Słońce
chyliło się ku zachodowi, gdy Elka spacerowała Krakowskim Przedmieściem. W
weekendy tętniąca życiem ulica, w poniedziałkowy wieczór wydawała się zapadać w sen.
Owszem, gdzieniegdzie słychać było muzykę i gwar z kawiarnianych ogródków,
jednak Ela zdawała się być niewzruszona na otoczenie. Idąc przed siebie,
zastanawiała się, co jeszcze się może wydarzyć, co będzie wisienką na torcie
tego koszmarnego dnia. Zamiast udanej randki, kolejna porażka. Zamiast spokoju
w domu, matka histeryczka. A
zamiast przyjaciela, pieprzony hipokryta – westchnęła zatrzymując się na
przejściu.
Czekając
wraz z innymi, rozejrzała się po obcych dla siebie twarzach. Jedne
uśmiechnięte, inne zmęczone albo zatroskane. Każdy dokądś zmierzał, tylko ona
nie bardzo wiedziała gdzie iść. Nie mogła zostać w domu. Musiała się przejść.
Po tym jak zostawiła samochód pod kamienicą, ruszyła w miasto. Teraz
przechodząc obok jednej z cukierni, zatrzymała się spoglądając na witrynę.
Przepełniona łakociami, wręcz kusiła by wejść do środka. Nie zastanawiając się
ani chwili dłużej, popchnęła drzwi.
Kilka
minut po incydencie w redakcji, Sylwia i Tomasz również opuścili budynek. Jadąc
w kierunku Wilanowa, po chwili spokoju, znów było słychać podniesione głosy.
–
Naprawdę kompletnie nie rozumiem Twojego oburzenia.. – odezwała się Sylwia.
–
Dziwi Cię to, że nie lubię obrażania ludzi? – zerknął na nią.
–
Ja nikogo nie obraziłam – fuknęła pod nosem.
–
Nie? A to ciekawe – pokręcił głową – mam całkiem inne zdanie na ten temat.
–
Posłuchaj, ja tylko stwierdziłam fakty. Nie moja wina, że dziewczyna nie ma do
siebie dystansu. Chyba ma lustro i wie jak wygląda – spojrzała na niego.
–
Ale mogłaś te, jak to mówisz fakty, zachować dla siebie – odparł zirytowany.
–
Obrońca uciśnionych się znalazł.. – skrzyżowała ramiona.
–
Nie obrońca, ale dobrze wiesz, że powinnaś ją przeprosić – zerknął na nią.
–
Słucham? – spojrzała na niego. – No chyba żartujesz. Nie mam zamiaru.
–
Tak właśnie myślałem – mocniej zacisnął ręce na kierownicy.
Gdy
podjechali w okolice bramy, zamiast wjechać dalej, Tomasz zatrzymał samochód.
–
Dlaczego się zatrzymałeś? – spojrzała na niego zdezorientowana.
–
Wracam do domu.. Wybacz, ale nie mam
ochoty oglądać filmu – zerknął na nią.
–
No nie.. Ty na serio się obraziłeś? – zmarszczyła brwi.
–
Skończyłem już ten temat – popatrzył przed siebie.
–
Wiesz co? Przemyśl to co robisz.. – Sylwia fuknęła odpinając pasy. – Jeśli dla
Ciebie od własnej dziewczyny, ważniejsza jest jakaś durna dziewucha z redakcji,
to ja nie wiem co mam o tym myśleć – spojrzała na niego wysiadając z auta.
–
Sylwia, wiesz, że nie o to chodzi – spojrzał na nią, również wysiadając.
–
To w czym problem? Kup jej kwiatki, czekoladki, przeproś i po sprawie.. No
chyba, że wielce dumna Elka, potrzebuje kajania na kolanach – popatrzyła na
niego.
–
Widzę, że się dziś nie dogadamy.. – pokręcił głową, bezsilny na jej słowa.
–
Najwyraźniej.. Cześć! – rzuciła na odchodne i poszła w kierunku bloku.
–
Cześć.. – mruknął niezadowolony, z powrotem wsiadając do samochodu.
Zły
na siebie, na Sylwię i na całą tę sytuację, pojechał w kierunku swojej
kawalerki. Jeszcze niespełna cztery dni temu, rozmawiali o wspólnym mieszkaniu,
a teraz zwyczajnie nie chciał o tym myśleć. Co gorsza, nie miał na to ochoty. Mógł
wrócić do siebie, walnąć się na łóżko i pomyśleć o wszystkim.
