Moje zdjęcie
Kobieta, dla której napisanie kilku stron opowiadania było katorgą. Kobieta, która dzięki pisaniu, odnalazła spokój.

niedziela, 13 listopada 2016

4. Oddać się w ręce psychopaty


A jednak. Pączek to najlepszy środek antydepresyjny – pomyślała, wcinając już trzeciego z kolei. Po dostarczeniu porządnej dawki cukru, poziom endorfin u Elki wzrósł o połowę. Spacerując wolnym krokiem, starała się cieszyć piękną słoneczną pogodą. Przez chwilę nie chciała myśleć o redakcji, Dorocie i o świństwie jakie jej zafundowała.
Nie chciała myśleć o niczym.
Na moment przysiadła na ławce, obskubanej przez miejscowych chuliganów, obserwując mknących po alejkach spacerowiczów. Jedni szli leniwie jakby nigdzie im się nie spieszyło, inni zapomnieli czym jest spacer. Oni nie spacerowali. Oni biegli bądź maszerowali, aby pokonać jak najszybciej odległość z punktu do punktu.
Dla niej park był miejscem kontemplacji. Oazą spokoju w niespokojnym wielkim mieście. Będąc w parku, nigdy się nie spieszyła. Delektowała się śpiewem ptaków, szumem liści na drzewach poruszanych przez wiatr, czy pluskiem wody z pobliskiego stawu. Lubiła obserwować ludzi. Ich zachowania zawsze ją fascynowały, dlatego została dziennikarką. Dla niej nie było nudnych ludzi. Każdy człowiek był częścią lub tworzył jakąś głębszą historię. Ona też była częścią historii, tylko jeszcze nie wiedziała czyjej.

Gdy spojrzała w lewo, kilkanaście metrów dalej odbywała się sesja ślubna. Fotograf wraz z asystentem, który trzymał blendę, biegał za młodą parą w tę i z powrotem. Obserwując ich, w jej myślach zagościł inny fotograf. A właściwie to jego sympatyczny uśmiech sprzed godziny, którym pożegnał się z nią kiedy wychodziła z redakcji.
Jej życie było jednym wielkim bałaganem, ale odkąd poznała Tomasza, wszystko się zmieniło. W jakiś bliżej nieopisany sposób, uspokajał jej porywczy, wręcz narwany charakter. Nie rozumiała tego, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Uśmiechnęła się pod wpływem własnych myśli, w końcu wstając z ławki. Musiała wracać do redakcji. Meandrując parkową alejką, podjadając czwartego pączka, usłyszała dzwoniący telefon. Oblizując palce pokryte lukrem, wyciągnęła aparat z kieszeni czarnych spodni.
– Halo? – przystanęła na chwilę, odbierając telefon od Natalii.
– Gratulacje! – usłyszała najpierw męski głos, a następnie własną siostrę.
– To był Robert, a teraz ja. Gratulacje! – krzyknęła do telefonu siedząc na przeciwko Roberta, z laptopem na kolanach. – Ela to jest świetne. Naprawdę świetny reportaż – uśmiechnęła się pod nosem. – Ja się prawie popłakałam. Jak ta dziewczyna opowiadała o swojej matce to.. No to myślałam trochę o Tobie, o Twoich relacjach z mamą.. Jestem dumna z Ciebie. Odwaliłaś kawał dobrej roboty – oznajmiła Natalia.
– Ale czekaj, czekaj, czekaj. Zaraz, zaraz. Co jest świetne? – zapytała zaskoczona Elka, nie wiedząc o czym w ogóle mówi Natalia.
– No jak to co, Twój tekst.. – odparła z uśmiechem.
– Czytałaś go teraz? Na głównej? – dopytała dla pewności.
– No tak – potwierdziła zerkając w ekran.
– Jeeeeest! Jest! Jest! – zacisnęła powieki, podskakując w euforii jak dziecko na trampolinie. – Czyli przywrócił, przekonałam go! – wyszczerzyła się sama do siebie, by po chwili jej uśmiech przepadł z kretesem. Analizując konsekwencje tego, co się właśnie najprawdopodobniej dzieje z Bajtkiem, przestraszyła się nie na żarty. – O rany..
– Co jest? – zapytała Natalia, słysząc momentalną zmianę nastroju Elki.
– Właśnie z mojej winy, w tym momencie jeden chłopak z redakcji jest pożerany przez smoka.. – odparła natychmiast się rozłączając..
Natalia spojrzała na swój telefon, później na Roberta i wzruszyła ramionami. Nic z tego nie rozumiała. Elka nie zastanawiając się ani sekundy dłużej, pognała prosto do redakcji, po drodze o mały włos nie taranując Krzyśka.
– Elżunia kochanie, nie tak szybko.. – uśmiechnął się łapiąc ją w pasie, gdy z rozpędu wpadła na niego w drzwiach. – Jeszcze zdążymy poznać się bliżej tylko zaczekaj do jutra.. – poruszył brwiami zadowolony z siebie.
Był jak zawsze pewny, że wszystko ujdzie mu płazem. Tym razem miał szczęście. Nie dlatego, że Elka miała ochotę na bliższe spotkanie. Po prostu, nie miała czasu zajmować się redakcyjnym idiotą. Musiała ratować biednego Bajtka.

