–
Sama urządzałaś? – zapytał Mikołaj, odwracając się do Elki.
Gdy
przytaknęła odstawiając butelkę podarowanego wina na stół, również popatrzyła
na niego. Mikołaj rozglądał się po mieszkaniu, będąc wyraźnie pod wrażeniem
jego wystroju. Nie do końca wiedziała, czy to dobrze czy źle. Czy jest w szoku,
że tak tu skromnie, bo sam pewnie mieszka w apartamencie, czy też faktycznie mu
się podoba.
–
Przytulne miejsce i widać w nim życie. Nie to co u mnie – zaśmiał się pod
nosem.
–
Raczej bałagan widać – odparła z uśmiechem.
Gdyby
zobaczył jej mieszkanie przed godziną, zmieniłby zdanie. Przez większość czasu,
w jej kawalerce króluje bajzel. Jest mistrzynią bałaganu. Tylko wtedy, gdy ktoś
przychodzi, a dzieje się to rzadko, robi generalne porządki. Zerkając w stronę
szafy, modliła się, żeby jej zawartość upchana w pośpiechu, nie wyleciała na
zewnątrz.
–
Lepszy bałagan niż sterylne laboratorium – zerknął na nią.
–
A co? Ty masz laboratorium zamiast mieszkania? – zaśmiała się.
–
Nie do końca, ale.. – przymrużył oczy zastanawiając się do czego najlepiej je
porównać. – Można je pomylić ze sklepem meblowym. Dużo gadżetów z wyższej
półki, dziwne i nowoczesne meble. Coś w tym stylu – spojrzał na nią.
–
No to chwila.. – zaśmiała się czegoś nie rozumiejąc. – Skoro nie podoba Ci się
Twoje mieszkanie, bo po tym co mówisz, wnioskuje, że tak właśnie jest, to czemu
je tak urządziłeś? Gdzie tu logika? Po co kupiłeś to wszystko? – spojrzała na
niego.
–
A znasz faceta, który jest logiczny? – roześmiał się.
–
Właściwie to nie. – przyznała mu rację.
–
No właśnie – popatrzył na nią. – A skoro już pytasz, to Ci odpowiem. Bo to jest
modne? Bo jest na topie? Bo każdy lubi mieć coś drogiego? Sam do końca nie
wiem. Po prostu będąc w pewnym środowisku, musisz trzymać odpowiedni poziom.
–
No tak – pokiwała głową. – Czyli lepiej mieć gówniane meble i poważanie w towarzystwie,
niż fajny przytulny dom. Zapamiętam tę regułę.
–
Nie. To nie jest do końca tak Elka. – pokręcił głową. – Po prostu.. Zresztą nie
ważne. Chyba nie po to się spotkaliśmy, żeby się teraz pokłócić o wystrój
wnętrza – roześmiał się podchodząc do niej bliżej.
–
Masz rację. I wcale nie zamierzałam się kłócić. Po prostu nie lubię głupoty –
odparła z uśmiechem, dudniąc palcami w oparcie drewnianego krzesła. – To
co? Bierzemy się do pracy? – zapytała bezpiecznie zmieniając temat. – Zaraz Ci
pokażę swoje materiały odnośnie tej kajakarki, a Ty mi powiesz czego Ci
potrzeba..
–
Że kogo? – zaśmiał się. – To teraz już wiem, czemu ta laska spuściła mnie z
prądem Pacyfiku. Ja ją zapytałem o katamaran – popatrzył na Elkę czując się jak
idiota.
–
Co? Chyba żartujesz.. – parsknęła śmiechem kładąc na stole swój laptop. Kręcąc
głową, próbowała opanować śmiech. Wciąż nie mogła uwierzyć, że zrobił z siebie
takiego idiotę. Myślała, że jednak ma więcej oleju w głowie. – No to wcale się już
nie dziwię, że nie chciała z Tobą rozmawiać. Też bym nie chciała po czymś
takim. Brawo Mikołaj. Moje gratulacje – przyklasnęła w dłonie.
–
Nie śmiej się ze mnie – spojrzał na nią, przysiadając na krześle.
–
No wybacz, ale jak sobie to wyobrażę.. Trzeba mieć talent, żeby pomylić kajak z katamaranem.
Wybitny talent. A Ty dowiodłeś, że jest to możliwe. – zacisnęła wargi
powstrzymując śmiech.
–
Podróże i marynistyka, to nie są moje tematy Elka – spojrzał na nią. – Ja Ci
mogę zrobić reportaż z wyścigów samochodowych albo opisać specyfikacje
luksusowych aut. Podejmę się tematów biznesowych, ale kajaki? – pokręcił głową.
– Poza tym, to Dorota wcisnęła mi ten temat. Ja tego nie chciałem, a ona? Cóż..
Chyba robi wszystko, żeby mi się przypodobać. Ciągle wysyła mi jakieś znaki
dymne, a ja absolutnie nie jestem nią zainteresowany.. Nie jest w moim typie –
zaśmiał się.
–
Biedaku.. Naprawdę Ci współczuję – poklepała go po ramieniu, roześmiana od ucha
do ucha. – Ale coś Ci powiem. Ciebie to jeszcze Dorota toleruje, bo jesteś
facetem. Czy jesteś nią zainteresowany czy nie, zawsze istnieje nikła szansa.. Że
może coś jednak, kiedyś.. Teraz wyobraź sobie co my kobiety z nią mamy, gdy
zaczyna mieć swoje humory. To jest dopiero piekło na ziemi – wywróciła oczami.
–
To wiesz co? Mam pomysł – przysunął się jeszcze bliżej.
–
Jaki? – uśmiechnęła się, opierając łokciem o stół.
–
Zaczniemy od wina – uśmiechnął się spoglądając jej w oczy.
–
To ja przyniosę kieliszki – zaśmiała się, wstając od stołu.
–
Nie zapomnij o korkociągu – zerknął w stronę kuchni.
Stojąc
w kuchni, przez chwilę Elka miała nieodparte wrażenie, że Mikołaj z nią
flirtuje. Niby przyszedł pracować, ale jak do tej pory, na ten temat ledwie co
wspomniał. Normalnie w takich sytuacjach, zwykle się denerwowała. Teraz? Zero
emocji. Spokój i brak palpitacji serca. Słysząc o korkociągu, sięgnęła do
szuflady. Po chwili znalazła ów przedmiot i razem z dwoma różnymi kieliszkami,
postawiła go na stole. Cóż, nie miewała gości. Zastawa czy całe komplety
szkieł, nie były jej potrzebne. Kiedy Mikołaj rozprawiał się z korkiem, zerkał
na nią z uśmiechem. Wypełniając winem ponad połowę wysokości kieliszków, jeden
z nich podał Elce, a drugi sam uniósł do góry.
