Moje zdjęcie
Kobieta, dla której napisanie kilku stron opowiadania było katorgą. Kobieta, która dzięki pisaniu, odnalazła spokój.

sobota, 19 listopada 2016

12. Yeti


Spoglądając na Mikołaja prowadzącego auto, Elka delikatnie uszczypnęła wierzch lewej dłoni. Auć.. – nieznacznie się skrzywiła, czując uścisk palców na skórze. Zabolało. A skoro zabolało, to nie był sen. Była tu i jechała na randkę. A przynajmniej wszystko na to wskazywało. Za pierwszym razem im nie wyszło. Zaczynając od niezapowiedzianych gości w jej mieszkaniu, a kończąc na awarii bezpieczników. W chwili obecnej, nic nie zapowiadało, że ktoś lub coś, może przerwać ich spotkanie. Teraz musiało się udać.
Podobno idealna randka jest jak yeti. Każdy wie jak wygląda, ale nikt go nigdy nie widział. Do dziś. Singielka właśnie jest na jego tropie i przyjrzy mu się z bliska. Powoli, uważnie i dokładnie. Ekspedycja badawcza rozpoczęta – uśmiechnęła się pod nosem.

Kilka sekund później, Elka wróciła na ziemię. Z dywagacji na temat idealnej randki, wyrwał ją dźwięk hamującego przed nimi auta. Gdyby jechali jej Golfem, najpewniej skończyłoby się to stłuczką. Refleks Mikołaja i sprawne auto, zaoszczędzili im kłopotów.
– No patrz jak kretyn jedzie.. – Mikołaj nagle się odezwał.
– No wiesz.. Nie każdy ma takie auto jak Ty – odparła Elka.
– Ono nie jest moje.. Dostałem do testów – zerknął na nią przelotnie.
– Coś słyszałam – lekko się uśmiechnęła rozglądając po wnętrzu.
– Podoba Ci się? – zapytał, zerkając jak Elka majstruje przy schowku.
– No jasne.. Tylko, że na to trzeba mieć co najmniej licencję pilota, żeby opanować co gdzie jest – parsknęła śmiechem, gdy coś przypadkiem włączyła.
– No co Ty.. To tylko samochód – zaśmiał się. – Cztery koła, kawał blachy i silnik.
– Łatwo Ci mówić – wywróciła oczami. – Ja nie mam doświadczenia z samochodami, w których cokolwiek działa. Zwłaszcza silnik – zaśmiała się już nic więcej nie włączając.
– Chcesz się zamienić? – zapytał z lekkim uśmiechem.
– Samochodami? Bardzo – odparła zerkając na Mikołaja.
– Miejscami – zerknął na nią.
– Mówisz poważnie? – odparła zdumiona.
– Na zjeździe się zamienimy – uśmiechnął się pod nosem.
– A gdzie my tak w ogóle jedziemy? – dopytała z ciekawości.
– Na razie niech to będzie tajemnica. Pokieruję Cię – puścił jej oczko.
– Niech Ci będzie – uśmiechnęła się.