W
tym jednym Sylwia miała rację. Musiał przemyśleć kilka rzeczy.
Po
tym jak Elka wyszła z cukierni, zaopatrzona w ulubiony tort bezowy, zamiast
wrócić do domu i oddać się przyjemności jedzenia, poszła w dalszą drogę. Zawsze
gdy było jej źle, instynktownie szła w jedno i to samo miejsce. W okolicę
fontanny multimedialnej, która od 2011 roku, z racji jubileuszu 125-lecia
Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, upiększała nadwiślański
skwer.
Z
każdą chwilą, ludzi jakby ubywało. Siedząc na jednej z drewnianych ławek, Elka wpatrywała
się w rytmicznie podskakujące strumienie. Ten widok i szum wody, jakimś cudem
całkowicie ją odprężał. Kompletnie straciła poczucie czasu i kiedy fontanna
rozbłysła kolorowymi światełkami, zdała sobie sprawę, która jest godzina.
Pokazy
multimedialne zwykle zaczynały się około 21, a mimo to, chętnych do oglądania
było jak na lekarstwo. Może dlatego, że był to początek tygodnia, a może z powodu
zbierających się chmur, które zwiastowały nadchodzącą burzę.
Dłużej
nie czekając, zdecydowała się na powrót do domu. Brodzenie w deszczu było
ostatnią rzeczą, na jaką miała ochotę.
Po
zupełnie nieplanowanym, szybszym powrocie do domu, Tomasz opadł na łóżko jak
dętka. Spoglądając przez chwilę w lekko odrapany sufit, w końcu przymknął
powieki.
Im
częściej wracał myślami do sytuacji, jaka miała miejsce godzinę temu w redakcji,
tym bardziej czuł się z tym głupio. Potwornie głupio. To nie prawda, że mu nie
zależało.. Zależało, tylko odrobinę za bardzo – westchnął, przewracając się na
bok.
Nigdy
nie pomyślał o Elce w kategorii „grubaska”. Wypowiedział jej imię tylko
dlatego, że z sympatycznością kojarzyła mu się przede wszystkim ona. Nikt inny.
Całą resztę dopowiedziała sobie Sylwia, na której słowa nie miał już wpływu.
Tym samym, ta rozmowa okazała się być katastrofalnym w skutkach
nieporozumieniem, za które Elka miała pełne prawo się obrazić.
Po
dłuższym czasie wegetacji, wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Dwadzieścia
minut później, odświeżony, usiadł na krześle przy białym, chybotliwym stole.
Niespełna kwadrans później, obracał w dłoni na wpół opróżnioną butelkę piwa. Z
każdą chwilą miał coraz większe poczucie winy. Nie chciał stracić przyjaźni
Elki. Za bardzo ją sobie cenił. Zresztą tak samo, jak darzył ogromnym
sentymentem każdą zwariowaną chwilę, jaką spędzali razem. Nie wyobrażał sobie,
żeby to miało się tak nagle skończyć. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że podczas
swoich dywagacji, opróżnił już drugą butelkę. Wiedział jedno. Nie zaśnie, do
póki jeszcze dziś jej nie przeprosi..
Tego
wieczoru, w mieszkaniu Elki panował iście melancholijny klimat. Po tym jak
wróciła do domu, przebrała się w swoją ulubioną rozciągniętą koszulę w
gwiazdki. Jeszcze wilgotne po wzięciu prysznica włosy, upięła w luźny koczek i usiadła
w łóżku włączając beznadziejną komedię romantyczną. Nastąpiła całkowita zmiana planów.
Zamiast
pisać felieton dotyczący dzisiejszej randki z yeti, oglądała durny film. Wszystko
co się dziś wydarzyło, całkowicie ją do tego zniechęciła. Zajadając trzeci
kawałek tortu, zamiast lepiej, czuła się coraz gorzej. Pomyślała o tym co
właśnie robi, jakby była kimś obcym i spojrzała postronnie na kogoś takiego jak
ona. Jaki był wniosek? Zdesperowana
gruba baba po trzydziestce, której nic nie wychodzi. W pewnej chwili była
skłonna przyznać rację Sylwii, że może nie pozostało jej nic innego, jak
poszukać sobie wirtualnego faceta.
Jej
coraz bardziej pogarszające się samopoczucie, przerwał telefon Natalii.
–
Co tam? – Elka odebrała po trzecim sygnale.
–
To ja się pytam co jest? Masz dziwny głos.. – odparła Natalia.
–
Gardło mnie boli.. Chyba będę chora, zresztą nie ważne.. – westchnęła.
