Spoglądając
na Mikołaja prowadzącego auto, Elka delikatnie uszczypnęła wierzch lewej dłoni.
Auć.. – nieznacznie się skrzywiła, czując uścisk palców na skórze. Zabolało. A
skoro zabolało, to nie był sen. Była tu i jechała na randkę. A przynajmniej
wszystko na to wskazywało. Za pierwszym razem im nie wyszło. Zaczynając od
niezapowiedzianych gości w jej mieszkaniu, a kończąc na awarii bezpieczników. W
chwili obecnej, nic nie zapowiadało, że ktoś lub coś, może przerwać ich spotkanie.
Teraz musiało się udać.
Podobno idealna randka jest jak yeti. Każdy
wie jak wygląda, ale nikt go nigdy nie widział. Do dziś. Singielka właśnie jest
na jego tropie i przyjrzy mu się z bliska. Powoli, uważnie i dokładnie. Ekspedycja
badawcza rozpoczęta – uśmiechnęła się pod nosem.
Kilka
sekund później, Elka wróciła na ziemię. Z dywagacji na temat idealnej randki,
wyrwał ją dźwięk hamującego przed nimi auta. Gdyby jechali jej Golfem,
najpewniej skończyłoby się to stłuczką. Refleks Mikołaja i sprawne auto,
zaoszczędzili im kłopotów.
–
No patrz jak kretyn jedzie.. – Mikołaj nagle się odezwał.
–
No wiesz.. Nie każdy ma takie auto jak Ty – odparła Elka.
–
Ono nie jest moje.. Dostałem do testów – zerknął na nią przelotnie.
–
Coś słyszałam – lekko się uśmiechnęła rozglądając po wnętrzu.
–
Podoba Ci się? – zapytał, zerkając jak Elka majstruje przy schowku.
–
No jasne.. Tylko, że na to trzeba mieć co najmniej licencję pilota, żeby
opanować co gdzie jest – parsknęła śmiechem, gdy coś przypadkiem włączyła.
–
No co Ty.. To tylko samochód – zaśmiał się. – Cztery koła, kawał blachy i
silnik.
–
Łatwo Ci mówić – wywróciła oczami. – Ja nie mam doświadczenia z samochodami, w
których cokolwiek działa. Zwłaszcza silnik – zaśmiała się już nic więcej nie
włączając.
–
Chcesz się zamienić? – zapytał z lekkim uśmiechem.
–
Samochodami? Bardzo – odparła zerkając na Mikołaja.
–
Miejscami – zerknął na nią.
–
Mówisz poważnie? – odparła zdumiona.
–
Na zjeździe się zamienimy – uśmiechnął się pod nosem.
–
A gdzie my tak w ogóle jedziemy? – dopytała z ciekawości.
–
Na razie niech to będzie tajemnica. Pokieruję Cię – puścił jej oczko.
–
Niech Ci będzie – uśmiechnęła się.
I kto by pomyślał, że przypadkowy kierowca, który mało nie spowodował wypadku, obojgu otworzy usta. Sytuacja sama rozwiązała drętwą atmosferę. Zdecydowanie lepiej było rozmawiać, niż milczeć, bujać w obłokach i snuć scenariusze jak potoczy się ich spotkanie. Już nie musiała się zastanawiać. Zapowiadało się interesująco. Do tego perspektywa prowadzenia cacka którym jechali, dodatkowo ją nakręcała.
Wkrótce,
Elka przekonała się, co to znaczy komfort jazdy. Mikołaj szczerze był pod
wrażeniem, że tak szybko opanowała obsługę auta, które prowadziła pierwszy raz.
Jak to stwierdził: miała do tego dryg. W końcu mogła jechać tak jak lubiła,
czyli szybko. Niestety nie miała za często ku temu okazji. Po prostu jej
samochód się do tego nie nadawał. Poza tym, sposób w jaki prowadziła auto,
doprowadzał Sławę do zawału. Prawo jazdy zdała za czwartym razem. Za pierwszym
razem na egzaminie wjechała pod prąd, za drugim pominęła kilka znaków, za
trzecim jechała za szybko.