–
Powinniśmy się trzymać żelaznej zasady – zaśmiał się.
–
Jakiej? – odparła z zaciekawieniem.
–
Najpierw praca, a potem przyjemności – spojrzał jej w oczy.
–
Oczywiście. Nigdy na odwrót – roześmiała się, stukając z nim kieliszkiem.
Nigdy
na odwrót? Czy aby na pewno? Czy nie można połączyć tych dwóch rzeczy na raz? –
zastanowiła się upijając łyk wina. Przez kolejną godzinę, zamiast o pracy,
rozmawiali na różne tematy. Od zupełnie przyziemnych, przez kontrowersyjne po
wręcz prowokujące. Mikołaj okazał się być świetnym rozmówcą, a swój talent
wykorzystywał na każdym kroku. Mimo to, Elka nie dała się podejść. Na pierwszy
rzut oka było widać, że to rasowy podrywacz. Była prawie 20, a oni wciąż nie
ruszyli tego po co tu przyszedł. Gdy Mikołaj miał dolać Elce wina, usłyszeli
pukanie do drzwi.
Nie
spodziewała się gości. Zdziwiona spojrzała w stronę holu.
–
Przepraszam.. – spojrzała na Mikołaja, po czym wstała i poszła otworzyć.
Kiedy
przekręciła zamek i uchyliła drzwi, jeszcze bardziej się zdziwiła. Widok
Tomasza na progu, mocno ją zaskoczył. Stał uśmiechnięty. Wyglądał niemal tak
jak w jej śnie, przez co na ułamek sekundy, nogi się pod nią ugięły.
–
Cześć.. Niespodzianka – spojrzał na nią zadowolony.
–
Cześć.. Miło – uśmiechnęła się, zaskoczona jego słowami.
–
Nie ja jestem niespodzianką, tylko mam dla Ciebie niespodziankę. Poza tym,
zapomniałaś tego – wręczył jej parasolkę, którą miał jej oddać będąc w pracy.
Biorąc
od niego swój zgubiony w taksówce parasol, uśmiechnęła się, odrobinę skrępowana
zaistniałą sytuacją. Czuła się tak, jakby to już kiedyś miało miejsce.
–
Dziękuję. I tylko po to się fatygowałeś pół miasta? – zaśmiała się.
–
Nie. Nie tylko po to. Chciałaś iść na koncert dziś wieczorem, prawda? –
uśmiechnął się do niej tajemniczo, lekko mrużąc oczy.
–
Ja? – zdziwiła się. – Nie.. A tak! Moja siostra chciała..
–
No właśnie. Załatwiłem bilety.. – uśmiechnął się serdecznie. – Chciałem Ci
powiedzieć jeszcze w redakcji, ale mi uciekłaś. No i dlatego przyjechałem.
–
Super.. – uśmiechnęła się biorąc owe bilety. – Natalia się bardzo ucieszy.
Chciała iść na ten koncert. Dziękuję Ci – zgryzła delikatnie wargę. – To może
wejdziesz?
–
Jasne, czemu nie – odparł z uśmiechem, przekraczając próg mieszkania. – Przynajmniej
w domu można na spoko.. – przerwał, widząc siedzącego przy stole Mikołaja.
Popatrzył na Elkę, potem znów na Suszyńskiego. – Nie przeszkadzam?
–
Przeszkadzasz – odparł bez ogródek Mikołaj.
–
Nie. Nie przeszkadzasz.. – oznajmiła Elka spoglądając na obu panów, którzy
mierzyli się wzrokiem. – Mieliśmy pracować nad artykułem, ale jakoś zeszło na
inne tematy. Także.. Napijesz się wina? Bardzo dobre. Naprawdę będzie Ci
smakować – spojrzała na Tomasza, jednocześnie nie czekając na zgodę. Sięgnęła
po szklankę z kuchni i postawiła na stole. – Mikołaj nalejesz? A i przepraszam,
że nie w kieliszku.. Niestety zabrakło – zaśmiała się.
–
Jasne.. – mruknął Mikołaj robiąc to o co prosiła.
Nie
spodziewał się takiego obrotu spraw. Obecność innego samca w mieszkaniu, to nie
był szczyt jego marzeń. Zwłaszcza, że wieczór dopiero się rozkręcał. Niestety,
to był jej dom i nie miał nic do powiedzenia w kwestii gości. Zacisnął zęby,
nalał wina i podał je Tomaszowi. Zerkając na Elkę, czekał na rozwój sytuacji.
–
To nad czym pracujecie? – Tomasz spojrzał na Elkę. – Czy raczej mieliście
pracować? – zapytał z przekąsem, widząc zamknięty laptop i nieruszone
dokumenty. Zamiast tego, na stole stała w połowie opróżniona butelka czerwonego
wina..
–
A nad takim.. – zerknęła na bilety, które trzymała. Do koncertu została
godzina, więc musiała się spieszyć. – Zaraz Ci wszystko opowiem, tylko
zadzwonię. Przepraszam Was na sekundkę. A Wy śmiało, pogadajcie sobie. –
obdarzyła ich ciepłym spojrzeniem, po chwili znikając w łazience.
Zarówno
Tomasz jak i Mikołaj, spojrzeli na siebie z niechęcią. W zasadzie nic do siebie
nie mieli, jednak obecność jednego, działała drugiemu na nerwy. Gdy oni usiedli
przy stole sącząc wino, Elka próbowała dodzwonić się do Natalii. Czas uciekał,
a ona jak na złość nie odbierała. W między czasie, zadzwoniła po taksówkę. Gdy kurs
miała zamówiony, udało jej się w końcu połączyć z siostrą.
