Szczypiąc
się w dłoń, wciąż nie wierzyła w sytuację sprzed dziesięciu minut. Już zdążyła zapomnieć
o wczorajszej porażce jaką było zaproponowanie Bajtkowi spotkania. Nie chciała
do tego wracać. Co więcej, chwilę po próbie nawiązania z nim kontaktu, miała
dwie teorie na temat jego lekceważącej postawy.
Pierwszą,
do której była wręcz przekonana, że po prostu nie dotarło do niego to co
mówiła. Drugą, że najzwyczajniej w świecie ją olał. Nie przyszło jej do głowy,
że tak się pomyliła. Jak widać, wszystko do niego dotarło, tylko, że z
opóźnionym zapłonem. Prawie jak w telewizji, gdy dziennikarz w studio łączy się
z korespondentem w terenie. Jest wizja, tylko głosu brakuje.
Teraz
siedząc samotnie na przystanku, Elka żałowała, że wpadła na ten durny pomysł, z którego
głupio jej się było wycofać. Głośno westchnęła nad własnym losem. Gdy wsiadła
do autobusu, opadła na jedno z wolnych miejsc.
Klamka
zapadła – pomyślała, mając w perspektywie wieczorną randkę z najbardziej
pokręconym informatykiem w mieście. Może nie będzie tak źle. Może to całkiem
fajny facet. Może.. – przytaknęła sama sobie. Jednak zanim się o tym przekona,
musi przetrwać jeszcze jedną próbę. Nieuchronnie zbliżającą się wizytę u matki.
Podczas
gdy Elka czuła, że to może być "bardzo interesujące popołudnie i wieczór",
Tomasz już wiedział, że takie będzie. Nie dla niego było chodzenie po sklepach
budowlanych. Cała ta szopka wokół wystroju wnętrz, zwyczajnie go nudziła. Pod
tym względem, różnili się z Sylwią diametralnie. Nie potrzebował wiele, co było
widać gołym okiem, odwiedzając jego kawalerkę. Co innego Sylwia. Ukochana
córeczka rodziców. Przyzwyczajona od dziecka do wszystkiego co najlepsze,
chciała mieć jak najwygodniej. Nowocześnie, ale przytulnie. Właśnie tak
zamierzała urządzić swoje nowo zakupione mieszkanie. Do czego w tym wszystkim
potrzebny był jej Tomasz?
O
tym miał się przekonać później.
Ponad
godzinna kontemplacja Sylwii nad odcieniem szarości, wystawiała cierpliwość
Tomasza na wielką próbę. Nie mógł pojąć, ile można zastanawiać się nad kolorem
farby. Pomimo tego, że pracował jako grafik i praca z kolorem była jego
codziennością, to naprawdę było mu obojętne, czy ściana będzie stalowo szara
czy srebrno szara.
Po
tym, jak już udało im się dojść do porozumienia i zrobili wszystkie zakupy, z jedzeniem
na wynos włącznie, pojechali prosto do jej mieszkania. Po dwukrotnym kursie na
trasie parking - mieszkanie, Tomasz wniósł wszystkie zakupione rzeczy do
środka. Odrobinę zmęczony, opadł na odsuniętą od ściany kanapę i spojrzał na
Sylwię. Najwyraźniej wciąż była niezmordowana, bo od razu sięgnęła po miarkę,
sprawdzając wysokość zawieszenia przyszłego żyrandola. Na moment przymknął
oczy.
–
Nie mów, że jesteś zmęczony? – nagle się odezwała.
–
Raczej trochę przytłoczony – odparł otwierając oczy.
–
Niby czym? – spojrzała na niego stając na przeciwko.
–
Właśnie tym – zerknął na nią, splatając dłonie na brzuchu. – Jak dla mnie, to
trochę za dużo przestrzeni.. – westchnął, rozglądając się po sporym salonie.
–
No wiesz, przestrzeń się wypełnia.. – spojrzała się na niego uśmiechnięta,
rozglądając po wciąż nie do końca umeblowanym mieszkaniu. – Kupi się parę
dodatków. Na ścianie powiesi się obraz.. – dodała sprawdzając ramę nowego lustra.
– A żeby trochę ożywić przestrzeń, na stole będą stały kwiaty w wazonie.
Mówię Ci, będzie idealnie – popatrzyła na niego, dumna z własnej wizji.
–
Pewnie masz rację – przytaknął jej z uśmiechem. – Jest jedno ale.. – wstał
leniwie z szarej sofy, na której spoczął od razu po wejściu do mieszkania.
– Dobrze wiesz, że jestem minimalistą i nie mam czym wypełniać tej Twojej
przestrzeni. Mnie w zasadzie wystarczy łóżko, ekspres do kawy, aparat i kubek..
– roześmiał się.
Tomasz
sięgnął do papierowej torby, wyjmując pudełka z jedzeniem.
Dla
siebie pierogi, dla niej ryż z warzywami.
Podczas
gdy on szykował miejsce do jedzenia, Sylwia zniknęła z miarką w łazience. Przysiadł
przy stole, na moment odpływając myślami gdzieś bardzo daleko. W okolice
redakcji, cofając się w czasie jakieś dwie godziny. Zamyślony, kompletnie
zignorował wołanie Sylwii, która w końcu wyszła z łazienki.
–
Tomasz? Czy Ty mnie słyszysz? Halo.. – stanęła tuż przed nim.
–
Tak? Coś mówiłaś? – spojrzał na nią wracając na ziemię.
–
O czym Ty tak myślisz co? – oparła dłonie na biodrach. – Pół drogi byłeś
zamyślony. W sklepie to samo. Zero reakcji jakbyś mnie w ogóle nie słyszał. Co
pytałam, to grochem o ścianę. Możesz mi powiedzieć, co się z Tobą dzieje?
–
Nic – wzruszył ramionami. - Naprawdę nic. Po prostu zakręcony dzień w redakcji.
Całkiem zapomniałem o tych zakupach. Przez to wszystko wystawiłem koleżankę z pracy
do wiatru, bo też obiecałem jej pomóc.. – nieco się skrzywił.
–
Chodzi o tą grubą, ubraną na czarno? – spojrzała na niego.