Po
kilku wskazówkach Mikołaja, godzinę później zajechali nad malowniczy staw, nad
którym umiejscowiony był pensjonat i mała rodzinna cukiernia, słynąca z
wybitnych deserów. To właśnie był cel ich wyprawy. Urokliwe miejsce, najlepszy
deser, świetne towarzystwo, tylko ona i on. Na pierwszy rzut oka wszystko
pięknie. Niestety, po głębszym zastanowieniu nie było już tak kolorowo.
Dzisiejsza pogoda sprzyjała wycieczkom za miasto i spontaniczny pomysł
Mikołaja, okazał się być nie do końca trafiony. Zamiast kameralnego miejsca,
znaleźli się w centrum zamieszania. Niedaleko odbywał się festyn i nad stawem zgromadził
się tłum ludzi.
Podczas
gdy wkurzony Mikołaj próbował znaleźć miejsce parkingowe, Elka czekała na niego
przy pomoście. Tłum, który tak zdenerwował Mikołaja, przemieszczający się w obie
strony wąską ścieżką, wcale jej nie przeszkadzał. Miała zamiar świetnie się
bawić w towarzystwie przystojnego dziennikarza, którego właśnie ujrzała na
horyzoncie.
Tymczasem,
inny równie przystojny mężczyzna, siedział w centrum Warszawy. Wpatrzony w
ekran monitora, dudnił palcami w sklejkowy blat. Zamiast skupić się na swoim
zadaniu, jego myśli krążyły wokół zupełnie czegoś innego. Kogoś innego.
Od
chwili, gdy Tomasz zobaczył Elkę i Mikołaja jadących gdzieś razem, coś go
gryzło. Nie wiedział co to dokładnie było. Jakieś takie uczucie niepewności.. Czuł
się z tym dziwnie i nie wiedział dlaczego. Najzwyczajniej chyba mu nie
ufał z bliżej nieokreślonego powodu. Tak czasem bywa. Jedni budzą w nas
zaufanie, inni zupełnie przeciwnie. Mikołaj należał do tej drugiej grupy.
Drażnił Tomasza od samego początku. Po jakiejś godzinie walki z samym sobą,
sięgnął po telefon z kieszeni, przesuwając po liście kontaktów aż trafił na
numer Elki. Spoglądając na jej uśmiechnięte zdjęcie przypisane do kontaktu,
wahał się czy nacisnąć symbol słuchawki. W chwili gdy miał to zrobić, jego
skupienie przerwała Gośka, siedząca naprzeciwko jego biurka.
–
Dodałeś już zdjęcia do mojego tekstu? – zapytała popijając marchewkowy sok
–
Co? Jakie zdjęcia? – odparł wyrwany z zamyślenia.
–
No do tego tekstu, który miała sprawdzić Elka i Ci wysłać – spojrzała na niego.
–
To ona miała mi coś wysłać? – podrapał się po karku.
–
No miała.. – przytaknęła głową – dziwne, że nic o tym nie wiesz.
–
Coś się nie dogadaliśmy.. Poczekaj, zaraz do niej zadzwonię – uśmiechnął się.
Nie
czekając dłużej, nacisnął słuchawkę i czekał na połączenie. Już nie potrzebował
szukać pretekstu, żeby dowiedzieć się co robi i gdzie jest. Elka musiała tylko
odebrać.
Przedzierając
się przez chmarę dzieciaków, które zakrzyczałby nawet pociąg, poczuła wibrację
w kieszeni. Sięgnęła po telefon spoglądając kto dzwoni i po chwili odebrała.
–
Halo? Tomasz? Coś się stało? – powiedziała głośniej mało co słysząc.
–
Hej.. Nie, nic się nie stało. Słyszę że się dobrze bawisz, ale miałaś mi wysłać
poprawiony tekst Gośki, bo muszę go jeszcze dziś wrzucić na stronę i .. A wysłałaś
mi. To pewnie wpadł do spamu.. – spojrzał przez chwilę w monitor. Zgryzł
odrobinę wargę przenosząc swój wzrok w kierunku okna. – Gdzie Ty w ogóle.. Halo?
