Moje zdjęcie
Kobieta, dla której napisanie kilku stron opowiadania było katorgą. Kobieta, która dzięki pisaniu, odnalazła spokój.

środa, 23 listopada 2016

17. Zaufaj fotografowi


    Po rozstaniu Elki i Tomasza pod salonem sukni ślubnych, każde z nich poszło w swoją stronę. On tak jak wspomniał udał się prosto do redakcji, a ona na najbliższy przystanek jadąc stamtąd do centrum. Po drodze uzgodniła z Natalią, że ta przyjedzie po nią do kawiarni, gdzie jest umówiona ze swoim informatorem. Okazało się, że z autem nie było aż tak źle jak obie myślały i jeszcze tego samego popołudnia, można je było odebrać.

    Elka czekając na swojego gościa, przysiadła w kącie lokalu. Siedząc z laptopem na kolanach, pochłaniając spory kawałek sernika z malinami, próbowała sklecić artykuł. W pewnej chwili zawiesiła się w pół zdania. Chociaż najbliższa osoba z jej rodziny wychodziła za mąż, temat sukni ślubnych był dla niej kompletną abstrakcją. Uświadomiła sobie, że nawet nie poruszała z Natalią tego tematu. Nie była z nią oglądać sukienek, nie biegała po cukierniach za idealnym tortem, ani nawet nie miała czasu zobaczyć sali weselnej. Odseparowała się. Wystarczyło, że interesowała się tym ich matka i babcia. Ze swojej strony, dała Natalii święty spokój i wcale nie żałowała, że nie uczestniczy w tej weselnej gorączce. Czemu tak było? Nie do końca wiedziała.
    Może to był jakiś ukryty żal, a może absolutnie się do tego nie nadawała. Po tym jak zerwała zaręczyny, postanowiła, że nigdy nie założy białej sukni. Przez ten cholerny reportaż, szlag trafił jej postanowienie. Nawet teraz nie do końca mogła w to uwierzyć.
    Ona miała być twarzą artykułu? – pomyślała wgniatając się plecami w żółty fotel.
   Tomasz na serio postradał zmysły, jeśli uważał, że Dorota ich za to nie rozniesie. Przecież on będzie musiał być geniuszem, żeby te zdjęcia nadały się na główną.
    Akurat kończyła wysyłać e-mail do Gośki z gotowym tekstem, gdy pojawił się jej tajemniczy rozmówca. Niespełna godzinę później, jechała już do redakcji mając asa w rękawie. Drążenie tematu w końcu przyniosło zamierzony efekt. Miała zgodę na wywiad z kimś, kto niemal w ogóle nie rozmawia z dziennikarzami. Teraz musiała jeszcze ogarnąć kilka rzeczy, żeby naczelna nie zwaliła jej tego na weekend do domu.
    Stojąc w korku, zauważyła, że Natalia jest jakaś nieobecna i kompletnie zamyślona. Gdy spytała czy coś się stało, ta oczywiście zaprzeczyła, jednak nie szło się z nią w ogóle dogadać. Kiedy tylko podwiozła Elkę pod redakcję, zmyła się po zdawkowym „cześć”.
     