–
Proszę Cię.. – zmarszczył czoło po tym jak dość chamsko potraktowała Elkę. – Co
jak co, ale myślałem, że Ty nie masz takich uprzedzeń do ludzi.
–
Za to Ty jesteś tolerancyjny dla wszystkich.. – uśmiechnęła się, siadając mu na
kolanach. – Nie przejmuj się tak. Nie pierwszy i nie ostatni raz, ktoś ją
wystawił. Takie jest życie. Jeszcze nie raz dostanie po tyłku – spojrzała na
niego.
–
Ale nie o to chodzi – popatrzył na nią. – Nie obchodzi mnie, co robią inni. To
ja nie lubię wystawiać kogoś do wiatru – odparł z lekkim wyrzutem w głosie.
–
No już cicho.. – mruknęła, obejmując go za szyję. Dotykając delikatnie czubkiem
nosa jego policzek, w końcu popatrzyła mu w oczy. – Nie będziemy się teraz kłócić
o pracę prawda? – szepnęła w jego wargi, nie dając mu powiedzieć ani
słowa. Całując go coraz namiętniej, przestał mieć argumenty do dalszej rozmowy.
Oddając
jej kolejne pocałunki, wkrótce oboje zapomnieli o jedzeniu..
Kiedy
w jednym z mieszkań na Wilanowie, Sylwia z Tomaszem testowali nową kanapę, na
drugim końcu Warszawy, na strzeżonym osiedlu, Singielka kipiała ze złości.
Dzisiejszego
dnia, jej matka przeszła samą siebie.
Zaczęło
się, gdy tylko Elka przekroczyła próg rodzinnego domu. Sława dopadła ją w drzwiach,
zarzucając lawiną pytań o szlabaniarza. Nie rozumiała do czego pije i skąd te
pytania, do póki jej nie oświeciła. Zdziwiona informacją, że jej ojciec tu
pracuje, Elka w końcu usiadła na kanapie, dzierżąc w dłoni filiżankę herbaty.
W
przeciwieństwie do własnej matki, jej nie przeszkadzało, że Staszek będzie tu
pracował. Miał do tego prawo jak każdy inny, wobec czego pretensje Sławy były
wyssane z palca. Czego się bała? Wstydziła się znajomości z portierem? Że
ją skompromituje? Że nagada coś Olgierdowi? Gadanie i niezadowolenie matki
mogła jeszcze jakoś zrozumieć. Nie dogadywali się kiedy byli małżeństwem. Nie
zmieniło się to także po rozwodzie. Jednak pomysł, że to ona miałaby być z tego
faktu niezadowolona, całkiem rozwalił Elkę. Według Sławy i jej genialnego
planu, miała zasugerować ojczymowi, że nie chce by jej biologiczny ojciec
pracował na ich osiedlu. Że powinien go zwolnić. Problem polegał na tym, że nie
miała ku temu argumentów. Bo niby dlaczego Olgierd miałby to zrobić? Po drugie,
nie chciała tego.
Chociaż
nie utrzymywała większych kontaktów z ojcem, nigdy nie życzyła mu źle. Owszem,
nie był najlepszym tatą na świecie. Pił, nadszarpnął ich zaufania, koniec
końców zostawił.. Właściwie to Sława zostawiła jego i zabrała ją ze sobą, gdy
była mała, ale prędzej czy później, ojciec sam by nie wytrzymał. Albo by ją
zostawił albo popadł w alkoholizm. Teraz będąc dorosłą, Elka inaczej na to
patrzyła.
To,
że stało się jak się stało, nie znaczyło, że całkiem go skreśliła. Tylko
dlatego, że jej matka miała taką fanaberię, musiała być przeciwna udzieleniu
pomocy własnemu ojca? Absolutnie nie. Nie miała także ochoty na kłótnię. Nie
dziś.
Z
opresji wybawiła ją babcia, która zeszła na dół i pogratulowała świetnego reportażu.
To był jedyny balsam na jej uszy. W ramach nagrody, zaproponowała kawałek
pysznego drożdżowego ciasta z truskawkami. Gdy razem z Elką siedziały w kuchni,
obrażona na nie Sława, udawała, że czyta gazetę w salonie.
Kiedy
niczego nieświadoma Natalia, wpadła do domu trzymając w dłoniach spory
pakunek owinięty wstążką, popatrzyła na całe towarzystwo.
Elka,
Sława i Gienia wyglądały jak jedna wielka chmura gradowa.
–
Cześć.. Stało się coś? – spojrzała na każdą z osobna.
–
Twoja siostra ciągle się kłóci – burknęła pod nosem Sława.
–
Ja się kłócę tak? – zerknęła w ich stronę. – Za to Twoja matka jak zawsze
histeryzuje – odparła przegryzając kawałek pomarańczy.
–
A Twoja babka ma tego dosyć! – Gienia rzuciła sztućcami w zlew.
–
A ja jestem w ciąży.. – Natalia wypaliła bez chwili namysłu.
–
Co?! – Sława spojrzała na nią jakby piorun strzelił w telewizor.
–
Żartowałam.. – uśmiechnęła się ironicznie. – Kupiłam babeczki..
–
Babeczki? To może daj od razu Elce, pochłonie wszystko i zacznie w końcu rozsądnie
myśleć – odparła rzucając gazetą o stół i wyszła z salonu.
–
Znowu zaczynasz? – prychnęła Elka.
–
Ej no.. Nie kłóćcie się – zainterweniowała Natalia.
–
To ona zaczęła. Nie ja – spojrzała na siostrę tupiąc nogą.
–
Ela nie przejmuj się mamą.. – spojrzała na nią odkładając pudełko ze
słodkościami na blat. – Ona tak już po prostu ma. Pogada, pogada i jej
przejdzie. Sama zobaczysz – szepnęła, żeby przypadkiem Sława nie usłyszała.
–
A co mi dziewczynki kochane ma przejść? – odparła wszystko słysząca Sława,
która magicznym sposobem znów pojawiła się w salonie. – Przecież to Elka jest
uparta jak osioł i ciągle się kłóci.
–
Ja się kłócę? Ja? Chyba sobie żartujesz.. A Ty co? – syknęła.