I kto by pomyślał, że przypadkowy kierowca, który mało nie spowodował wypadku, obojgu otworzy usta. Sytuacja sama rozwiązała drętwą atmosferę. Zdecydowanie lepiej było rozmawiać, niż milczeć, bujać w obłokach i snuć scenariusze jak potoczy się ich spotkanie. Już nie musiała się zastanawiać. Zapowiadało się interesująco. Do tego perspektywa prowadzenia cacka którym jechali, dodatkowo ją nakręcała.
Wkrótce, Elka przekonała się, co to znaczy komfort jazdy. Mikołaj szczerze był pod wrażeniem, że tak szybko opanowała obsługę auta, które prowadziła pierwszy raz. Jak to stwierdził: miała do tego dryg. W końcu mogła jechać tak jak lubiła, czyli szybko. Niestety nie miała za często ku temu okazji. Po prostu jej samochód się do tego nie nadawał. Poza tym, sposób w jaki prowadziła auto, doprowadzał Sławę do zawału. Prawo jazdy zdała za czwartym razem. Za pierwszym razem na egzaminie wjechała pod prąd, za drugim pominęła kilka znaków, za trzecim jechała za szybko.
Po kilku wskazówkach Mikołaja, godzinę później zajechali nad malowniczy staw, nad którym umiejscowiony był pensjonat i mała rodzinna cukiernia, słynąca z wybitnych deserów. To właśnie był cel ich wyprawy. Urokliwe miejsce, najlepszy deser, świetne towarzystwo, tylko ona i on. Na pierwszy rzut oka wszystko pięknie. Niestety, po głębszym zastanowieniu nie było już tak kolorowo. Dzisiejsza pogoda sprzyjała wycieczkom za miasto i spontaniczny pomysł Mikołaja, okazał się być nie do końca trafiony. Zamiast kameralnego miejsca, znaleźli się w centrum zamieszania. Niedaleko odbywał się festyn i nad stawem zgromadził się tłum ludzi.

