A
jednak. Pączek to najlepszy środek antydepresyjny – pomyślała, wcinając już
trzeciego z kolei. Po dostarczeniu porządnej dawki cukru, poziom endorfin u
Elki wzrósł o połowę. Spacerując wolnym krokiem, starała się cieszyć piękną
słoneczną pogodą. Przez chwilę nie chciała myśleć o redakcji, Dorocie i o
świństwie jakie jej zafundowała.
Nie
chciała myśleć o niczym.
Na
moment przysiadła na ławce, obskubanej przez miejscowych chuliganów, obserwując
mknących po alejkach spacerowiczów. Jedni szli leniwie jakby nigdzie im się nie
spieszyło, inni zapomnieli czym jest spacer. Oni nie spacerowali. Oni biegli
bądź maszerowali, aby pokonać jak najszybciej odległość z punktu do punktu.
Dla
niej park był miejscem kontemplacji. Oazą spokoju w niespokojnym wielkim
mieście. Będąc w parku, nigdy się nie spieszyła. Delektowała się śpiewem
ptaków, szumem liści na drzewach poruszanych przez wiatr, czy pluskiem wody z
pobliskiego stawu. Lubiła obserwować ludzi. Ich zachowania zawsze ją
fascynowały, dlatego została dziennikarką. Dla niej nie było nudnych ludzi.
Każdy człowiek był częścią lub tworzył jakąś głębszą historię. Ona też
była częścią historii, tylko jeszcze nie wiedziała czyjej.
Gdy
spojrzała w lewo, kilkanaście metrów dalej odbywała się sesja ślubna. Fotograf
wraz z asystentem, który trzymał blendę, biegał za młodą parą w tę i z powrotem.
Obserwując ich, w jej myślach zagościł inny fotograf. A właściwie to jego
sympatyczny uśmiech sprzed godziny, którym pożegnał się z nią kiedy wychodziła
z redakcji.
Jej
życie było jednym wielkim bałaganem, ale odkąd poznała Tomasza, wszystko się
zmieniło. W jakiś bliżej nieopisany sposób, uspokajał jej porywczy, wręcz
narwany charakter. Nie rozumiała tego, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Uśmiechnęła
się pod wpływem własnych myśli, w końcu wstając z ławki. Musiała wracać do
redakcji. Meandrując parkową alejką, podjadając czwartego pączka, usłyszała
dzwoniący telefon. Oblizując palce pokryte lukrem, wyciągnęła aparat z kieszeni
czarnych spodni.
–
Halo? – przystanęła na chwilę, odbierając telefon od Natalii.
–
Gratulacje! – usłyszała najpierw męski głos, a następnie własną siostrę.
–
To był Robert, a teraz ja. Gratulacje! – krzyknęła do telefonu siedząc na
przeciwko Roberta, z laptopem na kolanach. – Ela to jest świetne. Naprawdę
świetny reportaż – uśmiechnęła się pod nosem. – Ja się prawie popłakałam. Jak
ta dziewczyna opowiadała o swojej matce to.. No to myślałam trochę o
Tobie, o Twoich relacjach z mamą.. Jestem dumna z Ciebie. Odwaliłaś kawał
dobrej roboty – oznajmiła Natalia.
–
Ale czekaj, czekaj, czekaj. Zaraz, zaraz. Co jest świetne? – zapytała
zaskoczona Elka, nie wiedząc o czym w ogóle mówi Natalia.
–
No jak to co, Twój tekst.. – odparła z uśmiechem.
–
Czytałaś go teraz? Na głównej? – dopytała dla pewności.
–
No tak – potwierdziła zerkając w ekran.
–
Jeeeeest! Jest! Jest! – zacisnęła powieki, podskakując w euforii jak dziecko na
trampolinie. – Czyli przywrócił, przekonałam go! – wyszczerzyła się sama do
siebie, by po chwili jej uśmiech przepadł z kretesem. Analizując konsekwencje
tego, co się właśnie najprawdopodobniej dzieje z Bajtkiem, przestraszyła się
nie na żarty. – O rany..
–
Co jest? – zapytała Natalia, słysząc momentalną zmianę nastroju Elki.
–
Właśnie z mojej winy, w tym momencie jeden chłopak z redakcji jest pożerany
przez smoka.. – odparła natychmiast się rozłączając..
Natalia
spojrzała na swój telefon, później na Roberta i wzruszyła ramionami. Nic z tego
nie rozumiała. Elka nie zastanawiając się ani sekundy dłużej, pognała prosto do
redakcji, po drodze o mały włos nie taranując Krzyśka.