–
A ja się chcę pogodzić – odparła Sława, chcąc skończyć temat.
–
No tego nie było.. Ty się chcesz pogodzić? – roześmiała się, nie wierząc w to
co słyszy. Naprawdę Sława przechodziła dziś sama siebie. – Coś Ci powiem mamo.
Ty się chcesz pogodzić tylko wtedy, gdy jest po Twojej myśli. Dokładnie tak jak
Ty chcesz.
–
Kochanie jeśli Ty mi tylko udowodnisz, że tak jest, to ja bardzo chętnie
ustąpię Twojej racji – stwierdziła ze spokojem w głosie.
–
Już to widzę – Elka pokręciła głową. – Sława Nowacka ustępująca swojej córce!
Tego jeszcze nie grali – zaczęła krążyć między kuchnią a salonem. – Jak mam 32
lata, tak w życiu nie widziałam, żebyś ustąpiła komukolwiek.
–
No widzisz Natalia? – spojrzała na swoją młodszą córkę. – I kto tu jest uparty
i nie chce się pogodzić? Elka. Nie ja – zacisnęła wargi.
–
Otóż nie. Pozwól, że Ci wyjaśnię – podeszła do blatu. – Chcę się pogodzić.
Tylko problem polega na tym, że nie mam dzisiaj tyle czasu – zmrużyła oczy,
spoglądając na skonsternowaną matkę.
–
A dlaczego akurat dzisiaj? – popatrzyła na Elkę.
–
Bo idę na randkę – odparła z ironicznym uśmiechem.
–
Na randkę? A coś Ty znowu wymyśliła? – zdziwiła się Sława.
–
Nic. Naprawdę się umówiłam – spojrzała na nią z żalem.
–
Ta.. Ciekawe z kim. Na pewno zmyślasz, żeby tylko urwać się z domu i ze mną nie
rozmawiać – odparła z ironią w głosie.
–
A co Cię to interesuje z kim? Z mężczyzną – prychnęła zirytowana.
–
Ale pytam z którym? – odparła spokojnie Sława. – Może powiesz o nim coś więcej
niż tylko mężczyzna.. No chyba, że się go wstydzisz..
–
Nie mamo. To Ty się wszystkich wstydzisz. – warknęła waląc pięścią w stół, bo
tego było już za wiele. – Mojego ojca się wstydzisz. Mnie też się wstydzisz..
Że zawsze będę sama. Że Ci narobię wstydu na ślubie Natalii, że sobie nikogo
nie znajdę – spojrzała na matkę z wyrzutem. – Ale wiesz co? Grubo się mylisz.
Znajdę sobie kogoś. Nie dlatego, żeby się nim chwalić albo żeby Natalia wygrała
z Tobą zakład. Znajdę kogoś, kto będzie mnie kochał. Kto mnie nie zostawi, tak
jak Ciebie zostawił.. – zacisnęła wargi. – Olgierd prędzej czy później, też Cię
zostawi. I tak długo z Tobą wytrzymał – popatrzyła na matkę, nim ta prawie nie
zemdlała po słowach córki.
Gdy
Sława uciekła do spiżarni, Elka pokręciła głową. Zabrała tylko swoją torbę z oparcia
krzesła i bez słowa wyszła z domu.
–
Ty za tą, ja za tamtą – skwitowała Gienia, interweniując po kłótni córki i
wnuczki.
Ona
poszła za Sławą, a Natalia za Elką.
Podczas
gdy w domu Nowackich, czuć było niezdrową atmosferę, w mieszkaniu Sylwii
panowała istna sielanka. Dziewczyna wtulona w nagie ciało Tomasza, przykryta
jedynie delikatnym materiałem kołdry, snuła plany na przyszłość.
Na
szczęście dla niej, w ostatniej chwili załagodziła rodzący się między nimi
konflikt poglądów i teraz mogła się cieszyć jego bliskością. Uśmiechnęła się
pod nosem, muskając wargami zagłębienie w jego szyi.. Na moment przymknęła
oczy.
Tomasz
był naprawdę wspaniałym facetem. Przystojny, czuły, opiekuńczy.. Mogła wymienić
wiele jego zalet. Miał też kilka cech, których w żaden sposób nie mogła
zrozumieć. Chociażby tę cholerną empatię do ludzi. Przejmował się każdym. Omal
nie pokłócili się z powodu jakiejś zakompleksionej dziewuchy z jego pracy.
Ją interesowało tylko to, że to z nią był umówiony. Praca mogła poczekać. Na
szczęście odpowiednimi argumentami, przekonała go, że czas spędzony w jej
towarzystwie był o wiele lepszy.
Seks
z nim, sprawiał jej wiele przyjemności. Pod tym względem mając jakieś
doświadczenie, mogła stwierdzić, że był wspaniałym kochankiem. To była jedna z
tych cech, która naprawdę ją w nim kręciła. Oczywiście nie tylko ta.
Do
dziś nie potrafiła zrozumieć tego, jak Nadia - jego była dziewczyna, mogła go
zdradzić. Notabene z jej własnym chłopakiem. On okazał się być draniem i hazardzistą,
ale o niej miała dobre zdanie. Niestety, pomyliła się i to bardzo.
To
co się stało, bardzo ich do siebie zbliżyło. Nie od razu, ale po jakimś czasie
zostali parą. Byli ze sobą 2 lata i nadszedł czas za zmiany. Duże zmiany. Gdy
spojrzała na Tomasza, na jego twarzy również malował się delikatny uśmiech.
Mając zamknięte oczy, gładził ją palcami po ramieniu.
–
Tak sobie pomyślałam.. – nagle przerwała ciszę - że nadszedł czas, abyśmy
przeszli do kolejnego etapu.. – zerknęła na niego, delikatnie się przy tym
uśmiechając.
–
Kolejnego? – zmrużył odrobinę oczy. – Co masz na myśli? – odparł, odwracając
się w stronę Sylwii, ręką podpierając głowę.
–
O i to jest dowód na to, że gdybyśmy spędzali ze sobą więcej czasu, lepiej byś
mnie zrozumiał. Wtedy nie musiałabym Ci nic wyjaśniać, tylko sam byś wiedział o
co mi chodzi – dźgnęła go palcem w pierś.