Podczas gdy wkurzony Mikołaj próbował znaleźć miejsce parkingowe, Elka czekała na niego przy pomoście. Tłum, który tak zdenerwował Mikołaja, przemieszczający się w obie strony wąską ścieżką, wcale jej nie przeszkadzał. Miała zamiar świetnie się bawić w towarzystwie przystojnego dziennikarza, którego właśnie ujrzała na horyzoncie.
Tymczasem, inny równie przystojny mężczyzna, siedział w centrum Warszawy. Wpatrzony w ekran monitora, dudnił palcami w sklejkowy blat. Zamiast skupić się na swoim zadaniu, jego myśli krążyły wokół zupełnie czegoś innego. Kogoś innego.
Od chwili, gdy Tomasz zobaczył Elkę i Mikołaja jadących gdzieś razem, coś go gryzło. Nie wiedział co to dokładnie było. Jakieś takie uczucie niepewności.. Czuł się z tym dziwnie i nie wiedział dlaczego. Najzwyczajniej chyba mu nie ufał z bliżej nieokreślonego powodu. Tak czasem bywa. Jedni budzą w nas zaufanie, inni zupełnie przeciwnie. Mikołaj należał do tej drugiej grupy. Drażnił Tomasza od samego początku. Po jakiejś godzinie walki z samym sobą, sięgnął po telefon z kieszeni, przesuwając po liście kontaktów aż trafił na numer Elki. Spoglądając na jej uśmiechnięte zdjęcie przypisane do kontaktu, wahał się czy nacisnąć symbol słuchawki. W chwili gdy miał to zrobić, jego skupienie przerwała Gośka, siedząca naprzeciwko jego biurka.
– Dodałeś już zdjęcia do mojego tekstu? – zapytała popijając marchewkowy sok
– Co? Jakie zdjęcia? – odparł wyrwany z zamyślenia.
– No do tego tekstu, który miała sprawdzić Elka i Ci wysłać – spojrzała na niego.
– To ona miała mi coś wysłać? – podrapał się po karku.
– No miała.. – przytaknęła głową – dziwne, że nic o tym nie wiesz.
– Coś się nie dogadaliśmy.. Poczekaj, zaraz do niej zadzwonię – uśmiechnął się.
Nie czekając dłużej, nacisnął słuchawkę i czekał na połączenie. Już nie potrzebował szukać pretekstu, żeby dowiedzieć się co robi i gdzie jest. Elka musiała tylko odebrać.
Przedzierając się przez chmarę dzieciaków, które zakrzyczałby nawet pociąg, poczuła wibrację w kieszeni. Sięgnęła po telefon spoglądając kto dzwoni i po chwili odebrała.
– Halo? Tomasz? Coś się stało? – powiedziała głośniej mało co słysząc.
– Hej.. Nie, nic się nie stało. Słyszę że się dobrze bawisz, ale miałaś mi wysłać poprawiony tekst Gośki, bo muszę go jeszcze dziś wrzucić na stronę i .. A wysłałaś mi. To pewnie wpadł do spamu.. – spojrzał przez chwilę w monitor. Zgryzł odrobinę wargę przenosząc swój wzrok w kierunku okna. – Gdzie Ty w ogóle.. Halo? Elka? – usłyszał tylko pikanie w telefonie i na tym zakończyła się ich pogawędka. – Baw się dobrze.. – szepnął sam do siebie,  spoglądając na Monikę, która właśnie szła w jego kierunku.
– Jest na randce i odbiera? Ja zawsze wyłączam. – spojrzała na niego z przekąsem.
