Nie
wygląda na psychopatę.. – mruknęła pod nosem, spoglądając na Tomasza siedzącego
przy swoim biurku. Zamiast podejść i zwyczajnie do niego zagadać, stała z boku
przy kserokopiarce, miętoląc w palcach kartkę papieru.
Tomasz
zdawał się jej nie zauważać. Przycinał zdjęcia. Robił swoje i nie interesowało
go, czy ktoś na niego patrzy czy nie. Pochłonięty swoim zadaniem, miał skupiony
wzrok. Odrobinę marszczył czoło, gdy chciał być bardziej precyzyjny w tym co
robił.
Im
dłużej Elka na niego patrzyła, tym bardziej przekonywała się do swojej racji.
Nawet jeśli był psychopatą, to całkiem przystojnym – stwierdziła. Całkiem? Nie.
On był przystojny. Do tego miał w sobie jakiś nieopisany urok. Nie umiała tylko
określić, co to takiego jest. Wyrzuciwszy zmaltretowaną kartkę do metalowego
kosza, wzięła głębszy oddech i zrobiła kilka kroków do swojego biurka.
Chcąc
nie chcąc, musiała przejść obok Tomasza, który zajmował miejsce tuż obok. Spoglądając
na niego, napotkała jego wzrok. Na moment oderwał się od swojej pracy, żeby
rozmasować naprężoną szyję. Widząc jej przenikliwe spojrzenie, nie mógł się nie
odwrócić w jej stronę i nie zapytać o co chodzi.
–
Cześć, co tak dziwnie patrzysz? – zmarszczył brwi. – Mam brudną koszulę?
Zazwyczaj
mało kiedy sam zaczynał z kimkolwiek rozmowę, ale ona była wyjątkiem. Kolejny
już raz, jej zachowanie go zaintrygowało.
–
Co? – spojrzała na niego przez ułamek sekundy. – Nie patrzę. W ogóle na Ciebie
nie patrzę.. – pokręciła głową zaprzeczając temu, co zrobiła przed chwilą.
Zaciskając
lekko zaróżowione wargi, znów poczuła znajome uczucie. Kolejny raz pod wpływem
zdenerwowania, wygadywała głupoty. Mogła być głucha na jego pytanie. Nie
zareagować, a co zrobiła? Wypaliła coś takiego. Jesteś idiotką – skarciła się,
próbując skupić myśli na czymś innym niż Tomasz. Wcale nie pomagała jej w tym
jego obecność za plecami, kiedy oczekiwał odpowiedzi na swoje pytanie.
W
końcu skapitulował gdy się nie doczekał. Uderzył z innej strony.
–
Napijesz się kawy? – oparł się bardziej o swoje krzesło.
–
Nie, dzięki.. – odparła nerwowo wkładając długopisy do kubka.
–
Ale dzisiaj jeszcze nie piłaś.. – odparł pewny tego co mówi.
–
A skąd wiesz? – zdezorientowana, odwróciła się w jego stronę.
Czyżby
Gośka miała rację? Czyżby Tomasz był seryjnym mordercą? Psychopatą zbierającym
informacje o swoich ofiarach, który zaciąga je do swojej ciemni i.. STOP! –
znów skarciła się za swoją wyobraźnię, która płatała jej figla. Zacisnęła
powieki, by po chwili znów na niego spojrzeć.
–
Skąd wiesz, że nie piłam? – zamrugała dwukrotnie.
–
Bo o kawie wiem wszystko – uśmiechnął się. – To co? Chcesz?
Elka
nie wiedziała co odpowiedzieć. W końcu skinęła głową z nieśmiałym uśmiechem,
zgadzając się na jego propozycję. Gdy wstał od biurka i zniknął jej z oczu,
oparła się o swoje krzesło oddychając z pewną ulgą.
Nie
mógł być zły. Wręcz przeciwnie. Tomasz wydawał się być uosobieniem dobroci. Te
jego poczciwe oczy gdy na nią spoglądał, wydawały się należeć do dobrego człowieka.
Z drugiej strony, kryły w sobie jakąś tajemnicę, której nie mogła
rozgryźć..
Dobra,
kto nie ryzykuje nie pije szampana – pomyślała, po chwili wstając z krzesła.
Zamiast zaczekać na jego powrót, poszła za nim do kuchni, opierając się o
ścianę. Nie wiedziała jak ma zacząć. Zaczęła nerwowo bawić się palcami, gdy nie
widział, że go obserwuje. Kiedy ją spostrzegł, uśmiechnął się.
–
O! Dobrze, że jesteś.. – popatrzył na nią.