–
Ela wszystko w porządku? – dopytała nieugięta, czując, że Elka kłamie.
–
Natka proszę Cię, nie drąż tematu.. Chciałaś coś? – zapytała strzepując
okruszki.
–
Chodzi o tatę.. – westchnęła siadając na swoim łóżku – on coś zmyśla.
–
Olgierd? Ale co? – zdziwiona zmarszczyła czoło.
–
Sama nie wiem.. Chodzi o to kino – popatrzyła na swoje odbicie w lustrze.
–
O kino? Nie bardzo rozumiem.. – Elka skrzywiła się do telefonu.
–
Skłamałam.. Wcale nie byłam z nim w kinie.. Nie wiem z kim był. Tata mówi, że z jakimś
profesorem, ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć – westchnęła ciężko.
–
Natka proszę Cię. Nie baw się w mamę.. Skąd wiesz, że to kłamstwo. Dlaczego
miałby kłamać? Przecież to może być prawda – popatrzyła przez moment w
telewizor.
–
Sama już nie wiem.. Może masz rację, ale nie daje mi to spokoju. Po to
okłamałam mamę, żeby w domu był spokój, a teraz sama się dręczę – oparła się o
poduszkę.
–
Nie nakręcaj się.. Po prostu z nim pogadaj. Takie pochopne oskarżenia mogą być
bardzo krzywdzące.. Może jest winny, a może nie – odparła ze smutkiem.
–
Może masz rację.. – Natalia przytuliła się do poduszki. – Ela..
–
Co? – mruknęła do telefonu, osuwając się na poduszce.
–
Masz smutny głos.. – zgryzła wargę – może chcesz, żebym przyjechała?
–
Nie.. Chcę być sama – zacisnęła powieki. – Jestem zmęczona..
–
Skoro tak mówisz.. To odpocznij. – szepnęła do słuchawki.
–
Postaram się.. Pa – mruknęła, przerywając połączenie.
Minęło
przeszło dwie godziny, jak Tomasz snuł się bez celu po ulicy. Jakby spacer donikąd, miał mu pomóc w rozwiązaniu problemu z Elką. Gdyby nie pewien chłopak,
który zapytał o godzinę, nawet by się nie zorientował, że jest tak późno. Było
grubo po 23, a on w końcu zdecydował się iść w kierunku jej kamienicy. Mniej
więcej w połowie drogi, zaczął siąpić niewielki deszcz, który wkrótce zamienił
się w ulewę. Brak parasola, jednak nie zniechęcił Tomasza w dalszej wędrówce.
Mijał
właśnie zamkniętą kwiaciarnię, przy której na moment się zatrzymał. Może
powinien kupić kwiaty? Nie.. – po chwili zaprzeczył sam sobie. To był głupi
pomysł. To by było nie właściwe. Przeprosiny kwiatami nie załatwiły by sprawy. Nie
w przypadku Elki. To nie było w jej stylu, by dała się tak łatwo przeprosić
zwykłym bukietem..
Ruszył
dalej..
Kiedy
dotarł pod jej budynek, był niemal przemoczony do suchej nitki. Spojrzał wpierw
do góry. W jej oknach tliło się delikatne światło, więc była w domu. Właściwie,
to gdzie by mogła być o tej porze.. Wziął głębszy oddech i wszedł do klatki,
idąc na piętro. Stając pod drzwiami, znów się zawahał. Nie wiedział od czego
zacznie, co jej powie. Dał sobie minutę, po czym zapukał. Kolejne sekundy nie
przyniosły rezultatu.
Elka
nie usłyszała pukania przez grający telewizor. Poza tym, w którymś momencie,
całkiem się zawiesiła. Dopiero za trzecim razem, uświadomiła sobie, że ktoś
dobija się do drzwi. Odruchowo zerknęła na zegarek, by stwierdzić, że jest
cholernie późno. Zwłaszcza na wizyty. Ponad to, na dworze była zlewa jakiej od
kilku tygodni nie widziała. Kogo niosło o tej porze? Do tego w taką pogodę? –
pomyślała zwlekając się z łóżka, otrzepując resztki bezy z koszuli. Gdy
podeszła pod drzwi, żeby zobaczyć kto puka, zamarła. Cofnęła się w głąb kuchni,
by po chwili znów się przybliżyć.
Tomasz
stał na korytarzu, kompletnie przemoknięty i czekał, aż otworzy drzwi.