    Tymczasem na Targówku, w mieszkaniu Tomasza pojawiła się Sylwia. Nie było to dziwne, że weszła sama pod jego nieobecność, ponieważ już jakiś czas temu dał jej zapasowe klucze. Przez pośpiech i roztargnienie, zostawiła u niego wczoraj swoją teczkę z dokumentami, a te były jej pilnie potrzebne na wyjazd. Nie mogła odżałować, że Tomasz nie może z nią pojechać, ale po chorobie musiał nadrobić zaległości w pracy. Oboje nie spodziewali się, że jest tego aż tyle, że będzie musiał pracować w weekend. Szukając teczki w okolicach łóżka, bo tam widziała ją po raz ostatni, coś innego przykuło jej uwagę. Coś drobnego i błyszczącego.
    Między szafką, a łóżkiem znalazła damski kolczyk.            
    Usiadła na krawędzi mebla, uważnie przyglądając się błyskotce. Z pewnością nie była jej własnością. Pytanie brzmiało, do kogo należy zguba i jakim cudem się tu znalazła. Kto tu był i kiedy? Czyżby Tomasz ją zdradzał? Ale z kim do cholery? Elka? Nie. Nie możliwe. Nie był takim ślepym idiotą. To nie mogła być ona – ścisnęła kolczyk w dłoni.
    W jej głowie narastało pytanie za pytaniem, do chwili gdy usłyszała otwieranie drzwi.
    – Hej. A Ty co tu robisz? – zapytał zaskoczony Tomasz, widząc ją w mieszkaniu.
    – Cześć. Zostawiłam u Ciebie czerwoną teczkę z badaniami – spojrzała na niego.
   – Teczkę? A pamiętam. Taka czerwona z białym paskiem? – odparł stawiając torbę na podłodze obok łóżka. – I co? Udało Ci się ją znaleźć w tym bajzlu? – zaśmiał się podchodząc bliżej i na przywitanie dał jej delikatnego całusa.
    – Owszem znalazłam – przytaknęła – ale nie teczkę, tylko coś takiego – pokazała mu na dłoni niewielki srebrny kolczyk w kształcie różyczki.
    Tomasz natychmiast go rozpoznał. Tylko jedna osoba takie nosiła, mimo to, udał kompletnie nie zainteresowanego tematem i wzruszył ramionami.
    – To chyba należy do Moniki – odparł siadając na łóżku.
    – Do Moniki? Kim jest do cholery Monika – spojrzała na niego zdezorientowana.
   To nasza recepcjonistka. Wpadła tutaj kilka dni temu z połową redakcji, umilić mi czas. Wygłupiała się z Patrykiem i pewnie wtedy go zgubiła. Daj mi go, oddam jej jutro jak  tylko przyjdzie – wziął ten kolczyk z jej dłoni i wrzucił od razu do torby.
    – Nie wiedziałam, że miałeś gości – zmarszczyła lekko czoło.
    – A Ty mi się spowiadasz z każdego, kto Cię odwiedza? – odparł z nutką ironii.
    – No nie – popatrzyła na niego zakłopotana.
    Tomasz miał argument, którego Sylwia nie mogła podważyć. Ona jak najbardziej miewała różnych gości i to często płci przeciwnej, więc nie mogła mieć pretensji i robić awantury tylko dlatego, że odwiedziły go koleżanki z pracy. Historia z kolczykiem też wydawała się być wiarygodna. Skoro nie było sprawy, mogła spokojnie wrócić do siebie i szykować się na wyjazd. Umówili się, że w piątek rano odwiezie ją na lotnisko. Kiedy Sylwia wyszła z mieszkania, Tomasz poszedł do kuchni przygotować sobie kawę i jakąś kanapkę. Zerkając na coraz bardziej pochmurne niebo za oknem, wyjął z kieszeni spodni telefon, po czym wybrał znany mu numer.
    – Cześć Elka. Znalazłem coś co należy do Ciebie. Oddzwoń jak możesz. Wieczorem mogę Ci to podrzucić – uśmiechnął się pod nosem, zostawiając wiadomość na poczcie.

