Moje zdjęcie
Kobieta, dla której napisanie kilku stron opowiadania było katorgą. Kobieta, która dzięki pisaniu, odnalazła spokój.

niedziela, 13 listopada 2016

3. 453 dni


"Mogę zaprosić Cię na scenę?"
Czy jedno proste pytanie, może odmienić życie o 180 stopni? Owszem może. Przekonała się o tym Elka, siedząc pod przykrywką uczestnika warsztatów. To miał być tylko reportaż. Krótka notatka opisująca warsztaty samorozwoju. Nie miała zamiaru brać w tym udziału. Nigdy nie brała na poważnie tych wszystkich psychologów czy psychoterapeutów. Być może żyła w przekonaniu jak większość społeczeństwa, że do psychologa chodzi tylko wariat, a delikatniej mówiąc osoba z problemami psychicznymi. Zresztą, nie raz słyszała takie twierdzenie chociażby z ust matki.
"Baśka spod 5, chodzi do psychologa. Ona ma coś z głową, mówię Wam. Od zawsze to wiedziałam". I tak dziecko wrastało w przekonaniu, że psycholog jest tylko dla wariatów. Potem jako nastolatka i dorosła kobieta, Elka wyrobiła sobie własne zdanie na ten temat. Dla niej, psycholodzy mieli coś z iluzjonistów. Hipnotyzowali pacjentów wspaniałymi teoriami, a Ci wierzyli we wszystko jak dzieci na przedstawieniu. W taki sposób myślała do dziś, gdy sama znalazła się na spotkaniu z gościem, który momentami miał więcej do powiedzenia niż jej rodzona matka. Ironia losu? Prawdopodobnie.
Ciekawe, co by powiedziała Sława. Do listy złych uczynków i wad własnej córki, dopisałaby wielkimi drukowanymi literami "WARIATKA".