Po
tym stwierdzeniu, jego minie i uśmiechu, sama uśmiechnęła się pod nosem. W jego
ustach zabrzmiało to tak, jakby faktycznie chciał jej obecności w swoim
życiu. Po chwili jednak spoważniała. Nie mogła znów dać się ponieść jakimś
dziwnym zbędnym emocjom, które prędzej czy później, wpakują ją w kłopoty.
–
Miałem się Ciebie zapytać o.. – zaczął, ale weszła mu w słowo.
–
Ja też chciałam o coś.. – uśmiechnęła się – mów pierwszy.
–
Nie. Ty mów – uśmiechnął się. – Kobieta ma pierwszeństwo.. A poza tym, ja tylko
chciałem zapytać ile i czy słodzisz kawę..
–
No tak.. – odparła krótko zawiedziona jego pytaniem.
Czego
się spodziewała? Że o co ją zapyta? Nie znał jej myśli, a jednak czuła, że pali
się ze wstydu. Tylko dlaczego? Przecież o niczym takim nie pomyślała. Przełknęła
gorzką pigułkę rozczarowania i mruknęła pod nosem.
–
Dwie łyżeczki – mruknęła pod nosem, odpowiadając na pytanie.
Swoim
pytaniem, na moment zgasił jej zapał. Właściwie chciała już zrezygnować z tego,
po co tu przyszła. W ostatniej chwili, zmieniła zdanie i poszła za ciosem.
–
Słuchaj.. – znów podjęła próbę.
–
Tak? – spojrzał na nią.
–
Nie jest to dla mnie łatwe.. W sumie nie ma co owijać w bawełnę. Chciałam Cię
zapytać czy.. – przełknęła ślinę. Boże nie patrz na mnie tym wzrokiem –
pomyślała, spoglądając na Tomasza. Nie pomagał jej. Zamiast nalać wodę do
kubków, wpatrywał się w jej twarz, bardzo uważnie słuchając. – Chciałam
zapytać, czy może nie miałbyś ochoty.. Dzisiaj na przykład.. – znów
przeciągała, bo nie wiedziała co ma wymyślić, żeby się z nim umówić. – Bo
chodzi o to, że.. Że Cię potrzebuję. Znaczy się potrzebuję fotografa.. To
znaczy potrzebuję kilka dobrych zdjęć pewnego miejsca i..
–
I chcesz żebym z Tobą pojechał tak? – uśmiechnął się rozbawiony tym
zawoalowanym proszeniem o pomoc. – Jak dla mnie, nie ma problemu. Możemy
pojechać choćby zaraz.. I tak miałem niedługo wyjść z redakcji także mi psuje.
To co? Pijemy kawę i w drogę?
–
Yhym. Tak, tak.. – uśmiechnęła się, przytakując z zadowoleniem.
Patrząc
na niego, odebrała z jego rąk kubek z gorącą kawą, której zapach przyjemnie
drażnił nos. Poszło łatwiej niż się tego spodziewała. Do czasu.
Zapomniała
o najważniejszym.
–
To co to za miejsce? – zapytał zaciekawiony, upijając łyk kawy.
–
Eeeemmm.. – słysząc jego pytanie, omal nie oparzyła się kawą.
Mogła
o tym pomyśleć dużo wcześniej, zanim wystrzeliła z propozycją. Przecież to było
takie logiczne, że zapyta co będą robić.. No Brawo Elka. Brawo – skwitowała w myślach,
spoglądając na uśmiechniętego Tomasza. Na moment zamknęła oczy. Musiała coś
wymyśleć. Nagle o czymś sobie przypomniała. O pomyśle, który Dorota
odrzuciła jakiś czas temu, gdy Elka chciała się tym zająć.
–
Wiesz co.. – w końcu na niego spojrzała siadając przy stoliku. – Kawałek za
miastem. W stronę Sochaczewa. Tam jest taki stary kościółek, który chcą
wyburzyć pod inwestycję. Mieszkańcy są oburzeni no i jest afera. Sam
rozumiesz.. To bardzo dobry materiał na reportaż – powiedziała niemal na jednym
wydechu spoglądając raz na niego, raz we własny kubek. Po chwili, Tomasz
również usiadł przy stoliku.
–
A jak tam z Dorotą? Dogadałyście się w końcu? – podparł się na dłoni,
spoglądając przez chwilę na Elkę.
Odstawił na chwilę swój kubek na stół.
–
Tak jakby. W zasadzie tak – przytaknęła ruchem głowy, chociaż mina mówiła coś zupełnie
innego. – Chyba zakopałyśmy topór wojenny..
–
To chyba dobrze nie? – uśmiechnął się.
–
Nie no tak. Bardzo dobrze – odparła kiwając głową.