– Pewnie to nic poważnego.. – mruknął pod nosem.
– I tu się mylisz.. – Monika przysiadła na brzegu jego biurka – mówiła, że to bardzo ważne. Ale że też ona nie bała się urwać z roboty.. Jeszcze tylko Mikołaj był taki odważny. Zaraz moment! Że Elka z Mikołajem? – dopiero teraz połączyła ze sobą te dwa dziwne wyjścia. – No to trafiło by się ślepej kurze ziarno..
– Raczej na odwrót. – uciął temat wstając od biurka.
Słysząc Monikę, sugerującą, że Elka jest na randce z Mikołajem, wzrok Tomasza, w jednej chwili się wyostrzył. Miał już dosyć słuchania jego imienia i po prostu wyszedł na jakiś czas, chcąc zostać sam. Pierwsze kroki skierował do redakcyjnej kuchni, jednak po drodze zmienił zdanie. Pomieszczenie okupował Krzysiek z Patrykiem. Ten drugi nie mógł pogodzić się z decyzją o zwolnieniu z pracy i ukrywając się przed naczelną, ciągle odkładał pakowanie swoich rzeczy.
Po chwili bezcelowego krążenia po redakcyjnych korytarzach, Tomasz skrył się na klatce schodowej. Poza ekipą sprzątającą, mało kto korzystał z tej przestrzeni, więc mógł tu spokojnie posiedzieć w samotności. Po chwili usiadł na stopniach, oparł głowę o ścianę i zamknął oczy. Gniotąc w dłoniach kartkę papieru, którą znalazł w kieszeni spodni, w pewnej chwili rozerwał na kawałki. Stało się to w momencie, gdy przypomniał sobie radość Elki wsiadającego do samochodu Mikołaja.
Nie mógł pojąć, co taka fajna dziewczyna jak Elka, widzi w takim wypacykowanym gogusiu jak Mikołaj. Czy faktycznie poszła z nim na randkę? Naprawdę było to tak ważne, że wyrwała się w godzinach pracy? Nie znajdując odpowiedzi na swoje pytania, wypuścił z rąk podarte kawałki kartki i wstał ze schodów.
– Idiota.. – mruknął pod nosem.
Wracając na korytarz, jeszcze chwila, a zderzyłby się z Patrykiem. Ten niósł ze sobą duże kartonowe pudło, które wypadło mu z rąk. Bez zawahania, Tomasz podniósł je i podał koledze, który wyglądał jak z krzyża zdjęty.
– Wszystko w porządku? – zapytał Tomasz.
– Do dupy, a nie w porządku – mruknął Patryk.
– Co się dzieje? – Tomasz zmarszczył czoło.
– Nie słyszałeś? Wywalili mnie.. – spojrzał na niego.
– Słucham? Ale jak? Za co? – odparł nie dowierzając w jego słowa.
– Wiesz za co? – odszedł z Tomaszem kawałek na bok – Przyszedł ktoś z zarządu, wskazał na mnie palcem na zdjęciu i stwierdził „grubas wypada”. Po prostu komuś się nie spodobałem i tyle. Moja pyzata gęba psuje wizerunek portalu – pokręcił głową.
– Przecież to jakiś absurd.. – westchnął nie wiedząc co powiedzieć.
– Mi to mówisz? Zresztą.. To już nie ważne. Dzięki za wszystko – poklepał Tomasza po ramieniu. – Fajnie się z Tobą pracowało stary.. – uścisnął go raz jeszcze, po czym odszedł w końcu spakować swoje manatki.
I co? I to miał być koniec? – pomyślał Tomasz. Czuł, że musi coś z tym zrobić.

