Moje zdjęcie
Kobieta, dla której napisanie kilku stron opowiadania było katorgą. Kobieta, która dzięki pisaniu, odnalazła spokój.

sobota, 19 listopada 2016

13. Rozchorujesz się..


Słońce chyliło się ku zachodowi, gdy Elka spacerowała Krakowskim Przedmieściem. W weekendy tętniąca życiem ulica, w poniedziałkowy wieczór wydawała się zapadać w sen. Owszem, gdzieniegdzie słychać było muzykę i gwar z kawiarnianych ogródków, jednak Ela zdawała się być niewzruszona na otoczenie. Idąc przed siebie, zastanawiała się, co jeszcze się może wydarzyć, co będzie wisienką na torcie tego koszmarnego dnia. Zamiast udanej randki, kolejna porażka. Zamiast spokoju w domu, matka histeryczka. A zamiast przyjaciela, pieprzony hipokryta – westchnęła zatrzymując się na przejściu.
Czekając wraz z innymi, rozejrzała się po obcych dla siebie twarzach. Jedne uśmiechnięte, inne zmęczone albo zatroskane. Każdy dokądś zmierzał, tylko ona nie bardzo wiedziała gdzie iść. Nie mogła zostać w domu. Musiała się przejść. Po tym jak zostawiła samochód pod kamienicą, ruszyła w miasto. Teraz przechodząc obok jednej z cukierni, zatrzymała się spoglądając na witrynę. Przepełniona łakociami, wręcz kusiła by wejść do środka. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, popchnęła drzwi.

12. Yeti


Spoglądając na Mikołaja prowadzącego auto, Elka delikatnie uszczypnęła wierzch lewej dłoni. Auć.. – nieznacznie się skrzywiła, czując uścisk palców na skórze. Zabolało. A skoro zabolało, to nie był sen. Była tu i jechała na randkę. A przynajmniej wszystko na to wskazywało. Za pierwszym razem im nie wyszło. Zaczynając od niezapowiedzianych gości w jej mieszkaniu, a kończąc na awarii bezpieczników. W chwili obecnej, nic nie zapowiadało, że ktoś lub coś, może przerwać ich spotkanie. Teraz musiało się udać.
Podobno idealna randka jest jak yeti. Każdy wie jak wygląda, ale nikt go nigdy nie widział. Do dziś. Singielka właśnie jest na jego tropie i przyjrzy mu się z bliska. Powoli, uważnie i dokładnie. Ekspedycja badawcza rozpoczęta – uśmiechnęła się pod nosem.