O tej godzinie, szybki przejazd
przez miasto, graniczył z cudem. Stanęli w korku. Patrząc na Sznurek aut,
istniała szansa, że na 19 dotrą do hotelu. A była dopiero 17. Nie rozmawiali za
wiele. Trwało to od chwili, gdy stali przy sklepie z biżuterią. Padły wtedy
słowa, których sens, dotarł do nich z lekkim opóźnieniem. Dopiero po chwili
zrozumieli, co sobie wyznali. Nie ciągnęli tematu dalej. Teraz w lekko napiętej
atmosferze, ramię w ramię, czekali na powrót do hotelu. Ich ciszę, przerwał
dźwięk telefonu. Gdy wyjęła go z torebki, popatrzyła na wyświetlacz. Mikołaj
dzwonił już czwarty raz. Nie miała ochoty z nim rozmawiać. Nie teraz. Czuła
się, jakby ją kontrolował. Ona nie zadzwoniła ani razu a on? Tomasz obserwował
sytuację z boku. Zdziwił się, gdy nie odebrała. Zrobiła to dopiero za drugim
razem. Zmarszczyła nieco czoło.