Moje zdjęcie
Kobieta, dla której napisanie kilku stron opowiadania było katorgą. Kobieta, która dzięki pisaniu, odnalazła spokój.

sobota, 19 listopada 2016

13. Rozchorujesz się..


Słońce chyliło się ku zachodowi, gdy Elka spacerowała Krakowskim Przedmieściem. W weekendy tętniąca życiem ulica, w poniedziałkowy wieczór wydawała się zapadać w sen. Owszem, gdzieniegdzie słychać było muzykę i gwar z kawiarnianych ogródków, jednak Ela zdawała się być niewzruszona na otoczenie. Idąc przed siebie, zastanawiała się, co jeszcze się może wydarzyć, co będzie wisienką na torcie tego koszmarnego dnia. Zamiast udanej randki, kolejna porażka. Zamiast spokoju w domu, matka histeryczka. A zamiast przyjaciela, pieprzony hipokryta – westchnęła zatrzymując się na przejściu.
Czekając wraz z innymi, rozejrzała się po obcych dla siebie twarzach. Jedne uśmiechnięte, inne zmęczone albo zatroskane. Każdy dokądś zmierzał, tylko ona nie bardzo wiedziała gdzie iść. Nie mogła zostać w domu. Musiała się przejść. Po tym jak zostawiła samochód pod kamienicą, ruszyła w miasto. Teraz przechodząc obok jednej z cukierni, zatrzymała się spoglądając na witrynę. Przepełniona łakociami, wręcz kusiła by wejść do środka. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, popchnęła drzwi.

Kilka minut po incydencie w redakcji, Sylwia i Tomasz również opuścili budynek. Jadąc w kierunku Wilanowa, po chwili spokoju, znów było słychać podniesione głosy.
– Naprawdę kompletnie nie rozumiem Twojego oburzenia.. – odezwała się Sylwia.
– Dziwi Cię to, że nie lubię obrażania ludzi? – zerknął na nią.
– Ja nikogo nie obraziłam – fuknęła pod nosem.
– Nie? A to ciekawe – pokręcił głową – mam całkiem inne zdanie na ten temat.
– Posłuchaj, ja tylko stwierdziłam fakty. Nie moja wina, że dziewczyna nie ma do siebie dystansu. Chyba ma lustro i wie jak wygląda – spojrzała na niego.
– Ale mogłaś te, jak to mówisz fakty, zachować dla siebie – odparł zirytowany.
– Obrońca uciśnionych się znalazł.. – skrzyżowała ramiona.
– Nie obrońca, ale dobrze wiesz, że powinnaś ją przeprosić – zerknął na nią.
– Słucham? – spojrzała na niego. – No chyba żartujesz. Nie mam zamiaru.
– Tak właśnie myślałem – mocniej zacisnął ręce na kierownicy.
Gdy podjechali w okolice bramy, zamiast wjechać dalej, Tomasz zatrzymał samochód.
– Dlaczego się zatrzymałeś? – spojrzała na niego zdezorientowana.
– Wracam do domu..  Wybacz, ale nie mam ochoty oglądać filmu – zerknął na nią.
– No nie.. Ty na serio się obraziłeś? – zmarszczyła brwi.
– Skończyłem już ten temat – popatrzył przed siebie.
– Wiesz co? Przemyśl to co robisz.. – Sylwia fuknęła odpinając pasy. – Jeśli dla Ciebie od własnej dziewczyny, ważniejsza jest jakaś durna dziewucha z redakcji, to ja nie wiem co mam o tym myśleć – spojrzała na niego wysiadając z auta.
– Sylwia, wiesz, że nie o to chodzi – spojrzał na nią, również wysiadając.
– To w czym problem? Kup jej kwiatki, czekoladki, przeproś i po sprawie.. No chyba, że wielce dumna Elka, potrzebuje kajania na kolanach – popatrzyła na niego.
– Widzę, że się dziś nie dogadamy.. – pokręcił głową, bezsilny na jej słowa.
– Najwyraźniej.. Cześć! – rzuciła na odchodne i poszła w kierunku bloku.
– Cześć.. – mruknął niezadowolony, z powrotem wsiadając do samochodu.
Zły na siebie, na Sylwię i na całą tę sytuację, pojechał w kierunku swojej kawalerki. Jeszcze niespełna cztery dni temu, rozmawiali o wspólnym mieszkaniu, a teraz zwyczajnie nie chciał o tym myśleć. Co gorsza, nie miał na to ochoty. Mógł wrócić do siebie, walnąć się na łóżko i pomyśleć o wszystkim.
W tym jednym Sylwia miała rację. Musiał przemyśleć kilka rzeczy.