 Bez pukania, wpadła zdyszana do gabinetu naczelnej. Wypuszczając z siebie potok słów, zaczęła się tłumaczyć. Że to absolutnie nie jest wina ich informatyka, że ten tekst wrócił na główną. Była świadoma konsekwencji, po tym co właśnie powiedziała. Po prostu nie mogła pozwolić, żeby przez jej chwilowy kaprys i chęć pochwalenia się rodzinie, ktokolwiek z redakcji stracił pracę. Nawet taki odludek jak Bajtek.
– 400 komentarzy, 6 listów do redakcji i 2000 odsłon w pół godziny.. – Elka słysząc te słowa, zaczęła mrugać oczami nie wierząc w to co słyszy.
Że niby gdzie? Pod jej tekstem? Dla pewności, że to nie sen, uszczypnęła się w nadgarstek. Dorota spojrzała na nią, jak zerknęła niepewnie w ekran.
– Z jakiegoś powodu – kontynuowała – nasze czytelniczki zainteresowały się reportażem, a właściwie historią jego bohaterki – spojrzała na statystki. – Ta dziewczyna nam uratuje życie.. – spojrzała na Elkę.
– Ale Ty wiesz, że to jestem ja.. – odparła, nie rozumiejąc do czego dąży. W końcu usiadła, czekając aż naczelna ją oświeci.
– Słuchaj, to jest nie ważne. Najważniejsze jest to, że czytelniczki chcą śledzić jej poszukiwania. Musimy stworzyć serię felietonów.. W zasadzie Ty musisz – popatrzyła przelotnie na Elkę i zaraz w ekran monitora. – Można by to zatytułować.. „Jak Singielka zdobywa faceta w 453 dni”pokiwała głową, raz jeszcze mówiąc na głos wymyślony tytuł. – Nareszcie otrzymasz swoją własną rubrykę. Będziesz pisać minimum jeden felieton tygodniowo i dostaniesz nowy kontrakt.. – uśmiechnęła się do Elki, znów zerkając w statystki dotyczące artykułu. 
Elka nie wierzyła w to, co się dzieje.
Otrzymać uśmiech od smoczycy? To prawie jak dostać Pulitzera – pomyślała.
– Singielka to będzie nasz hit – spojrzała na Elkę – tylko pamiętaj, jutro koniecznie pierwsza randka – odchyliła się na krześle, dudniąc palcami w blat.
– Okej.. – przytaknęła, szczerząc się jak głupi do sera.