    Było po 15, gdy Elka weszła do redakcji. Stojące w recepcji Monika, Gośka i Malena, plotkowały o nowym felietonie tajemniczej Singielki, kompletnie nie zwracając uwagi na wtrącającego się do ich rozmowy Krzyśka. Ten jak zwykle miał za dużo do powiedzenia na temat kobiet i ich poglądów. Oczywiście poza zirytowaniem wszystkich dookoła, nic mądrego z tego nie wynikało. Olewając jego wywody na temat samotnych kobiet, wciąż próbowały rozwikłać zagadkę, skąd wzięła się autorka bestselerowych felietonów. Wszystkie były pod ogromnym wrażeniem talentu tej dziewczyny.
    Słysząc ich rozmowę, Elka poczuła się doceniona. W końcu jej teksty zaczęły trafiać do ludzi tak jak tego chciała. To był jej osobisty mały sukces. Poza pochwałami pod adresem Singielki, dowiedziała się, że jej artykuł o sukniach ślubnych jest już gotowy.
    O rany. Godzina prawdy nadeszła – pomyślała lecąc pędem do komputera.
   Z radości przeplatanej strachem przed zobaczeniem siebie na zdjęciach, po chwili nie zostało nic. Tak jak stała, opadła na krzesło obdarta ze złudzeń i marzeń. Przesuwając kolejne zdjęcia przedstawiające dziewczynę Tomasza ubraną w suknię ślubną, czuła się jak skończona idiotka. Nie umiała wydusić z siebie ani słowa, mimo iż za plecami słyszała gratulacje, że to świetny tekst, a modelka zachwyca swoją urodą. Nie tak miało być. Nie to miała zobaczyć. Po chwili wstała i jak cień samej siebie, skierowała się do drzwi. Przewieszając torbę przez ramię, nawet nie zaczekała na windę. Od razu skorzystała ze schodów. W końcu to zawsze początek drogi ku lepszej sylwetce.
    Wystarczy zaufać fotografowi – pokiwała głową wspominając słowa Tomasza. Już nie raz zakpili z niej koledzy ze szkoły, jej matka, a teraz zrobił to on. Ten, który miał być wyjątkowy. I po co było to wszystko? Udawany ślub, udawana przyjaźń. Tak naprawdę nie ma niczego poza Elką-kumpelką. Zwykłym żartem. Dublerką – westchnęła z wielkim żalem wsiadając do samochodu. Nie chciała by ktoś zobaczył jej łzy.
    Kiedy wysmarkała nos i wytarła oczy, dopiero spojrzała na migającą diodę na telefonie. Sięgnęła po wyciszony aparat i włączyła pocztę głosową. Odsłuchując wiadomość od Tomasza, zacisnęła wargi. Dobił ją jego radosny obłudny głos.
    Anulując połączenie, wciekła rzuciła telefon na siedzenie. – Spadaj.
    W drodze do domu, zadzwonił do niej Wojtek. Za pierwszym razem nie odebrała. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Zwłaszcza z facetem. Chociaż po nieoczekiwanym spotkaniu z byłym chłopakiem, czekała na jego telefon, potem przestała o nim myśleć. Tyle się wydarzyło, że właściwie gdyby nie jego telefon, zapomniałaby, że w ogóle znowu pojawił się w jej życiu.
    Stojąc na jednym ze skrzyżowań, w końcu odebrała telefon od Wojtka, włączając go na głośnik. Pomysł z jakim dzwonił, przeszedł jej oczekiwania. Prędzej spodziewała się propozycji jakiejś romantycznej kolacji czy wypadu do kina, niż spędzenia wspólnie weekendu poza miastem. Dąbrowski był zdolny do wszystkiego, ale sądziła, że przez te kilka lat nieco zmądrzał. Niestety, a może i dobrze, pomyliła się. Perspektywa dwóch dni na Mazurach, w przytulnym hotelu blisko jeziora, była kusząca. Pogoda sprzyjała spontanicznym wypadom, jednak nie była pewna, czy ma ochotę na to szaleństwo właśnie z nim. Wojtka znała na tyle dobrze by wiedzieć, że na pewno nie będzie się z nim nudzić. To było niemożliwe. Na każdym wyjeździe działo się coś poza kontrolą, co nie konicznie dobrze się kończyło. Tym razem też mogło być podobnie, jednak po dłuższej chwili wahania, zgodziła się spędzić z nim weekend.
    W końcu należało jej się coś od życia. Czemu miała zaszyć się w domu i przepłakać kilka dni z powodu kretyna, który ją oszukał. Tomasz nie był wart jej smutku i dziś się o tym ponownie przekonała. Nie był jej przyjacielem, za którego go uważała. Perfidnie z niej zadrwił i teraz jakby nigdy nic, śmiał radośnie dzwonić, że coś dla niej ma. Miała tego serdecznie dość i potrzebowała się odciąć. Telefon od jej byłego chłopaka, okazał się zbawieniem. Uzgodnili, że będzie na nią czekał w piątek pod redakcją.
    W związku z zapadłą decyzją o wyjeździe, Elka postanowiła odświeżyć nieco swoją garderobę. Zamiast prosto do domu, udała się na małe zakupy do centrum handlowego. Nie lubiła spędzać dużo czasu w sklepach, zwłaszcza w tych z ubraniami, więc uwinęła się dość szybko. Upewniając się, że dokonała słusznego wyboru, zajrzała jeszcze przed opuszczeniem butiku do jasnoniebieskiej torby, spoglądając na jej zawartość.
    Oby to była dobra inwestycja – pomyślała unosząc kąciki ust w półuśmiechu.