Nie
zrobiła tego. Nie odezwała się ani słowem. Oparła się dłońmi i czołem o drzwi,
mając w głowie szalony galop myśli. Była na niego wściekła. Chociaż nie, to nie
była złość. To był żal. Jego dzisiejsza reakcja, zraniła ją dogłębnie. Po tym
co się stało, teraz stał tu i co? Czego chciał? Wytłumaczyć się? Z czego? Z
tego co o niej myślał? Mógł sobie darować. Nie potrzebowała ani jego, ani jego
przeprosin. W pewnej chwili, stali się niemal swoim lustrzanym odbiciem, gdy
Tomasz oparł się o drzwi tak jak ona.
–
Ela.. – w końcu się odezwał, słysząc ruch za drzwiami. – Wiem, że tam jesteś.. Otwórz
proszę.. – szepnął, bardziej przybliżając się do drzwi. – Chcę porozmawiać..
Elka
słysząc co mówi, zacisnęła mocno powieki. Dlaczego chciało jej się płakać? Po
jaką cholerę przyszedł tu i ją dręczył? To nie był dobry moment na rozmowę. Nie
chciała tego i nie była na to gotowa. Bezpieczniej było być z nim skłóconą, niż
rozpłakać się podczas rozmowy. Czuła, że tak może być, gdy spróbuje ją
przeprosić.
Odsunęła
się od drzwi, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Wyglądała żałośnie. Gdyby
otworzyła, miałby świetny ubaw. Gruba, zapłakana, ubrana jak niedojda życiowa.
Do tego mieszkanie, które wyglądało jak po przejściu tsunami i rozesłane łóżko,
pełne okruchów po cieśnie. Nie. Nie mógł tego zobaczyć. Nie on i nie dziś.
Cofnęła
się do salonu, siadając na fotelu i podkuliła nogi pod brodę. Co jakiś czas,
ciszę w mieszkaniu przerywał dudniący o szyby deszcz. Jeszcze dwukrotnie
usłyszała pukanie. Po tym czasie, nastała długa przejmująca cisza. Odpuścił? –
pomyślała, spoglądając w kierunku drzwi. – Może to i lepiej – przytaknęła sama
sobie. Po kilku minutach, w końcu wstała by sprawdzić, czy ktoś tam jeszcze
jest.. Był.
Tomasz
nie ruszył się z miejsca. Był bardziej uparty niż przypuszczała. Albo jej
miękkie serce, albo jego determinacja sprawiły, że nie czekając dłużej
odblokowała zasuwę drzwi. Gdy je otworzyła, spojrzała na niego z grobową miną.
Wyglądał jak zbity, mokry szczeniak, który czeka na wpuszczenie do domu.
Spoglądając
jej w oczy, nie wiedział, czego się spodziewać.
–
Rozchorujesz się.. – mruknęła pod nosem, widząc jak się podnosi.
–
Złego licho nie bierze – odparł stając z nią twarzą w twarz.
Nie
odpowiedziała mu. Przez moment mierzyli się wzrokiem, po czym cofnęła się do
mieszkania, zostawiając otwarte drzwi. To co zrobiła, Tomasz uznał za
zaproszenie i nie czekając dłużej, wszedł do środka. Elka na chwilę zniknęła z
zasięgu jego wzroku, więc wszedł do salonu. Gdy znów się pojawiła, niosła w
ręku dwa grube, czyste ręczniki. Nic nie mówiąc, podeszła do niego i wcisnęła
mu je na siłę. Ich spojrzenia znów się spotkały, jednak na bardzo krótką
chwilę. Wyminęła go i skierowała się do kuchni, nastawiając wodę na herbatę.
Nie patrząc w jego stronę, oparła się dłońmi o blat.
Stał
jak wryty, spoglądając na nią i nie wiedział co ma robić.
–
Rozbieraj się.. – w końcu padło z jej ust.
Gdy
zniknął w łazience, Elka zdała sobie sprawę, jak to zabrzmiało. Po chwili
wyciszenia emocji, odepchnęła się od blatu i weszła do salonu. Pokręciła głową,
widząc jak wygląda jej łóżko. Nie miała czasu, żeby je sprzątać, więc przykryła
w całości kołdrą. Sięgnęła po szlafrok przewieszony przez krzesło i zarzuciła na
siebie. W końcu paradowanie w rozciągniętej koszuli, bez stanika, nie było
dobrym pomysłem. To w ogóle nie był dobry pomysł, żeby go tu wpuszczać,
ale wyglądał gorzej niż ona.