–
Halo Natka? – odezwała się głośniej, próbując przekrzyczeć Sławę, która
siedziała z Natalią i Robertem w kuchni. – No nareszcie.. Gdzie Ty
trzymasz ten telefon do cholery? Słuchaj. Załatwiłam bilety. Jakie? No jak to
jakie. Na Rafaela – odparła na jej pytanie, spoglądając na siebie w lustrze. –
Jest za mało czasu, żebym Ci je sama przywiozła, więc wyślę taksówką ok? No
tak, jednak mam. No nie ważne skąd.. Słuchaj jest akcja. Mam w salonie dwóch
przystojnych facetów ogarniasz to? Bo ja nie. Nie uwierzyłabyś, co się tutaj
dzieje. Ja sama w to jeszcze nie wierzę. – zaśmiała się. – Dobra wracam do
pracy znaczy do.. Nie ważne. Wysyłam Ci bilety i baw się dobrze. Pa!
Gdy
skończyła rozmowę, raz jeszcze spojrzała na siebie. Poprawiła na szybko fryzurę,
nabrała powietrza i w końcu wyszła z łazienki. Pierwsze co zobaczyła, to
konsternacja obu panów. Milczeli, łypali na siebie wzrokiem, a atmosferę można było
ciąć nożem.
–
Wszystko w porządku? – odezwał się Tomasz.
–
Tak, tak. W porządku – przytaknęła Elka. – A u Was?
–
Jak widzisz.. – odparł Mikołaj, mieszając kieliszek z winem.
–
Widzę – zacisnęła wargi spoglądając na jednego i drugiego.
–
Dodzwoniłaś się tam gdzie miałaś? – zapytał Mikołaj.
–
Tak – uśmiechnęła się. – Dzwoniłam do siostry i po taksówkę. Zaraz tu
przyjedzie. Dam kierowcy bilety i jej zawiezie. Powinni jeszcze zdążyć na
koncert.
–
A.. czyli nie musimy się ewakuować? – zaśmiał się Mikołaj.
–
Nie. Nie musicie – zerknęła na niego roześmiana.
–
No chyba, że Tomasz musi, to go nie zatrzymujmy – mruknął.
–
Ja? Nie. Nigdzie się nie spieszę – uśmiechnął się do niej.
–
To w ogóle zabawna sytuacja jest.. – usiadła przy stole.
–
Ale że co? – zapytał Tomasz.
–
To. Ja praktycznie nie miewam gości, a tu proszę. Najpierw jeden, potem drugi..
Śmiesznie jest.. – roześmiała się sięgając po wino, które wypiła prawie jednym
haustem. Gdy rozdzwonił się jej telefon, szybko odebrała. – Tak słucham? A tak,
zgadza się. Już do Pana schodzę, proszę chwilę zaczekać – gdy się rozłączyła,
zerknęła na nich – Zaraz do Was wracam.. Nie zabijcie się. – wstała od stołu po
czym wyszła z mieszkania.
Gdy
nastała kolejna dłuższa chwila krępującej ciszy, w końcu odezwał się Tomasz.
–
Przerwałem Wam randkę czy pracę? – zerknął na Mikołaja.
–
Oczywiście, że pracę – odparł upijając łyk wina.
–
Hmm ciekawe.. – pokiwał głową zerkając w swoją szklankę.
–
Masz coś przeciwko? – zapytał Mikołaj.
–
Nie. Absolutnie.. – pokręcił głową w końcu biorąc łyk wina.
–
A mi się jednak wydaje, że.. – zaczął, ale wtedy usłyszeli głos.
–
Już jestem! – oznajmiła Elka, która wpadła do mieszkania i z hukiem zamknęła za
sobą drzwi. – Mam nadzieję, że zdąży z tymi biletami. Jeszcze raz Ci dziękuję Tomasz
– usiadła z powrotem przy stole. – A właśnie.. Pytałeś mnie wcześniej nad czym
pracujemy.. Chodzi o reportaż na temat znanej kajakarki. Sama przepłynęła
Pacyfik także.. bomba temat. Musimy tylko to jakoś ogarnąć – uśmiechnęła się.
–
Czekaj, czekaj, czekaj.. – Tomasz zmarszczył czoło. – Ja chyba wiem o kogo
chodzi. Nie podpowiadaj, zaraz sobie przypomnę.. To była.. – na moment
przymknął oczy.
Gdy
go olśniło i podał Elce nazwisko, zgadali się, że chodzi o tę samą kobietę. W pewnym
momencie, Mikołaj poczuł się niepotrzebny. Na temat tej podróżniczki, kajakarki,
czy Bóg wie raczy wiedzieć kogo, Tomasz wiedział więcej bez przygotowania, niż
on robiąc research. Nie miał pojęcia, skąd jest tak obyty w temacie. Kiedy
próbował się wtrącić w dyskusję, cała trójka usłyszała pukanie.
–
Emm przepraszam. Nie wiem kto tym razem – spojrzała na nich już całkiem
ogłupiała. Przez miesiąc pies z kulawą nogą tu nie zajrzy, a teraz miała nalot?
Zdezorientowana podeszła do
drzwi, spoglądając przez wizjer. Widząc za drzwiami Bajtka, zamarła. Jeszcze
tylko jego tutaj brakowało. Policzyła do trzech, wzięła głęboki wdech i w końcu
otworzyła. Nim zdążył coś powiedzieć, ona zaatakowała pierwsza.
–
Milcz.. Ani słowa o wczoraj – wyskoczyła grożąc mu palcem przed nosem. Zaskoczony
jej słowami, zesztywniał ze strachu nie wiedząc co robić.
–
Ja tylko.. Trójniak. Na zgodę – spojrzał na nią, pokazując butelkę miodu
pitnego.
To
była jedyna dobra rzecz jaką mógł zrobić. Atmosfera robiła się gęsta, więc
alkohol był potrzebny. Najchętniej zabrała by butelkę, a jego odprawiła z
kwitkiem. Niestety, nie mogła tego zrobić. Gdyby jeszcze była sama, a tak? Nie
miała wyjścia.
Czuła,
że właśnie w tym momencie, wpuszcza do domu psychopatę.
–
Zapraszam.. Wejdź – odsunęła się od drzwi.
–
O cześć chłopaki.. – spojrzał się na nich zdziwiony.
–
Cześć – niemal jednocześnie odpowiedzieli Tomasz i Mikołaj.
Trzech
facetów pod jednym dachem? W mieszkaniu Singielki?
Czegoś
takiego jeszcze świat nie widział. A jednak, cuda się zdarzają. Tego wieczoru,
mężczyźni walili do niej drzwiami i oknami. Elka nie była przygotowana na taką
sytuację, więc trzeba było improwizować. O ile przez jakiś czas, cała trójka
miała o czym pogadać, to w końcu tematy się skończyły. Zapanowała dziwna i
niezręczna cisza. A żeby tego było mało, nikt nie pomyślał o zapaleniu
światła w mieszkaniu. Siedzieli prawie po ciemku, do póki Elka nie
oprzytomniała i nie zapaliła lamp.