Po tym jak Elka wyszła z cukierni, zaopatrzona w ulubiony tort bezowy, zamiast wrócić do domu i oddać się przyjemności jedzenia, poszła w dalszą drogę. Zawsze gdy było jej źle, instynktownie szła w jedno i to samo miejsce. W okolicę fontanny multimedialnej, która od 2011 roku, z racji jubileuszu 125-lecia Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, upiększała nadwiślański skwer.
Z każdą chwilą, ludzi jakby ubywało. Siedząc na jednej z drewnianych ławek, Elka wpatrywała się w rytmicznie podskakujące strumienie. Ten widok i szum wody, jakimś cudem całkowicie ją odprężał. Kompletnie straciła poczucie czasu i kiedy fontanna rozbłysła kolorowymi światełkami, zdała sobie sprawę, która jest godzina.
Pokazy multimedialne zwykle zaczynały się około 21, a mimo to, chętnych do oglądania było jak na lekarstwo. Może dlatego, że był to początek tygodnia, a może z powodu zbierających się chmur, które zwiastowały nadchodzącą burzę.
Dłużej nie czekając, zdecydowała się na powrót do domu. Brodzenie w deszczu było ostatnią rzeczą, na jaką miała ochotę.

Po zupełnie nieplanowanym, szybszym powrocie do domu, Tomasz opadł na łóżko jak dętka. Spoglądając przez chwilę w lekko odrapany sufit, w końcu przymknął powieki.
Im częściej wracał myślami do sytuacji, jaka miała miejsce godzinę temu w redakcji, tym bardziej czuł się z tym głupio. Potwornie głupio. To nie prawda, że mu nie zależało.. Zależało, tylko odrobinę za bardzo – westchnął, przewracając się na bok.
Nigdy nie pomyślał o Elce w kategorii „grubaska”. Wypowiedział jej imię tylko dlatego, że z sympatycznością kojarzyła mu się przede wszystkim ona. Nikt inny. Całą resztę dopowiedziała sobie Sylwia, na której słowa nie miał już wpływu. Tym samym, ta rozmowa okazała się być katastrofalnym w skutkach nieporozumieniem, za które Elka miała pełne prawo się obrazić.
Po dłuższym czasie wegetacji, wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Dwadzieścia minut później, odświeżony, usiadł na krześle przy białym, chybotliwym stole. Niespełna kwadrans później, obracał w dłoni na wpół opróżnioną butelkę piwa. Z każdą chwilą miał coraz większe poczucie winy. Nie chciał stracić przyjaźni Elki. Za bardzo ją sobie cenił. Zresztą tak samo, jak darzył ogromnym sentymentem każdą zwariowaną chwilę, jaką spędzali razem. Nie wyobrażał sobie, żeby to miało się tak nagle skończyć. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że podczas swoich dywagacji, opróżnił już drugą butelkę. Wiedział jedno. Nie zaśnie, do póki jeszcze dziś jej nie przeprosi..