2 czerwca 2015 roku, Elka powinna dopisać do najbardziej pokręconych dni swojego życia. Właściwie cały początek czerwca mogła wpisać na listę nieprawdopodobnych wydarzeń. Wczorajszy zakład Natalii z matką. Dzisiejszy kompromitujący ją w oczach kolegi z pracy poranek, a teraz spotkanie z psychologiem-wariatem.
Można chcieć więcej?
Chyba czas zacząć pisać pamiętnik. Może dorobię się czegoś na swoich osobistych wpadkach – pomyślała wychodząc z teatru, gdzie odbywały się warsztaty coachingowe. Spojrzała w górę na fasadę budynku. Podniosłe miejsce.. Idealne na wtłaczanie nowych teorii do głowy. – zmrużyła oczy, po czym spojrzała na zegarek.
To bez sensu – mruknęła pod nosem.
Była godzina 17. Nie przypuszczała, że spędzi tu tyle czasu, a przecież powiedziała Tomaszowi nim wyszedł, że przyjedzie do redakcji. Teraz było za już późno. Zanim dojedzie autobusem, w „Co tam?” nikogo nie będzie. Doroty nie będzie. Zresztą, to była głupota tłuc się przez pół miasta. Tekst równie dobrze mogła napisać w domu. Odpuszczając sobie pomysł z redakcją, czas jaki spędziłaby na dojeździe, przeznaczyła na spacer. Musiała uporządkować myśli. Częściowo wyparowała z niej złość na matkę. Trudno, że myślała o niej w najgorszy możliwy sposób. To nie znaczyło, że ma podwinąć ogon, schować się do mysiej dziury i przepłakać resztę życia. Miała inny cel.
Gdy przechodziła przez park, którym skracała sobie drogę do domu, rozdzwonił się jej telefon. Po wyjściu z warsztatów włączyła aparat, odsłuchując pięć wiadomości głosowych od matki. Była przekonana, że to znowu ona. Gdy wyciągnęła telefon, zobaczyła nieznany sobie numer.
– Tak słucham? – odebrała połączenie.
– Cześć, żyjesz? – usłyszała ciepły głos.
– Tomasz? – zapytała nie do końca pewna.
– Ten sam – zaśmiał się – miałaś przyjechać do 16..
– A co Ty? Martwiłeś się? – przystanęła na chwilę.
– Nie. Ani trochę się nie martwiłem, ale wiesz.. Nie chciałem niepotrzebne wzywać policji – parsknął śmiechem, zbierając swoje rzeczy z biurka.
– A no tak.. – zaśmiała się – żyję, żyję. Dopiero niedawno wyszłam z tych warsztatów.. Mam głowę jak balon. – zmarszczyła odrobinę czoło.
– Było aż tak źle? – zapytał Tomasz.
– Nie o to chodzi. Tyle się nasłuchałam, że teraz muszę się przewietrzyć. Nadmiar informacji mi nie służy – spojrzała przed siebie. – Także gdybyś się jednak martwił, to jestem cała. Obędzie się bez policji.
– Okej – pokręcił głową, stając przy windzie. – W takim razie nie przeszkadzam w przewietrzaniu się – oparł sie o ścianę.
– Nie przeszkadzasz. Jestem niedaleko domu – spojrzała na swoją kamienicę, która z tej odległości, częściowo chowała się za drzewami.
– To życzę, miłego wieczoru w takim razie – uśmiechnął się.
– Dzięki – odparła z uśmiechem – do zobaczenia w pracy.
– Do zobaczenia – odparł wsiadając do windy.
– Tomasz? – zapytała jeszcze zanim się rozłączył.
– Tak? – wcisnął guzik parteru. 
– Skąd masz mój numer? – zmarszczyła odrobinę czoło.
– Od Moniki – uśmiechnął się.
– A.. okej – przytaknęła sama sobie – no to cześć.
– Cześć – pokręcił głową, chowając telefon.   
Nie spodziewała się takiego telefonu. To co powiedziała do niego na warsztatach, było tylko żartem. Tomasz okazał się być naprawdę w porządku. Po tej rozmowie miała pewność, że nie rozpowie w redakcji o wstydliwym zajściu w jej mieszkaniu. Wrzucając telefon do torby, poszła prosto do domu. Do swojej małej kawalerki, która według jej matki była obskurną norą. Trudno, przynajmniej była jej. To był jej azyl, do którego nikt nie miał prawa się wtrącać. Zrobiwszy sobie słodkiej herbaty, usiadła na fotelu z kubkiem w dłoniach. Wróciła myślami do spotkania z coachem Jackiem.
Od dziecka miała problem z wychodzeniem na scenę. Nienawidziła publicznych przemówień, a ten gość wyrwał ją z widowni i zaczął zadawać pytania. Morze pytań. To było jak zderzenie ze ścianą. Jakimś dziwnym trafem, wyłuskał z niej to wszystko, co ją boli. Nie powiedział nic wprost. Po prostu wskazał trop, który ma ją zaprowadzić do odnalezienia własnego ja. To nie ona miała problem ze sobą. To jej matka stanowiła problem. Była blokadą w jej życiu i samorozwoju. Barierą, która gasiła cały jej zapał. Musiała to w końcu zmienić. Nie matkę, bo to bez sensu. Siebie. Bo to ona jest panią swojego życia. Ona decyduje o sobie. Nie matka.
Zawiesiła się, dudniąc palcami lewej ręki w podłokietnik. Gdy oprzytomniała, odstawiła kubek w czerwone kropki i sięgnęła po komputer ze stołu.
 Wróciła na fotel, opierając nogi o mały stolik kawowy, a na kolanach położyła swój lekko sfatygowany laptop. Własne przemyślenia, natchnęły ją do napisana reportażu. Włączając edytor tekstu, słowa płynęły same. Jej palce tylko śmigały po klawiaturze. Elka z każdym kolejnym napisanym znakiem, uśmiechała się pod nosem, tytułując swój pierwszy artykuł. „Jak zmienić swoje życie w 453 dni”
 