Elka? – usłyszał tylko pikanie w telefonie i na tym zakończyła się ich
pogawędka. – Baw się dobrze.. – szepnął sam do siebie, spoglądając na Monikę, która właśnie szła w
jego kierunku.
–
Jest na randce i odbiera? Ja zawsze wyłączam. – spojrzała na niego z przekąsem.
–
Pewnie to nic poważnego.. – mruknął pod nosem.
–
I tu się mylisz.. – Monika przysiadła na brzegu jego biurka – mówiła, że to
bardzo ważne. Ale że też ona nie bała się urwać z roboty.. Jeszcze tylko
Mikołaj był taki odważny. Zaraz moment! Że Elka z Mikołajem? – dopiero teraz
połączyła ze sobą te dwa dziwne wyjścia. – No to trafiło by się ślepej kurze
ziarno..
–
Raczej na odwrót. – uciął temat wstając od biurka.
Słysząc
Monikę, sugerującą, że Elka jest na randce z Mikołajem, wzrok Tomasza,
w jednej chwili się wyostrzył. Miał już dosyć słuchania jego imienia i po
prostu wyszedł na jakiś czas, chcąc zostać sam. Pierwsze kroki skierował do
redakcyjnej kuchni, jednak po drodze zmienił zdanie. Pomieszczenie okupował
Krzysiek z Patrykiem. Ten drugi nie mógł pogodzić się z decyzją o zwolnieniu z
pracy i ukrywając się przed naczelną, ciągle odkładał pakowanie swoich rzeczy.
Po
chwili bezcelowego krążenia po redakcyjnych korytarzach, Tomasz skrył się na
klatce schodowej. Poza ekipą sprzątającą, mało kto korzystał z tej przestrzeni,
więc mógł tu spokojnie posiedzieć w samotności. Po chwili usiadł na stopniach,
oparł głowę o ścianę i zamknął oczy. Gniotąc w dłoniach kartkę papieru,
którą znalazł w kieszeni spodni, w pewnej chwili rozerwał na kawałki. Stało się
to w momencie, gdy przypomniał sobie radość Elki wsiadającego do samochodu
Mikołaja.
Nie
mógł pojąć, co taka fajna dziewczyna jak Elka, widzi w takim wypacykowanym
gogusiu jak Mikołaj. Czy faktycznie poszła z nim na randkę? Naprawdę było to
tak ważne, że wyrwała się w godzinach pracy? Nie znajdując odpowiedzi na swoje
pytania, wypuścił z rąk podarte kawałki kartki i wstał ze schodów.
–
Idiota.. – mruknął pod nosem.
Wracając
na korytarz, jeszcze chwila, a zderzyłby się z Patrykiem. Ten niósł ze sobą
duże kartonowe pudło, które wypadło mu z rąk. Bez zawahania, Tomasz podniósł je
i podał koledze, który wyglądał jak z krzyża zdjęty.
–
Wszystko w porządku? – zapytał Tomasz.
–
Do dupy, a nie w porządku – mruknął Patryk.
–
Co się dzieje? – Tomasz zmarszczył czoło.
–
Nie słyszałeś? Wywalili mnie.. – spojrzał na niego.
–
Słucham? Ale jak? Za co? – odparł nie dowierzając w jego słowa.
–
Wiesz za co? – odszedł z Tomaszem kawałek na bok – Przyszedł ktoś z zarządu,
wskazał na mnie palcem na zdjęciu i stwierdził „grubas wypada”. Po prostu komuś
się nie spodobałem i tyle. Moja pyzata gęba psuje wizerunek portalu – pokręcił
głową.
–
Przecież to jakiś absurd.. – westchnął nie wiedząc co powiedzieć.
–
Mi to mówisz? Zresztą.. To już nie ważne. Dzięki za wszystko – poklepał Tomasza
po ramieniu. – Fajnie się z Tobą pracowało stary.. – uścisnął go raz jeszcze,
po czym odszedł w końcu spakować swoje manatki.
I
co? I to miał być koniec? – pomyślał Tomasz. Czuł, że musi coś z tym zrobić.