Tego wieczoru, w mieszkaniu Elki panował iście melancholijny klimat. Po tym jak wróciła do domu, przebrała się w swoją ulubioną rozciągniętą koszulę w gwiazdki. Jeszcze wilgotne po wzięciu prysznica włosy, upięła w luźny koczek i usiadła w łóżku włączając beznadziejną komedię romantyczną. Nastąpiła całkowita zmiana planów.
Zamiast pisać felieton dotyczący dzisiejszej randki z yeti, oglądała durny film. Wszystko co się dziś wydarzyło, całkowicie ją do tego zniechęciła. Zajadając trzeci kawałek tortu, zamiast lepiej, czuła się coraz gorzej. Pomyślała o tym co właśnie robi, jakby była kimś obcym i spojrzała postronnie na kogoś takiego jak ona. Jaki był wniosek?  Zdesperowana gruba baba po trzydziestce, której nic nie wychodzi. W pewnej chwili była skłonna przyznać rację Sylwii, że może nie pozostało jej nic innego, jak poszukać sobie wirtualnego faceta.
Jej coraz bardziej pogarszające się samopoczucie, przerwał telefon Natalii.
– Co tam? – Elka odebrała po trzecim sygnale.
– To ja się pytam co jest? Masz dziwny głos.. – odparła Natalia.
– Gardło mnie boli.. Chyba będę chora, zresztą nie ważne.. – westchnęła.
– Ela wszystko w porządku? – dopytała nieugięta, czując, że Elka kłamie.
– Natka proszę Cię, nie drąż tematu.. Chciałaś coś? – zapytała strzepując okruszki.
– Chodzi o tatę.. – westchnęła siadając na swoim łóżku – on coś zmyśla.
– Olgierd? Ale co? – zdziwiona zmarszczyła czoło.
– Sama nie wiem.. Chodzi o to kino – popatrzyła na swoje odbicie w lustrze.
– O kino? Nie bardzo rozumiem.. – Elka skrzywiła się do telefonu.
– Skłamałam.. Wcale nie byłam z nim w kinie.. Nie wiem z kim był. Tata mówi, że z jakimś profesorem, ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć – westchnęła ciężko.
– Natka proszę Cię. Nie baw się w mamę.. Skąd wiesz, że to kłamstwo. Dlaczego miałby kłamać? Przecież to może być prawda – popatrzyła przez moment w telewizor.
– Sama już nie wiem.. Może masz rację, ale nie daje mi to spokoju. Po to okłamałam mamę, żeby w domu był spokój, a teraz sama się dręczę – oparła się o poduszkę.
– Nie nakręcaj się.. Po prostu z nim pogadaj. Takie pochopne oskarżenia mogą być bardzo krzywdzące.. Może jest winny, a może nie – odparła ze smutkiem.
– Może masz rację.. – Natalia przytuliła się do poduszki. – Ela..
– Co? – mruknęła do telefonu, osuwając się na poduszce.
– Masz smutny głos.. – zgryzła wargę – może chcesz, żebym przyjechała?
– Nie.. Chcę być sama – zacisnęła powieki. – Jestem zmęczona..
– Skoro tak mówisz.. To odpocznij. – szepnęła do słuchawki.
– Postaram się.. Pa – mruknęła, przerywając połączenie.