"Gdyby ktoś zaczepił Was na ulicy i zapytał: jaki macie cel? Co odpowiecie? Zastanawialiście się? Ja nigdy. Takie pytanie zadane znienacka, może przerazić. A co czuje dziewczyna, która zostaje wyrwana z tłumu słuchaczy na scenę i jedyne co chce, to wrócić do domu? A no właśnie. Czy wiecie, że ucieczka i bierność jest tylko strategią przetrwania? Że jeśli nie macie w życiu wyraźnego celu, nigdy nie będziecie mieć wyraźnego życia? Zapamiętajcie zatem "Jakie życie, taki cel".
Jestem bierna w stosunku do takich warsztatów w jakich dzisiaj miałam okazję uczestniczyć. Jednak dziennikarstwo to czasem szalone wyzwania. Swoje podjęłam dziś. Będąc uczestniczką spotkania, poznałam kilka ciekawych osób. Każda z nich ma większe, bądź mniejsze problemy z samoakceptacją.
Wśród czterdziestu uczestników warsztatów była ona. "Singielka".
Kto to taki? Przeciętna trzydziestolatka, którą codziennie mijacie na ulicy. Dziewczyna, której nikt nie zauważa. Która wkurza się na swoją matkę tylko dlatego, że nie potrafi znieść, że to co mówi tamta jest brutalną prawdą. Czasami zderzenie z  rzeczywistością, pomaga nam zrozumieć problem.
Singielka postawiona pod ścianą zrozumiała, że musi zmienić swoje życie. Nie matkę, która bombarduje wszystkie jej pomysły. Musi zmienić siebie. Postawiła sobie cel. "Znaleźć faceta". Nie dwóch miesięcznie, tylko jednego. Z którym może wszystko. Singielka to dziewczyna, która szuka miłości. Czy aby tylko? Doprowadzona do skrajności, ma jeszcze jeden cel. Pojawić się na ślubie młodszej siostry z wymarzonym facetem. Takim, na którego widok, jej matce opadnie kopara. Ma na to całe 15 miesięcy, a dokładniej 453 dni. To całkiem dużo czasu, żeby zmienić swoje życie, wygrać zakład z matką i przestać być singielką".


Poranek zastał Elkę w dość dziwnej pozycji. Nie pamiętała kiedy zasnęła. Za dużo emocji, napisanie pierwszego artykułu, to wszystko wypompowało ją z sił. Przepełniona nadzieją, że wszystko musi się udać, śniła w najlepsze o wymarzonym facecie. Niestety. Jak to bywa w snach, nim zobaczyła jego twarz, obudziła się. A raczej została brutalnie wybudzona dzwonkiem telefonu. Lądując z hukiem na dywanie między fotelem, a stolikiem, skrzywiła się z bólu. Zbierając powoli tyłek z podłogi, sięgnęła po telefon. Widząc kto dzwonił, nie zamierzała odebrać. Nie teraz. Nie dziś.
Zamknęła oczy, ponownie osuwając się na fotel.
Zaczynam nowe życie i nikt mi w tym nie przeszkodzi, nawet własna matka – stwierdziła z uśmiechem przypominającym ten moment, gdy jesteś już po czwartym kieliszku wina. Po namyśle, gdy dzwoniący nie dawał za wygraną, w końcu odebrała.
– Halo Nati? – zapytała, wyciągając poduszkę spod tyłka.
– Hej, nie przeszkadzam Ci? Co robisz? – zapytała Natalia.
– A nic ważnego – przeciągnęła się – zaczynam nowe życie.
– Piękne zaczyna.. Od nieodbierania telefonów od matki! – krzyknęła sława, prowadząc auto, którym jechały razem z Natalią i Genowefą.
– Nie słuchaj mamy – skwitowała Natka. – Słuchaj, dzwonię bo właśnie jedziemy oglądać to miejsce na wesele, o którym mówiła mama. Chciałam zapytać, czy nie chciałabyś jechać z nami?
– Nie pytaj jej. Ma po prostu przyjechać – wtrąciła Sława.
– Ty może daj jej możliwość wyboru. To jeszcze demokratyczny kraj – odezwała się siedząca z tyłu Genowefa, która zajadała orzeszki.
– Nie kłóćcie się tam. Ja nie mogę jechać. Mam tyle pracy, że muszę zaraz uciekać do redakcji.. – westchnęła wstając z fotela, próbując na szybko ogarnąć bajzel jaki miała w mieszkaniu. – Muszę jeszcze coś zjeść, wypić kawę.. Pracowałam do późna.
– Okej. To jak wrócimy, wszystko Ci opowiem – odparła Natalia.
– Super – zerknęła w ekran laptopa. Nagle twarz Elki rozjaśniała. – Słuchaj.. właśnie ukazał się mój artykuł na stronie.
– Taki Twój? I podpisany Twoim nazwiskiem? – od razu zapytała Natalia.
– Tak, podpisany – uśmiechnęła się przeszczęśliwa. 
– Wow! W końcu! Jak ja się cieszę! – krzyknęła radośnie Natka.
– Matko jedyna nie krzycz tak! – odezwała się Sława – chcesz żebym ogłuchła albo co gorsza, zawału dostała na drodze? Nie widzisz, że prowadzę samochód? Stres w moim wieku jest niewskazany..
– Elki artykuł ukazał się na stronie! – spojrzała na matkę. – A o czym jest? Co pisałaś? Jest na głównej? To zaraz sobie przeczytam.
– O warsztatach – odparła zadowolona Elka.
– Samochodowych? – skrzywiła się jej matka.
– Nie, coachingowych. Znaczy psychologicznych – poprawiła się.
– Matko.. To znaczy, że o czubkach – westchnęła załamana Sława. 
To było ostatnie słowo jakie usłyszała Elka, zanim połączenie zostało zerwane. Nie miała zamiaru się tym przejmować. Już nie. Od dziś nie zamierzała w ogóle słuchać matki, a tak na marginesie, musiała zbierać się do pracy.