Będąc pod wpływem szoku, wycofała się do drzwi i wyszła z gabinetu. To się dzieje naprawdę? – pomyślała puszczając klamkę. Nawet gdyby bardzo chciała, nie umiała ukryć uśmiechu na twarzy. To było jak gwiazdka z nieba, dzień dziecka i urodziny w jednym. Czy właśnie zaczęła zmieniać swoje życie? To zawodowe z pewnością, nad prywatnym trzeba było jeszcze trochę popracować.
Jednak 3 czerwca nie okazał się być najgorszym dniem w roku. Okazał się być przełomem w jej karierze, a kto wie, może i całym życiu.
Singielka dostała wiatr w żagle i miała jasno wytyczony cel. Był nim mężczyzna. Facet, z którym pójdzie na pierwszą randkę. Potem na drugą, trzecią, piątą, a potem na ślub siostry. Po tym wszystkim, przestanie być wreszcie singielką.
Z taką myślą, skierowała się do swojego miejsca, przechodząc obok pustego biurka Tomasza. Na moment zatrzymała się, zerkając na małą żółtą kartkę przylepioną do blatu "Wracam za godzinę". Popukała palcami w blat i po chwili usiadła na krześle. Czuła, że i tak dziś długo nie usiedzi w miejscu. Miała w sobie tyle energii, że cała chodziła.
– A Tobie co? Dostałaś podwyżkę? – odezwała się wchodząca właśnie do redakcji Gośka, spoglądając na uśmiechającą się samą do siebie Elkę.
– Znacznie lepiej – odparła zadowolona.
Nie mogła zdradzić o co chodzi. Nikt w redakcji nie mógł wiedzieć, że będzie pisać felietony. W końcu miały być o niej. O Elce - singielce, która poszukuje faceta.. Zamiast odpowiedzieć, zbyła ją tylko uśmiechem, sięgając po swój notes.
Po chwili wstała, zabierając swój kubek i poszła do kuchni.
Gdy weszła, przy stole siedział Mikołaj. Jadł obiad, jednocześnie namiętnie z kimś korespondując przez telefon. Uśmiechnęła się tylko, nie chcąc mu przeszkadzać. W pewnym momencie, Mikołaj odłożył telefon i spojrzał na Elkę.
– Jak tam? Już po obiedzie? – zapytał z uśmiechem.
– Co? Że ja? – odwróciła się do niego, opierając o kuchenne szafki.
– Tak. Że Ty – roześmiał się na zdziwioną reakcję Elki.
– Nie, jeszcze nie – odparła naprawdę zdziwiona jego pytaniem. - A czemu pytasz? – uśmiechnęła się, odrobinę marszcząc nos.
– Gdybym wiedział, to bym zaczekał na Ciebie. Moglibyśmy iść razem coś zjeść, a tak.. – zerknął na swój prawie pusty talerz.
– No to szkoda, że nie wyszło – uśmiechnęła się.
Po chwili zdała sobie sprawę, że być może Mikołaj chciał zaprosić ją na randkę. A już na pewno na obiad. Skoro nadarzyła się taka okazja, musiała to wykorzystać.
– W sumie to.. Może byśmy kiedyś mogli.. – zaczęła.
– Mikołaj, przyjdź do mnie na chwilę! – oboje usłyszeli głos Doroty.
– Sorry, dokończymy innym razem – spojrzał na Elkę, po chwili wstając od stołu i poszedł za Dorotą, która miała jakiś problem.
– Jasne.. – odpowiedziała sama sobie.
Cel to za mało, jeśli nie masz strategii – pomyślała, gdy została sama z kubkiem herbaty. Trzeba najpierw mieć dobrą strategię, obmyślić technikę, a dopiero później przeprowadzać atak. W dzisiejszych czasach, umawianie się na randki to spacer po poligonie. Co chwila jakaś mina – z tym stwierdzeniem, wróciła do swojego biurka, dokańczając pisanie horoskopu. To była najgłupsza część jej pracy. Ani w to nie wierzyła, ani nie sprawiało jej to przyjemności. Jedna wielka nuda.
Gdy kilka minut później już miała wychodzić, coś sobie przypomniała.
Podeszła do biurka Gośki, która właśnie wklepywała nowy tekst.
– Sorry, że przeszkadzam. Zapomniałabym na śmierć. Wyszukałam Ci te informacje o Eko-bazarach, o które prosiłaś.. Masz je na poczcie. – uśmiechnęła się serdecznie, poprawiając torbę na ramieniu.
– O super. Dzięki. Kochana jesteś – popatrzyła na nią szczęśliwa.
– Nie ma za co – odparła – lecę do domu. Do jutra.
– Miłego dnia! – krzyknęła za Elką, nim ta zniknęła w korytarzu.
Czekając na windę, dostrzegła Bajtka, który właśnie wrócił do swojej komputerowej twierdzy. Właściwie powinna mu była podziękować. Gdyby nie przywrócił jej artykułu, nie dostałaby awansu, własnej rubryki i nowego kontraktu.. Nie byłoby nic.
Po chwili zastanowienia, odeszła od windy i poszła do niego.
Jak zwykle siedział na swoim wytartym krześle, majstrując przy kabelkach. Gdy zaczęła mu dziękować, nawet nie odpowiedział. Dalej dłubał przy dysku. Kiedy zaproponowała mu w ramach podziękowania jakąś wspólną kolację albo chociaż dobre wino, zbył ją kompletnym milczeniem. Poddała się. Skoro nie chciał, to nie zamierzała dłużej robić z siebie wariatki. Machnęła ręką i wyszła.
Tym razem nie poszła do windy, a zeszła schodami.
Nosiło ją. Miała chęci, energię.. Tylko wciąż nie było faceta, z którym mogłaby pójść  na pierwszą randkę. To wcale nie było takie proste, jak Dorota by sobie wyobrażała.
Dwie próby, a każda z nich zakończona porażką.
Wychodząc z redakcji, założyła słuchawki puszczając ulubioną muzykę i ruszyła przed siebie. Idąc, zaczęła układać w głowie  pewien plan, do momentu gdy..
– Auć.. – wpadła na faceta, który szedł zygzakiem.
Raczej nie był dobrym kandydatem na chłopaka, narzeczonego, a już tym bardziej na męża. Oczami wyobraźni, słyszała i widziała minę swojej matki. Wymijając go i na odczepne dając kilka groszy, poszła dalej.
Falstart.. Umówię się z pierwszym napotkanym? To chyba był głupi pomysł. Może drugi? Może ten okaże się tym jedynym? – pomyślała nie patrząc przed siebie. Zamyślona spoglądała na własne trampki, gdy znowu nastąpiło czołowe zderzenie.
Tym razem mocniejsze.
– Wooow.. Uważaj – odezwał się roześmiany Tomasz – o czym tak myślisz, że taranujesz ludzi co? – spojrzał się na nią poprawiając torbę na ramieniu, która przez to zderzenie, nieco się obsunęła.
– O drugim.. – popatrzyła na niego, ściągając słuchawki z uszu.
– O jakim drugim? Ja byłem pierwszy.. – odparł z uśmiechem.
– Ale nie o to mi.. – pokręciła głową, śmiejąc się z własnej głupoty i roztrzepania. – Nie. Nie ważne. Idę.. – popatrzyła na niego.
– Czyżby humor Ci wrócił? – zapytał zanim zdążyła odejść.
– Można tak powiedzieć – uśmiechnęła się – cześć.
– Cześć.. – pokręcił głową - jak coś, jestem pod telefonem – odparł roześmiany, odwracając się i odchodząc kawałek.
Nie ogarniał dziwnego, ale zabawnego zachowania Elki. Chyba zdążył się już do tego przyzwyczaić. Ta dziewczyna nie była huraganem jak to wcześniej określił.
Ona była torpedującym wszystko tornadem.
– Tomasz! – nagle krzyknęła za nim, póki nie odszedł za daleko. 
Gdy się odwrócił, zmierzała w jego stronę. Spoglądając na niego, splądrowała torbę w poszukiwaniu pewnej rzeczy. Po chwili, podała mu białą papierową torbę z pączkami, które wcześniej kupiła.
– Proszę – uśmiechnęła się. – Dzięki. Za wczoraj, za dzisiaj.. Dzięki.
Tomasz nie wiedząc co mu podarowała, zajrzał z ciekawością do torebki. Spojrzał na nią jeszcze bardziej roześmiany niż przed chwilą.
– Skądś Ty się urwała dziewczyno? – popatrzył przez chwilę w jej zielone oczy, które mrużyła przez padające promienie słońca.
Elka wzruszyła ramionami, robiąc dwa kroki do tyłu.
Po tym dziwnym geście, chciała się wycofać.
– Ej no poczekaj.. – zawołał za nią, jak tylko zaczęła iść. – Może zjemy je razem? Ja tylko skoczę do redakcji na chwilę i..
– Nie, nie. Nie będę Ci przeszkadzać – spojrzała na niego. – Zresztą, mam teraz ważną sprawę do załatwienia na mieście, także innym razem. Smacznego! To są najlepsze pączki w Warszawie! – krzyknęła, machając na odchodne i zaraz zniknęła za rogiem.