Minęło przeszło dwie godziny, jak Tomasz snuł się bez celu po ulicy. Jakby spacer donikąd, miał mu pomóc w rozwiązaniu problemu z Elką. Gdyby nie pewien chłopak, który zapytał o godzinę, nawet by się nie zorientował, że jest tak późno. Było grubo po 23, a on w końcu zdecydował się iść w kierunku jej kamienicy. Mniej więcej w połowie drogi, zaczął siąpić niewielki deszcz, który wkrótce zamienił się w ulewę. Brak parasola, jednak nie zniechęcił Tomasza w dalszej wędrówce.
Mijał właśnie zamkniętą kwiaciarnię, przy której na moment się zatrzymał. Może powinien kupić kwiaty? Nie.. – po chwili zaprzeczył sam sobie. To był głupi pomysł. To by było nie właściwe. Przeprosiny kwiatami nie załatwiły by sprawy. Nie w przypadku Elki. To nie było w jej stylu, by dała się tak łatwo przeprosić zwykłym bukietem..
Ruszył dalej..
Kiedy dotarł pod jej budynek, był niemal przemoczony do suchej nitki. Spojrzał wpierw do góry. W jej oknach tliło się delikatne światło, więc była w domu. Właściwie, to gdzie by mogła być o tej porze.. Wziął głębszy oddech i wszedł do klatki, idąc na piętro. Stając pod drzwiami, znów się zawahał. Nie wiedział od czego zacznie, co jej powie. Dał sobie minutę, po czym zapukał. Kolejne sekundy nie przyniosły rezultatu.
Elka nie usłyszała pukania przez grający telewizor. Poza tym, w którymś momencie, całkiem się zawiesiła. Dopiero za trzecim razem, uświadomiła sobie, że ktoś dobija się do drzwi. Odruchowo zerknęła na zegarek, by stwierdzić, że jest cholernie późno. Zwłaszcza na wizyty. Ponad to, na dworze była zlewa jakiej od kilku tygodni nie widziała. Kogo niosło o tej porze? Do tego w taką pogodę? – pomyślała zwlekając się z łóżka, otrzepując resztki bezy z koszuli. Gdy podeszła pod drzwi, żeby zobaczyć kto puka, zamarła. Cofnęła się w głąb kuchni, by po chwili znów się przybliżyć.
Tomasz stał na korytarzu, kompletnie przemoknięty i czekał, aż otworzy drzwi.
Nie zrobiła tego. Nie odezwała się ani słowem. Oparła się dłońmi i czołem o drzwi, mając w głowie szalony galop myśli. Była na niego wściekła. Chociaż nie, to nie była złość. To był żal. Jego dzisiejsza reakcja, zraniła ją dogłębnie. Po tym co się stało, teraz stał tu i co? Czego chciał? Wytłumaczyć się? Z czego? Z tego co o niej myślał? Mógł sobie darować. Nie potrzebowała ani jego, ani jego przeprosin. W pewnej chwili, stali się niemal swoim lustrzanym odbiciem, gdy Tomasz oparł się o drzwi tak jak ona.
– Ela.. – w końcu się odezwał, słysząc ruch za drzwiami. – Wiem, że tam jesteś.. Otwórz proszę.. – szepnął, bardziej przybliżając się do drzwi. – Chcę porozmawiać..
Elka słysząc co mówi, zacisnęła mocno powieki. Dlaczego chciało jej się płakać? Po jaką cholerę przyszedł tu i ją dręczył? To nie był dobry moment na rozmowę. Nie chciała tego i nie była na to gotowa. Bezpieczniej było być z nim skłóconą, niż rozpłakać się podczas rozmowy. Czuła, że tak może być, gdy spróbuje ją przeprosić.
Odsunęła się od drzwi, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Wyglądała żałośnie. Gdyby otworzyła, miałby świetny ubaw. Gruba, zapłakana, ubrana jak niedojda życiowa. Do tego mieszkanie, które wyglądało jak po przejściu tsunami i rozesłane łóżko, pełne okruchów po cieśnie. Nie. Nie mógł tego zobaczyć. Nie on i nie dziś.
Cofnęła się do salonu, siadając na fotelu i podkuliła nogi pod brodę. Co jakiś czas, ciszę w mieszkaniu przerywał dudniący o szyby deszcz. Jeszcze dwukrotnie usłyszała pukanie. Po tym czasie, nastała długa przejmująca cisza. Odpuścił? – pomyślała, spoglądając w kierunku drzwi. – Może to i lepiej – przytaknęła sama sobie. Po kilku minutach, w końcu wstała by sprawdzić, czy ktoś tam jeszcze jest.. Był.
Tomasz nie ruszył się z miejsca. Był bardziej uparty niż przypuszczała. Albo jej miękkie serce, albo jego determinacja sprawiły, że nie czekając dłużej odblokowała zasuwę drzwi. Gdy je otworzyła, spojrzała na niego z grobową miną. Wyglądał jak zbity, mokry szczeniak, który czeka na wpuszczenie do domu.