Nowe życie, zaczyna się od sukcesu, nowej pracy i oczywiście od całkiem nowej mnie! – pomyślała spoglądając w lustro. Jednak co przyzwyczajenie, to przyzwyczajenie. W redakcji pojawiła się znów ubrana na ciemno. Żółta bluzka, jaką mierzyła przed wyjściem z domu, została na fotelu. Ze słuchawkami w uszach, była całkiem oderwana od rzeczywistości. Nie zrozumiała co mówił do niej Patryk jedzący kanapkę, do póki nie wyjęła słuchawek. To już drugie gratulacje w ciągu dwóch godzin.
Jest nieźle. – pomyślała, podchodząc do Moniki i biorąc korespondencję.
Ta również nie szczędziła pochwał. Jak miło. Czyżby Singielka w końcu została zauważona? - zaśmiała się w duszy, gdy jej beztroskę przerwał Krzysiek. Nawet ta głupia uwaga o stracie dziennikarskiego dziewictwa, nie mogła zepsuć jej humoru. To był jej dzień i miała ochotę go celebrować do końca. Będąc pewna, że osiągnęła już tyle, że więcej się nie da, los zesłał jej wisienkę na torcie.
– Hej, Elko Kowalik – odezwał się Mikołaj.
Mikołaj - uosobienie wszystkiego co w facecie najlepsze. Kandydat idealny na chłopaka, partnera i męża. Niestety nie dla niej. Czyste science fiction. Zero szans. Nawet w marzeniach, nie należy tak wysoko stawiać poprzeczki, bo można mocno potłuc sobie tyłek. Zatem, wracam na ziemie – pomyślała.
– Świetny reportaż, gratuluję – uśmiechnął się serdecznie Mikołaj.
– Dziękuję – zapatrzyła się w jego idealnie proste zęby. Ortodonta to chyba jego najlepszy przyjaciel – stwierdziła w myślach.
– Naprawdę, sam bym tego lepiej nie zrobił – przysiadł na chwilę tuż obok.
– To nic takiego. Porozmawiałam z ludźmi. Tyle – uśmiechnęła się.
– Do tego trzeba mieć podejście. Ja go nie mam – puścił jej oczko.
– Mogę Cię kiedyś nauczyć - popatrzyła na niego, próbując flirtować.
– Bardzo chętnie.. ale nie teraz. Muszę zrobić swoje – po chwili wstał i poszedł do swojego biurka, zająć się zaległym artykułem. 
Sielanka jednak nie trwała długo –  westchnęła odwracając się do biurka.
Już miała włączyć komputer, gdy zadzwoniła Natalia z pytaniem, gdzie jest jej artykuł. Elka przekonana, że jest tam gdzie ma być, natychmiast weszła na stronę portalu. Doznała szoku. Szybko zakończyła rozmowę z siostrą, chcąc wyjaśnić zaistniałą sytuację. Wybrała numer do Bartka, zwanego potocznie przez wszystkich Bajtkiem. Brunet w okularach, był ich redakcyjnym magikiem informatykiem.
Gdy tylko odebrał, zapytała, czy to on zdjął jej artykuł z głównej. Jak się okazało, zrobił to na wyraźne polecenie Doroty. Ściskając słuchawkę w ręku, usłyszała za plecami właśnie jej irytujący głos. Zdenerwowana, poszła za nią do gabinetu.
– Dlaczego zdjęłaś mój tekst? – Elka zacisnęła ręce na oparciu krzesła.
– Bo mało nie trafił mnie szlag, jak czytałam go na radzie zarządu –  spojrzała na nią Dorota. - Wiesz o czym miałaś napisać? Dotarło do Ciebie co miałaś zrobić? To miał być reportaż o coachu i jego prestiżowych warsztatach, a co zrobiłaś? Napisałaś o niedorajdach życiowych, które nie wiedzą co mają zrobić z życiem – usiadła na krześle, wściekła nie mniej niż Elka.
– O przepraszam! – zaprotestowała – napisałam o coachu. O tym jak zmienia życie tych, jak ich sympatycznie nazwałaś niedorajd życiowych. Poza tym, wieczorem wysłałam Ci  ten tekst do czytania.