–
Masz rację – uśmiechnął się.
–
Czyli się zgadzasz? – popatrzyła na niego.
–
Na więcej? – uniósł znacząco brwi.
–
Nie o to mi chodziło! – ścisnęła go lekko za nos.
–
Nie? W takim razie o co? – spróbował być poważny.
–
A jak myślisz, dlaczego prosiłam Cię o pomoc w urządzaniu mieszkania? W wyborze
farb, mebli.. Czemu Cię tu zabrałam? – popatrzyła na niego, próbując naprowadzić
na jej pomysł.
–
Bo jesteś czasami bardzo nie zdecydowana? – roześmiał się.
–
Nie głuptasie.. Chodzi o to, że chciałam Ci zaproponować, żebyśmy razem
zamieszkali. Tutaj.. – popatrzyła na niego.
Była
ciekawa jego reakcji i tak jak podejrzewała, po jej propozycji, lekko go
zamurowało. Po chwili usiadła, przytrzymując kołdrę na biuście.
–
Zaskoczony? – przygryzła delikatnie wargę.
–
Raczej nie przyzwyczajony.. – w końcu wydukał z siebie kilka słów.
Faktycznie,
zaskoczyła go tą propozycją. Chwilowo, w ogóle o tym nie myślał. Tym bardziej,
nie chciał podejmować takiej decyzji na szybko. Zamiast odpowiedzieć, wybrnął z
sytuacji, przyciągając ją do siebie na nowo.
Gładząc
po nagich plecach, delikatnie muskając jej szyję, szepnął do ucha.
–
Przemyślę to. Będę myślał całą noc.. – uśmiechnął się, delikatnie ją całując.
Najpewniej
w ciągu kilku minut, zagłuszyłby ten temat na dobre, ale właśnie zaczął dzwonić
jego telefon. Po czwartym sygnale z rzędu, wyszperał telefon z leżących
pod kanapą spodni. Marszcząc czoło, w końcu zdecydował się odebrać. Jego mina
wskazywała, że nie są to dobre wiadomości. Gdy tylko skończył rozmawiać,
ucałował ją raz jeszcze po czym wstał i zaczął się ubierać.
–
Przepraszam Cię, ale muszę lecieć.. Pali się w redakcji. Znaczy się, potrzebują
moich zdjęć na teraz. Miałem je oddać pojutrze, ale zmienili plany co do
pojawienia się artykułu na stronie i sama rozumiesz.. – popatrzył na nią.
–
Nie no w porządku.. Leć do tej swojej pracy – zacisnęła wargi niezadowolona z takiego
obrotu spraw. – Ty.. A może to ta Twoja koleżanka potrzebuje pomocy co?
W końcu coś jej obiecałeś.. – odrobinę zmrużyła oczy.
–
Że co? Że Elka? – spojrzał się na nią zdziwiony, sięgając po spodnie, z których
kieszeni wypadły wejściówki na kręgle.
–
O widzisz. Jak Ty wiesz o kim mówię.. – uniosła brew.
–
Daj spokój. Dzwoniła do mnie naczelna. To ona robi piekło w redakcji. Elki w to
nie mieszaj. Nie ma z tym nic wspólnego – odparł wyraźnie niezadowolony, że
czepia się dziewczyny bez powodu. Ubierając spodnie, spojrzał na Sylwię, która
dzierżyła w dłoniach bilety do kręgielni.
–
A skąd to masz? – pomachała biletami, które mu podała.
–
Dawali w pracy – odparł zapinając pasek.
–
To może chodźmy tam? – uśmiechnęła się.
–
Ty i kręgle? – zaśmiał się, nie mogąc sobie tego wyobrazić. – Już to widzę. Lepiej
chodźmy coś zjeść dziś wieczorem.
–
A to jest wieczorem? Dziś? – spojrzała na niego.
–
Z tego co wiem, to tak – uśmiechnął się.
–
Kurczę.. No to odpada.. – westchnęła zawiedziona. – Wieczorem wybieram się na
pokaz.. Zresztą mówiłam Ci. Chyba, że zrobimy tak. Ty wybierzesz się tam ze
mną, a potem pójdziemy na kolację do jakiejś fajnej knajpki. Co Ty na to?
–
Ja i pokaz? Nie namówisz mnie. Przecież wiesz, że to nie moje klimaty –
pokręcił głową. – Lecę. A kolację przełożymy na jutro albo pojutrze jak
wolisz – uśmiechnął się, skradając jej buziaka po czym wyszedł z mieszkania.
Tak jak mówił, z mieszkania Sylwii pojechał
prosto do redakcji.
Zanim
Elka trochę się uspokoiła po kolejnej kłótni z matką, zdążyła wrócić do domu.
Pojechała tam razem z Natalią, która wybiegła za Elką, zabierając ze sobą
babeczki. W końcu to był najlepszy sposób, żeby trochę poprawić jej humor.
Przez pół drogi, Natalia prosiła Elkę, żeby się nie zadręczała tym co mówi
Sława. Po drugie, czuła się potwornie głupio wobec starszej siostry. Wiedziała,
że Ela zna prawdę na temat zakładu i chciała się jakoś zrehabilitować. W ramach
jako takich przeprosin, zaproponowała, że pomoże jej się przygotować na
wieczór. Chociaż Elka była ciągle zła na Natalię za ten zakład, to jednak
zawsze mogła na nią liczyć. Nawet teraz.
Podczas
gdy ona malowała paznokcie, Natka szperała w jej szafie w poszukiwaniu
fajnych ciuchów, co w przypadku Elki było abstrakcją. Ona sama również była
kompletnie nieprzygotowana do zajęć. Ostatni raz na randce była pięć lat temu,
jednak po słowach siostry stwierdziła, że chyba wiele się nie zmieniło.
W trakcie
malowania i ubierania, miała zapamiętać dwie sprawy.
Po
pierwsze, jeśli zamierzała się całować w trakcie bądź po spotkaniu, nie mogła
zamawiać nic z czosnkiem. Po drugie i chyba najważniejsze.. musi być
zrelaksowana. Nie ma nic gorszego, niż być spiętym na randce. To całkowicie
zabija klimat. Gdy już praktycznie była gotowa, stanęła przed lustrem
przeglądając się w nim po raz ostatni.