Słysząc
gotującą się wodę, weszła do kuchni i przygotowała rozgrzewający napar. Z gorącym
kubkiem, wróciła do pokoju, żeby postawić go na stoliku przy fotelu i wtedy
raptownie się zatrzymała. Nie miała pojęcia czy Tomasz nie zauważył, czy
zwyczajnie nie domknął tych drzwi. Może gdyby zamienili więcej niż trzy zdania,
powiedziałaby mu, że trzeba mocniej dociskać, bo zamek się psuje. Rezultatem
tego niedopowiedzenia był teraz widok jaki jej zafundował. A ona co zrobiła?
Zamiast odstawić kubek, stała jak słup soli i spoglądała na niego, jak się
rozbiera, a następnie wyciera.
Mimowolnie
przygryzła wargę, czując coś dziwnego. Przecież to nie było nic takiego. Tylko
facet w bokserkach. Ale to był ten facet. Ten sam, który jej się śnił w
dwuznaczny sposób. Ten sam, którego darzyła szczególną sympatią. Ten sam, który
jeszcze tego popołudnia śmiał się z niej, a teraz stał prawie nagi w jej łazience.
Pomimo wszystko, nie mogła oderwać od niego wzroku. Nie przewidziała jednak
wszystkiego.
W
pewnej chwili, Tomasz odwrócił się w jej stronę, zauważając uchylone drzwi. Gdy
zobaczył Elkę, jak mu się przygląda, ta momentalnie oblała się rumieńcem i niczym
spłoszony jeleń, odstawiła kubek, uciekając do kuchni. Po tym co zrobiła,
pokręcił głową uśmiechając się pod nosem. Gdy przymknął drzwi, zastanowił się,
czy stała tam dłużej, czy tylko chwilę. To głupie – pomyślał. Przecież go nie
podglądała.. Chyba.
Jakiś
czas później, kiedy ubranie Tomasza wisiało na sznurkach w łazience, on w ręczniku
na biodrach i ramionach, siedział w fotelu z kubkiem gorącej herbaty. A co
robiła Elka? Po żenującej sytuacji sprzed kilku minut, dzierżyła w dłoniach
kubek herbaty, spoglądając przez okno na mokre ulice. Jej twarz płonęła ze
wstydu. Kolejny raz chciała się zapaść pod ziemię. Gdy wyszedł z łazienki,
tylko na moment na niego spojrzała. Widok Tomasza w tym stroju, w jej fotelu.. Nie
była na to przygotowana.
Jakby
byli w mało krępującej sytuacji, to w ciąż między nimi była zadra z popołudnia.
Milczeli. Oboje nie wiedzieli jak się zachować. Ona czuła, że jeśli coś powie,
to będzie tego żałowała. On nie miał pojęcia, od czego zacząć przeprosiny.
–
Zawaliłem.. – w końcu odezwał się jako pierwszy.
–
Słucham? – odparła, odwracając się w jego stronę.
–
To co dziś usłyszałaś.. – zaczął.
–
Było szczerą prawdą.. – dokończyła za niego, podchodząc bliżej, by usiąść na
łóżku naprzeciwko niego. – Myślisz, że nie wiem co mówią o mnie ludzie? –
zacisnęła palce na wciąż ciepłym kubku. – Własna matka mnie nie akceptuje, to
co mogą mówić o mnie obcy? To jasne, że dla takiej dziewczyny jak Sylwia, jestem
tylko beznadziejną grubaską. Desperatką, która potrzebuje pomocy fotografa,
żeby wysłać swoje przerobione zdjęcia jakimś skretyniałym zboczeńcom w sieci.. Ta,
którą się zauważa, bo o siebie nie dba. Ta, która może być dla faceta tylko
kumplem. Taka wieczna Elka-kumpelka i nic więcej.
–
Elka! – krzyknął Tomasz, nie mogąc dłużej tego słuchać. Wściekły na to co mówi,
zerwał się z fotela, przytrzymując ręcznik, żeby nie spadł i kucnął przed nią,
łapiąc pewnie za ramiona. – Posłuchaj mnie.. To co słyszałaś w redakcji, było
cholernym nieporozumieniem. Rozumiesz? Przerabiałem zdjęcia Patryka, który
prosił mnie, bym je trochę podrasował. Miał wyglądać na nich szczuplej, żeby
goście z zarządu się nie czepiali, że jest za gruby. Sylwia nic nie wiedziała..