Kiedy w redakcji portalu „Co tam?”, jedni przeżywali swoje małe dramaty, inni kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy, wybornie się bawili. Po tym, jak nieoczekiwanie Mikołaj wyrwał Elce telefon, chowając go do kieszeni marynarki, informując, że na dziś koniec pracy, długo nie mogła wyjść z szoku. Nie spodziewała się takiego zachowania z jego strony. On również wyłączył swój aparat i wtedy udali się do pobliskiej cukierni.
Jego pewność siebie i stanowczość zaimponowała Elce. Nie znała go od tej strony.
Kiedy już zasiedli przy jedynym wolnym stoliku, usytuowanym w roku lokalu, zamówili dwa soki i dwa najlepsze ciastka jakie oferowało to miejsce. Z początku ich rozmowa dotyczyła tego, co już raz Mikołaj powiedział: wrodzonego talentu Elki do prowadzenia samochodu. Oczywiście Ela zasugerowała, że robi sobie z niej jaja.   Z tematu motoryzacji, przeszli na kolejny poziom. Oboje stwierdzili, że dobrze im się ze sobą pracuje, że nadają na tych samych falach. Ich wspólną bolączką okazała się być Dorota. Mikołaj oświadczył, że nie pozwoli sobą rządzić i nigdy nie będzie płaszczył się u stóp naczelnej. Dla Elki nie było to zaskoczeniem. Zupełnie nie wyobrażała sobie go w roli pieska na posyłki. Prędzej mógł ją zastąpić.
W trakcie rozmowy, kelnerka podała im zamówienie. Z ogromnym apetytem, Elka zaczęła pochłaniać spory kawałek kremówki, nie zważając na to, że się ubrudziła. Mikołaj z niedowierzaniem spoglądał jak zajada swoje ciastko. W pewnym momencie, Ela dostrzegła jak na nią patrzy i odrobinę zmrużyła oczy.
– Czemu tak na mnie patrzysz hmm? – uśmiechnęła się.
– Jesteś jedna na milion wiesz? – spojrzał na nią z uśmiechem.
– Czemu tak sądzisz? – zaśmiała się, sięgając po kolejny kawałek ciastka.
– Poczekaj! – odezwał się Mikołaj, powstrzymując ją przed kolejnym kęsem. Wyjął chusteczkę, którą delikatnie wytarł jej wargi z kremu. – No już – uśmiechnął się.
– Nie widziałeś żeby kiedyś kobieta ubrudziła się ciastkiem? – zaśmiała się.
– Raczej nie widziałem, że kobiety ciastka jedzą. Ani, że w ogóle cokolwiek jedzą – zaśmiał się spoglądając w jej zielone oczy, na co odpowiedziała głębokim spojrzeniem.
O ile do tej pory, spotkanie przebiegało faktycznie jak idealna randka, tak w jednej chwili czar prysł niczym mydlana bańka. Ich dalsza rozmowa nie miała już nic wspólnego z randką. Koniec flirtu, koniec wszystkiego. Uświadomiła Elce, że dla takiego faceta jak Mikołaj jest niczym więcej jak idealną kumpelką. Nie wylewa na siebie butelki perfum, nie stroi się jak na bal, idąc na zwykłe spotkanie. Nie maluje się pożyczonymi kosmetykami od najlepszej przyjaciółki. Jednym słowem poczuła, że przy niej Mikołaj czuje się jak wśród kumpli. Ostatecznie górą lodową, która zatopiła to spotkanie, było stwierdzenie, że Mikołaj zapomina przy niej, że jest kobietą..
Jedyne na co Elka miała ochotę w tym momencie, to zapaść się pod ziemię. Trzymając fason do końca, miała ochotę udusić sama siebie, że w ogóle pomyślała, że ona i on.. Że coś. To przecież był absurd od samego początku. Elka-kumpelka, nic więcej. Niedługo potem podjechali pod redakcję. Po szybkim pożegnaniu, wysiadła i przesiadła się do swojego auta. Po tym jak Mikołaj odjechał z parkingu, osunęła się na fotelu.
Czy zawsze po wielkiej ekspedycji, powrót do rzeczywistości jest taki bolesny? – zastanowiła się, wpatrując w ścieżkę biegnącą obok parkingu. – To świetnie, że lubisz ze mną przebywać.. – mruknęła pod nosem. – Elka-kumpelka czeka, zadzwoń.. 0-700 – Zero zero zero zero zero... – pokręciła głową zamykając oczy. – Yeti. Jednak yeti i to na całej linii. – ciężko westchnęła, ścierając chusteczką resztki szminki.
Nie była pewna, ile czasu spędziła na rozmyślaniu, analizując co robi nie tak w swoim życiu, że każdy potencjalny facet traktuje ją jak kumpla. Z zamyślenia wyrwał ją telefon, który w między czasie włączyła. Widząc cztery nieodebrane połączenia od matki, czuła, że ten dzień jeszcze się nie skończył. Nic nie zrozumiała z jej bełkotu, który nagrała na pocztę głosową, więc postanowiła pojechać do niej do domu. I tak jej to obiecała po porannym nalocie w swoim mieszkaniu. Co prawda nie musiała się tłumaczyć i nie miała zamiaru tego robić, ale chciała mieć święty spokój. Przynajmniej na trochę. Problem w tym, że po dzisiejszym dniu, nie miała już ochoty na żadne rozmowy.
Tak jak się spodziewała, wizyta w domu przyprawiła ją tylko o ból głowy. Już od progu okazało się, że to nie ona jest powodem lamentów Sławy. Tym razem padło na Olgierda. Z niewiadomych przyczyn, zachciało jej się szperać w jego rzeczach i gdy przypadkiem znalazła bilety do kina, stwierdziła wszem i wobec, że jest zdradzana. 
    Jakiekolwiek tłumaczenia na nic się zdały, bo ona i tak wiedziała swoje. Sytuacja się wyjaśniła, gdy Natalia oznajmiła, że to ona była z ojcem w kinie.
Po dwóch godzinach osobistego dramatu Sławy, pół godzinie przeprosin Olgierda, Elka wyszła z ich domu. Może jednak yeti istnieje – zastanowiła się wsiadając do auta. Koniec końców była świadkiem pięknej sceny pogodzenia. – Nie każdego faceta na to stać, mając tak upierdliwą żonę jak jej matka. Jak mogła się tak pomylić.. – westchnęła odpalając silnik i odjechała w stronę miasta. – U nas to chyba rodzinne. Może to po matce, Singielka jest taką osobą, której nawalił instynkt –  pomyślała w trakcie jazdy.
Zamiast do domu, Elka wróciła pod budynek redakcji. O tej porze nie było już nikogo. Mogła posiedzieć, pracować do woli i nie siedzieć załamana w swoich czterech ścianach, objadając się ciastkami. Po całym dniu, poczuła, że to odpowiedni moment na napisanie kolejnego felietonu. W końcu miała co opisać.

