesadzaj. Przeżyje beze mnie – odparła odwracając się do ekranu.
–
Nie odpuszczę tak prędko. Potem dorwę Cię znowu – zaśmiała się.
–
Jesteś za bardzo uparta! – krzyknęła za nią.
–
Ty też! – odkrzyknęła wracając na recepcję.
Jakiś
czas później, gdy Elka przeglądała stos papierów i sortowała je na te mniej lub
bardziej ważne, jej pracę przerwał dzwoniący telefon. W ostatniej chwili
odebrała.
–
Halo! – odezwała się lekko podenerwowana.
–
Burdel mam zaliczony – oznajmiła roześmiana Natalia.
–
Co? O czym Ty mówisz? – parsknęła śmiechem.
–
Pałac ślubów. Teraz jest klubem Go Go – odparła roześmiana.
–
To żałuję, że nie pojechałam z Wami. Przynajmniej uciekłabym z redakcji. Ale
moment. Przecież byłyście tam dwa tygodnie temu – zdziwiła się.
–
Nie. W końcu nie dotarłyśmy, bo mama zapomniała, że.. – zaczęła mówić.
–
Nie rób ze mnie sklerotyczki! – Elka usłyszała oburzony głos matki.
–
Każdemu może się zdarzyć.. Nie przesadzaj – odparła Natalia. – Miała w tym
samym czasie wizytę u okulisty – w końcu dokończyła myśl. – A Ty czemu
chciałabyś uciec z redakcji? Coś się
dzieje? Jakieś kłopoty? – zerknęła na Sławę, która prowadziła auto i już
próbowała się czegoś dowiedzieć.
–
Szkoda gadać. Od rana totalny młyn. Mieliśmy audyt. Roboty a roboty, wszyscy
biegali jakby dostali kręćka w tyłek, głowa mi pęka, a teraz jeszcze.. –
westchnęła cicho.
–
Co jeszcze? – dopytała, próbując wyciągnąć z Elki coś więcej.
–
A nie ważne. Takie moje zmory. Słuchaj Natka, ja muszę kończyć. Jak nie zrobię
tego teraz, to do nocy stąd nie wyjdę – odchyliła się na krześle.
–
Okej. Nie ma sprawy. My wracamy do domu. Jakbyś miała ochotę, wpadnij potem.
Posiedzimy, pogadamy trochę. Babcia upiekła szarlotkę – uśmiechnęła się pod
nosem.
–
Zobaczę. Dzięki za zaproszenie. Trzymajcie się. Pa! – rozłączyła się.
Nie
skłamała, mówiąc, że ma masę roboty. Może uwinęłaby się z tym szybciej, gdyby
nie Krzysiek, który co chwila dopytywał się o pewne niuanse stylistyczne. Gdy w
końcu ryknęła na niego, żeby dał jej spokój, mogła dokończyć to co zaczęła.
Kilka
minut po 18, spakowała swoje rzeczy. Miała wrażenie, że w redakcji została już
tylko ona. Gdy nigdzie nie widziała delegacji, jaka miała iść do Tomasza,
kamień spadł jej z serca. Nie musiała się wykręcać ani tłumaczyć, dlaczego nie
chce tam iść. Niestety, na dole przy drzwiach, czekała ją niespodzianka. Cała trójka
jak jeden mąż, stała murem i czekała już tylko na nią.
–
Teraz się nam już nie wywiniesz. Bez Ciebie będzie drętwo. Co jak co, ale Ty jedna
umiesz gadać z Tomaszem. Przy Tobie się rozkręci – spojrzała na nią Gośka, trzymając
w rękach pakunek ze zdrową wersją ciasta, według jej przepisu.
–
Przepraszam Was, ale ja muszę jeszcze pojechać do domu – spojrzała na nich.
–
Pojedziesz od Tomasza. Osobiście odwiozę Cię pod dom – skwitowała Monika.
–
Ale ja naprawdę – raz jeszcze spróbowała się wymigać.
–
Bez dyskusji! Idziesz z nami, koniec kropka. Bo naprawdę pomyślę, że między Tobą
a Tomaszem coś było. A może coś jest? – poruszyła znacząco brwiami.
–
Idziemy! – Elka natychmiast przerwała spekulacje.