   Korzystając z okazji, zrobiła też małe zakupy na kolację i dokupiła kilka brakujących rzeczy do domu. Gdy już udało jej się zaparkować kawałek od kamienicy, wzięła pakunki i dzielnie podreptała do bramy. Wchodząc po schodach, zaskoczona spostrzegła Tomasza, który chodził od ściany do ściany i trzymał w dłoniach kopertę formatu A4. Nie zastanawiając się, wyminęła go ostentacyjnie, podchodząc do swoich drzwi.
    – Dzwoniłem do Ciebie.. – spojrzał na nią marszcząc czoło – daj pomogę Ci.
   – Sorry, nie zauważyłam – mruknęła pod nosem, wyjmując klucze z dna torby, nie dając sobie zabrać zakupów, co usilnie próbował zrobić.
    – Dzwoniłem bo.. – zaczął mówić od początku, jednak po chwili znów zamilkł.
    – Coś ważnego? Nie mam czasu na durne pogawędki – syknęła z wyczuwalną agresją.
    Tomasz zbity z tropu jej zachowaniem, spoglądał jak otwiera drzwi i kładzie zakupy na blacie. Po chwili zdecydował się przekroczyć próg.
    – Musiałaś zgubić gdy byłaś ostatnio.. – odezwał się, wyciągając ku niej rękę.
    – Trzeba było go wyrzucić, a nie się fatygować – odparła szorstko widząc kolczyk.
    – Elka o co Ci chodzi? Co ja Ci zrobiłem? – zapytał opierając się o framugę drzwi.
   – Ty? – spojrzała na niego z przekąsem, odrobinę marszcząc brwi – absolutnie nic. Jak zawsze jesteś krystaliczny i bez skazy – skwitowała sucho i bez emocji, rozkładając zakupy na swoje miejsce, by po chwili stanąć z nim twarzą w twarz. – Ufasz mi? Tak to brzmiało? – przymrużyła oczy. – Zaufaj fotografowi.. Tak pięknie powiedziane. Ciekawe ile dziewczyn na to nabrałeś. Na ten Twój uroczy uśmiech i ciepły głos. Ostatnią naiwną ustrzeliłeś dziś rano i na tym zakończmy tę rozmowę. A teraz wybacz, ale za niedługo będę mieć ważnego gościa więc muszę się przygotować – spojrzała na niego stając przy drzwiach, które chciała zamknąć, ale jej to uniemożliwił przytrzymując je mocniej.
    – Chodzi Ci o te zdjęcia? Posłuchaj to była na prawdę dobra sesja, byłem z niej bardzo zadowolony – patrzył na nią intensywnie, nie mniej jak ona, gdy próbowała zamykać drzwi. – Przyniosłem Ci te zdjęcia.
   – I po co? – wzruszyła ramionami nieczuła na to co mówi. – W ogóle mnie to nie obchodzi. Zrób z nimi co chcesz, weź je sobie, wyrzuć, spal.. Cokolwiek.
    – Myślisz, że tak odpuściłem te zdjęcia? Że o nie nie walczyłem? – popatrzył przez chwilę w jej oczy, które były przepełnione złością. W tym momencie uświadomił sobie, że kolejny raz wyszedł na durnia, mimo to nie dała mu nawet szansy wytłumaczyć, co się tak naprawdę stało.
    – Zostawmy już to w spokoju Tomasz. Artykuł się ukazał, zdjęcia są. Jest dobrze. Niech każde z nas wraca do swoich obowiązków – zacisnęła wargi – Mogę?
    – Możesz.. – odparł cicho puszczając drzwi, jednak po chwili znów je zatrzymał – jeszcze jedno. Muszę zrobić wszystkim z redakcji zdjęcia i pomyślałem, że Ty..
   – Mowy nie ma. Nie życzę sobie żadnych zdjęć nigdy więcej. Sesje działają na mnie przygnębiająco, Ta była pierwsza i ostatnia – skwitowała krótko.
    – To polecenie służbowe Doroty. Chciałem w weekend.. – próbował mówić dalej.
    – Jestem mega zajęta w weekend – spojrzała na niego bez krzty uśmiechu.
    – Obraziłaś się.. – westchnął zrezygnowany puszczając drzwi.
    – Ja? Nie. Ja się nigdy nie obrażam – podała mu kopertę którą zostawił na blacie między czasie i po chwili bez zawahania zamknęła drzwi, opierając się o nie czołem.
    Wystarczająco długo wytrzymała tę słowną przepychankę. Nie mogła dopuścić do tego, by puściły jej nerwy. By zobaczył, że sprawił jej przykrość. Nie mogła się przy nim rozpłakać. Teraz gdy dzieliły ich drzwi jej mieszkania, była bezpieczna w swojej kryjówce. Skrzywdzona jego zachowaniem, nie miała siły zrobić ani jednego kroku spod tych cholernych drzwi. Po jej policzkach zaczęły spływać kolejne łzy, których tym razem nie powstrzymywała. Jej nagromadzone emocje w końcu znalazły ujście.
    Znowu przez niego ryczała. Znowu był między nimi mur nie do przeskoczenia. Czy nie mogło być tak po prostu normalnie? Czy zawsze musiało być coś nie tak?
    Tomasz także nie ruszył się spod drzwi. Stał jak słup, oparty o ścianę przez kilka minut, mając jakiś koszmarny bałagan w głowie. Odpuścił to bezsensowne koczowanie pod jej drzwiami, po jakimś czasie wychodząc w podłym humorze. U progu wejścia do budynku, minął się z mężczyzną, który niósł ogromny bukiet kwiatów. Mierząc się wzrokiem niczym pies z kotem, jeden z nich poszedł na górę, a drugi z nietęgą miną w stronę auta. Nie tak miał wyglądać ten wieczór.