–
Idziecie na kręgle? – spytała Natalia, spoglądając na leżące bilety.
–
Coś Ty? – spojrzała na nią. – Randka i kręgle?
–
A czemu nie? Może być zabawnie.. – zaśmiała się, wkładając jej leżące na
stoliku bilety do torebki. – Możesz poudawać, że nie umiesz grać.. On Cię
nauczy. Trochę się poprzytulacie w trakcie tej nauki.. Bierz, jeszcze mi potem
podziękujesz.
–
Wariatka – pokręciła głową roześmiana. – Trzymaj kciuki!
–
Elka poczekaj! – krzyknęła Natalia, gdy ta już wyszła z mieszkania.
–
Co jest? – spojrzała na siostrę, która trzymała w ręku parasol.
–
Weź. Zapowiadają na wieczór burzę – wcisnęła jej parasolkę.
–
Burzę? Przecież jest piękna pogoda – skrzywiła się.
–
Co Ci szkodzi. Weź. Jak się nie przyda od deszczu, możesz jej użyć w obronie
własnej, gdyby randka nie wyszła – zaśmiała się stając w progu.
Godzina
zero wybiła – pomyślała Elka, gdy dotarła w umówione miejsce. Czuła lekkie
podenerwowanie i palpitacje, które znikały w miarę każdego kolejnego kroku. Miejsce
było wprost idealne na randkę. Spokojna muzyka w tle, girlandy światełek
rozwieszone nad głowami gości i te siedziska. Białe palety przystrojone w
kolorowe poduchy.
Można
rzec, taki randkowy mikroklimat w środku miasta.
Do
tego Homo sapiens w rozsądnej ilości
i odpowiednim nastroju.
Siadając
przy jednym ze stolików, rozejrzała się dookoła. Miała nadzieję, że te pięć lat
czekania nie poszło na marne. Zerknąwszy na zegarek, stwierdziła, że przyszła
przed czasem. Nie planowała niczego zamawiać zanim nie pojawi się Bajtek, więc
bardzo uprzejmego kelnera, odesłała z kwitkiem.
Czekała..
Mijały
kolejne minuty, a ona co jakiś czas zerkając na zegarek, w końcu zaczęła się
niecierpliwić.. Nadzieja słabła, a wstyd się wzmagał. Czyżby ją wystawił?
Przecież sam się upomniał o to spotkanie – pomyślała sięgając po telefon z torebki.
Zasięg
był, tylko jakoś połączenia nie dochodziły. Liczba wiadomości? Zero.
Na
pewno już tu idzie. Spóźni się, ale zaraz przyjdzie.. Chyba, że umarł. Tak,
jeśli ktoś się z kimś umawia i nie przychodzi, musi mieć cholernie ważny powód.
Albo umarł i teraz zżerają go robaki albo przynajmniej jest bardzo chory..
– pomyślała wpatrując się w parę starszych ludzi, którzy siedzieli nie daleko.
Gdy
na dworze zrobiło się już całkiem ciemno, zła, upokorzona i wystawiona do
wiatru Elka, poprosiła o rachunek za lampkę wina. Myślała, że spali się ze
wstydu, gdy kelner przyniósł kieliszek od firmy na pocieszenie. Może i było z
nią źle, ale że aż tak?
Jak widać, jedyne uczucie jakie Singielka
wywołuje wśród mężczyzn to litość.. Powinna schować się gdzieś, żeby nikt nie
musiał jej żałować.. W klasztorze najlepiej – westchnęła wrzucając telefon do
torebki, gdy dostrzegła w bocznej kieszeni bilety, które schowała jej przed
wyjściem Natalia. A może by się tak schować w kręgielni? – zadając sobie pytanie
w myślach, wstała zbierając się do wyjścia.
W
tej samej sekundzie, przed jej oczyma wyrósł zdyszany Bajtek. Wyglądał
komicznie ubrany w ciut za małą marynarkę, z rozwiązanym krawatem pod
szyją. Próbował coś powiedzieć, ale brakło mu tchu.
W
tym momencie nie wiedziała, czy ma się śmiać czy płakać. Iść czy zostać.
Chciała wiedzieć co się stało, że zjawia się dopiero teraz. Jednocześnie czuła,
że to od początku był kompletny niewypał i czas się ewakuować.
–
Elka, ja.. Ja Cię tak strasznie przepraszam.. – wydukał po jednym słowie łapiąc
w końcu oddech. – Strolowałem się eliksirem i kompletnie zapomniałem..
–
Słucham? – zamrugała powiekami. – Że co zrobiłeś? A zresztą nie ważne.. –
pokręciła głową, nie wierząc w to co słyszy. Jeśli tak miała wyglądać ta
randka, dziękowała Bogu, że się nie odbyła. Cóż miała mu odpowiedzieć? Że nic
się nie stało?
–
Przepraszam! – zawołała kelnera, który był tak miły i poczęstował ją winem. Na
jej zawołanie natychmiast podszedł, uśmiechając się do obojga.
–
Czyli jednak gość przyszedł.. Co podajemy? – spojrzał na Elkę.
–
Dla mnie już nic – spojrzała na kelnera. – Dla tego Pana? Morze eliksiru.. A przynajmniej
butelka.. A i jeszcze to.. – wzięła pełny kieliszek wina, który
trzymał akurat na tacy. Długo się nie zastanawiając, z impetem jego zawartość wylała
na Bajtka. A konkretnie na jego śnieżnobiałą koszulę, wprawiając w osłupienie
obu mężczyzn. – Tym razem na mój koszt – stwierdziła stanowczo kładąc
banknot na tacy i minęła ich obu, znikając za murem pokrytym bluszczem.
Singielka
była dumna z tego co zrobiła. To ona zakpiła z mężczyzny, nie on z niej.
Wieczór dopiero się zaczynał, a ona miała zamiar dobrze się bawić.