Godzinę
później, gdy przebili się przez warszawskie korki, dotarli w końcu pod starą
kamienicę Tomasza. Chwilę trwało, zanim wszyscy wypakowali się z samochodu,
a potem poszli do klatki i stawili się pod drzwiami. Z całej czwórki, tylko
Elka stała z boku, wycofana w kąt, jakby chciała uciec. Nie pchała się na
pierwszy ogień.
Po
trzecim pukaniu, Tomasz w końcu zwlekł się z łóżka. Sięgnął po spodnie, gdyż
miał na sobie tylko koszulkę i bokserki. Ubrany, podszedł pod drzwi i spojrzał
przez wizjer. Nie dostrzegł nikogo, ani niczego. Jedna ciemna plama. Patryk
sprytnie zasłonił wizjer, więc Tomasz kompletnie nieświadomy tego co go czeka,
otworzył drzwi.
–
Niespodzianka! – krzyknęli wszyscy chórem.
Mina
Tomasza była bezcenna. W pierwszej chwili pomyślał, że to sen, jednak szybko
rozwiał swoje wątpliwości. Nie miał pojęcia z jakiej okazji, ale była to
szalenie miła niespodzianka z ich strony. Od razu otworzył szerzej drzwi,
wpuszczając każdego po kolei. Z Patrykiem przywitał się uściskiem dłoni, z
dziewczynami buziakiem w policzek. Jedynie Elka przemknęła prawie
niezauważona. Prawie, bo Tomasz miał nieodparte wrażenie, że unika jego
spojrzenia.
–
Tomasz jak Ty się w ogóle czujesz co? – zagadnęła Monika. – Przykro mi to
mówić, ale nie wyglądasz najlepiej. Tak trochę blado – stwierdziła patrząc na
niego.
–
No bywało lepiej, ale jeszcze żyję. Cieszę się, że przyszliście. Naprawdę nie
spodziewałem się gości. Zaparzę herbatę albo kawę – spojrzał się na nich.
–
Przyniosłam ciasto do tej kawy. Mam nadzieję, że będzie smakować – odezwała się
Gosia, która pomachała pakunkiem. – Sama upiekłam. Samo zdrowie na talerzu.
–
To ja nie wiem czy ono takie dobre będzie – Monika parsknęła.
–
No dziękuję Ci bardzo – zaśmiała się.
–
Na pewno będzie pyszne – odparł Tomasz, biorąc od niej pudełko.
–
Naprawdę wszyscy się o Ciebie martwiliśmy, ale chyba najbardziej to Elka, co
nie? Mówię Ci Tomasz, widziałam to jej przerażenie w oczach. A na drugi dzień,
oczy podkrążone – Monika posłała Elce znaczące spojrzenie, śmiejąc się od ucha
do ucha.
Po
tym co powiedziała Monika, Elka miała ochotę ją zamordować. Odwrotnie
zareagował Tomasz, który był bardzo zadowolony z tego co słyszy. Mimo to,
niepokoiła go mina i zachowanie Elki. Odkąd tylko przekroczyła próg mieszkania,
nie mógł rozgryźć o co jej chodzi i co się z nią dzieje. Miał jednak nadzieję,
że później chociaż przez chwilę porozmawiają sam na sam.
Wieczór
mijał w pogodnej atmosferze. Dla Tomasza, ta wizyta okazała się być zbawienna.
Tego mu było potrzeba. Normalnych, fajnych i spontanicznych ludzi. Takich jak
ta wesoła zgraja, która wpadła tu bez zapowiedzi i umiliła mu wieczór.
W
ich zachowaniu nie było krzty sztuczności.
Czasami
właśnie tego brakowało mu u Sylwii. Trochę luzu i spontaniczności. Była zbyt
dystyngowana. Na każdym kroku myślała co mówi i robi. To ich od siebie
diametralnie różniło. Właśnie dlatego momentami zadawał sobie pytanie, czemu są
ze sobą, skoro więcej ich dzieli niż łączy. On nieprzywiązujący uwagi do rzeczy
materialnych, ona wręcz przeciwnie.