– Czy Ty uważasz, że ja mam czas czytać wszystkie artykuły? – spojrzała na nią zbulwersowana tym pomysłem. - Poza tym myślałam, że po Tobie nie trzeba nic poprawiać – zastukała palcami w biurko, spoglądając na nią. – I co ja mam teraz zrobić? Jak oni mają nam za coś takiego zapłacić?
– Zapłacić? To był tekst sponsorowany? – aż usiadła.
– Tak. Przecież Ci mówiłam  – odparła Dorota.
– Nie, nie mówiłaś  – Elka spojrzała na nią z żalem.
– No nic. Chciałaś spróbować, spróbowałaś.. – pokręciła głową.
– Ty wiesz, że to nie jest fair. Jakbyś mi powiedziała jaki to ma być tekst, to ja bym to napisała.. Specjalnie to pominęłaś – odparła wściekła co nie miara.
– No może jeszcze powinnam go napisać za Ciebie co? – odparła.
– Dobrze wiesz, że to jest dobry tekst – wstała z krzesła idąc do drzwi. - To jest bardzo dobry artykuł.. Ja tego tak nie zostawię Dorota.
– Już się boję! – krzyknęła, gdy Elka trzasnęła drzwiami.
Tak jak Elka zagroziła Dorocie, tak miała zamiar dotrzymać słowa. Wściekła wyszła z jej gabinetu, idąc prosto do Bajtka. W jego komputerowym azylu, był jeden wielki chaos. Płyty główne, procesory, kable, laptopy, routery. Wszystko, poza nim. Rozglądając się dokoła, na półce dostrzegła jakieś dziwne figurki nieznanych jej postaci. Gdy Bajtek raptem pojawił się za jej plecami, jedną z nich, niechcący strąciła ręką. To raczej nie był dobry początek do rozmowy. Musiała jednak spróbować. I spróbowała, tyle, że bez rezultatu. Po kilku minutach zrezygnowała z dalszych prób.
Nie ma to jak mieć dryg do mężczyzn –  pomyślała wychodząc z pomieszczenia.
Jeśli nawet Bajtek nie spojrzał na nią przez nanosekundę, to naprawdę musiało być z nią coś nie tak. Wkurzona na cały świat, a zwłaszcza na Dorotę, usiadła przy biurku. Smutna i całkiem pozbawiona chęci działania, bezmyślnie wpatrywała się w ekran.
– Cześć, co tam? Jak życie? – odezwał się zza jej pleców znajomy głos fotografa, który właśnie przyszedł do redakcji. – Rano czytałem Twój reportaż – zerknął na nią, wyciągając z torby swój laptop. – Zastanawiam się, jak to jest możliwe.. – w końcu usiadł a krześle. – Zostawiłem Cię na kilka godzin, a pół sali opowiedziało Ci swój życiorys – pokręcił głową – podziwiam. Naprawdę nadajesz się do tej roboty – uśmiechnął się spoglądając na nią.
– Ta.. – Elka wstała od biurka, zasuwając za sobą krzesło. Zaczęła pakować swoje rzeczy, wrzucając notatnik i telefon do wielkiej czarnej torby.
– Coś nie tak? – zmarszczył czoło odkładając na blat swój aparat.
Został bez odpowiedzi. Elka wyszła marudząc coś pod nosem.
– Co za temperament.. – mruknął. Jeszcze przez dwie sekundy siedział na krześle, gdy nagle zerwał się i wyszedł za nią na korytarz. Zatrzymał się przy windzie. – Co Cię dzisiaj ugryzło co? Znowu matka? Czy kto tym razem hmm? – spojrzał na nią zainteresowany, dlaczego ma taki podły humor i wcale nie ma ochoty z nim rozmawiać.
– Matka? – spojrzała na niego przez chwilę jak na wariata. – A no tak.. – dopiero teraz sobie przypomniała. Nie dalej jak wczoraj, wyskoczyła do niego z tekstem, którego raczej nie powinien usłyszeć. Dziś znów była pełna agresji i lepiej było dla niego, by jej nie zaczepiał. – Proszę Cię Tomasz, nie denerwuj mnie nawet.. – mruknęła spoglądając w drzwi, tupiąc rytmicznie butem. – Matka to jedno, Dorota to drugie.. 