Spoglądając jej w oczy, nie wiedział, czego się spodziewać.
– Rozchorujesz się.. – mruknęła pod nosem, widząc jak się podnosi.
– Złego licho nie bierze – odparł stając z nią twarzą w twarz.
Nie odpowiedziała mu. Przez moment mierzyli się wzrokiem, po czym cofnęła się do mieszkania, zostawiając otwarte drzwi. To co zrobiła, Tomasz uznał za zaproszenie i nie czekając dłużej, wszedł do środka. Elka na chwilę zniknęła z zasięgu jego wzroku, więc wszedł do salonu. Gdy znów się pojawiła, niosła w ręku dwa grube, czyste ręczniki. Nic nie mówiąc, podeszła do niego i wcisnęła mu je na siłę. Ich spojrzenia znów się spotkały, jednak na bardzo krótką chwilę. Wyminęła go i skierowała się do kuchni, nastawiając wodę na herbatę. Nie patrząc w jego stronę, oparła się dłońmi o blat.
Stał jak wryty, spoglądając na nią i nie wiedział co ma robić.
– Rozbieraj się.. – w końcu padło z jej ust.
Gdy zniknął w łazience, Elka zdała sobie sprawę, jak to zabrzmiało. Po chwili wyciszenia emocji, odepchnęła się od blatu i weszła do salonu. Pokręciła głową, widząc jak wygląda jej łóżko. Nie miała czasu, żeby je sprzątać, więc przykryła w całości kołdrą. Sięgnęła po szlafrok przewieszony przez krzesło i zarzuciła na siebie. W końcu paradowanie w rozciągniętej koszuli, bez stanika, nie było dobrym pomysłem. To w ogóle nie był dobry pomysł, żeby go tu wpuszczać, ale wyglądał gorzej niż ona.
Słysząc gotującą się wodę, weszła do kuchni i przygotowała rozgrzewający napar. Z gorącym kubkiem, wróciła do pokoju, żeby postawić go na stoliku przy fotelu i wtedy raptownie się zatrzymała. Nie miała pojęcia czy Tomasz nie zauważył, czy zwyczajnie nie domknął tych drzwi. Może gdyby zamienili więcej niż trzy zdania, powiedziałaby mu, że trzeba mocniej dociskać, bo zamek się psuje. Rezultatem tego niedopowiedzenia był teraz widok jaki jej zafundował. A ona co zrobiła? Zamiast odstawić kubek, stała jak słup soli i spoglądała na niego, jak się rozbiera, a następnie wyciera.
Mimowolnie przygryzła wargę, czując coś dziwnego. Przecież to nie było nic takiego. Tylko facet w bokserkach. Ale to był ten facet. Ten sam, który jej się śnił w dwuznaczny sposób. Ten sam, którego darzyła szczególną sympatią. Ten sam, który jeszcze tego popołudnia śmiał się z niej, a teraz stał prawie nagi w jej łazience. Pomimo wszystko, nie mogła oderwać od niego wzroku. Nie przewidziała jednak wszystkiego.
W pewnej chwili, Tomasz odwrócił się w jej stronę, zauważając uchylone drzwi. Gdy zobaczył Elkę, jak mu się przygląda, ta momentalnie oblała się rumieńcem i niczym spłoszony jeleń, odstawiła kubek, uciekając do kuchni. Po tym co zrobiła, pokręcił głową uśmiechając się pod nosem. Gdy przymknął drzwi, zastanowił się, czy stała tam dłużej, czy tylko chwilę. To głupie – pomyślał. Przecież go nie podglądała.. Chyba.
Jakiś czas później, kiedy ubranie Tomasza wisiało na sznurkach w łazience, on w ręczniku na biodrach i ramionach, siedział w fotelu z kubkiem gorącej herbaty. A co robiła Elka? Po żenującej sytuacji sprzed kilku minut, dzierżyła w dłoniach kubek herbaty, spoglądając przez okno na mokre ulice. Jej twarz płonęła ze wstydu. Kolejny raz chciała się zapaść pod ziemię. Gdy wyszedł z łazienki, tylko na moment na niego spojrzała. Widok Tomasza w tym stroju, w jej fotelu.. Nie była na to przygotowana.
Jakby byli w mało krępującej sytuacji, to w ciąż między nimi była zadra z popołudnia. Milczeli. Oboje nie wiedzieli jak się zachować. Ona czuła, że jeśli coś powie, to będzie tego żałowała. On nie miał pojęcia, od czego zacząć przeprosiny.
– Zawaliłem.. – w końcu odezwał się jako pierwszy.
– Słucham? – odparła, odwracając się w jego stronę.