–
Elżunia kochanie, nie tak szybko.. – uśmiechnął się łapiąc ją w pasie, gdy z rozpędu
wpadła na niego w drzwiach. – Jeszcze zdążymy poznać się bliżej tylko zaczekaj
do jutra.. – poruszył brwiami zadowolony z siebie.
Był
jak zawsze pewny, że wszystko ujdzie mu płazem. Tym razem miał szczęście. Nie
dlatego, że Elka miała ochotę na bliższe spotkanie. Po prostu, nie miała czasu
zajmować się redakcyjnym idiotą. Musiała ratować biednego Bajtka.
Bez pukania, wpadła zdyszana do gabinetu
naczelnej. Wypuszczając z siebie potok słów, zaczęła się tłumaczyć. Że to
absolutnie nie jest wina ich informatyka, że ten tekst wrócił na główną. Była
świadoma konsekwencji, po tym co właśnie powiedziała. Po prostu nie mogła
pozwolić, żeby przez jej chwilowy kaprys i chęć pochwalenia się rodzinie,
ktokolwiek z redakcji stracił pracę. Nawet taki odludek jak Bajtek.
–
400 komentarzy, 6 listów do redakcji i 2000 odsłon w pół godziny.. – Elka
słysząc te słowa, zaczęła mrugać oczami nie wierząc w to co słyszy.
Że
niby gdzie? Pod jej tekstem? Dla pewności, że to nie sen, uszczypnęła się w nadgarstek.
Dorota spojrzała na nią, jak zerknęła niepewnie w ekran.
–
Z jakiegoś powodu – kontynuowała – nasze czytelniczki zainteresowały się
reportażem, a właściwie historią jego bohaterki – spojrzała na statystki. – Ta
dziewczyna nam uratuje życie.. – spojrzała na Elkę.
–
Ale Ty wiesz, że to jestem ja.. – odparła, nie rozumiejąc do czego dąży. W końcu
usiadła, czekając aż naczelna ją oświeci.
–
Słuchaj, to jest nie ważne. Najważniejsze jest to, że czytelniczki chcą śledzić
jej poszukiwania. Musimy stworzyć serię felietonów.. W zasadzie Ty musisz –
popatrzyła przelotnie na Elkę i zaraz w ekran monitora. – Można by to
zatytułować.. „Jak Singielka zdobywa
faceta w 453 dni” – pokiwała głową, raz jeszcze mówiąc na głos
wymyślony tytuł. – Nareszcie otrzymasz swoją własną rubrykę. Będziesz pisać
minimum jeden felieton tygodniowo i dostaniesz nowy kontrakt.. – uśmiechnęła
się do Elki, znów zerkając w statystki dotyczące artykułu.
Elka
nie wierzyła w to, co się dzieje.
Otrzymać
uśmiech od smoczycy? To prawie jak dostać Pulitzera – pomyślała.
–
Singielka to będzie nasz hit – spojrzała na Elkę – tylko pamiętaj, jutro
koniecznie pierwsza randka – odchyliła się na krześle, dudniąc palcami w blat.
–
Okej.. – przytaknęła, szczerząc się jak głupi do sera.
Będąc
pod wpływem szoku, wycofała się do drzwi i wyszła z gabinetu. To się dzieje
naprawdę? – pomyślała puszczając klamkę. Nawet gdyby bardzo chciała, nie umiała
ukryć uśmiechu na twarzy. To było jak gwiazdka z nieba, dzień dziecka i
urodziny w jednym. Czy właśnie zaczęła zmieniać swoje życie? To zawodowe z
pewnością, nad prywatnym trzeba było jeszcze trochę popracować.
Jednak
3 czerwca nie okazał się być najgorszym dniem w roku. Okazał się być przełomem
w jej karierze, a kto wie, może i całym życiu.
Singielka
dostała wiatr w żagle i miała jasno wytyczony cel. Był nim mężczyzna. Facet, z
którym pójdzie na pierwszą randkę. Potem na drugą, trzecią, piątą, a potem na
ślub siostry. Po tym wszystkim, przestanie być wreszcie singielką.
Z
taką myślą, skierowała się do swojego miejsca, przechodząc obok pustego biurka
Tomasza. Na moment zatrzymała się, zerkając na małą żółtą kartkę przylepioną do
blatu "Wracam za godzinę".
Popukała palcami w blat i po chwili usiadła na krześle. Czuła, że i tak
dziś długo nie usiedzi w miejscu. Miała w sobie tyle energii, że cała chodziła.
–
A Tobie co? Dostałaś podwyżkę? – odezwała się wchodząca właśnie do redakcji
Gośka, spoglądając na uśmiechającą się samą do siebie Elkę.