W chwili, gdy Elka była pewna, że redakcja jest pusta, grubo się pomyliła. Przy swoim stanowisku siedział Tomasz, który zdecydował się pomóc Patrykowi. Nie mógł pozwolić na to, żeby z powodu jakiś głupich uprzedzeń, chłopak stracił pracę. Osobiście poszedł do Doroty i poprosił o jeden dzień zwłoki. Była tym zaskoczona, ale dała mu szansę. Gdy Tomasz szedł do naczelnej, miał w głowie pewien plan. Nie do końca wiedział czy się uda, więc Patryk dowiedział się na sam koniec. Po niezaplanowanej wieczornej sesji, został sam w redakcji, by do końca przygotować zdjęcia, które zrobił koledze. Nawet bez obróbki, te zdjęcia pokazywała całkiem innego Patryka. Teraz zostało mu je tylko doszlifować. Zajęty pracą, nie zauważył, że jest obserwowany.
Sylwia postanowiła zrobić mu niespodziankę, po tym jak zadzwonił, że jednak się spóźni na ich spotkanie. W końcu nie mogła pozwolić, żeby fotograf roku padł z głodu.
– Długo jeszcze? – w końcu się odezwała, prowokując go, by spojrzał na nią, a nie w monitor. – Czekając na Ciebie w domu może ostygnąć nie tylko obiad..– zaśmiała się, podchodząc do jego biurka. Odkładając na blat pudełko z jedzeniem, objęła go za policzki i czule ucałowała jego wargi. Po chwili usiadła na brzegu biurka.
Zaskoczyła go swoją wizytą, jednak ten gest sprawił, że się uśmiechnął.
– Jeszcze chwilę.. Muszę tylko odchudzić jedną osobę z redakcji..– zerknął na Sylwię, biorąc pojemnik z sałatką, która składała się chyba tylko i wyłącznie z sałaty.
– Hmmm poważna sprawa..– zaśmiała się trochę kpiąco.
– Nawet nie wiesz jak poważna.. – zerknął na nią sięgając po widelec.
– Chodzi o tę.. sympatyczną grubaskę? – Sylwia przeniosła się z brzegu biurka na krzesło, które zwykle zajmowała Elka.
– Elkę? – Tomasz zmrużył oczy, delikatnie się uśmiechając.
– No co? Ona nie jest sympatyczna? – roześmiała się rozbawiona.
– Jest, nawet bardzo..– odparł ze szczerym uśmiechem.
– O proszę.. A jak bardzo? – uniosła brew ironicznie.
To pytanie nieco zbiło Tomasza z tropu. Nigdy przedtem nie zastanowił się, jaka tak naprawdę jest Elka. Jaka jest dla niego. Jak on ją postrzega. Tym bardziej nie wiedział, co ma odpowiedzieć Sylwii. Przecierając widelec ściereczką, w końcu na nią spojrzał.
– Jest po prostu dobrą koleżanką – odparł najprościej, bez wdawania się w szczegóły.
– Czyli taka Elka-kumpelka.. – zaśmiała się. – No dobrze i co? Chce wysłać te zdjęcia jakiemuś wirtualnemu absztyfikantowi? – spojrzała na niego już całkiem rozbawiona.
– Z tego co wiem.. – zaczął mówić, chcąc wspomnieć o Mikołaju, ale nie zdążył.
W tym samym momencie, z regału, który stał parę metrów od biurka Tomasza, na podłogę spadło kilka segregatorów, robiąc spory huk. Tomasz i Sylwia natychmiast spojrzeli w kierunku skąd dobiegł hałas. Między ścianą a regałem dostrzegli Elkę. Po tym co właśnie miało miejsce, stała jak wryta. Zatrzymała się w tym miejscu już jakiś czas temu. Nie chciała im przerywać rozmowy i miała zamiar się wycofać, ale usłyszała to co mówili i zamarła. Po raz drugi tego dnia, dostała w twarz. Nie fizycznie oczywiście. Tak to odczuła, gdy zaczęli o niej rozmawiać, nie wiedząc, że stoi tuż obok. Kiedy Sylwia wspomniała o grubasce, a pierwszą myślą Tomasza była ona, poczuła się podle. Nie podejrzewała go o to. Była pewna, że jest inny. Że jako jedyny, nie patrzy na nią w ten sposób. Nie kategoryzuje jej fizyczności, tylko ceni ją za charakter. Pomyliła się. Była taki sam jak wszyscy. Jeszcze ten wirtualny facet.. Tego było za wiele. Chciała uciec niezauważona, a wyszło jak zwykle. Przez swoją nieostrożność, zaczepiła torbą o regał, którego zawartość spadła na podłogę.
Zdemaskowana patrzyła na nich przez kilka sekund, czując, że pali się ze wstydu. Po chwili nie patrząc na nic, uciekła stamtąd w popłochu prosto do windy, uparcie wciskając guzik, żeby szybciej zamknęły się drzwi.
– Elka.. poczekaj! – Tomasz zerwał się z krzesła jak oparzony chcąc ją zatrzymać, ale to on został zatrzymany przez Sylwię. Tym samym dała Elce możliwość ucieczki.
– Tomasz zostaw ją w spokoju..– spojrzała na niego – przejdzie jej.
– Ona nie powinna była tego usłyszeć.. – warknął zdenerwowany zaistniałą sytuacją. – Poza tym, to nie o nią chodziło do cholery jasnej! – spojrzał na Sylwię otwierając laptopa i waląc ręką w blat. – Robiłem zdjęcia jemu.. – wskazał fotografie mężczyzny, który całkiem nie przypominał znanego wszystkim Patryka. – Dorota kazała go zwolnic, bo według zarządu jest za gruby na zdjęciach i źle to świadczy o portalu.. No niech to szlag trafi.. – podniósł głos, tym razem zamykając z hukiem laptop.
– Ej! Uspokój się. To nie moja wina, że nie powiedziałeś od razu. Nie wyżywaj się na mnie za to co myślę i widzę.. – zmarszczyła czoło. – Co Ci tak na niej zależy co? Każdej koleżanki tak bronisz? Czy tylko Elka zasługuje na taką ochronę? – spojrzała na niego zirytowana, że robi głupią aferę o kilka zbędnych słów.
– Nie zależy mi.. – mruknął pod nosem, zbierając swoje rzeczy.