–
Twoja mina na to nie wskazuje – roześmiał się, sięgając po kawę.
–
Cześć gołąbeczki – odezwał się Krzysiek, który wpadł po butelkę wody. Po jego
słowach, z ich strony napotkał dziwne spojrzenie zarówno na niego, jak na siebie samych. – No co? Na żartach się nie
znacie? Co knujecie po kątach? Bo wiecie, jak macie pomysł żeby mnie wygryźć,
to ja wam tego na pewno nie ułatwię.. Co to, to nie. No więc? Co to za
konspiracja? – skrzyżował ramiona.
–
Daj już spokój Krzysiek, masz fantazję nie z tej ziemi – Tomasz spojrzał na
niego wstając z krzesła, bo poczuł jak w kieszeni wibruje mu telefon. – No
cześć. Co tam? Poczekaj chwilkę.. – nagle pochylił się w kierunku Elki,
szepcząc jej na ucho - Czekam na Ciebie na dole, koło mojego samochodu. –
uśmiechnął się, po chwili wychodząc.
–
Ok, ok.. – przytaknęła, odprowadzając go wzrokiem do drzwi.
–
Daj mu trochę odetchnąć Elżunia – Krzysiek usiadł po chwili na miejscu, które
dopiero co opuścił Tomasz. – Każdy facet potrzebuje nieco przestrzeni.. Nasz
fotograf na pewno nie jest wyjątkiem – poruszył brwiami patrząc na Elkę, której
wzrok jednoznacznie wskazywał krótkie "zamknij się".
–
Słyszałeś Tomasza? Daj już spokój.. – zaraz wstała od stołu i wyszła z kuchni,
zostawiając kubek z niedopitą kawą.
Głupie
insynuacje Krzysztofa Kempy, nie były jej do niczego potrzebne. Przeciwnie. Mogły
obrócić jej nie do końca misterny plan, w jedną wielką porażkę. Z biurka
zabrała tylko teczkę ze swoimi materiałami. W razie czego, musiała mieć jakąś
podkładkę do tego drobnego kłamstwa jakiego się dopuściła. Tak naprawdę nie
było to kłamstwo, tylko tak jakby sprzeciwiła się decyzji Doroty. Tomasz nie
musiał o tym wiedzieć.
Przynajmniej
na razie.
Dziesięć
minut później, czekała na windę układając sobie w myślach przebieg
"randki" z Tomaszem. To słowo za cholerę nie pasowało do ich
relacji.
Randka?
– brzmiała dziwnie i niebezpiecznie. Spotkanie – oznaczało coś normalnego. Gdy
szła parkingiem, dostrzegła Tomasza, który siedział na masce swojego auta.
–
Krzysiek Cię puścił? – zaśmiał się widząc Elkę, której mina na jego słowa zamieniła
się w ułamku sekundy na ironiczny uśmiech i spojrzenie.
–
Proszę Cię.. – pokręciła głową. To jest erotoman - gawędziarz.. Mam ochotę
strzelić go teczką po głowie, jak zaczyna swoje wywody – westchnęła. – Serio,
jak kiedyś się nie zamknie, to będziesz świadkiem morderstwa. Wtedy będziesz mi
załatwiał dobrego adwokata i nosił jedzenie do więzienia.
–
Chyba nie będzie aż tak źle.. – roześmiał się. – Wsiadaj i jedziemy, bo nas
wieczór zastanie.. – popatrzył na nią do chwili, gdy jego oczy nie zostały zasłonięte
przez delikatne ręce wysokiej ślicznej brunetki, na której widok, Elce zrzedła
mina.
Tomasz
przez chwilę stracił orientacje i nie wiedział co się dzieje.
–
Cześć skarbie – odezwała się Sylwia, w końcu zabierając dłonie z jego oczu. Tym
samym, dała Tomaszowi możliwość spojrzenia na nią.
–
Cześć Sylwia, a co Ty tu robisz? – spojrzał na nią, zaskoczony jej widokiem.
Chcąc
nie chcąc, Tomasz zignorował Elkę oddając Sylwii pocałunek, po tym jak ta wpiła
się w jego usta, dość stanowczo pokazując kto tu rządzi. Elka widząc tę scenę,
zacisnęła wargi, robiąc dwa kroki do tyłu. Przez chwilę nie bardzo wiedziała co
ma ze sobą zrobić i gdzie ma patrzeć.
–
No proszę Cię Tomek. Nie mów, że znowu zapomniałeś.. – Sylwia zmrużyła lekko
oczy, odgarniając włosy za ucho. – Przecież mieliśmy jechać do sklepu i
wybierać kolory farb do mieszkania. Obiecałeś mi przedwczoraj, że dzisiaj po
pracy pojedziemy, więc tym razem się nie wymigasz.