–
Znacznie lepiej – odparła zadowolona.
Nie
mogła zdradzić o co chodzi. Nikt w redakcji nie mógł wiedzieć, że będzie pisać
felietony. W końcu miały być o niej. O Elce - singielce, która poszukuje
faceta.. Zamiast odpowiedzieć, zbyła ją tylko uśmiechem, sięgając po swój
notes.
Po
chwili wstała, zabierając swój kubek i poszła do kuchni.
Gdy
weszła, przy stole siedział Mikołaj. Jadł obiad, jednocześnie namiętnie z kimś
korespondując przez telefon. Uśmiechnęła się tylko, nie chcąc mu przeszkadzać.
W pewnym momencie, Mikołaj odłożył telefon i spojrzał na Elkę.
–
Jak tam? Już po obiedzie? – zapytał z uśmiechem.
–
Co? Że ja? – odwróciła się do niego, opierając o kuchenne szafki.
–
Tak. Że Ty – roześmiał się na zdziwioną reakcję Elki.
–
Nie, jeszcze nie – odparła naprawdę zdziwiona jego pytaniem. - A czemu pytasz?
– uśmiechnęła się, odrobinę marszcząc nos.
–
Gdybym wiedział, to bym zaczekał na Ciebie. Moglibyśmy iść razem coś zjeść, a tak..
– zerknął na swój prawie pusty talerz.
–
No to szkoda, że nie wyszło – uśmiechnęła się.
Po
chwili zdała sobie sprawę, że być może Mikołaj chciał zaprosić ją na randkę. A
już na pewno na obiad. Skoro nadarzyła się taka okazja, musiała to wykorzystać.
–
W sumie to.. Może byśmy kiedyś mogli.. – zaczęła.
–
Mikołaj, przyjdź do mnie na chwilę! – oboje usłyszeli głos Doroty.
–
Sorry, dokończymy innym razem – spojrzał na Elkę, po chwili wstając od stołu i poszedł
za Dorotą, która miała jakiś problem.
–
Jasne.. – odpowiedziała sama sobie.
Cel
to za mało, jeśli nie masz strategii – pomyślała, gdy została sama z kubkiem
herbaty. Trzeba najpierw mieć dobrą strategię, obmyślić technikę, a dopiero
później przeprowadzać atak. W dzisiejszych czasach, umawianie się na randki to
spacer po poligonie. Co chwila jakaś mina – z tym stwierdzeniem, wróciła do
swojego biurka, dokańczając pisanie horoskopu. To była najgłupsza część jej
pracy. Ani w to nie wierzyła, ani nie sprawiało jej to przyjemności. Jedna
wielka nuda.
Gdy
kilka minut później już miała wychodzić, coś sobie przypomniała.
Podeszła
do biurka Gośki, która właśnie wklepywała nowy tekst.
–
Sorry, że przeszkadzam. Zapomniałabym na śmierć. Wyszukałam Ci te informacje o Eko-bazarach,
o które prosiłaś.. Masz je na poczcie. – uśmiechnęła się serdecznie,
poprawiając torbę na ramieniu.
–
O super. Dzięki. Kochana jesteś – popatrzyła na nią szczęśliwa.
–
Nie ma za co – odparła – lecę do domu. Do jutra.
–
Miłego dnia! – krzyknęła za Elką, nim ta zniknęła w korytarzu.
Czekając
na windę, dostrzegła Bajtka, który właśnie wrócił do swojej komputerowej twierdzy.
Właściwie powinna mu była podziękować. Gdyby nie przywrócił jej artykułu, nie
dostałaby awansu, własnej rubryki i nowego kontraktu.. Nie byłoby nic.
Po
chwili zastanowienia, odeszła od windy i poszła do niego.
Jak
zwykle siedział na swoim wytartym krześle, majstrując przy kabelkach. Gdy
zaczęła mu dziękować, nawet nie odpowiedział. Dalej dłubał przy dysku. Kiedy
zaproponowała mu w ramach podziękowania jakąś wspólną kolację albo chociaż
dobre wino, zbył ją kompletnym milczeniem. Poddała się. Skoro nie chciał, to
nie zamierzała dłużej robić z siebie wariatki. Machnęła ręką i wyszła.
Tym
razem nie poszła do windy, a zeszła schodami.
Nosiło
ją. Miała chęci, energię.. Tylko wciąż nie było faceta, z którym mogłaby
pójść na pierwszą randkę. To wcale nie było takie proste, jak Dorota by
sobie wyobrażała.
Dwie
próby, a każda z nich zakończona porażką.