***

7 komentarzy:

  1. Oj Tomcio, Tomcio... To se dorobiłeś, chłopie! Leć przeprosić Elkę! :D
    Mam nadzieję, że ból głowy nie przeszkodził w dokończeniu opowiadania :D Przynajmniej masz piąteczek udany ;) Ja z kolei spędziłam przy notatkach i ciężko mi na luźny wieczór... Dobrze że są wasze fanfiki i jeszcze serial :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serial kończy się niebawem ale zostajemy my więc mam nadzieję że nie będzie wielkiego płaczu i tym bardziej będziesz tu zaglądać ale też inny będą :)

      A Tomcio.. no powiem że czeka go twardy orzech do zgryzienia :D

      Usuń
  2. Poszukiwania yeti z Mikołajem okazały się (fartownie) ekspedycją chybioną.

    Co z tego, że za czwartym. Grunt, że zdała!

    To nie są te ręce, które powinny zabierać Elce telefon.

    Sława jest boska. Im mniejsze dawki, tym bardziej. Dwie godziny jej osobistego dramatu rozwaliły mnie.

    Sylwia wpadła tak uroczo do redakcji, ale jak zwykle skończyła zimną flądrą. Cóż to kobiecisko w sobie ma!

    Pisz kobieto, bo bez materiału do czytania ogarnia mnie rozpacz, że będę te braki łatać własną twórczością. A tego sobie nie życzymy. Ten rozdział zaostrzył tylko apetyt!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejooo! :D
    Łoooo kurczaki! :D Już myślałam, że wypadek będzie! :D No i bum! Huk ogromniasty! :D Elka usłyszała słowa, których nie powinna usłyszeć. I to jeszcze prosto z ust Sylwii! Tomek, pędź! :D Pędź, pędź przeprosić Elkę. Bardzo się cieszę, że wróciłaś! :) Z tej tęsknoty zaczęłam czytać Twoje opowiadania od nowa ;) A tymczasem czekam na następną część i następne, a najbardziej to czekam na 70 ��. 2-0 dla nas! :D


    Manik Makos

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Długo czekałam na Twój powrót i w końcu jesteś.Super odświeżona część. Nie będę jednak ukrywać że bardziej oczekuję nowej części niż odświeżonej starej. Rozumiem jednak, że musisz się jakoś rozkręcić po długiej przerwie w pisaniu. Jedno jest pewne nie ważne jaką część dodasz i tak nie odmówię sobie przyjemności jej przeczytania i skomentowania :)

    OdpowiedzUsuń