– Przepraszam? Ty się nią przejmujesz? – pokręcił głową. – Posłuchaj mnie. Jakbym ja się przejmował każdym jej słowem, docinką czy sugestią, to bym nawet nie zaczął tu pracy.. – popatrzył na nią. – Daj spokój Elka. I nie wkurzaj się na wszystkich, a przynajmniej nie na mnie – uśmiechnął się pod nosem, unosząc jedną brew do góry.
Gdy winda się otworzyła, Elka bez słowa weszła do środka, po chwili się odwracając.
– Nie jestem zła na Ciebie.. – w końcu się odezwała. – Jesteś naprawdę w porządku Tomasz – spojrzała na niego, gdy opierając się o drzwi, uniemożliwił ich zamknięcie. – Chodzi o całokształt. O zabranie szansy.. To tak jakbyś przez chwilę dostał najlepszy aparat fotograficzny, a po chwili Ci go zabrali.
– A skąd wiesz, że wszystko przepadło? – zmrużył oczy.
– Bo jestem pechowa.. Także musisz uważać – spojrzała na niego.
– Mam się Ciebie bać? – roześmiał się pod nosem.
– Nic dobrego Cię przy mnie nie czeka – wzruszyła ramionami.
– W ten zawoalowany sposób mnie spławiasz? – uniósł brew.
– Ostrzegam na przyszłość – odparła roześmiana. – Puścisz mnie?
– Gdzie? – zmarszczył czoło nie rozumiejąc o czym mówi.
– Winda.. – zerknęła na drzwi, które blokował.
– A no tak – odsunął się, robiąc krok do tyłu.
– Dzięki – uśmiechnęła się.
Przez chwilę, w całkowitym milczeniu oboje spoglądali na siebie, gdy nagle nie wiadomo skąd, pojawił się Krzysiek, przerywając im kontakt wzrokowy.
– Jedziesz czy nie? – prychnął pakując się do windy, stając obok Elki. – Wsiadasz? – spojrzał na Tomasza, który pokręcił głową. – Tylko blokujecie ludziom windę – mruknął.
– Jadę.. – odparła speszona Elka, w końcu wciskając guzik. – Cześć..
Zanim drzwi windy się zamknęły, Elka spojrzała na Tomasza. W ostatniej chwili pożegnała go ciepłym uśmiechem. On również się uśmiechnął, a krótkie "cześć" mruknął sam do siebie. Po chwili wrócił do swojego biurka.
Gdy Elka została sam na sam z Krzyśkiem, miała dziką ochotę go zamordować.
Kiedy tylko wyszła z redakcji, była szczęśliwa, że lato dopiero się zaczyna. To była najpiękniejsza pora roku i łagodziła wszystkie stresy. Potrzebowała chwili oddechu. Być sama ze sobą i własnymi przemyśleniami. Rano była szczęśliwa. W końcu coś jej wyszło. To miał być początek nowego, lepszego życia. Od dziś, miało się wiele zmienić i co? Jedna decyzja i szlag trafił wszystko.
Nieszczęścia chodzą parami.. Co ja mówię parami? Stadami. Stada nieszczęść. – westchnęła kierując się w stronę pobliskiego parku w konkretnym celu. 
Pewna przesympatyczna pani, prowadziła tam przewoźny kiosk ze  słodkościami. Zwykle można ją było spotkać w strategicznych punktach parku, jednak czasami zmieniała lokalizację i trzeba było się naszukać. Według Elki, miała najlepsze pączki w okolicy. A co najlepiej poprawi humor? Spacer? Lody waniliowe? Nie.
    Stado pączków będzie idealne – zaśmiała się, prosząc o zapakowanie tuzina tych przysmaków. Długo nie wytrzymała. Nadgryzła ociekającego lukrem pączka, po którego sięgnęła jak tylko zapłaciła. Resztę zabrała w papierowej torbie, idąc gdzieś przed siebie.