Gdy skręciła w najbliższą uliczkę, uświadomiła sobie, że właśnie zrobiła wielką głupotę. To była jej specjalność tracić dobre okazje albo robić z siebie mega idiotkę. Tym razem straciła okazję. No ale z Tomaszem? To przecież tylko kumpel z pracy.. Już z dwoma spróbowała i nic. Zresztą, jedząc śniadanie w "Szybkim kubku", nasłuchała się o nim przeróżnych rzeczy. Większość dyskwalifikowała go na potencjalnego partnera.
Według Moniki, każdy fotograf to podrywacz. Tomasz nie mógł być wyjątkiem. A może mógł? – przystanęła na chwilę, zerkając na tablicę odjazdów autobusów. Zrezygnowała z czekania. W końcu gdzieś musiała uwolnić nadmiar energii,  a droga do domu nadawała się do tego w sam raz. Będąc w połowie trasy, nadal zastanawiała się nad ewentualną kandydaturą Tomasza. Kolejna opinia na jego temat, wcale nie była lepsza.
Dla Maleny, Tomasz Górski był niczym postać science fiction. Nierealna niemowa, oderwana od rzeczywistości. Niemowa? Przecież z nią rozmawiał. I to całkiem sporo, jak na tak krótką znajomość. O ile teoria, że może być małomównym podrywaczem, wcale jej tak bardzo do niego nie zraziła, to wizja Gośki była przerażająca.
Tomasz jako seryjny morderca w kapturze, zaciągający swoje ofiary do ciemni? Takie rzeczy to chyba tylko w filmach. Brrr – potrząsnęła głową, idąc prosto do domu.
Podsumowując, Singielka miała wybór.
Albo oddać się w ręce psychopaty albo uschnąć z samotności..
Samotność znała bardzo dobrze. Druga opcja była bardziej ekscytująca – pomyślała, gdy na drugi dzień stała w redakcji, ukradkiem spoglądając na Tomasza..