Nie wiem co jej przyszło do głowy, że pomyślała akurat o Tobie, ale ja nie
zdążyłem jej wyjaśnić.. – widząc jak Elka patrzy na niego z lekkim
przerażeniem, poluzował uścisk. – Zrozum mnie, kiedy Sylwia wypaliła z tą
sympatyczną grub.. Z tą sympatyczną, to pomyślałem od razu o Tobie. Nie w
kategorii o jakiej myślisz. Chodziło mi o Twój charakter do cholery.. Z sympatycznością
kojarzysz mi się właśnie Ty, nikt inny. Całą resztę o tych wirtualnych
absztyfikantach, dopowiedziała sobie Sylwia. Za nią nie mogę Cię przeprosić, bo
to ona powinna zrobić, ale za siebie mogę. I przepraszam. Przepraszam, że od
razu tego nie ukróciłem.. – szepnął spoglądając jej w oczy, w których malowało się
zaskoczenie.
Nie
spodziewała się takiego wybuchu emocji z jego strony.
–
Myślałam, że.. – zaczęła, ale nie dokończyła, bo Tomasz wszedł jej w słowo.
–
Źle myślałaś.. – odparł spokojniej. – Może nie znamy się bardzo długo, ale
powinnaś wiedzieć, że nie jestem taki. Brzydzę się mówieniem o ludziach, w ten czy
inny sposób. Nie przypinam nikomu łatek, ani ich nie kategoryzuje. Wiem, że
słysząc naszą rozmowę, mogłaś się poczuć skrzywdzona. Tak naprawdę, ona w ogóle
nie powinna się odbyć, ale stało się. Jeśli ma Ci to poprawić humor, możesz dać
mi w gębę, bo sobie na to zasłużyłem.. – popatrzył na nią, gotowy wysłuchać
tego, co ma mu do powiedzenia.
Przez
chwilę, nie umiała wykrzesać z siebie ani słowa. Patrzył na nią i czekał na
wyrok, a ona nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć. Wszystko co powiedział,
mówił z taką żarliwością, jakby naprawdę mu zależało na jej przebaczeniu.
–
Tomasz.. – zaczęła cicho – mogłeś mi to powiedzieć jutro w pracy.. Nie musiałeś
przychodzić tu w środku nocy i czekać pod drzwiami całkiem przemoknięty..
–
Nie zasnąłbym do rana, wiedząc, że masz mnie za skończonego drania – odparł.
–
Nie jesteś draniem.. Jesteś idiotą – pokręciła głową. – Spodziewałeś się dostać
ode mnie w twarz, a zamiast tego, dostałeś ręcznik, kubek herbaty i.. – to był
impuls, ale dotknęła jego wilgotnych włosów, przeczesując je delikatnie palcami
w zabawny sposób. Nie zaprotestował na jej gest, nie odsunął się. Przez dłuższą
chwilę wpatrywali się w siebie nawzajem. On, opierając się ręką o brzeg
jej łóżka, wciąż przed nią klęcząc, ona zsuwając rękę z jego włosów na
policzek, który czule objęła.
–
Rozchorujesz się przeze mnie – szepnęła, nieco się przybliżając do jego twarzy,
by po chwili brutalnie przerwać ten moment czułości, jaki się między nimi zrodził.
Bez
słowa więcej, zerwała się z łóżka i poszła do kuchni.
–
To nie jest wysoka cena.. Mogłoby być gorzej.. – mruknął pod nosem, po chwili
podnosząc się z kucek, by usiąść na fotelu. Tym razem to on, dziwnie się
poczuł.
Nieporozumienie
zostało wyjaśnione, relacja naprostowana, atmosfera oczyszczona. Oparta o blat
własnej kuchni, Elka dopijała resztki herbaty, po tym jak uciekła przed Tomaszem
po raz drugi. Może i nieporozumienie zostało wyjaśnione, a atmosfera oczyszczona,
ale relacja wcale nie była naprostowana. Miała wrażenie, że przez chwilę w której
patrzyli sobie w oczy, a ona dotykała go po policzku, posunęli się za daleko.
Nic nie robiąc, przekroczyli coś, co nie jest przyjaźnią. To było coś więcej,
albo ona całkiem postradała zmysły, z naciskiem na to drugie.
Słysząc,
że poszedł do łazienki się ubrać, wiedziała, że w momencie gdy wyjdzie z jej
domu, by wrócić do swojej dziewczyny, ta dziwna nieopisana czułość jaka
zrodziła się między nimi, wyjdzie razem z nim. Z rozmyślania o tym co się
stało, wyrwała ją sylwetka mężczyzny, który nagle pojawił się w kuchni. W tym
samym momencie, balansujący kubek na krawędzi blatu, wystraszona, strąciła z
hukiem na podłogę.