Spoglądając na zmurszałe klepki, szła w kierunku kręgielni, pod którą dotarła
po około dwudziestu minutach. Nieco się zdziwiła, gdy przy wejściu stał nie kto
inny jak Tomasz. Spoglądał przed siebie jakby zamyślony. Przez chwilę pozwoliła
mu pozostać w tym stanie, ale w końcu się odezwała podchodząc nieco
bliżej.
–
Cześć – uśmiechnęła się do niego.
–
Cześć.. – odparł lekko zdziwiony jej widokiem – z tego co wiem, miało Cię tu
nie być.. – uśmiechnął się do niej. Gdy przyszedł, okazało się, że nie ma nikogo
z redakcji. Tym bardziej się ucieszył, gdy jednak ktoś się pojawił i tym kimś
była Elka.
–
Ciebie też.. – roześmiała się po jego słowach.
–
I dlatego zmieniłaś zdanie i przyszłaś? – zaśmiał się.
–
Nie.. – zmarszczyła czoło. – Wyszło tak jakoś.. Po prostu muszę trochę
odreagować. Coś przemyśleć.. A Ty? – spojrzała na chwilę gdzieś przed
siebie, a potem znów na niego, przygryzając wargę w lekkim grymasie.
–
Ja też muszę coś przemyśleć.. – odparł zerkając na nią.
–
Na kręgielni? – spytała zaskoczona.
–
Nie ma lepszego miejsca jak kręgle – uśmiechnął się.
–
No to chodź. Zobaczymy co razem wymyślimy – roześmiana dotknęła jego ramienia,
po chwili wchodząc do środka gdy otworzył drzwi.
Chociaż
darmowe wejściówki dostawali od kilku tygodni, Elka była tu pierwszy raz.
Wcześniej jakoś się nie złożyło. Nie dlatego, że towarzystwo z pracy jej nie
pasowało. Zwykle dostawali po dwa bilety. Dla siebie i osoby towarzyszącej.
Większość miała swoją parę. Ona wciąż była sama. Oczywiście mogła wziąć
Natalię, ale potem byłaby na językach połowy redakcji. Dziś nie miała nic do
stracenia. Gorzej być nie mogło.
Spotkanie
Tomasza było jedynym pozytywem tego wieczoru.
Gdy
on poszedł wypożyczyć obuwie, ona zadeklarowała się kupić coś do picia.
Spotkali się w pół drogi na ławce. Jak zdążyła spostrzec, na kręgielni poza
nimi było jeszcze kilka osób. Tak więc tym razem, skompromituje się przy
mniejszej publiczności – pomyślała. Próbując zawiązać buty, w pewnej chwili się
poddała. Oparła się o ławkę i spojrzała na Tomasza. Musiał wiedzieć
na co się pisze.
–
To co? Gotowa? – uśmiechnął się do niej serdecznie.
–
Tomasz ja.. – zaczęła, ale nie wiedziała za bardzo jak ma to wytłumaczyć. – Ja
muszę Ci coś.. – zamknęła oczy, w końcu bezradnie rozkładając ręce. – Ja nie
umiem grać w kręgle.. – otworzyła oczy, spoglądając na niego. – Nic mi
dzisiaj nie wychodzi. Zaraz się skompromituje. Ciebie też skompromituje i.. – zerknęła
na niego z nadzieją, że jakoś zaradzi nadchodzącej katastrofie. – Mam dzisiaj
parszywy i głupi dzień. Nawet tych cholernych butów nie umiem porządnie
zawiązać! – westchnęła mocując się usilnie ze sznurówkami. W końcu
zrezygnowała, zostając z jednym butem na nodze.
Ten
obrazek spowodował u Tomasza wybuch śmiechu. Nie miał w zwyczaju nabijać się z
ludzi, ale sama się o to prosiła. Gadała tak od rzeczy, że tylko skończony
idiota by się nie roześmiał. Pomimo swojego rozbawienia, nie zamierzał jej dokuczać.
–
Elka spokojnie.. – podszedł do niej bliżej. – Postaram Ci się to jakoś
wytłumaczyć. Najlepiej jak umiem. Nie to, że jestem jakimś mistrzem gry, ale
coś tam wiem. Pokaże Ci co i jak.. I na drugi raz, nie będziesz tak marudzić..
– uśmiechnął się.
–
Nie będzie drugiego razu – mruknęła pod nosem. – I wcale nie marudzę Tomasz. Ja
stwierdzam tylko fakty – spojrzała na niego, gdy usiadł tuż obok.
–
No dobra.. – pokiwał głową. – Ufasz mi? – spojrzał jej w oczy.
–
Yhy.. – przytaknęła, nie będąc do końca pewna, czy faktycznie tak jest.
–
No i o to chodzi. – uśmiechnął się pod nosem. – To na sam początek, zaczniemy
od tego – wstał z ławki, klękając tuż przed nią, na co się z lekka wzdrygnęła.
To
co zrobił, wyglądało tak jakby lada moment, miał się jej oświadczyć. Oczywiście
to nie wchodziło w grę. Po chwili, gdy minął pierwszy szok, mrugała oczami nadal
nie dowierzając. Wziął leżącego obok buta i delikatnie ujmując palcami jej kostkę,
założył go na jej stopę. Następnie cierpliwie zawiązał sznurówkę, poprawiając
też tę drugą, którą sama wiązała. Chciał być absolutnie pewny, że nic jej nie
grozi.
O
wypadek nie trudno, a z jej przypadłością do wpadek? Wolał się ubezpieczyć.
A
Elka? Przez tę chwilę, czuła się po prostu dobrze. Czuła się sobą, bez konieczności
udawania silnej i niezależnej kobiety. To co zrobił Tomasz, sprawiło, że
nadzieja na dobry wieczór wcale nie umarła.
Gdy
uniósł wzrok, spoglądała na niego z uśmiechem który odwzajemnił.
–
Chodź.. Nauczę Cię paru rzeczy – roześmiał się, wyciągając do niej rękę.
Po
chwili ścisnęła jego dłoń i wraz z nim, wstała kierując się na wolny tor.
–
Masz tyle czasu i cierpliwości? – spojrzała na niego.
–
Nawet całkiem sporo czasu – zerknął na nią, sięgając po jedną z kul. –
Dziś jestem cały Twój – roześmiał się. – Powiedzmy, że to rekompensata za te
nieudane zdjęcia..