***

15 komentarzy:

  1. Bardzo fajne opowiadanie! Podoba mi się wplatanie własnych wizji do tego co jest w serialu. Czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Z czasem ta historia zacznie żyć własnym życiem jednak póki co wątki serialowe są bazą którą rozbudowuje na zasadzie, czego nie było w Tv będzie u mnie :)

      Usuń
  2. Nie pamiętam pierwotnej wersji także nie wiem, ile dodałaś, ale teraz ta opowieść fajnie płynie. I te niewinne początki Elki i Kluska, który jeszcze jest Tomaszem❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwotna wersja miała ledwie 2 strony :) ta ma 7 :) więc popłynęłam z tematem :) Właśnie, w tym sęk. Tu jest Tomasz , tak oficjalnie <3

      Usuń
  3. Świetnie się czyta tą podrasowaną część... Jesteś mistrzynią w tym co robisz 😘😃 Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po takim warsztacie to już teraz nie problem, zrobić z malucha, porsche xd :)

      Usuń
  4. My świętowaliśmy, a Ty poprawiałaś.. <333
    Bardzo lubię czytać o początkowej fazie znajomości Eltomków, a w zmienionej i rozszerzonej wersji szczególnie. Każda z dopieszczonych części to prawdziwa perełka :))) W tej pozmieniałaś naprawdę dużo. Tyle doszło do czytania! Z uśmiechem chłonęłam nowy tekst poprzeplatany znanymi już fragmentami :)
    Pierwszy raz przeczytałam na dobranoc, teraz drugi na dobry dzionek :))) Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też świętowałam ale nie zapominałam o tym co lubię a wręcz kocham. Pokochałam pisanie, pokochałam singielkę i cały ten szalony świat, który kręci się wokół bloga :) Dla mnie powrót do tych niewinnych początków jest bardzo fajnym oderwaniem od szaleństwa w jakim teraz się znaleźli, pozwala też mi nie zgubić ich uroku który mieli wtedy, chociaż chyba nadal pozostał :)) I tak, tutaj doszło bardzo dużo.. Zaczynając od napisania felietonu, po rozmowę telefoniczną i rozmowę w windzie.. i kilka innych smaczków :) :* z 2 stron wyszło 7 :D

      Usuń
  5. Inne proste pytanie, które zmienia życie o 180 stopni to:
    - Czy pójdzie pani z nami dobrowolne? - zadane przez policjantów.

    A jednak to Sława zagadała Jacka!
    Podniosłe miejsce... Polemizowałabym. Przypadkiem znam.

    Trzeci rozdział Elka szuka ofiary. Mordercza dzieweczka.

    Na pewno nie gubisz uroku! Ani poprawiając, ani pisząc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Boże jak mi tego brakowało :DDD
      Stanęłaś na wysokości zadania i rozbroiłaś mnie do łez. Masz rację, to pytanie zadane przez Pana Władze zmienia zarówno życie o 180 stopni jak i uszczupla portfel :DD Wychodzi na to, ze moja Ela to podstępna krypto-morderyczni szukająca potencjalnych ofiar.. zwłaszcza płci męskiej ; DD

      Usuń
  6. Masz talent do pisania, ja swojego czasu bardzo dużo czytałam takich opowiadań :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo <3 Ciągle się uczę i na własnych błędach szlifuje warsztat :) A najważniejsze sprawia mi to radość.

      Usuń
  7. Kurcze, jak ja dawno nie czytałam opowiadań! Zdarzyło mi sie nawet pisać - mam gdzies w czeluściach dysku kilka swoich, niedokończonych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja w życiu nie sądziłam, że zacznę :D
      W szkole to był dramat! Na studiach czasu brak a potem?
      Stara baba i się bawi w pisanie? hahaha :D
      A jednak, bardzo mi pomogło pozbierać się po pewnym fakcie :)

      Usuń
  8. Świetne opowiadanie! :) Naprawdę wciąga

    OdpowiedzUsuń