–
Niech to szlag! – skrzywiła się, schylając po odłamki porcelany.
–
Ostrożnie.. Daj, pomogę Ci – Tomasz natychmiast zareagował.
–
Nie trzeba, dam sobie radę.. – mruknęła zbierając większe kawałki..– I tak nie
lubiłam tego kubka.. – zaczęła gadać pod nosem. Po chwili syknęła. – Auć..
–
Co jest? – spojrzał na nią jak wstaje.
–
Głupi kubek.. – mruknęła podstawiając palec pod bieżącą wodę.
–
Mówiłem, że Ci pomogę to nie.. – pokręcił głową. – Gdzie masz apteczkę?
–
W łazience – spojrzała na niego – biały koszyk na pralce.
Nie
minęła chwila, gdy wrócił z koszykiem, szukając wody utlenionej i plastra.
–
Zawsze jesteś taka uparta? – popatrzył na nią, gdy Elka tamowała krew
chusteczką.
–
Pretensje do mojej matki – spojrzała na niego.
–
Pani mama sobie grabi.. – zaśmiał się. – Daj rękę.
–
Daj spokój, umiem opatrzyć sobie palec – popatrzyła na niego.
–
Elka.. – zmrużył oczy, będąc równie uparty jak ona.
–
Chyba z Tobą nie wygram.. – pokręciła głową, podając mu rękę.
–
To my ze sobą walczymy? – roześmiał się, przemywając jej palec.
–
No wiesz.. statystycznie rzecz biorąc, faceci chcą dominować nad kobietami,
jednak to zwykle one rządzą mężczyznami – odparła całkiem poważnie, chociaż
ledwie powstrzymała się od śmiechu. Po chwili parsknęła, widząc minę Tomasza.
–
Tylko wariat Ciebie zdominuje.. – roześmiał się od ucha do ucha.
–
Dobrze wiedzieć.. – zaśmiała się, spoglądając jak zawija jej plaster. –
Dziękuję.
–
To ja dziękuję.. – popatrzył na nią, nie puszczając jej ręki.
–
Ty? Za co? – zdziwiły ją jego słowa.
–
Za ręcznik i herbatę – uśmiechnął się, w końcu puszczając jej dłoń.
–
Czasami mam ludzkie odruchy.. – uniosła brew z zadziornym uśmiechem.
–
Jesteś.. – pokręcił głową spoglądając na nią.
–
Jaka? – uśmiechnęła się opierając o blat.
–
Będę leciał.. Zrobiło się późno – popatrzył na nią, zmieniając temat.
–
Zważywszy na to o której tu przyszedłeś.. Masz racje. Zdecydowanie za dużo
emocji jak na jeden dzień.. – westchnęła spoglądając na niego, jak podchodzi do
drzwi.
–
Mam nadzieję, że nie gniewasz się już na mnie – złapał za klamkę.
–
Nie.. – pokręciła głową. – Zrehabilitowałeś się tym.. – pomachała palcem.
–
Myślałem, że będzie trudniej Cię przeprosić – roześmiał się.
–
Szczerze? Zanim Cię wpuściłam, chciałam Cię zabić – spojrzała na niego.
–
A jednak.. Twoje oczy nie kłamały – uśmiechnął się.
–
Moje oczy? Czytasz w moich oczach? – zmarszczyła czoło.
–
Czasami mówią więcej niż chcemy powiedzieć.. – popatrzył na nią.
–
Może.. – spuściła wzrok, spoglądając zakłopotana na swoje stopy.. – Leć już.
Sylwia czeka. Jeszcze gotowa mnie zabić, że jest prawie 3, a Ty jesteś tu ze mną,
nie z nią.
–
Sylwia nic.. – zaczął, ale nie skończył myśli.
Elka
nie musiała wiedzieć, że jego dziewczyna nie ma bladego pojęcia, co właśnie robi.
Mogło by to dziwnie wyglądać, a na dziś miał dość dwuznacznych sytuacji.
–
Do jutra.. – pochylił się, delikatnie muskając jej policzek.
–
Dobranoc.. – odparła szeptem, zostając w drzwiach, które po chwili zamknęła.
Czuła,
że tej nocy nie zmruży oka.
