–
Sama urządzałaś? – zapytał Mikołaj, odwracając się do Elki.
Gdy
przytaknęła odstawiając butelkę podarowanego wina na stół, również popatrzyła
na niego. Mikołaj rozglądał się po mieszkaniu, będąc wyraźnie pod wrażeniem
jego wystroju. Nie do końca wiedziała, czy to dobrze czy źle. Czy jest w szoku,
że tak tu skromnie, bo sam pewnie mieszka w apartamencie, czy też faktycznie mu
się podoba.
–
Przytulne miejsce i widać w nim życie. Nie to co u mnie – zaśmiał się pod
nosem.
–
Raczej bałagan widać – odparła z uśmiechem.
Gdyby
zobaczył jej mieszkanie przed godziną, zmieniłby zdanie. Przez większość czasu,
w jej kawalerce króluje bajzel. Jest mistrzynią bałaganu. Tylko wtedy, gdy ktoś
przychodzi, a dzieje się to rzadko, robi generalne porządki. Zerkając w stronę
szafy, modliła się, żeby jej zawartość upchana w pośpiechu, nie wyleciała na
zewnątrz.
–
Lepszy bałagan niż sterylne laboratorium – zerknął na nią.
–
A co? Ty masz laboratorium zamiast mieszkania? – zaśmiała się.
–
Nie do końca, ale.. – przymrużył oczy zastanawiając się do czego najlepiej je
porównać. – Można je pomylić ze sklepem meblowym. Dużo gadżetów z wyższej
półki, dziwne i nowoczesne meble. Coś w tym stylu – spojrzał na nią.
–
No to chwila.. – zaśmiała się czegoś nie rozumiejąc. – Skoro nie podoba Ci się
Twoje mieszkanie, bo po tym co mówisz, wnioskuje, że tak właśnie jest, to czemu
je tak urządziłeś? Gdzie tu logika? Po co kupiłeś to wszystko? – spojrzała na
niego.
–
A znasz faceta, który jest logiczny? – roześmiał się.
–
Właściwie to nie. – przyznała mu rację.
–
No właśnie – popatrzył na nią. – A skoro już pytasz, to Ci odpowiem. Bo to jest
modne? Bo jest na topie? Bo każdy lubi mieć coś drogiego? Sam do końca nie
wiem. Po prostu będąc w pewnym środowisku, musisz trzymać odpowiedni poziom.
–
No tak – pokiwała głową. – Czyli lepiej mieć gówniane meble i poważanie w towarzystwie,
niż fajny przytulny dom. Zapamiętam tę regułę.
–
Nie. To nie jest do końca tak Elka. – pokręcił głową. – Po prostu.. Zresztą nie
ważne. Chyba nie po to się spotkaliśmy, żeby się teraz pokłócić o wystrój
wnętrza – roześmiał się podchodząc do niej bliżej.
–
Masz rację. I wcale nie zamierzałam się kłócić. Po prostu nie lubię głupoty –
odparła z uśmiechem, dudniąc palcami w oparcie drewnianego krzesła. – To
co? Bierzemy się do pracy? – zapytała bezpiecznie zmieniając temat. – Zaraz Ci
pokażę swoje materiały odnośnie tej kajakarki, a Ty mi powiesz czego Ci
potrzeba..
–
Że kogo? – zaśmiał się. – To teraz już wiem, czemu ta laska spuściła mnie z
prądem Pacyfiku. Ja ją zapytałem o katamaran – popatrzył na Elkę czując się jak
idiota.
–
Co? Chyba żartujesz.. – parsknęła śmiechem kładąc na stole swój laptop. Kręcąc
głową, próbowała opanować śmiech. Wciąż nie mogła uwierzyć, że zrobił z siebie
takiego idiotę. Myślała, że jednak ma więcej oleju w głowie. – No to wcale się już
nie dziwię, że nie chciała z Tobą rozmawiać. Też bym nie chciała po czymś
takim. Brawo Mikołaj. Moje gratulacje – przyklasnęła w dłonie.
–
Nie śmiej się ze mnie – spojrzał na nią, przysiadając na krześle.
–
No wybacz, ale jak sobie to wyobrażę.. Trzeba mieć talent, żeby pomylić kajak z katamaranem.
Wybitny talent. A Ty dowiodłeś, że jest to możliwe. – zacisnęła wargi
powstrzymując śmiech.
–
Podróże i marynistyka, to nie są moje tematy Elka – spojrzał na nią. – Ja Ci
mogę zrobić reportaż z wyścigów samochodowych albo opisać specyfikacje
luksusowych aut. Podejmę się tematów biznesowych, ale kajaki? – pokręcił głową.
– Poza tym, to Dorota wcisnęła mi ten temat. Ja tego nie chciałem, a ona? Cóż..
Chyba robi wszystko, żeby mi się przypodobać. Ciągle wysyła mi jakieś znaki
dymne, a ja absolutnie nie jestem nią zainteresowany.. Nie jest w moim typie –
zaśmiał się.
–
Biedaku.. Naprawdę Ci współczuję – poklepała go po ramieniu, roześmiana od ucha
do ucha. – Ale coś Ci powiem. Ciebie to jeszcze Dorota toleruje, bo jesteś
facetem. Czy jesteś nią zainteresowany czy nie, zawsze istnieje nikła szansa.. Że
może coś jednak, kiedyś.. Teraz wyobraź sobie co my kobiety z nią mamy, gdy
zaczyna mieć swoje humory. To jest dopiero piekło na ziemi – wywróciła oczami.
–
To wiesz co? Mam pomysł – przysunął się jeszcze bliżej.
–
Jaki? – uśmiechnęła się, opierając łokciem o stół.
–
Zaczniemy od wina – uśmiechnął się spoglądając jej w oczy.
–
To ja przyniosę kieliszki – zaśmiała się, wstając od stołu.
–
Nie zapomnij o korkociągu – zerknął w stronę kuchni.