Około
21, Gosia i Patryk zakomunikowali, że muszą się zbierać. Właściwie to Gosia
musiała, a Patryk zadeklarował się, że odwiezie ją do rodziców. Z racji, że
mieszkali pod Warszawą, nie chciał by wracała po nocy sama.
Gdy
w mieszkaniu zostali Tomasz, Monika i Elka, ta poczuła się niepewnie.
Spoglądając raz na przyjaciółkę, a raz na fotografa, stwierdziła, że czas się
ewakuować.
–
Późno się zrobiło – odezwała się Elka. – Ty masz leżeć i odpoczywać, a my mamy
coś do zrobienia. Pamiętasz Monika? Miałaś mnie odwieść do domu.
–
No tak. Zapomniałam. Dobra, to my się będziemy zbierać, a Ty się kuruj chłopie
i wracaj do nas szybko – uśmiechnęła się, wstając od stołu tak jak Elka.
–
Elka! – wstał zaraz za nimi – możemy porozmawiać? – zapytał, tym samym
zatrzymując obie kobiety w drodze do
drzwi.
–
Ale.. Czy to naprawdę nie może poczekać? – spytała spanikowana.
–
Proszę – uśmiechnął się delikatnie.
–
To wy sobie gadajcie, a ja spadam – Monika spojrzała na Elkę i Tomasza.
–
Monika przecież nie musisz – Elka odwróciła się w jej stronę.
–
Muszę, muszę. Dasz sobie radę nie? Jak coś, to wezwę Ci taksówkę – zaśmiała się.
–
Bardzo zabawne – pokręciła głową.
Zanim
Monika wyszła z mieszkania, raz jeszcze mocno uściskała Tomasza, życząc mu
szybkiego powrotu do zdrowia. Kiedy zamknęła za sobą drzwi, a oni zostali zupełnie
sami, spojrzeli na siebie pełni obaw. Żadne z nich nie wiedziało od czego
zacząć.
Nie
patrz tak na mnie – pomyślała, ściskając w dłoniach uszy torebki.
Miała
wrażenie, że wzrok Tomasza przeszywa ją na wylot. Im dłużej na nią patrzył, nie
mówiąc ani jednego słowa, tym mocniej czuła zdenerwowanie. Jakby próbował
odczytać jej myśli i uczucia. Tę bezlitosną ciszę przerwał jej telefon, który wyszarpnęła
z kieszeni. Przeprosiła go na chwilę, cofając o krok i odebrała.
Pierwszy
raz w życiu, jej matka miała dobre wyczucie czasu. Chociaż sprawa z którą
dzwoniła mogła poczekać, dla niej była wybawieniem od krępującej rozmowy.
Odkładając torbę na stół, usiadła na tym samym krześle co wcześniej.
Spoglądając na Tomasza, gestem ręki i mimiką twarzy dała mu znać, że to może
potrwać nieco dłużej. Ile to było możliwe, przedłużała tę rozmowę. Wolała
słuchać matki i jej miliona problemów, niż rozmawiać z facetem, na którego była
wściekła.
Owszem,
gdy dowiedziała się, że naprawdę jest poważnie chory, jej złość zelżała. Mimo
to, wciąż miała żal, że się do niej nie odezwał. Że olał jej wiadomość.
Przecież mógł napisać krótkie ”żyję” i też byłoby w porządku. Nie zrobił tego,
a teraz chciał z nią rozmawiać? Po co. Wszystko było jasne.
Gdy
Elka wciąż rozmawiała, Tomasz uprzątnął niepotrzebne kubki i talerze. Gdy
w końcu pożegnała się z matką i odłożyła telefon na stół, odchyliła głowę
do tyłu zamykając oczy. Kiedy otworzyła je ponownie, spojrzała na Tomasza,
który raptem znalazł się tuz obok, siadając przy stole.
–
Wszystko w porządku? – popatrzył na nią z uśmiechem.
–
Bywało lepiej – odparła odrobinę zaciskając wargi.
–
Coś Ci dziś humor nie dopisuje – odparł ciepłym głosem.
–
Może trochę – popatrzyła na swoje niepomalowane paznokcie, po czym schowała
dłonie pod stół. – Tak bywa. Taka
pogoda. Zresztą sam tego doświadczyłeś – spojrzała na niego, po chwili wstając.