***
Szalejesz... :D To znaczy że masz niebywałą wenę do napisania w tak ekspresowym tempie tak idealne opowiadanie <3 Eltomki pogodzone, pięknie opisałaś ich spotkanie. Kochany Tomasz... Czekałby pewnie do rana, kiedy Elka otworzy jej drzwi *_*
OdpowiedzUsuńW ogóle przypomniało mi się w oryginalnej wersji, że tam Tomasz pod drzwiami wsunął podpisaną kartkę już nie pamiętam dokładnie co było napisane, a potem Elka odpisała i wsunęła również pod drzwiami. Wyglądało to uroczo i myślę, że powinnaś to kiedyś wykorzystać :)
Coraz bardziej nie mogę się doczekać kolejnych części. Wciągnęłaś mnie, jak nie wiem co :P Oby tak dalej! :*
Bardzo mnie to cieszy że tak się podoba :*
UsuńChyba z tej części jestem najbardziej zadowolona jak do tej pory ale to prawie początek przygody z pisaniem więc jeszcze długa droga i wiele epizodów a pomysłów coraz więcej <3
Kurczę, kiedy to było.. czyżbym przegapiła ten moment? Kompletnie nie mogę skojarzyć odcinka czy sytuacji.. teraz będę główkować pół nocy.. *,*
To nie było u nas (a szkoda...) ale w "Ciega a Citas" odcinek 1-szy :)
UsuńWszystko jasne i masz rację, zdecydowanie szkoda :(
UsuńWwow... Wczoraj odkryłam Twoje opowiadania i jestem wprost urzeczona... Wczoraj pochłonęłam 11 a dziś 12 część.. jesteś wspaniała! Przypominają mi się lata, gdy królowała para Ula i Marek i wiele osób pisało na blogach i forach (nie chwaląc się ja też)... Bałam się, ze te czasy minęły a jednak nie... Dziękuję i szczerze proszę o jeszcze - o to czego z pewnością NIE zobaczymy w serialu a o czym wszyscy tak bardzo marzymy - o miłości:)
UsuńOgromnie mi miło to czytać. mam nadzieję że kolejne części zaspokoją Twój apetyt na miłość :)
UsuńAle się rozkręciłaś-coraz lepiej Ci idzie. Ta część jest chyba najlepsza ze wszystkich. Lubię Twoją Elę - jest dokładnie taka jak w pierwszym sezonie. Stęskniłam się za nią. Tomasz z kolei jest u Ciebie bardziej szorstki i stanowczy. To też lubię, bo pasuje mu takie zachowanie (i rzucanie mięskiem też-lubię jak przeklina w serialu :D). Wiem, dziwna jestem :D
OdpowiedzUsuńScena z tłumaczeniem i pocieszaniem boska. Była przyjaźń i czułość. Oboje już niedługo zdadzą sobie sprawę, że to wszystko mniędzy nimi nie jest takie proste, jasne i klarowne jak sobie założyli. Nie mogę się doczekać jak opiszesz jeden z moich ulubionych odcinków, czyli ósmy :D
Dziękuję bardzo :*
UsuńTeż jestem bardzo zadowolona z tej części, jakoś tak lekko i swobodnie mi się ją pisało :)
Właśnie wiem że czekacie na odcinek 8, już mi się klaruje mniej więcej co napiszę ale jeszcze troszkę cierpliwości, w końcu w serialu trzeba było0 czekać 159 odcinków na coś konkretnego to ja nie mogę być gorsza hahahahaha :D
Drugie zdanie - może w Lublinie.
OdpowiedzUsuń"Po dłuższym czasie wegetacji" powinien chociaź liście wypuścić, jeśli nie zakwitnąć.
Działasz na zmysły. Atmosfera, przez chwilę, gęsta, że nożem ciąć.
Jakby nie było świat się kręci wokół łóżka.
Co tak krótko? Się ludność naczeka, a tu przystawka w wersji mini.
W Lublinie? Chyba nie łapię Twojego toku myślenia, albo łapie, a nie jestem pewna hahaha :)
UsuńOn już wegetuje w 69, więc tam pewnie korzenie puścił jak sekwoja :DDD
Ja wiem, że działam na zmysły, lubię gęstą atmosferę, lubię ciąć nożami.. Lubie NA NOŻE ;DDD
Atmosfera wokół łóżka, to się będzie kręcić coraz bardziej.. A że krótko, wybacz chorującej :P
Bo poniedziałek na stołecznym Krakowskim to ławica śniętych ryb. Studenci już wytrzeźwieli i są źli na ten fakt. Najbardziej właśnie wieczorem.
UsuńNiech twa choroba będzie krótką, ale twórczą!