–
To co? – raptem odezwał się Mikołaj. – Masz może jakąś muzę? Trzeba się trochę
rozruszać.. – zerknął na Elkę i całe towarzystwo.
–
Tak, muzyka jest.. – zerknęła na Mikołaja. – Ale sprzęt nie za bardzo działa..
Właściwie w ogóle nie działa – upiła łyk wina.
–
A to jakiś problem? Dawaj. Zaraz to naprawimy! – zerwał się ochoczo Bajtek.
Po
jakiś 40 minutach, faktycznie udało się uruchomić sprzęt i muzyka zaczęła grać.
Zanim jednak Tomasz i Bajtek tego dokonali, trwała ożywiona dyskusja, w czym
tkwi błąd. Tomasz upierał się, że chodzi o bezpiecznik, natomiast Bajtek
obstawiał przy głównej płycie krzemowej. Koniec końców, Elka nie wnikała kto
miał rację. Ważne, że zadziałało. Jedynie Mikołaj nie przyłożył się do pomocy.
Nie miał pojęcia co robić. Zamiast coś im doradzić, popijał tylko wino. Ruszył
tyłek dopiero wtedy, gdy usłyszał fajny kawałek. Złapał Elkę za rękę i okręcił
tak, by wpadła w jego ramiona.
W
końcu ta impreza zaczynała mieć sens. Muzyka rozbudziła uśpione towarzystwo.
Jedynie Tomasz nie był skory do tańca. Z boku obserwował co się dzieje i to jak
Mikołaj flirtuje z Elką. W końcu przerwała te jego umizgi i stwierdziła, że
czas ich nakarmić. Kiedy poszła do kuchni, zadecydowała, że przygotuje
zapiekanki. Miała tylko nadzieję, że tym razem nie puści domu z dymem. Mało
brakowało, a kilka tygodni temu straciłaby dach nad głową. Sąsiedzi również.
Gdy
ona szykowała jedzenie, chłopakom ciut za bardzo udzielił się imprezowy nastrój.
Szczególnie tyczyło się to Bajtka, bo w pewnej chwili, chyba za bardzo wczuł
się w rytm muzyki. Zamiast tańczyć, zaczął wykonywać jakieś absurdalnie
nieludzkie, wręcz robotyczne ruchy, doprowadzając Tomasza do śmiechu. Mikołaj
widząc co wyczynia ich redakcyjny informatyk, opadł na fotel zażenowany. Koniec
końców i jego pokonały wygłupy pijanego Bajtka, bo zaczął się śmiać. W pewnym
momencie zaczął dzwonić jego telefon. Żeby nie ściszać muzyki, poszedł odebrać
do łazienki. Z kolei Tomasz, postanowił zobaczyć co robi Elka. Gdy oparł się o ścianę,
właśnie kroiła i układała pieczarki na przygotowanym pieczywie.
–
Fajna impreza – zacisnął wargi.
–
Proszę Cię, nie nabijaj się – spojrzała na niego roześmiana.
–
Nie nabijam się.. Po prostu, lepiej to zobacz – uniósł brew.
–
Ale, że co? – zmarszczyła czoło, podchodząc bliżej.
–
Nie co, tylko kogo – wskazał palcem na Bajtka.
Widząc
jak ich informatyk tańczy w salonie, Elka parsknęła śmiechem.
–
Ja nie wiedziałem, że on taki zabawny potrafi być – mruknął jej na ucho.
–
Co to jest? Co on tańczy? – zaczęła tłumić w sobie śmiech.
–
Nie mam zielonego pojęcia, ale facet ma talent – zaśmiał się.
–
Zapamiętam ten widok do końca życia – pokręciła głową.
–
Śmiem twierdzić, że chyba masz rację – spojrzał na nią.
–
Aż tak źle mi życzysz? – zmrużyła oczy.
–
Ależ skąd. Ja Ci życzę jak najlepiej – uśmiechnął się do niej.
–
To lepiej się módl, żebym nie przypaliła zapiekanek – roześmiała się.
–
Zawsze możemy zamówić pizze – zacisnął wargi.
–
Serio? Ty to umiesz mnie dobić – pokręciła głową.
–
Przyjaźń opera się na szczerości – popatrzył na nią.
–
Uważasz się za mojego przyjaciela? – odwróciła się do niego.
–
Myślę, że idziemy w dobrym kierunku – uśmiechnął się.
–
Nie wiesz w co się pakujesz – odparła chowając zapiekanki do piekarnika
–
Coś już tam wiem – zaśmiał się pod nosem. – Jeszcze wina?
–
Chętnie – posłała mu ciepły uśmiech.
Kiedy
podszedł do stołu żeby nalać wina Elce, w pewnej chwili zapanowała ciemność. Elka
nie miała pojęcia co się stało, za to wszyscy usłyszeli dziwny huk z łazienki.
–
Jasna cholera! – krzyknął Mikołaj. Będąc w łazience, wpadł na pralkę z której
spadł kosz na pranie, obijając mu kolano. – Bajtek coś Ty do cholery zrobił? –
zapytał wychodząc z łazienki, oświetlając pokój latarką w telefonie.
–
Co ja? Nic nie zrobiłem – bąknął zupełnie niewinny.
–
A kto naprawiał to cholerne radio? – odparł Mikołaj.
–
Zamiast narzekać, to mogłeś pomóc.. – odezwał się Tomasz.
–
No wybacz stary, ale ja nie udawałem, że się na tym znam. W przeciwieństwie do
Was.. – odparł zirytowany, spoglądając w stronę fotografa.
–
No teraz to najlepiej udawać niewinnego – odparł Tomasz.
–
Jak Ci się coś nie podoba, to możesz iść – prychnął Suszyński.
–
Ty również. – Tomasz zmrużył oczy zirytowany gadaniem Mikołaja.
Elka
słysząc co się dzieje, postanowiła interweniować. Nie miała zbyt dużo czasu. Podczas
gdy trzech samców, w tym dwóch alfa, nerwowo dyskutowało kto jest winny braku
prądu, w salonie pojawiła się Elka. Niosła przed sobą chyba wszystkie świece,
jakie miała w domu. W końcu na coś się przydały.