– To co dziś usłyszałaś.. – zaczął.
– Było szczerą prawdą.. – dokończyła za niego, podchodząc bliżej, by usiąść na łóżku naprzeciwko niego. – Myślisz, że nie wiem co mówią o mnie ludzie? – zacisnęła palce na wciąż ciepłym kubku. – Własna matka mnie nie akceptuje, to co mogą mówić o mnie obcy? To jasne, że dla takiej dziewczyny jak Sylwia, jestem tylko beznadziejną grubaską. Desperatką, która potrzebuje pomocy fotografa, żeby wysłać swoje przerobione zdjęcia jakimś skretyniałym zboczeńcom w sieci.. Ta, którą się zauważa, bo o siebie nie dba. Ta, która może być dla faceta tylko kumplem. Taka wieczna Elka-kumpelka i nic więcej.
– Elka! – krzyknął Tomasz, nie mogąc dłużej tego słuchać. Wściekły na to co mówi, zerwał się z fotela, przytrzymując ręcznik, żeby nie spadł i kucnął przed nią, łapiąc pewnie za ramiona. – Posłuchaj mnie.. To co słyszałaś w redakcji, było cholernym nieporozumieniem. Rozumiesz? Przerabiałem zdjęcia Patryka, który prosił mnie, bym je trochę podrasował. Miał wyglądać na nich szczuplej, żeby goście z zarządu się nie czepiali, że jest za gruby. Sylwia nic nie wiedziała.. Nie wiem co jej przyszło do głowy, że pomyślała akurat o Tobie, ale ja nie zdążyłem jej wyjaśnić.. – widząc jak Elka patrzy na niego z lekkim przerażeniem, poluzował uścisk. – Zrozum mnie, kiedy Sylwia wypaliła z tą sympatyczną grub.. Z tą sympatyczną, to pomyślałem od razu o Tobie. Nie w kategorii o jakiej myślisz. Chodziło mi o Twój charakter do cholery.. Z sympatycznością kojarzysz mi się właśnie Ty, nikt inny. Całą resztę o tych wirtualnych absztyfikantach, dopowiedziała sobie Sylwia. Za nią nie mogę Cię przeprosić, bo to ona powinna zrobić, ale za siebie mogę. I przepraszam. Przepraszam, że od razu tego nie ukróciłem.. – szepnął spoglądając jej w oczy, w których malowało się zaskoczenie.
Nie spodziewała się takiego wybuchu emocji z jego strony.
– Myślałam, że.. – zaczęła, ale nie dokończyła, bo Tomasz wszedł jej w słowo.
– Źle myślałaś.. – odparł spokojniej. – Może nie znamy się bardzo długo, ale powinnaś wiedzieć, że nie jestem taki. Brzydzę się mówieniem o ludziach, w ten czy inny sposób. Nie przypinam nikomu łatek, ani ich nie kategoryzuje. Wiem, że słysząc naszą rozmowę, mogłaś się poczuć skrzywdzona. Tak naprawdę, ona w ogóle nie powinna się odbyć, ale stało się. Jeśli ma Ci to poprawić humor, możesz dać mi w gębę, bo sobie na to zasłużyłem.. – popatrzył na nią, gotowy wysłuchać tego, co ma mu do powiedzenia.
Przez chwilę, nie umiała wykrzesać z siebie ani słowa. Patrzył na nią i czekał na wyrok, a ona nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć. Wszystko co powiedział, mówił z taką żarliwością, jakby naprawdę mu zależało na jej przebaczeniu.
– Tomasz.. – zaczęła cicho – mogłeś mi to powiedzieć jutro w pracy.. Nie musiałeś przychodzić tu w środku nocy i czekać pod drzwiami całkiem przemoknięty..
– Nie zasnąłbym do rana, wiedząc, że masz mnie za skończonego drania – odparł.
– Nie jesteś draniem.. Jesteś idiotą – pokręciła głową. – Spodziewałeś się dostać ode mnie w twarz, a zamiast tego, dostałeś ręcznik, kubek herbaty i.. – to był impuls, ale dotknęła jego wilgotnych włosów, przeczesując je delikatnie palcami w zabawny sposób. Nie zaprotestował na jej gest, nie odsunął się. Przez dłuższą chwilę wpatrywali się w siebie nawzajem. On, opierając się ręką o brzeg jej łóżka, wciąż przed nią klęcząc, ona zsuwając rękę z jego włosów na policzek, który czule objęła.
– Rozchorujesz się przeze mnie – szepnęła, nieco się przybliżając do jego twarzy, by po chwili brutalnie przerwać ten moment czułości, jaki się między nimi zrodził.
Bez słowa więcej, zerwała się z łóżka i poszła do kuchni.
– To nie jest wysoka cena.. Mogłoby być gorzej.. – mruknął pod nosem, po chwili podnosząc się z kucek, by usiąść na fotelu. Tym razem to on, dziwnie się poczuł.