***

6 komentarzy:

  1. Kurcze, jakie to się krótkie wydaje... Dopiero zaczęłam czytać, a już się część skończyła. Mały niedosyt jest, ale tylko z powodu długości :P Tak to wszystko inne mi się bardzo podoba! :) Kłótnia na swój sposób urocza. Nic, tylko czekać na wybawienie Tomasza z ciemnego lasu :P Oczywiście będę oczekiwała na następną część ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Celowy zabieg z ta długością :D
      Wiem to dla Was cios w serce ale myślę że to co szykuje wynagrodzi tę małą niedogodność :D

      Usuń
  2. Ja chce więcej :D
    Pięknie Tomasz na ściemniał Sylwii jeszcze trochę i będzie zawodowym kłamcą :D
    Ach ta Elka szkoda ,że nie dała mu dojść do głosu ,ale jak mają się rzeczywiście później miło godzić to jestem na tak <3
    Już się nie mogę doczekać tej intrygującej części :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ta część jest w trakcie tworzenia i tak się zastanawiam czy jeszcze jej nie rozbić na dwie części :D aj wredna jestem :D

      Usuń
  3. Dotarłam i normalnie płaczę, że to już :( chce więcej :D
    Super się czyta, tekst się trochę szybko konczy :p
    Oj nie podejrzewalam Tomasza, ze potrafilby tak skłamac, no nieźle to wyszlo ;) nie moge sie doczekac az dojdziesz do sylwestrowego odcinka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie płacz kobieto :) Już kolejny post się tworzy i być może jeszcze dziś a jak nie dziś to z samego rana pójdzie na stronę :)

      Usuń