***

16 komentarzy:

  1. Jak miło sobie przypomnieć początki i pomyśleć że do aktualnej części się tak rozwinełaś i samo opowiadanie się bardzo rozwinęło.
    Gratulacje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię te początki a teraz gdy jestem na takim etapie opowiadania, tym bardziej podoba mi się powrót do tego co było, ułożenie tego na nowo w lepszej wersji i tak historia która była pisana spontanicznie, teraz ma ręce i nogi :)

      Usuń
  2. Uwielbiam serialową reakcję Tomasza na zderzenie z Elką właśnie w tym odcinku.
    Można się w nim było zakochać od pierwszego wejrzenia :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, wczoraj to nastawiałam kilka razy.
      Ten uśmiech jest cudowny <3333

      Usuń
  3. Jejku, jak mi się podobają jeszcze te niewinne spotkania Elki z Tomaszem. Takie urocze, bez podtekstów, rozwijające się w piękną przyjaźń 😊 "Może drugi? Może ten okaże się tym jedynym?" - oj, Elko-Singielko, nawet nie wiesz jak bardzo masz rację 😆 no i uzupełnione opo teraz wydaje się takie pełne. Kiedyś myślałam, że poprzednia wersja jest kompletna. Oh, jak bardzo się myliłam 😂 ale cóż, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Po obecnych częściach i po tym jak się rozwinęłaś, człowiek ma coraz większe oczekiwania. Dobrze, że wzięłaś się za edycję. Jak zwykle czekam na więcej 😚😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też. Dlatego lubię do tego wracać. Lubię powspominać a jednocześnie mając już taką bazę historii tak fajnie można dokładać kostek tej układanki, żeby teraz było jak należy :) Tamto było okej jak zaczynałam pisać, jak nie wiedziałam co będzie dalej, jak nie wiedziałam nawet ile będę pisać a teraz kiedy już wiem chociaż i tak nie wszystko to zabawa trwa od nowa <3

      Usuń
    2. Posiłek smoczycy. Najpierw kudłata główka. Potem wydłubać okularki z zębisk. Potem...

      Wytyczony cel, dobrze wychowany, przynajmniej ostrzegł, że zaraz wraca.

      Elka jako u-boot.

      Usuń
    3. Elka u-boot? że what? ; DDDD
      Kudłata główka? chyba nie łapie, oświeć mnie ; D

      Usuń
  4. U-boot, bo "torpeduje".
    Bajtkowa głowizna! Z powodu wizji Elki, która wystawiła go, samotnego, na żer Dorotki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie w moim stylu opowiadanie, ale super piszesz w ogóle. Pisz tak dalej takie opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że nie każdy lubi takie historie :) Sama np bardzo lubię czytać kryminały ale czy umiałabym napisać? Nie wiem :) Dziękuję za miłe słowo :)

      Usuń
  6. Super piszesz :D na ogół nie przepadam za fanfiction, ale ponieważ uwielbiałam ten serial to zainteresowało mnie i weszłam z ciekawości :) czekam na kolejne części i zostaje na dłużej! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi zależy, żeby to opowiadanie dotarło do wszystkich, co kochają ten serial <3

      Usuń
  7. Świetnie piszesz. Nie przestawaj tego co robisz i co pewnie kochasz lub jest w pewnym stopniu Twoją pasją. Sama lubię pisać, ale głównie jakiś dobry romans, troszkę kryminału i dramatu..idealnie! Idę nadrabiać zaległości u Ciebie.

    Pozdrawiam,
    Kinga z black-bird-says.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Pokochałam te swoje grafologiczne bazgroły i póki wena będzie, nie przestanę pisać. Jeśli kiedyś to nastąpi, będę miała pamiątkę i poczucie, że zrobiłam coś co podobało się nie tylko mi ale innym sprawiało radość :)

      Usuń