Wychodząc
z redakcji, założyła słuchawki puszczając ulubioną muzykę i ruszyła przed
siebie. Idąc, zaczęła układać w głowie pewien plan, do momentu gdy..
–
Auć.. – wpadła na faceta, który szedł zygzakiem.
Raczej
nie był dobrym kandydatem na chłopaka, narzeczonego, a już tym bardziej na
męża. Oczami wyobraźni, słyszała i widziała minę swojej matki. Wymijając go i
na odczepne dając kilka groszy, poszła dalej.
Falstart..
Umówię się z pierwszym napotkanym? To chyba był głupi pomysł. Może drugi? Może
ten okaże się tym jedynym? – pomyślała nie patrząc przed siebie. Zamyślona
spoglądała na własne trampki, gdy znowu nastąpiło czołowe zderzenie.
Tym
razem mocniejsze.
–
Wooow.. Uważaj – odezwał się roześmiany Tomasz – o czym tak myślisz, że
taranujesz ludzi co? – spojrzał się na nią poprawiając torbę na ramieniu, która
przez to zderzenie, nieco się obsunęła.
–
O drugim.. – popatrzyła na niego, ściągając słuchawki z uszu.
–
O jakim drugim? Ja byłem pierwszy.. – odparł z uśmiechem.
–
Ale nie o to mi.. – pokręciła głową, śmiejąc się z własnej głupoty i
roztrzepania. – Nie. Nie ważne. Idę.. – popatrzyła na niego.
–
Czyżby humor Ci wrócił? – zapytał zanim zdążyła odejść.
–
Można tak powiedzieć – uśmiechnęła się – cześć.
–
Cześć.. – pokręcił głową - jak coś, jestem pod telefonem – odparł roześmiany,
odwracając się i odchodząc kawałek.
Nie
ogarniał dziwnego, ale zabawnego zachowania Elki. Chyba zdążył się już do tego
przyzwyczaić. Ta dziewczyna nie była huraganem jak to wcześniej określił.
Ona
była torpedującym wszystko tornadem.
–
Tomasz! – nagle krzyknęła za nim, póki nie odszedł za daleko.
Gdy
się odwrócił, zmierzała w jego stronę. Spoglądając na niego, splądrowała torbę
w poszukiwaniu pewnej rzeczy. Po chwili, podała mu białą papierową torbę z
pączkami, które wcześniej kupiła.
–
Proszę – uśmiechnęła się. – Dzięki. Za wczoraj, za dzisiaj.. Dzięki.
Tomasz
nie wiedząc co mu podarowała, zajrzał z ciekawością do torebki. Spojrzał na nią
jeszcze bardziej roześmiany niż przed chwilą.
–
Skądś Ty się urwała dziewczyno? – popatrzył przez chwilę w jej zielone oczy,
które mrużyła przez padające promienie słońca.
Elka
wzruszyła ramionami, robiąc dwa kroki do tyłu.
Po
tym dziwnym geście, chciała się wycofać.
–
Ej no poczekaj.. – zawołał za nią, jak tylko zaczęła iść. – Może zjemy je
razem? Ja tylko skoczę do redakcji na chwilę i..
–
Nie, nie. Nie będę Ci przeszkadzać – spojrzała na niego. – Zresztą, mam teraz ważną
sprawę do załatwienia na mieście, także innym razem. Smacznego! To są najlepsze
pączki w Warszawie! – krzyknęła, machając na odchodne i zaraz zniknęła za
rogiem.
Gdy
skręciła w najbliższą uliczkę, uświadomiła sobie, że właśnie zrobiła wielką głupotę.
To była jej specjalność tracić dobre okazje albo robić z siebie mega idiotkę. Tym
razem straciła okazję. No ale z Tomaszem? To przecież tylko kumpel z pracy.. Już
z dwoma spróbowała i nic. Zresztą, jedząc śniadanie w "Szybkim kubku", nasłuchała się o nim przeróżnych
rzeczy. Większość dyskwalifikowała go na potencjalnego partnera.
Według
Moniki, każdy fotograf to podrywacz. Tomasz nie mógł być wyjątkiem. A może
mógł? – przystanęła na chwilę, zerkając na tablicę odjazdów autobusów. Zrezygnowała
z czekania. W końcu gdzieś musiała uwolnić nadmiar energii, a droga
do domu nadawała się do tego w sam raz. Będąc w połowie trasy, nadal
zastanawiała się nad ewentualną kandydaturą Tomasza. Kolejna opinia na jego temat,
wcale nie była lepsza.
Dla
Maleny, Tomasz Górski był niczym postać science fiction. Nierealna niemowa,
oderwana od rzeczywistości. Niemowa? Przecież z nią rozmawiał. I to całkiem
sporo, jak na tak krótką znajomość. O ile teoria, że może być małomównym
podrywaczem, wcale jej tak bardzo do niego nie zraziła, to wizja Gośki była przerażająca.