Nieporozumienie zostało wyjaśnione, relacja naprostowana, atmosfera oczyszczona. Oparta o blat własnej kuchni, Elka dopijała resztki herbaty, po tym jak uciekła przed Tomaszem po raz drugi. Może i nieporozumienie zostało wyjaśnione, a atmosfera oczyszczona, ale relacja wcale nie była naprostowana. Miała wrażenie, że przez chwilę w której patrzyli sobie w oczy, a ona dotykała go po policzku, posunęli się za daleko. Nic nie robiąc, przekroczyli coś, co nie jest przyjaźnią. To było coś więcej, albo ona całkiem postradała zmysły, z naciskiem na to drugie.
Słysząc, że poszedł do łazienki się ubrać, wiedziała, że w momencie gdy wyjdzie z jej domu, by wrócić do swojej dziewczyny, ta dziwna nieopisana czułość jaka zrodziła się między nimi, wyjdzie razem z nim. Z rozmyślania o tym co się stało, wyrwała ją sylwetka mężczyzny, który nagle pojawił się w kuchni. W tym samym momencie, balansujący kubek na krawędzi blatu, wystraszona, strąciła z hukiem na podłogę.
– Niech to szlag! – skrzywiła się, schylając po odłamki porcelany.
– Ostrożnie.. Daj, pomogę Ci – Tomasz natychmiast zareagował.
– Nie trzeba, dam sobie radę.. – mruknęła zbierając większe kawałki..– I tak nie lubiłam tego kubka.. – zaczęła gadać pod nosem. Po chwili syknęła. – Auć..
– Co jest? – spojrzał na nią jak wstaje.
– Głupi kubek.. – mruknęła podstawiając palec pod bieżącą wodę.
– Mówiłem, że Ci pomogę to nie.. – pokręcił głową. – Gdzie masz apteczkę?
– W łazience – spojrzała na niego – biały koszyk na pralce.
Nie minęła chwila, gdy wrócił z koszykiem, szukając wody utlenionej i plastra.
– Zawsze jesteś taka uparta? – popatrzył na nią, gdy Elka tamowała krew chusteczką.
– Pretensje do mojej matki – spojrzała na niego.
– Pani mama sobie grabi.. – zaśmiał się. – Daj rękę.
– Daj spokój, umiem opatrzyć sobie palec – popatrzyła na niego.
– Elka.. – zmrużył oczy, będąc równie uparty jak ona.
– Chyba z Tobą nie wygram.. – pokręciła głową, podając mu rękę.
– To my ze sobą walczymy? – roześmiał się, przemywając jej palec.
– No wiesz.. statystycznie rzecz biorąc, faceci chcą dominować nad kobietami, jednak to zwykle one rządzą mężczyznami – odparła całkiem poważnie, chociaż ledwie powstrzymała się od śmiechu. Po chwili parsknęła, widząc minę Tomasza.
– Tylko wariat Ciebie zdominuje.. – roześmiał się od ucha do ucha.
– Dobrze wiedzieć.. – zaśmiała się, spoglądając jak zawija jej plaster. – Dziękuję.
– To ja dziękuję.. – popatrzył na nią, nie puszczając jej ręki.
– Ty? Za co? – zdziwiły ją jego słowa.
– Za ręcznik i herbatę – uśmiechnął się, w końcu puszczając jej dłoń.
– Czasami mam ludzkie odruchy.. – uniosła brew z zadziornym uśmiechem.
– Jesteś.. – pokręcił głową spoglądając na nią.
– Jaka? – uśmiechnęła się opierając o blat.
– Będę leciał.. Zrobiło się późno – popatrzył na nią, zmieniając temat.
– Zważywszy na to o której tu przyszedłeś.. Masz racje. Zdecydowanie za dużo emocji jak na jeden dzień.. – westchnęła spoglądając na niego, jak podchodzi do drzwi.
– Mam nadzieję, że nie gniewasz się już na mnie – złapał za klamkę.
– Nie.. – pokręciła głową. – Zrehabilitowałeś się tym.. – pomachała palcem.
– Myślałem, że będzie trudniej Cię przeprosić – roześmiał się.
– Szczerze? Zanim Cię wpuściłam, chciałam Cię zabić – spojrzała na niego.
– A jednak.. Twoje oczy nie kłamały – uśmiechnął się.
– Moje oczy? Czytasz w moich oczach? – zmarszczyła czoło.
– Czasami mówią więcej niż chcemy powiedzieć.. – popatrzył na nią.
– Może.. – spuściła wzrok, spoglądając zakłopotana na swoje stopy.. – Leć już. Sylwia czeka. Jeszcze gotowa mnie zabić, że jest prawie 3, a Ty jesteś tu ze mną, nie z nią.
– Sylwia nic.. – zaczął, ale nie skończył myśli.
Elka nie musiała wiedzieć, że jego dziewczyna nie ma bladego pojęcia, co właśnie robi. Mogło by to dziwnie wyglądać, a na dziś miał dość dwuznacznych sytuacji.
– Do jutra.. – pochylił się, delikatnie muskając jej policzek.
– Dobranoc.. – odparła szeptem, zostając w drzwiach, które po chwili zamknęła.
Czuła, że tej nocy nie zmruży oka.