– Przepraszam Cię, ale muszę do łazienki. Gdzie jest?
–
Tam. Te szare drewniane drzwi – wskazał palcem.
Gdy
Elka czmychnęła do łazienki, opał się łokciem o stół, spoglądając w tamta
stronę. W pewnej chwili, jego wzrok skupił się na jej telefonie, który
zostawiła. Przypomniało mu to wydarzenia z wczorajszego popołudnia, gdy słyszał
rozmowę Sylwii. Wciąż nie wierzył w to, że skasowała wiadomość adresowaną do
niego. Do tej pory coś takiego nigdy nie miało miejsca. Wolał być oschły i
wysłać ją do domu, niż robić karczemną awanturę. Przed kłótnią powstrzymał go
stan zdrowia. W przeciwnym wypadku, w stanie wzburzenia mógłby powiedzieć coś,
czego by potem żałował.
Teraz
czekając na Elkę, zastanawiał się czy ma jej o tym powiedzieć, czy zostawić
sprawę w spokoju. Wahał się, bo sytuacja wyglądała żenująco. Miał się przyznać,
że jego zazdrosna dziewczyna kasuje wiadomości od koleżanek z pracy? Szpera mu
w telefonie podejrzewając o romans? Przecież skompromitowałby i siebie i ją. Lepiej
było nic nie mówić. Tym bardziej mieszać w to Elkę. Jeszcze mogłaby się o coś
obwiniać, a tego nie chciał. Chciał natomiast czegoś innego. Dowiedzieć się, co
takiego napisała mu Elka, że doprowadziła Sylwię do ostateczności.
Zaryzykować?
– pomyślał przez chwilę, mając jej telefon na wyciągnięcie ręki.
A
jeśli przyłapie go, jak czyta jej wiadomości? Nie wytłumaczy się z tego.
Cokolwiek by nie powiedział, wyjdzie na kompletnego idiotę. Mało tego, straci
jej zaufanie raz na zawsze. A jeśli jednak by się udało? Może zrozumiałby motyw
Sylwii.
Trzy
sekundy później, przeglądał jej wiadomości, szukając swojego imienia. Znajdując
właściwą konwersację, zobaczył ostatnio wysłaną wiadomość. Czytając ją,
uśmiechnął się pod nosem. Telefon wrócił na swoje miejsce, gdy tylko usłyszał
dźwięk przekręcanego zamka. Gdy popatrzył na niczego nieświadomą Elkę, zrobiło
mu się głupio. Z jednej strony zaspokoił swoją ciekawość, z drugiej postąpił
niewłaściwie. Dopiero co, mało nie zrobił o to awantury swojej dziewczynie, a
dziś sam grzebał w cudzym telefonie. Brzydził się tym co zrobił, ale teraz
było już za późno. Zażenowany swoim zachowaniem, popatrzył na nią, nie wiedząc
co powiedzieć.
–
Nie wiem czy wiesz, ale masz awarie w łazience. Coś jest nie tak z kranem nad
umywalką. Myślałam, że to ja coś rozwaliłam, ale nie. Woda cały czas kapie – spojrzała
na niego, tak zagadując rozmowę, aby zejść na jakiś całkiem neutralny temat.
–
Wiem – przytaknął – zajmę się tym jak tylko nabiorę siły. Teraz nie bardzo mam
wenę do zabawy w hydraulika – zaśmiał się. – To co? Jeszcze herbaty? – uśmiechnął
się.
–
To może ja zrobię – odparła zrywając się od stołu – Ty musisz nabierać siły.
–
No dobrze. Nie mam nic przeciwko – popatrzył na nią.
–
Niech ja tylko znajdę herbatę – mruknęła nalewając wodę do czajnika.
–
Jest w szafce przy lodówce – odparł rozbawiony jej roztargnieniem, gdy przy
okazji stawiania czajnika na gazie, przewróciła świeżo umyte kubki.
Miał
wrażenie, że się denerwuje. Od samego początku siedziała jakaś spięta. Teraz
wcale nie było lepiej. Ewidentnie nie chciała nawiązać z nim kontaktu wzrokowego.
Robiła wszystko, żeby uniknąć jego spojrzenia. Nawet teraz, stała do niego
odwrócona plecami, chociaż mogła spokojnie usiąść i poczekać, aż woda się
zagotuje.