Kiedy
w redakcji portalu „Co tam?”, jedni
przeżywali swoje małe dramaty, inni kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy,
wybornie się bawili. Po tym, jak nieoczekiwanie Mikołaj wyrwał Elce telefon,
chowając go do kieszeni marynarki, informując, że na dziś koniec pracy, długo
nie mogła wyjść z szoku. Nie spodziewała się takiego zachowania z jego
strony. On również wyłączył swój aparat i wtedy udali się do pobliskiej
cukierni.
Jego
pewność siebie i stanowczość zaimponowała Elce. Nie znała go od tej strony.
Kiedy
już zasiedli przy jedynym wolnym stoliku, usytuowanym w roku lokalu, zamówili
dwa soki i dwa najlepsze ciastka jakie oferowało to miejsce. Z początku ich
rozmowa dotyczyła tego, co już raz Mikołaj powiedział: wrodzonego talentu Elki
do prowadzenia samochodu. Oczywiście Ela zasugerowała, że robi sobie z niej
jaja. Z tematu motoryzacji,
przeszli na kolejny poziom. Oboje stwierdzili, że dobrze im się ze sobą
pracuje, że nadają na tych samych falach. Ich wspólną bolączką okazała się być
Dorota. Mikołaj oświadczył, że nie pozwoli sobą rządzić i nigdy nie będzie
płaszczył się u stóp naczelnej. Dla Elki nie było to zaskoczeniem. Zupełnie nie
wyobrażała sobie go w roli pieska na posyłki. Prędzej mógł ją zastąpić.
W
trakcie rozmowy, kelnerka podała im zamówienie. Z ogromnym apetytem, Elka
zaczęła pochłaniać spory kawałek kremówki, nie zważając na to, że się
ubrudziła. Mikołaj z niedowierzaniem spoglądał jak zajada swoje ciastko. W
pewnym momencie, Ela dostrzegła jak na nią patrzy i odrobinę zmrużyła oczy.
–
Czemu tak na mnie patrzysz hmm? – uśmiechnęła się.
–
Jesteś jedna na milion wiesz? – spojrzał na nią z uśmiechem.
–
Czemu tak sądzisz? – zaśmiała się, sięgając po kolejny kawałek ciastka.
–
Poczekaj! – odezwał się Mikołaj, powstrzymując ją przed kolejnym kęsem. Wyjął
chusteczkę, którą delikatnie wytarł jej wargi z kremu. – No już – uśmiechnął
się.
–
Nie widziałeś żeby kiedyś kobieta ubrudziła się ciastkiem? – zaśmiała się.
–
Raczej nie widziałem, że kobiety ciastka jedzą. Ani, że w ogóle cokolwiek jedzą
– zaśmiał się spoglądając w jej zielone oczy, na co odpowiedziała głębokim
spojrzeniem.
O
ile do tej pory, spotkanie przebiegało faktycznie jak idealna randka, tak
w jednej chwili czar prysł niczym mydlana bańka. Ich dalsza rozmowa nie
miała już nic wspólnego z randką. Koniec flirtu, koniec wszystkiego. Uświadomiła
Elce, że dla takiego faceta jak Mikołaj jest niczym więcej jak idealną
kumpelką. Nie wylewa na siebie butelki perfum, nie stroi się jak na bal, idąc
na zwykłe spotkanie. Nie maluje się pożyczonymi kosmetykami od najlepszej
przyjaciółki. Jednym słowem poczuła, że przy niej Mikołaj czuje się jak wśród
kumpli. Ostatecznie górą lodową, która zatopiła to spotkanie, było
stwierdzenie, że Mikołaj zapomina przy niej, że jest kobietą..
Jedyne
na co Elka miała ochotę w tym momencie, to zapaść się pod ziemię. Trzymając
fason do końca, miała ochotę udusić sama siebie, że w ogóle pomyślała, że ona i
on.. Że coś. To przecież był absurd od samego początku. Elka-kumpelka, nic
więcej. Niedługo potem podjechali pod redakcję. Po szybkim pożegnaniu, wysiadła
i przesiadła się do swojego auta. Po tym jak Mikołaj odjechał z parkingu, osunęła
się na fotelu.