–
Panowie macie ogień? – zapytała zerkając po kolei na każdego.
Jak
na zawołanie, trzech rycerzy zjawiło się by pomóc kobiecie w potrzebie.
Zapalili wszystkie świeczki, które rozstawiła po salonie w strategicznych
miejscach.
Chociaż
sytuacja wydawała się komiczna i beznadziejna zarazem, to w gruncie rzeczy w
mieszkaniu zapanował romantyczny nastrój. Na pewno bardziej pasujący do
spotkania we dwoje, niż do niezapowiedzianej imprezy, ale zrobiło się miło. Jak
na ironię, gdy zabrakło muzy i wizji, impreza dopiero zaczęła się rozkręcać. W końcu
wszyscy rozbawieni tą sytuacją, siedli w pokoju zajadając zamówioną pizzę.
Niestety brak prądu i wysadzone bezpieczniki, uniemożliwiły Elce pokazanie
swoich umiejętności kulinarnych. Może to i lepiej – pomyślała zajadając kawałek
pepperoni.
Podczas
jedzenia i picia, zaczęli przypominać sobie najbardziej komiczne sytuacje w swoim
życiu. Opowiadanie o życiowych przypałach podczas jedzenia, skutkowało
kilkukrotnym klepaniem w plecy. Z mówieniem takich rzeczy należy być ostrożnym.
Późnym
wieczorem, dwie butelki wina i trójniak, stały praktycznie opróżnione. A oni?
Bajtek
zacumował przy stole, prawie zasypiając na laptopie. Dla niego taka ilość
alkoholu była zabójcza. Kiedy przestał odpowiadać na pytania, nikt nie
zamierzał go ruszać. Niech śpi. – pomyślała. Przynajmniej udając robota nie
rozwali jej mieszkania. Gdy Elka spojrzała na Mikołaja, ten właśnie przysypiał
w fotelu. Jego marynarka leżała przewieszona na oparciu, a on usadowił się w
pozycji lewitującej. Niby spał, a jednak wciąż wydawał się kontaktować ze
światem. A gdzie Tomasz? – zapytała sama siebie, leżąc na łóżku. Po chwili
zobaczyła jak ten wychodzi z łazienki, poprawiając pasek od spodni. Zacisnęła
wargi, wtulając twarz w poduszkę. Gdyby tylko wiedział, co jej się śniło.. –
uśmiechnęła się pod nosem.
STOP!
Miała o tym zapomnieć. Nie wracać do czegoś, co było wymysłem wyobraźni. Nawet
alkohol nie upoważniał jej do czegoś takiego.
Gdy
Tomasz usiadł na podłodze, oparł się plecami o łóżko i przymknął oczy. Kręciło
mu się w głowie. Mało kiedy zdarzało mu się tyle wypić. Kiedy odwrócił się w
stronę Elki, leżała z zamkniętymi oczami, tuląc się do poduszki. Była
wstawiona. Wszyscy byli. Bajtek chyba całkiem odpłynął, Mikołaj również. Nawet
nie przypuszczał, że tak może skończyć się ten wieczór. Miał tylko dostarczyć
bilety na koncert, a teraz siedział pijany na podłodze i nie wiedział co ma ze
sobą zrobić. Elka miała rację.
Przyjaźń
z nią, to była jazda bez trzymanki.
W
pewnym momencie, Tomasz popatrzył na ścianę obok okna. Wisiało na niej kilka
fotografii opatrzonych w ramki. Zdecydował, przyjrzeć się im z bliska. Gdy
podszedł do ściany, marszcząc czoło zaczął studiować kto jest kim. Lubił takie
fotografie. W jego rodzinnym domu w Szczecinie, na ścianach wisiało pełno
podobnych zdjęć. Robił je jego ojciec, a jeszcze wcześniej dziadek i
pradziadek.
Kiedy
Elka trochę oprzytomniała, w tle grała cicho muzyka z czyjegoś telefonu. Nie
była do końca pewna z którego, ale to było najmniej ważne. Nie przeszkadzało
jej granie, gdyż była to jedna z jej ulubionych melodii. Przeszkadzało jej coś
innego. Mianowicie, chciało jej się pić. Chcąc nie chcąc, musiała się podnieść
z łóżka bo ostatnia butelka z wodą, skończyła się rano. Wstając, zauważyła
stojącego przy ścianie Tomasza. Lekko zmarszczyła czoło. Tam nie było nic
ciekawego do oglądania, a on stał i się patrzył. Powoli, chwiejnym krokiem
dotarła do kuchni i nalała sobie szklankę wody.
Gdy
już ugasiła pragnienie, tym samym krokiem wróciła do salonu i podeszła do
Tomasza. Oparła brodę o jego ramię i zerknęła na swoje zdjęcia. Gdy delikatnie
przytuliła się do niego, wzdrygnął się wyrwany z zamyślenia. Na jej widok,
uniósł kąciki warg w ciepłym uśmiechu. Przez moment spojrzeli sobie w oczy, do
póki Elka znów nie zaczęła wpatrywać się w stare fotografie.
–
Czekam na miażdżącą krytykę – mruknęła pod nosem.
–
Ode mnie? – zaśmiał się cicho i spojrzał na zdjęcia. – Są dobre.
–
Znaczy się jesteś pijany skoro tak mówisz – zaśmiała się.
–
Mówię serio – popatrzył na nią. – Oni wszyscy to Twoja rodzina?
–
Tak – przytaknęła. – Znaczy nie.. – zmarszczyła czoło zerkając na zdjęcie w
dolnym prawym rogu. Sfatygowana fotografia przedstawiała dwie małe dziewczynki siedzące
na huśtawce. – To moja przyjaciółka Magda – lekko się uśmiechnęła.
–
Nadal się przyjaźnicie? – zerknął na Elkę.
–
Tak, chociaż widujemy się sporadycznie – westchnęła zawiedziona tym faktem.
–
Takie przyjaźnie z dzieciństwa to skarb – mruknął pod nosem. – A to kto?
–
Naprawdę ciekawi Cię moja rodzina? – zaśmiała się.
–
Powiedzmy, że lubię rodzinne historie – uśmiechnął się.
–
O rany.. Dziwny jesteś wiesz? – pokręciła głową odsuwając się od niego.