***

11 komentarzy:

  1. Szalejesz... :D To znaczy że masz niebywałą wenę do napisania w tak ekspresowym tempie tak idealne opowiadanie <3 Eltomki pogodzone, pięknie opisałaś ich spotkanie. Kochany Tomasz... Czekałby pewnie do rana, kiedy Elka otworzy jej drzwi *_*
    W ogóle przypomniało mi się w oryginalnej wersji, że tam Tomasz pod drzwiami wsunął podpisaną kartkę już nie pamiętam dokładnie co było napisane, a potem Elka odpisała i wsunęła również pod drzwiami. Wyglądało to uroczo i myślę, że powinnaś to kiedyś wykorzystać :)
    Coraz bardziej nie mogę się doczekać kolejnych części. Wciągnęłaś mnie, jak nie wiem co :P Oby tak dalej! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy że tak się podoba :*
      Chyba z tej części jestem najbardziej zadowolona jak do tej pory ale to prawie początek przygody z pisaniem więc jeszcze długa droga i wiele epizodów a pomysłów coraz więcej <3

      Kurczę, kiedy to było.. czyżbym przegapiła ten moment? Kompletnie nie mogę skojarzyć odcinka czy sytuacji.. teraz będę główkować pół nocy.. *,*

      Usuń
    2. To nie było u nas (a szkoda...) ale w "Ciega a Citas" odcinek 1-szy :)

      Usuń
    3. Wszystko jasne i masz rację, zdecydowanie szkoda :(

      Usuń
    4. Wwow... Wczoraj odkryłam Twoje opowiadania i jestem wprost urzeczona... Wczoraj pochłonęłam 11 a dziś 12 część.. jesteś wspaniała! Przypominają mi się lata, gdy królowała para Ula i Marek i wiele osób pisało na blogach i forach (nie chwaląc się ja też)... Bałam się, ze te czasy minęły a jednak nie... Dziękuję i szczerze proszę o jeszcze - o to czego z pewnością NIE zobaczymy w serialu a o czym wszyscy tak bardzo marzymy - o miłości:)

      Usuń
    5. Ogromnie mi miło to czytać. mam nadzieję że kolejne części zaspokoją Twój apetyt na miłość :)

      Usuń
  2. Ale się rozkręciłaś-coraz lepiej Ci idzie. Ta część jest chyba najlepsza ze wszystkich. Lubię Twoją Elę - jest dokładnie taka jak w pierwszym sezonie. Stęskniłam się za nią. Tomasz z kolei jest u Ciebie bardziej szorstki i stanowczy. To też lubię, bo pasuje mu takie zachowanie (i rzucanie mięskiem też-lubię jak przeklina w serialu :D). Wiem, dziwna jestem :D
    Scena z tłumaczeniem i pocieszaniem boska. Była przyjaźń i czułość. Oboje już niedługo zdadzą sobie sprawę, że to wszystko mniędzy nimi nie jest takie proste, jasne i klarowne jak sobie założyli. Nie mogę się doczekać jak opiszesz jeden z moich ulubionych odcinków, czyli ósmy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :*

      Też jestem bardzo zadowolona z tej części, jakoś tak lekko i swobodnie mi się ją pisało :)

      Właśnie wiem że czekacie na odcinek 8, już mi się klaruje mniej więcej co napiszę ale jeszcze troszkę cierpliwości, w końcu w serialu trzeba było0 czekać 159 odcinków na coś konkretnego to ja nie mogę być gorsza hahahahaha :D

      Usuń
  3. Drugie zdanie - może w Lublinie.

    "Po dłuższym czasie wegetacji" powinien chociaź liście wypuścić, jeśli nie zakwitnąć.

    Działasz na zmysły. Atmosfera, przez chwilę, gęsta, że nożem ciąć.

    Jakby nie było świat się kręci wokół łóżka.

    Co tak krótko? Się ludność naczeka, a tu przystawka w wersji mini.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Lublinie? Chyba nie łapię Twojego toku myślenia, albo łapie, a nie jestem pewna hahaha :)
      On już wegetuje w 69, więc tam pewnie korzenie puścił jak sekwoja :DDD
      Ja wiem, że działam na zmysły, lubię gęstą atmosferę, lubię ciąć nożami.. Lubie NA NOŻE ;DDD
      Atmosfera wokół łóżka, to się będzie kręcić coraz bardziej.. A że krótko, wybacz chorującej :P

      Usuń
    2. Bo poniedziałek na stołecznym Krakowskim to ławica śniętych ryb. Studenci już wytrzeźwieli i są źli na ten fakt. Najbardziej właśnie wieczorem.
      Niech twa choroba będzie krótką, ale twórczą!

      Usuń