Czy
zawsze po wielkiej ekspedycji, powrót do rzeczywistości jest taki bolesny? –
zastanowiła się, wpatrując w ścieżkę biegnącą obok parkingu. – To świetnie, że
lubisz ze mną przebywać.. – mruknęła pod nosem. – Elka-kumpelka czeka,
zadzwoń.. 0-700 – Zero zero zero zero zero... – pokręciła głową zamykając oczy.
– Yeti. Jednak yeti i to na całej linii. – ciężko westchnęła, ścierając
chusteczką resztki szminki.
Nie
była pewna, ile czasu spędziła na rozmyślaniu, analizując co robi nie tak w
swoim życiu, że każdy potencjalny facet traktuje ją jak kumpla. Z zamyślenia
wyrwał ją telefon, który w między czasie włączyła. Widząc cztery nieodebrane połączenia
od matki, czuła, że ten dzień jeszcze się nie skończył. Nic nie zrozumiała z
jej bełkotu, który nagrała na pocztę głosową, więc postanowiła pojechać do niej
do domu. I tak jej to obiecała po porannym nalocie w swoim mieszkaniu. Co
prawda nie musiała się tłumaczyć i nie miała zamiaru tego robić, ale chciała
mieć święty spokój. Przynajmniej na trochę. Problem w tym, że po dzisiejszym
dniu, nie miała już ochoty na żadne rozmowy.
Tak
jak się spodziewała, wizyta w domu przyprawiła ją tylko o ból głowy. Już od
progu okazało się, że to nie ona jest powodem lamentów Sławy. Tym razem padło
na Olgierda. Z niewiadomych przyczyn, zachciało jej się szperać w jego rzeczach
i gdy przypadkiem znalazła bilety do kina, stwierdziła wszem i wobec, że jest
zdradzana.
Jakiekolwiek tłumaczenia na nic się zdały, bo ona i tak wiedziała swoje. Sytuacja się wyjaśniła, gdy Natalia oznajmiła, że to ona była z ojcem w kinie.
Jakiekolwiek tłumaczenia na nic się zdały, bo ona i tak wiedziała swoje. Sytuacja się wyjaśniła, gdy Natalia oznajmiła, że to ona była z ojcem w kinie.
Po
dwóch godzinach osobistego dramatu Sławy, pół godzinie przeprosin Olgierda,
Elka wyszła z ich domu. Może jednak yeti istnieje – zastanowiła się wsiadając
do auta. Koniec końców była świadkiem pięknej sceny pogodzenia. – Nie każdego
faceta na to stać, mając tak upierdliwą żonę jak jej matka. Jak mogła się tak
pomylić.. – westchnęła odpalając silnik i odjechała w stronę miasta. – U nas to
chyba rodzinne. Może to po matce, Singielka jest taką osobą, której nawalił
instynkt – pomyślała w trakcie jazdy.
Zamiast
do domu, Elka wróciła pod budynek redakcji. O tej porze nie było już nikogo. Mogła
posiedzieć, pracować do woli i nie siedzieć załamana w swoich czterech ścianach,
objadając się ciastkami. Po całym dniu, poczuła, że to odpowiedni moment na
napisanie kolejnego felietonu. W końcu miała co opisać.
W
chwili, gdy Elka była pewna, że redakcja jest pusta, grubo się pomyliła. Przy
swoim stanowisku siedział Tomasz, który zdecydował się pomóc Patrykowi. Nie
mógł pozwolić na to, żeby z powodu jakiś głupich uprzedzeń, chłopak stracił
pracę. Osobiście poszedł do Doroty i poprosił o jeden dzień zwłoki. Była tym
zaskoczona, ale dała mu szansę. Gdy Tomasz szedł do naczelnej, miał
w głowie pewien plan. Nie do końca wiedział czy się uda, więc Patryk
dowiedział się na sam koniec. Po niezaplanowanej wieczornej sesji, został sam w
redakcji, by do końca przygotować zdjęcia, które zrobił koledze. Nawet bez
obróbki, te zdjęcia pokazywała całkiem innego Patryka. Teraz zostało mu je
tylko doszlifować. Zajęty pracą, nie zauważył, że jest obserwowany.