Zerknęła na śpiących na fotelu i przy stole chłopaków. Nie chcąc ich budzić,
zaczęła mówić dość cicho. – No więc tak. Tu i tu, to jest Natalia. Moja 10 lat
młodsza siostra – stuknęła palcem w dwa zdjęcia. – To jest moja mama. Mówią, że
jesteśmy do siebie podobne.. Jesteśmy? – spojrzała na niego pytająco. Tomasz
mrużąc oczy, rozbawiony jej słowami pokręcił głową. – To dobrze, bo miewa
wredny charakter.. Ogólnie jest nadpobudliwa, nadgorliwa i wszystko ma być tak,
jak ona chce. Jest dziwna. W sumie ja też, ale staram się to kontrolować –
parsknęła śmiechem. – To jest babcia Gienia. Mama mojej mamy. Kochana,
najlepsza. Nie mogę powiedzieć ani jednego złego słowa. Żebyś wiedział, jak
pięknie potrafi dogryźć mamie.. Tylko ona umie ją tak przegadać, że nie ma
argumentów. Zresztą, gdybyś ją poznał osobiście, też byś ją pokochał.. –
uśmiechnęła się. – To jest mój dziadek, ale jego nie pamiętam. Zmarł gdy byłam
mała – pokazała kolejne zdjęcie, gdzie na sofie siedziała młoda Genowefa i
jakiś mężczyzna. Na moment się nad nimi zamyśliła, by po chwili wrócić do
opowiadania. – A to jest Olgierd. Mój ojczym i ojciec Natalii. Bardzo fajny
gość. Mam z nim naprawdę dobry kontakt. Tak w ogóle jest dentystą.. Jakbyś
kiedyś potrzebował to dzwoń – roześmiała się. – A ten tutaj.. – wskazała na
zdjęcie w górnym prawym rogu. – To mój tata – uśmiechnęła się.
–
Interesujące.. – uśmiechnął się spoglądając na Elkę.
–
Oczywiście to tylko najbliżsi – przysiadła na łóżku. – Są jeszcze ciotki,
wujkowie.. Cała masa ludzi od strony mamy, taty i Olgierda. Osobiście się w tym
gubię. Nie pamiętam kto jest kim dla kogo, a mało tego jak się nazywają –
zaśmiała się. – Ale tak to jest, jak każdy mieszka gdzie indziej. Najbliższa
okazja przy jakiej wszyscy się spotkamy to będzie ślub Natalii – popatrzyła na
niego gdy również usiadł.
–
O to twoja siostra wychodzi za mąż? – zapytał dla pewności.
–
Tak. Pod koniec sierpnia przyszłego roku – uśmiechnęła się.
–
No to faktycznie będzie okazja się spotkać – przytaknął.
–
Ta.. To będzie wyjątkowy dzień – mruknęła niepocieszona.
–
Nie cieszysz się? – zmarszczył czoło.
–
Cieszę, cieszę.. – pokiwała głową.
–
Twoja mina mówi dokładnie co innego.. – popatrzył na nią.
–
Miałbyś identyczną, gdyby Twoja matka.. – ugryzła się w język.
–
Co moja matka? – popatrzył się na nią.
–
Nie ważne – mruknęła pod nosem.
–
Na pewno? – zmrużył oczy
–
Na pewno. – spojrzała na niego dłużej niż to zwykle robiła. Przez moment i on
sobie na to pozwolił. Spoglądał na nią nic nie mówiąc, jednak w końcu spuścił
wzrok.
–
Chyba powinienem.. – zaczął, ale weszła mu w słowo.
–
Słyszysz? – uśmiechnęła się łapiąc go za rękę.
–
Ale, że co? – roześmiał się. nie rozumiejąc co ma słyszeć.
–
Chodź.. – wstała i pociągnęła go ku sobie za rękę. Wstał za nią z łóżka, nie
bardzo wiedząc o co chodzi. – Słyszysz tę piosenkę? Nie pamiętam, kiedy ostatni
raz ją słyszałam, ale ją uwielbiam i mam ochotę tańczyć..
–
Ale ja nie umiem tańczyć.. – spojrzał na nią roześmiany.
–
To nic. Ja Cię nauczę.. – zaśmiała się, obejmując go za szyję.
–
Dziennikarka? Tancerka? – uśmiechnął się. – Kim jeszcze jest Elka Kowalik? –
szepnął jej na ucho, pewniej obejmując w talii.
–
Cicho.. – również szepnęła mu na ucho. – Nie gadaj tyle. Wsłuchaj się w rytm i
po prostu to poczuj.. – uśmiechnęła się, spoglądając na niego zamglonymi, ale
radosnymi oczami. Nie miał pojęcia co ją napadło, jednak się posłuchał.
Z
początku spoglądał w jej zielone oczy. Igrała w nich jakaś nieopisana radość,
która absolutnie go kupowała. Trzymając jedną rękę na jej plecach, drugą
obejmował jej dłoń. Starał się złapać ten rytm, o którym powiedziała, ale w
pewnym momencie o tym zapomniał. Dał się ponieść melodii i temu magicznemu
nastrojowi, który ich otaczał. Alkohol też zrobił swoje. Na chwilę oboje
zamknęli oczy, jeszcze bardziej się przytulając. Ona wtuliła twarz w jego
szyję, on dotykał wargami jej włosów. Chłonęli swój zapach. Uśmiechnęła się pod
nosem. To było lepsze niż jej erotyczny sen. To było prawdziwe. Wyglądali jak
para zakochanych w sobie ludzi.
Właśnie
takie wrażenie odniósł Mikołaj, gdy na chwilę oprzytomniał i zobaczył ich
tańczących wolny kawałek.. Nic nie powiedział. Patrzył zazdrośnie na tych
dwoje, do póki na nowo, nie urwał mu się film. Nie doczekał tego, co się działo
później.
Gdyby
nie spontaniczny gest Elki, Tomasz zapewne wróciłby do domu. Taki miał zamiar,
gdy nagle zachciało jej się tańczyć. Koniec końców nie żałował, że został.
Kiedy
skończyli się bawić? Nikt nie wie.. Oni też nie pamiętali, bo w pewnej
chwili, czas przestał mieć znaczenie. Może gdyby Elce nie zakręciło się w
głowie, tańczyliby jeszcze dłużej, a tak? Oboje wylądowali w jej łóżku, jednak
jeszcze długo nie zasnęli..