–
Zdjęcia? – zmarszczyła czoło.
–
No te do reportażu – odparł z uśmiechem.
–
A no tak.. – zgryzła wargę.
Mało
brakowało, a wyłożyłaby się na tym drobnym kłamstwie. Tłumaczenie się z tego,
mogło całkowicie ją pogrążyć. Przecież te zdjęcia były tylko głupim pretekstem,
żeby się z nim umówić. Wszystko wzięło w łeb, gdy pojawiła się jego dziewczyna.
I to jaka.. Nie mogła z nią konkurować w żaden sposób.
–
Nie no, nie przejmuj się. Nic się nie stało – delikatnie się uśmiechnęła.
–
Na pewno? – przymrużył oczy.
–
Tak – uśmiechnęła się.
Co
innego mogła odpowiedzieć? Że nie. Że właśnie się stało. Że miała ochotę się z nim
umówić? Nawet gdyby ta jego dziewczyna się nie pojawiła, pewnie i tak, nic
by z tego nie wyszło. Teraz przynajmniej wiedziała, że nie będzie musiała
się przed nim chować po kątach, gdy jutro przyjdzie do pracy.
–
Dobra to od czego zaczynamy? – zerknęła na niego.
–
Od tego, czy kiedykolwiek grałaś? – spojrzał na nią.
–
Tak.. – przytaknęła. – Jakieś 15 lat temu.
–
Okej.. – zaśmiał się. – Trzymaj. Tylko nie upuść sobie na nogę.
–
Lepiej Ty uważaj na swoje nogi – odparła biorąc od niego kulę.
–
Mam się Ciebie bać? – roześmiał się.
–
Jestem nieobliczalna – odparła z uśmiechem od ucha do ucha.
–
Śmiem twierdzić, że to może być prawda – popatrzył na nią.
–
A czemu tak uważasz? – zacisnęła wargi w półuśmiechu.
–
Hmm, niech pomyślę. Bo wpadłaś jak tornado do ciemni? Potem darłaś się na mnie
przez drzwi.. Co tam jeszcze było.. – zaczął się zastanawiać.
–
Dobra wystarczy.. Już i tak czuję się głupio – spojrzała na niego.
–
Nie musisz się tak czuć. Ma to swój urok – pokręcił głową.
–
Teraz się ze mnie nabijasz? – uniosła brew.
–
Ja? Nigdy w życiu – popatrzył na nią. – Tam masz kręgle a tu kule. Teraz
ta kula, musi zbić wszystkie piony. Zrozumiano?
–
Aż tak durna nie jestem – zmrużyła oczy zbliżając się do toru.
–
Ja tylko się upewniam, że wiesz gdzie jesteśmy – zaśmiał się.
–
Zabiję Cię – spojrzała na niego morderczym wzrokiem.
–
Najpierw Cię nauczę, potem mnie zabijesz – uniósł brwi.
–
Zmieniłam zdanie. Nie pójdę za Ciebie siedzieć – mruknęła rzucając kulą, która
zamiast zbić kręgle, wypadła z toru.
Tomasz
widząc co się dzieje, zacisnął wargi żeby się nie roześmiać. Gdy
spróbowała ponownie, kula tym razem zbiła trzy piony. Frustracja Elki wciąż
rosła. Nie wiedziała, czy chce udowodnić sobie czy jemu, że jednak nie jest do
końca takim głąbem. Biorąc trzecią kulę z rzędu, spróbowała podejść do tematu
nieco inaczej. Gdy za jej plecami stanął Tomasz, lekko się wzdrygnęła. Delikatnie
położył dłonie na jej ramionach.
–
Jesteś za bardzo spięta – szepnął. – Rozluźnij trochę ramiona..
–
Ciekawe jak. Ludzie na mnie patrzą – mruknęła pod nosem.
–
No to wyobraź sobie, że nie ma tutaj ludzi – spojrzał się na nią, stając z boku
a właściwie przysiadając na rogu stołu. – Ewentualnie jestem tylko ja.
–
To chyba mi nie pomoże.. – westchnęła.
–
Daj mi to – uśmiechnął się, odpychając się od stołu.
Złapał
jej kulę w dłonie, jednak nie mógł jej zabrać. Zmarszczył brwi spoglądając na dłonie
Elki. Coś poszło nie tak. Jej palce utknęły w otworach i za cholerę nie chciały
się wysunąć. Sama to poczuła, gdy spróbował na siłę zabrać kulę. Spojrzała na
niego zdezorientowana, niemal od razu wpadając w panikę.
–
Coś Ty zrobił?! – skrzywiła się.
–
Co ja zrobiłem? To Ty jakoś dziwnie ją złapałaś.. – odparł.
–
Dobra.. Nie ważne kto co zrobił. Uwolnij mnie z tego natychmiast – zaczęła się
mocować z kulą, próbując sama oswobodzić rękę. Niestety na próżno.
–
No to się tak nie szarp! – odparł stanowczo.
–
Trzeba było mnie nie wkurzać! – syknęła przez zęby.
–
Trzeba było się tak nie spinać – mruknął patrząc jej w oczy.
–
Ty zawsze wszystko wiesz lepiej? – zmrużyła oczy.
–
A Ty zawsze musisz się kłócić? – odparł mocniej pociągając ku sobie kulę, po
czym uwolnił jej rękę, sam lądując na tyłku.
Widząc
jak leży na torze z kulą na brzuchu, zacisnęła wargi. Po chwili oboje parsknęli
śmiechem. Zamiast czekać aż sam się podniesie, podała mu rękę, którą chętnie
przyjął. Pociągnęła go ku sobie i bez ponownego lądowania na tyłku, w końcu
stanął na nogach.
–
Wariatka – pokręcił głową roześmiany.
–
Okej.. poddaje się. Zacznijmy jeszcze raz – zaśmiała się.
–
Z przyjemnością – odparł podchodząc bliżej. – Trzymaj, ale tym razem
uważaj na palce. No chyba, że chcesz zakończyć ten wieczór na pogotowiu – podał
jej kulę.
Złapał
ją za ramiona, stając z nią mniej więcej na środku toru.