Sylwia
postanowiła zrobić mu niespodziankę, po tym jak zadzwonił, że jednak się spóźni
na ich spotkanie. W końcu nie mogła pozwolić, żeby fotograf roku padł z głodu.
–
Długo jeszcze? – w końcu się odezwała, prowokując go, by spojrzał na nią, a nie
w monitor. – Czekając na Ciebie w domu może ostygnąć nie tylko obiad..–
zaśmiała się, podchodząc do jego biurka. Odkładając na blat pudełko z
jedzeniem, objęła go za policzki i czule ucałowała jego wargi. Po chwili usiadła
na brzegu biurka.
Zaskoczyła
go swoją wizytą, jednak ten gest sprawił, że się uśmiechnął.
–
Jeszcze chwilę.. Muszę tylko odchudzić jedną osobę z redakcji..– zerknął na Sylwię,
biorąc pojemnik z sałatką, która składała się chyba tylko i wyłącznie z sałaty.
–
Hmmm poważna sprawa..– zaśmiała się trochę kpiąco.
–
Nawet nie wiesz jak poważna.. – zerknął na nią sięgając po widelec.
–
Chodzi o tę.. sympatyczną grubaskę? – Sylwia przeniosła się z brzegu biurka na
krzesło, które zwykle zajmowała Elka.
–
Elkę? – Tomasz zmrużył oczy, delikatnie się uśmiechając.
–
No co? Ona nie jest sympatyczna? – roześmiała się rozbawiona.
–
Jest, nawet bardzo..– odparł ze szczerym uśmiechem.
–
O proszę.. A jak bardzo? – uniosła brew ironicznie.
To
pytanie nieco zbiło Tomasza z tropu. Nigdy przedtem nie zastanowił się, jaka
tak naprawdę jest Elka. Jaka jest dla niego. Jak on ją postrzega. Tym bardziej
nie wiedział, co ma odpowiedzieć Sylwii. Przecierając widelec ściereczką, w
końcu na nią spojrzał.
–
Jest po prostu dobrą koleżanką – odparł najprościej, bez wdawania się w
szczegóły.
–
Czyli taka Elka-kumpelka.. – zaśmiała się. – No dobrze i co? Chce wysłać te
zdjęcia jakiemuś wirtualnemu absztyfikantowi? – spojrzała na niego już całkiem
rozbawiona.
–
Z tego co wiem.. – zaczął mówić, chcąc wspomnieć o Mikołaju, ale nie zdążył.
W
tym samym momencie, z regału, który stał parę metrów od biurka Tomasza, na
podłogę spadło kilka segregatorów, robiąc spory huk. Tomasz i Sylwia
natychmiast spojrzeli w kierunku skąd dobiegł hałas. Między ścianą a regałem dostrzegli
Elkę. Po tym co właśnie miało miejsce, stała jak wryta. Zatrzymała się w tym
miejscu już jakiś czas temu. Nie chciała im przerywać rozmowy i miała zamiar
się wycofać, ale usłyszała to co mówili i zamarła. Po raz drugi tego dnia,
dostała w twarz. Nie fizycznie oczywiście. Tak to odczuła, gdy zaczęli o niej
rozmawiać, nie wiedząc, że stoi tuż obok. Kiedy Sylwia wspomniała o grubasce, a pierwszą
myślą Tomasza była ona, poczuła się podle. Nie podejrzewała go o to. Była pewna,
że jest inny. Że jako jedyny, nie patrzy na nią w ten sposób. Nie kategoryzuje
jej fizyczności, tylko ceni ją za charakter. Pomyliła się. Była taki sam jak
wszyscy. Jeszcze ten wirtualny facet.. Tego było za wiele. Chciała uciec
niezauważona, a wyszło jak zwykle. Przez swoją nieostrożność, zaczepiła torbą o regał,
którego zawartość spadła na podłogę.
Zdemaskowana
patrzyła na nich przez kilka sekund, czując, że pali się ze wstydu. Po chwili
nie patrząc na nic, uciekła stamtąd w popłochu prosto do windy, uparcie
wciskając guzik, żeby szybciej zamknęły się drzwi.