To
był bardzo przyjemny wieczór. Pomijając chwilowy zgrzyt z Mikołajem, Tomasz naprawdę
dobrze się bawił. Już drugi raz z rzędu. Czas w towarzystwie Elki, mijał nie
wiadomo kiedy. Poza nimi, nikt nie wiedziała kiedy i jak skończyła się ta
impreza. Zegarek wskazywał kilka minut po 7 rano, gdy ktoś otworzył drzwi..
–
No pięknie! Drzwi otwarte.. Nawet byś się nie obudziła, gdyby tu ktoś w nocy
nagle wpadł i Cię jeszcze.. – w tym momencie Sławę zatkało.
Tak
jak stała, wmurowało ją w podłogę. Teraz zrozumiała, dlaczego jej młodsza
córka tak usilnie prosiła, by dała Elce spokój. Musiała wiedzieć co tu się
wyprawia. Już wczoraj wieczorem chciała tu przyjść i zrobić porządek. Przecież
tak nie mogło być, żeby jej córka siedziała w domu sama, pogrążona w depresji.
Na dodatek zajadała smutki, jakby za mało ważyła. To ona z samego rana
specjalnie wstała, żeby tu przyjść i co zastała? Trzech obcych facetów w
mieszkaniu jej córki! Trzech! W tym jednego, który leżał z nią na łóżku i ją
obejmował.
–
Jezus Maria.. Co się tu dzieje do cholery? – krzyknęła, gdy minął pierwszy
szok.
–
Jezu ciszej.. Kto tak krzyczy z samego rana? – mruknął Mikołaj.
Powoli
zaczął otwierać oczy, analizując stan istniejący w mieszkaniu. Spojrzał na
swoją w połowie rozpiętą koszulę, nie pamiętając nawet kiedy to się stało.
Następnie dostrzegł zgarbionego Bajtka, przykrytego przez Elkę kocem, który
przytulał się do jej laptopa. Chyba nie chciał wiedzieć, co mu się śni. Gdy
spojrzał na łóżko, zobaczył Tomasza i Elkę, która spała oparta głową o
jego ramię. Właściwie już nie spała, słysząc panikę matki.. Niemal jak
oparzona, zerwała się z łóżka, ogarniając wzrokiem to, co się dzieje w mieszkaniu.
Na szczęście, wszyscy byli ubrani.. Ona też. A Sława?
Ona
była na przemian zielona i fioletowa.
–
Mamo.. – spojrzała na nią. – Ty się uspokój i nie denerwuj. Ja Ci to wszystko na
spokojnie wytłumaczę, ale teraz proszę Cie..
–
No ja myślę, że mi wytłumaczysz. Dziecko drogie, co Ty robisz ze swoim życiem.
Ja nie tak Cię wychowałam.. – pokręciła głową całkiem załamana. – Ja rozumiem,
że Ty jesteś zdesperowana, ale żeby trzech jednocześnie? Trzech? To już jeden
nie starcza? Ja przez Ciebie osiwieje.. Zawału dostanę!
–
Mamo nie rób mi wstydu.. – odparła, czując, że zaraz zapadnie się pod ziemię.
–
Wstydu? Ty moje dziecko sama robisz sobie wstyd.. – spojrzała na nią oburzona,
ale po chwili odwróciła się na pięcie i wyszła trzaskając drzwiami.
Jej
efektowne wyjście, całkiem dobudziło resztę towarzystwa. No prawie. Jedynie
Bajtek był w dalszym letargu i spał w najlepsze. Tomasz obudził się już w chwili,
gdy Elka zerwała się z łóżka i to praktycznie nad jego głową, Sława dostawała
dzikiego szału. Teraz rozumiał, co Elka miała na myśli mówiąc, że jej matka
jest dziwna. Zdecydowanie była jej przeciwieństwem. Chociaż czy aby na pewno? W
końcu też na niego krzyczała, gdy pierwszy raz tu przyszedł. Może jednak miały
coś wspólnego.
Elka
po porannej wizycie matki, nie wiedziała co ma powiedzieć. Było jej koszmarnie
wstyd. Żaden z nich, nie powinien tego zobaczyć ani usłyszeć. Żeby jeszcze
bardziej się nie pogrążyć, postanowiła ich jak najszybciej odprawić.
–
Panowie.. – spojrzała na Mikołaja, który zapinał swoja koszulę oraz na Tomasza,
który wstał i poszedł po buty. – Ja nie chcę być niemiła, ale.. Koniec imprezy.
Jest cholernie późno. Za godzinę wszyscy powinniśmy być w pracy. Słyszysz mnie
Bajtuś? Halo? Bajtek obudź się! – potrząsnęła go za plecy.
–
Co? Co jest? Nie mam więcej eliksiru! – odparł bez sensu.
Słysząc
co powiedział, Elka i Mikołaj parsknęli śmiechem. Tomasz również, z tym, że
podszedł do Bajtka i zaczął go podnosić, żeby w końcu złapał pion.
–
Słyszałeś, koniec imprezy – roześmiał się.
–
Jaki koniec? Kiedy? Gdzie? – spojrzał zdezorientowany na Elkę.
–
Wczoraj Bajtuś. Wczoraj.. – odparła, dusząc się ze śmiechu.
–
Ja nie pamiętam.. – spojrzał na Tomasza, który go przytrzymał.
–
Nic się nie stało – pokiwała głową. – Dobra.. Idźcie już, bo ja tu muszę
ogarnąć. Siebie muszę ogarnąć.. Życie ogarnąć. No już. Nie ma Was. Sio! –
zaczęła ich zaganiać w stronę drzwi. – Dzięki za wszystko, za muzykę, za
wino.. Dzięki. Było miło.
–
Trzeba to powtórzyć – odparł Mikołaj skradając jej całusa w policzek. – Tylko
następnym razem, może w okrojonym składzie? We dwoje? – szepnął jej na ucho.
–
Może – lekko zmarszczyła czoło. – Cześć.
–
To do zobaczenia w pracy – odezwał się Tomasz.
–
Do zobaczenia – uśmiechnęła się. – I dzięki za pomoc.
–
Za pomoc? – spojrzał się na nich Mikołaj. – Ale, że w czym?
–
Nie ważne – jednocześnie odpowiedzieli Mikołajowi, by po chwili Tomasz
popatrzył na Elkę. – I nie ma za co. To było interesujące doświadczenie –
odparł z uśmiechem, tak jak Mikołaj, żegnając się z nią pocałunkiem w
policzek.