–
Faktycznie.. Obiecałem, ale.. – spojrzał w końcu na Elkę.
–
Nie ma żadnego „ale” Tomasz.. – wtrąciła się w ich rozmowę.
–
No ale.. – jednak chciał coś powiedzieć, ale Elka nie pozwoliła.
–
Daj spokój. Jedź z narzeczoną. Te zdjęcia nie uciekną, a sprawa nie jest
aż tak pilna. Zrobisz je innym razem – wymusiła na sobie uśmiech, spoglądając
na niego. Właściwie to na nich oboje. – Poza tym, też mi się przypomniało że
mam jechać do domu. Moja matka dzwoniła. Ma do mnie jakąś ważną sprawę także..
Jesteśmy w kontakcie.. – zacisnęła wargi, czując się jak skończona
idiotka.
Chciała
się jak najszybciej ulotnić z miejsca swojej kolejnej życiowej porażki. Nie
pozwalając dojść Tomaszowi do słowa, zostawiła ich samych na parkingu.
Popatrzył za Elką z nietęgą miną, czując się fatalnie w zaistniałej sytuacji.
–
A kto to w ogóle był? – usłyszał przy uchu szept obejmującej go Sylwii, która
delikatnie sunęła palcami po jego karku. Westchnął cicho. Po chwili odwrócił
się i popatrzył na swoją dziewczynę.
–
Elka.. – zerknął raz jeszcze w stronę miejsca, gdzie stała przed paroma
minutami. – Koleżanka z pracy – dodał, otwierając Sylwii drzwi.
Gdy
je za nią zamknął, przez chwilę się nad czymś zastanowił, spoglądając przed
siebie. Wróciwszy myślami na ziemię, wsiadł do auta i odjechał w kierunku
centrum.
A
co zrobiła Elka? Wcale nie poszła do domu, tak jak to powiedziała. Przez cały
czas, stała całkiem niedaleko. Za jednym z większych dębów rosnących w pobliżu
redakcji. Smutnym wzrokiem przyglądała się wszystkiemu z ukrycia. Będąc
świadkiem sceny pocałunku Tomasza i Sylwii, ich czułości i całej sytuacji jaka
zaistniała, dziwnie się poczuła. Zawiodła się kolejny raz. A może po prostu znów
miała pecha. Nie nadawała się do randkowania. Po kolejnej nieudanej próbie
wiedziała, że to się nigdy nie uda. Może to karma? Może w poprzednim życiu była
wredna i teraz musiała za to odpokutować.
Wiedziała
jedno. Kto ryzykuje, musi się liczyć z tym, że szampana wypije ktoś inny.
Czując w ustach niesmak porażki, już miała iść w kierunku przystanku, gdy
poczuła na ramieniu czyjąś dłoń. Nie spodziewała się zobaczyć akurat jego.
***
Świetne! :) Czekam na kolejną część ;) I mam taką jedną uwagę, akurat w kwestii bloga. Jak możesz to ustaw w komentarzach opcję dodawania komentarzy jako anonim. Zwykle ludziom nie chce się rejestrować w poszczególne miejsca, tym bardziej że obecnie rejestracje są tak skomplikowane i męczące, że masakra. Sama się główkowałam zakładając konto (w tym przypadku na google), że miałam już dość...
OdpowiedzUsuńDzięki za uwagę, już zmieniłam ustawienia :))) teraz nie będzie problemu :)
UsuńSwietnie ❤❤
OdpowiedzUsuń❤
UsuńElżbieta zmienia narzędzie mordu i ofiarę. Rozwija się. Teczka, to coś dla Sherlocka.
OdpowiedzUsuńz przyjemnością przeczytałam odświeżoną cześc.Chociaż to kwestia z serialu ,,,Kto nie ryzykuję nie piję szampana.. coraż bardziej mi się podoba.Chyba wprowadzę to w moje nie ciekawe i monotonne życie.Jak to mówią podróże kształcą.
OdpowiedzUsuńFajnie się czyta, rozbudowane opowiadanie, masz bujną wyobraźnię, że masz talent na pisanie takich długich opowiadani. Życzę dalszej weny twórczej.
OdpowiedzUsuńwow
OdpowiedzUsuńczekam na dalszą część !
Ciekawe, nie mogę się doczekać kontynuacji.
OdpowiedzUsuńŁudząco podobne do serialu "Singielka"... Mocna inspiracja czy odwzorowanie serialu na papierze? :)
OdpowiedzUsuńInspiracja z późniejszą alternatywa i tym, czego w serialu nie było ;)
Usuń