–
Elka.. poczekaj! – Tomasz zerwał się z krzesła jak oparzony chcąc ją zatrzymać,
ale to on został zatrzymany przez Sylwię. Tym samym dała Elce możliwość
ucieczki.
–
Tomasz zostaw ją w spokoju..– spojrzała na niego – przejdzie jej.
–
Ona nie powinna była tego usłyszeć.. – warknął zdenerwowany zaistniałą
sytuacją. – Poza tym, to nie o nią chodziło do cholery jasnej! – spojrzał
na Sylwię otwierając laptopa i waląc ręką w blat. – Robiłem zdjęcia jemu.. –
wskazał fotografie mężczyzny, który całkiem nie przypominał znanego wszystkim
Patryka. – Dorota kazała go zwolnic, bo według zarządu jest za gruby na
zdjęciach i źle to świadczy o portalu.. No niech to szlag trafi.. – podniósł
głos, tym razem zamykając z hukiem laptop.
–
Ej! Uspokój się. To nie moja wina, że nie powiedziałeś od razu. Nie wyżywaj się
na mnie za to co myślę i widzę.. – zmarszczyła czoło. – Co Ci tak na niej
zależy co? Każdej koleżanki tak bronisz? Czy tylko Elka zasługuje na taką ochronę?
– spojrzała na niego zirytowana, że robi głupią aferę o kilka zbędnych słów.
–
Nie zależy mi.. – mruknął pod nosem, zbierając swoje rzeczy.
***
Oj Tomcio, Tomcio... To se dorobiłeś, chłopie! Leć przeprosić Elkę! :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ból głowy nie przeszkodził w dokończeniu opowiadania :D Przynajmniej masz piąteczek udany ;) Ja z kolei spędziłam przy notatkach i ciężko mi na luźny wieczór... Dobrze że są wasze fanfiki i jeszcze serial :)
Serial kończy się niebawem ale zostajemy my więc mam nadzieję że nie będzie wielkiego płaczu i tym bardziej będziesz tu zaglądać ale też inny będą :)
UsuńA Tomcio.. no powiem że czeka go twardy orzech do zgryzienia :D
ahh cuudo
OdpowiedzUsuńdziękuję ❤
UsuńPoszukiwania yeti z Mikołajem okazały się (fartownie) ekspedycją chybioną.
OdpowiedzUsuńCo z tego, że za czwartym. Grunt, że zdała!
To nie są te ręce, które powinny zabierać Elce telefon.
Sława jest boska. Im mniejsze dawki, tym bardziej. Dwie godziny jej osobistego dramatu rozwaliły mnie.
Sylwia wpadła tak uroczo do redakcji, ale jak zwykle skończyła zimną flądrą. Cóż to kobiecisko w sobie ma!
Pisz kobieto, bo bez materiału do czytania ogarnia mnie rozpacz, że będę te braki łatać własną twórczością. A tego sobie nie życzymy. Ten rozdział zaostrzył tylko apetyt!
Hejooo! :D
OdpowiedzUsuńŁoooo kurczaki! :D Już myślałam, że wypadek będzie! :D No i bum! Huk ogromniasty! :D Elka usłyszała słowa, których nie powinna usłyszeć. I to jeszcze prosto z ust Sylwii! Tomek, pędź! :D Pędź, pędź przeprosić Elkę. Bardzo się cieszę, że wróciłaś! :) Z tej tęsknoty zaczęłam czytać Twoje opowiadania od nowa ;) A tymczasem czekam na następną część i następne, a najbardziej to czekam na 70 ��. 2-0 dla nas! :D
Manik Makos
Hej. Długo czekałam na Twój powrót i w końcu jesteś.Super odświeżona część. Nie będę jednak ukrywać że bardziej oczekuję nowej części niż odświeżonej starej. Rozumiem jednak, że musisz się jakoś rozkręcić po długiej przerwie w pisaniu. Jedno jest pewne nie ważne jaką część dodasz i tak nie odmówię sobie przyjemności jej przeczytania i skomentowania :)
OdpowiedzUsuń