Cała
trójka rozstała się pod kamienicą Elki, zamawiając sobie taksówki. Mikołaj
pojechał w jedną stronę, a Bajtek z Tomaszem w drugą. Po drodze do siebie,
Tomasz czuł, że ta impreza będzie miała swoje konsekwencje. Miał tu przyjechać
tylko na chwilę, a został na całą noc, zamiast pojechać do Sylwii jak byli
umówieni..
Nie
zadzwonił i nie uprzedził.. Mógł się spodziewać najgorszego.
Gdy
Elka została sama w mieszkaniu, na moment usiadła przy stole, spoglądając na
krajobraz po bitwie. A właściwie po imprezie. Z początku całkiem poważna, nawet
załamana poranną sytuacją z matką, nagle parsknęła śmiechem.
To
był największy absurd w jej życiu. Ona jedna, trzech facetów i jej matka, która
ma ją za demona seksu. Roześmiana wstała od stołu idąc do łazienki.
Na
moment spojrzała na swoje wygniecione łóżko, uśmiechając się pod nosem.
***
Hihihihi to jest naprawdę Dobre :D Dużo lepsze niż w oryginale, chociażby ze względu na taniec Eltomków i wejście Sławy w momencie obecności trzech mężczyzn, w tym ten właściwy u boku Elki :) Czekam na dalszy ciąg ;)
OdpowiedzUsuńAga Kowal (w telefonie ciężko się zalogować to piszę anonimowo :D)
Cieszę się, że się podoba, mnie to bardzo motywuje do dalszego pisania ale nie tylko bo mam ochotę stworzyć fajną historię która trafi do wielu osób :)
UsuńAz usmiech sam ciśnie sie na twarz czytając to co piszesz 😂❤ super, mega mi się podoba Twoja wizja 👍👏💕
OdpowiedzUsuńCieszę się że moja twórczość wzbudza takie emocje, bardzo mi miło <3
UsuńBardzo przyjemnie się to czyta! :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj dowiedziałam się o istnieniu tego bloga i nadrabiam ;) cudownie piszesz, zapychasz słowami moje małe niedosyty pozostałe po odcinkach^^
OdpowiedzUsuńJeszcze nie dotarlam do ostatniego postu ale juz wiem ze chce wiecej Twoich tekstow :))))
❤️
UsuńSuper to wymyśliłaś! Taki przebieg wydarzeń byłby duzo lepszy gdyby sie wydarzyło tak w serialu �� Masz talent do pisania, z przyjemnością sie to czyta, a taniec Eli i Tomasza a potem w tym łożku- marzenie ❤️
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę że Ci się podoba ❤️
UsuńRefleksja nad krakaniem z wronami wnętrzarskimi bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńCo do zawartości oleju w Mikołaju, Elka zawsze była optymistką. Jej wypranie emocjonalne i marszczenie nosa bardzo znaczące.
"Pogadajcie sobie?" Panowie wolą inne sposoby komunikacji. Pięść w pięść, albo pięść w szczękę.
W teleturnieju wiedzy ogólnej Tomasz wygrał.
Natężenie psychopatów na metraż wzrasta. Zawsze kogoś można oknem wyeksmitować, co Tomasz proponował względem Arka.
Zawsze mnie nurtowało... Żaden nie pali, wszyscy mają zapalniczki. Potem złapałam się nad tym, że też nie palę, a noszę przy sobie trzy źródła ognia...
Komicznie, beznadziejnie, romantycznie... I tłoczno.
"Stacjonował w pozycji lewitującej" - wyobraźnia mi się zawiesiła.
O! Pasja jako dziedzictwo.
Magda. Widzę konsekwencję w ubogacaniu scenariusza. Miły elemencik.
Akurat wredność łączy matkę i córkę. I to, że jak sobie coś ubzdurają, to amen.
Październik? Mnie wyszedł, po obliczeniach (365+88 , od następnego czerwca) koniec sierpnia. Gdzie popełniłam błąd? Humaniście można wybaczyć. Chyba...
Matko kochana! To co oni robili, zanim bateryjki się nie wyładowały, na tym łóżku?!!!
Podobnie jak pozostałe obecne w mieszkaniu samce, jesteśmy, my czytelniczki, zaintrygowane tym, jak się impreza właściwie skończyła. I za ona dziękuje tak ładnie, bo chyba nie za bilety, ewentualnie parasol?
Przed zmianami też było fajnie, ale po zmianach jest cieplej. Uwielbiam Cię czytać.
Hahahaha przy tych wnętrzach to taka moja osobista zawodowa refleksja o ja zła ; DD No co chcesz? Mikołaj wydaje się być facetem inteligentnym.. Ale tylko się wydaje. Po bliższym spotkaniu zostaje tylko droga marynarka i buty ; DDD Wygrywa pięść w szczękę. Zdecydowanie mój faworyt a ta szczęka oczywiście Pikusiowa ; DDD A kto ma wygrać jak nie geograf? ; D ja nawet mam kandydata, lub kandydatów na eksmisje przez okno.. Pomysłodawca oczywiście zostaje na kwadracie ; D <3 Hahahaha ja nie palę i nie noszę.. Hmm co do chłopaków? To jeszcze się okaze kto pali a kto nie xd Stacjonowanie w pozycji lewitującej czyt siedzenie na krześle w pozycji jak u dentysty xd no oze trochę wyzej głowa a nizej nogi xd A czemu nie? Tomasz to rodzinny gość, może to talent pokoleniowy? ; D Dokladnie tak, po to są rozszerzenia wątków, żeby cała historia miała swój sens. Z liczeniem racja, i widzisz? Teraz ostatnie wpisy troche się pierdziela bo się przestawiaja w czasie.. Yhhh A to jak się skończyła.. dowiecie się państwo w następnej częsci xd Singielka taka zołza xd
UsuńKocham zołzy!
UsuńW żadnym wypadku nie mówię nie. Napiszę więcej, w każdym z wymienionych jestem na tak!
Przestaje się dziwić, że Twój projekt aż tak mi się podobał.
Tomasz nie pali tylko jak mu Sylwia nie pozwala :D Myślę, że czasem puści se dymka. Jakoś mi fajka do niego pasuje. Albo się naoglądałam za dużo "Rozlewiska". M.J był tam strawny tylko wtedy, kiedy grał na pianinie albo głęboko się zaciągał :D
Usuń