–
Naprawdę się o mnie martwiłaś? – zapytał odrobinę przygryzając wargę.
–
Co? – odwróciła się momentalnie.
–
Monika tak twierdziła – uśmiechnął się, odrobinę mrużąc oczy.
–
Monika plecie głupoty. Nawet nie wiedziałam, że jesteś chory – odparła krótko.
–
Tak wyszło – popatrzył na nią przez dłuższą chwilę, powodując jej zakłopotanie.
Z
krępującej sytuacji uratowała ją gotująca się woda. Natychmiast się odwróciła,
żeby ją wyłączyć. Gdy to zrobiła, oparła się dłońmi o blat. Nie panowała nad
emocjami. Jego wzrok odbierał jej rozsądek. Do tej pory tak nie było. Nie czuła
tego. Od tego feralnego wtorkowego wieczoru, wszystko się zmieniło.
W
pewnej chwili, Tomasz podniósł się z krzesła i podszedł do Elki, stając tuż za
jej plecami. Poczuła jego ciepły oddech na swojej szyi. Przełknęła ślinę, nie
będąc pewna co on zamierza. Może to tylko jej się wydawało, że może zrobić coś,
co wywróci ich znajomość do góry nogami. Może nie zamierzał niczego zrobić. To
po co tak za nią stanął? Po chwili był jeszcze bliżej. Nogi miała jak z waty,
gdy odległość między nimi była zatrważająco mała. Gdy przybliżył wargi do jej
ucha, cicho szepnął.
–
To kiedy ten obiad? – uśmiechnął się pod nosem.
Słysząc
jego pytanie, odwróciła twarz w jego stronę. Pierwszy raz tak na dłużej, ich
spojrzenia spotkały się ze sobą. Nie spodziewała się tego. Po tym o co zapytał,
było jej jeszcze goręcej. Tomasz spoglądając na jej odrobinę zarumienione
policzki, uśmiechnął się, w końcu odsuwając na pewną odległość.
–
Przepraszam – zerknął na nią, opierając się o blat.
–
Za co – spojrzała na niego otumaniona, tym co przed chwilą miało miejsce.
–
Że Ci nie odpisałem na wiadomość – odparł cicho. – Było wtedy ze mną naprawdę
źle. Czułem się koszmarnie. Głowa jak balon. Ledwie litery widziałem, a co
mówić o czytaniu czy pisaniu. Dopiero później na spokojnie przeczytałem –
zgryzł wargę, ponownie czując się głupio. Zamiast na nią, spojrzał przed
siebie.
Nie
mógł dłużej kłamać jej prosto w twarz. Nie zasłużyła sobie na to.
–
Nie wiedziałam – mruknęła pod nosem, czując, że się wygłupiła.
–
Skąd miałaś wiedzieć – mruknął pod nosem. Po chwili całkiem się do niej
odwrócił, kładąc dłoń na jej ramieniu. – I jeszcze jedno Elka. Nie czuj się
winna. Sam się o to prosiłem. Ja nie wziąłem parasola, ja sterczałem pod
drzwiami jak ten idiota. To była tylko i wyłącznie moja decyzja. Miałaś prawo
być na mnie wściekła. To była głupia sytuacja, ale chciałem ją wyjaśnić. I
powiem więcej. Gdybym miał cofnąć czas, zrobiłbym dokładnie to samo. Przyszedłbym
i czekał nawet całą noc, aż w końcu byś ze mną porozmawiała. Nie ważne, że
miałbym być chory. Trudno. Za głupotę się płaci, a ja widocznie jestem idiotą
do kwadratu – odrobinę się uśmiechnął.
–
Jesteś – spojrzała na niego całkiem poważna.
–
Dalej się na mnie gniewasz? – zapytał niepewnie.
–
Owszem – skrzyżowała ręce pod biustem.
–
A co mogę zrobić, żebyś przestała? – szturchnął ją zaczepnie ramieniem.
–
Pokaż mi gdzie jest ta cholerna herbata! – spojrzała na niego.
Po
chwili konsternacji na jej reakcję, oboje parsknęli śmiechem.