Tomasz
jako seryjny morderca w kapturze, zaciągający swoje ofiary do ciemni? Takie rzeczy
to chyba tylko w filmach. Brrr – potrząsnęła głową, idąc prosto do domu.
Podsumowując,
Singielka miała wybór.
Albo
oddać się w ręce psychopaty albo uschnąć z samotności..
Samotność
znała bardzo dobrze. Druga opcja była bardziej ekscytująca – pomyślała, gdy na
drugi dzień stała w redakcji, ukradkiem spoglądając na Tomasza..
***
Jak miło sobie przypomnieć początki i pomyśleć że do aktualnej części się tak rozwinełaś i samo opowiadanie się bardzo rozwinęło.
OdpowiedzUsuńGratulacje
Też lubię te początki a teraz gdy jestem na takim etapie opowiadania, tym bardziej podoba mi się powrót do tego co było, ułożenie tego na nowo w lepszej wersji i tak historia która była pisana spontanicznie, teraz ma ręce i nogi :)
UsuńUwielbiam serialową reakcję Tomasza na zderzenie z Elką właśnie w tym odcinku.
OdpowiedzUsuńMożna się w nim było zakochać od pierwszego wejrzenia :))
Oj tak, wczoraj to nastawiałam kilka razy.
UsuńTen uśmiech jest cudowny <3333
Jejku, jak mi się podobają jeszcze te niewinne spotkania Elki z Tomaszem. Takie urocze, bez podtekstów, rozwijające się w piękną przyjaźń 😊 "Może drugi? Może ten okaże się tym jedynym?" - oj, Elko-Singielko, nawet nie wiesz jak bardzo masz rację 😆 no i uzupełnione opo teraz wydaje się takie pełne. Kiedyś myślałam, że poprzednia wersja jest kompletna. Oh, jak bardzo się myliłam 😂 ale cóż, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Po obecnych częściach i po tym jak się rozwinęłaś, człowiek ma coraz większe oczekiwania. Dobrze, że wzięłaś się za edycję. Jak zwykle czekam na więcej 😚😊
OdpowiedzUsuńMnie też. Dlatego lubię do tego wracać. Lubię powspominać a jednocześnie mając już taką bazę historii tak fajnie można dokładać kostek tej układanki, żeby teraz było jak należy :) Tamto było okej jak zaczynałam pisać, jak nie wiedziałam co będzie dalej, jak nie wiedziałam nawet ile będę pisać a teraz kiedy już wiem chociaż i tak nie wszystko to zabawa trwa od nowa <3
UsuńPosiłek smoczycy. Najpierw kudłata główka. Potem wydłubać okularki z zębisk. Potem...
UsuńWytyczony cel, dobrze wychowany, przynajmniej ostrzegł, że zaraz wraca.
Elka jako u-boot.
Elka u-boot? że what? ; DDDD
UsuńKudłata główka? chyba nie łapie, oświeć mnie ; D
U-boot, bo "torpeduje".
OdpowiedzUsuńBajtkowa głowizna! Z powodu wizji Elki, która wystawiła go, samotnego, na żer Dorotki.
okej już załapałam ; DDDD
UsuńNie w moim stylu opowiadanie, ale super piszesz w ogóle. Pisz tak dalej takie opowiadania.
OdpowiedzUsuńWiem, że nie każdy lubi takie historie :) Sama np bardzo lubię czytać kryminały ale czy umiałabym napisać? Nie wiem :) Dziękuję za miłe słowo :)
UsuńSuper piszesz :D na ogół nie przepadam za fanfiction, ale ponieważ uwielbiałam ten serial to zainteresowało mnie i weszłam z ciekawości :) czekam na kolejne części i zostaje na dłużej! :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi zależy, żeby to opowiadanie dotarło do wszystkich, co kochają ten serial <3
UsuńŚwietnie piszesz. Nie przestawaj tego co robisz i co pewnie kochasz lub jest w pewnym stopniu Twoją pasją. Sama lubię pisać, ale głównie jakiś dobry romans, troszkę kryminału i dramatu..idealnie! Idę nadrabiać zaległości u Ciebie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kinga z black-bird-says.blogspot.com
Masz rację. Pokochałam te swoje grafologiczne bazgroły i póki wena będzie, nie przestanę pisać. Jeśli kiedyś to nastąpi, będę miała pamiątkę i poczucie, że zrobiłam coś co podobało się nie tylko mi ale innym sprawiało radość :)
Usuń