Ciężar
żalu jaki nosiła wobec niego na swoich barkach, momentalnie zniknął. Jego
słowa, że ”czekałby całą noc” rozwiały jej wątpliwości. Jednak mu na niej
zależało. Nie okazał się takim dupkiem, za jakiego go miała. Teraz było jej
głupio, że oceniła go po pozorze nieodpisania na wiadomość. Przecież wszystko
mogło się zdarzyć. Jednak jeden głupi sms, nie mógł przekreślić ich przyjaźni.
Teraz to wiedziała.
Gdy
odesłał ją by usiadła, a sam w końcu przygotował ciepły napój, mimo
prowizorycznego pogodzenia, nie czuł się w porządku. Niby wyjaśnili sytuację, znów
nie było napięcia między nimi, ale stało się to zbyt dużym kosztem. Wstydził
się tego co zrobił. Wiedział, że będzie mu to ciążyć na sercu i kiedyś może
tego pożałować.
Resztę
wieczoru spędzili na miłej rozmowie i nieco dziecinnych wygłupach. Przy dobrej
kolacji i jeszcze lepszej kawie, którą Tomasz zaserwował na deser, koniec dnia
okazał się być jednym z najlepszych jakie ostatnio miała.
Kiedy
opuściła mieszkanie Tomasza, było dość późno. Jadąc taksówką, wciąż wracała
myślami do tego co się dziś wydarzyło, przez co uśmiech nie schodził z jej
twarzy. Taksówkarz musiał mieć niezły ubaw, gdy się tak uśmiechała sama do
siebie. Wyglądała trochę jakby urwała się z suto zakrapianej imprezy. Napędzała
ją euforia po naprawdę udanym spotkaniu. Można rzec, była pijana ze szczęścia.
Ten stan towarzyszył jej
jeszcze długo. Do chwili, w której nie znalazła się na klatce schodowej i nie
ujrzała swojej przeszłości.
***
Coraz lepiej, oj dużo lepiej! <3 Jeżeli chodzi o relacje Eltomków :P Ale wiadomo, jeszcze bardzo długa droga przed nimi :) Cudownie! Czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńTrafiłam na twojego bloga przypadkiem i muszę przyznać ,że już mi się podoba :D Pięknie opisujesz rodzące się między Eltomką uczucie ,a Tomasz w twoim opowiadaniu jest cudowny <3 Na pewno będę tu zaglądać :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję i zapraszam do zaglądania bo praktycznie codziennie udaje mi się dodać jakąś część także myślę że warto :)
UsuńUwaga, zagrożenie chemiczne! Twoi Elka i Tomasz są jak bomba biologiczna. I powinnam narzekać, że za szybko i za dużo tej chemii, ale jestem na takim głodzie Eltomkowym, że nie pisnę ani słówka! Poza tym, jakby się tak bliżej przyjrzeć, to w serialu oni też ciągle przekraczali granice przyjaźni. Szczególnie ten opanowany i zdystansowany Tomasz. A więc wszystko pasuje, jenocześnie nie pasując. Fajnie, że rozwijasz serialową historię :D Z każdą częścią czyta się coraz przyjemniej!
OdpowiedzUsuńHahahahahahahahaha uśmiałam się do łez czytając Twój komentarz, no po prostu mistrzostwo <3 zagrożenie chemiczne rozłożyło mnie na atomy ! :)))
UsuńPolecałam już koleżankom, świetna robota! Fajnie poczytać tą historię od nowa, w trochę innej wersji tym bardziej, że serial zaraz się kończy. Ale pytanie- skąd taki pomysł wpadł Ci do głowy? :D
OdpowiedzUsuńKocham ten serial od samego początku <3 Każdy jeden element, każdy dialog, wszystko mi się podoba. Uwielbiam te postaci i stąd wzięło mnie na pomysł stworzyć taki kącik gdzie mogę wyżyć się literacką fikcją. Kiedyś tworzyłam jedną historię 5 lat więc jestem obyta w temacie fikcyjnego pisania :)
UsuńTrafiłam na pani bloga przypadkiem jest fantastyczny dobrze że jeszcze trochę zostało mi do przeczytania jak wielu jestem fanką singielki pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, liczę że zostaniesz na dłużej bo będzie jeszcze więcej emocji :) <3
Usuń