–
Musisz skupić wzrok na kręglach rozumiesz? Nie na kuli, którą rzucasz tylko na
kręglach – zaczął tłumaczyć. – Popatrz – wziął drugą kulę i to co przed chwilą jej
powiedział, sam zastosował w praktyce.
Po
chwili kula potoczyła się po torze, zbijając 8 z 10 kręgli. Przymrużył lekko
oczy. Mogło być lepiej, ale i z tego wyniku był zadowolony. Gdy
podszedł do niej ponownie, delikatnie złapał za jej ramię i szepnął na ucho.
–
Nie zawiedź mnie. Wierzę w Ciebie – uśmiechnął się.
Słysząc
co powiedział, uśmiechnęła się pod nosem. Zrobił to w taki sposób, że.. To było
cholernie motywujące z jego strony. Przez moment na niego spojrzała, po czym
skupiła się na tym co mówił. Na kręglach. Wzięła głęboki wdech i rzuciła kulą.
Zamknęła oczy i nie otworzyła ich, do póki nie usłyszała huku zbijanych
pionów. Może nie było to mistrzostwo świata, ale na pierwszą próbę generalną
wyszło całkiem nieźle.
W
ciągu kolejnych minut, rzucali naprzemiennie.
Z
każdym rzutem, Elka nabierała coraz większej wprawy. Kilka razy rzucając kulą,
sama się wyłożyła przez te głupie buty. Wtedy, tak jak on wcześniej na nią, ona
mogła liczyć na jego pomocną dłoń. W końcu zaczęła się dobrze bawić. On
również. Śmiechu było co nie miara. O przemyśleniach nie było mowy. Mieli
lepsze rzeczy do roboty, niż rozmyślania co będzie jutro, pojutrze, czy za
tydzień.
Była
prawie 22, gdy postanowili, że jeszcze chwila i się zbierają.
Elka
wpadła na pomysł, że jeśli uda jej się na koniec zbić wszystkie kręgle,
zaprasza go na coś do jedzenia. To było powiedziane raczej w żartach i nie
wierzył, że to jej się uda, nie mniej jednak przystał na propozycję. Przysiadł
na ławce, spoglądając na nią ciekaw, na ile jego nauka nie poszła w las. To
było fajne doświadczenie móc uczyć taką wariatkę. Bawił się przy tym lepiej,
niż przy normalnej grze. Mając skrzyżowane ramiona, trzymał kciuki, żeby na sam
koniec jej się udało. Gdy rzuciła kulą po raz ostatni, zakryła oczy. Odsłoniła
je dopiero w chwili, gdy Tomasz zaczął bić brawo. Sam w to nie wierzył, ale się
udało. Elka widząc co zrobiła, podskoczyła jak dziecko. Jej radości było tak
dużo, że podzieliła się nią z Tomaszem, któremu rzuciła się na szyję.
Roześmiany mocno ją do siebie przytulił, delikatnie klepiąc po plecach.
–
Gratulacje – szepnął rozluźniając uścisk.
–
Dzięki – zatarła ręce. – Wiszę Ci zapiekankę.
–
A już myślałem, że pójdę spać głodny – zaśmiał się.
–
Nie wierzyłeś we mnie tak? – spojrzała na niego idąc po buty.
–
Nie to, że nie wierzyłem tylko.. – przymrużył oczy.
–
Nie wierzyłeś – dźgnęła go palcem.
–
Byłem sceptyczny do Twojego entuzjazmu – roześmiał się.
–
Mój entuzjazm wygrał z Twoim sceptycyzmem – zaśmiała się.
–
Bardzo mnie to cieszy – popatrzył na nią gdy zabrał swoje buty.
–
To co? Idziemy coś zjeść? W końcu nam się należy – stwierdziła.
–
Chyba nie mam wyjścia jak tylko się zgodzić – uśmiechnął się.
–
No to się zbierajmy, bo zamknął nam wszystkie budy – odparła.
Kiedy
wyszli z budynku, pogoda nieco zweryfikowała ich plany. Natalia miała rację,
żeby dać Elce parasolkę. Na dworze lało jak z cebra. W tej samej sekundzie
spojrzeli na siebie pytająco, ale to z jej ust padło zasadnicze pytanie.
–
Co robimy? – zapytała.
–
Zapiekanki chyba muszą zaczekać – zerknął na nią.
–
Chyba tak – zaśmiała się.
–
Zamówić Ci taksówkę? – zapytał sięgając po telefon.
–
Nie trzeba – pokręciła głową. – Parasol jest,a ja mam ochotę na spacer. Poza
tym, przy takiej pogodzie będziemy czekać minimum 40 minut na taryfę.
–
W takim razie Cię odprowadzę – spojrzał na nią.
–
Serio? Chce Ci się? – spojrzała na niego zdziwiona.
–
Tak. No chyba, że masz dość mojego towarzystwa – zaśmiał się.
–
Chodźmy – pokręciła głową uśmiechając się pod nosem.
Gdy
otworzyła parasolkę, wychodząc spod daszku pod którym stali do tej pory, bez
pytania odebrał jej ów parasol. Nie sprzeciwiła się temu pomysłowi. Był wyższy,
więc musiałaby ciągle trzymać go w górze, żeby nie walnąć Tomasza w głowę.
A tak? miała wolne ręce i nie musiała się tym przejmować.
Spacerując
ulicami deszczowej Warszawy, rozmawiali na zupełnie luźne tematy. Chociażby
dlaczego wybrali taki zawód jaki wykonują. Elka mocno się zdziwiła, gdy Tomasz
zdradził jej, że jest po geografii. W życiu nie przyszłoby jej to do głowy.
Co
magister geografii miał wspólnego z grafiką? To było jego hobby. Z pasji do
podróży, zaczął robić zdjęcia i tak to się zaczęło. On z kolei, nie wyobrażał
sobie jej jako prawniczki czy lekarki. Chociaż była wygadana i pewnie
sprawdziłaby się w roli adwokata, to nie wyobrażał jej sobie w tych formalnych
ciuchach. Elka lekarka? Już prędzej, ale też nie do końca. Zwłaszcza, iż
przyznała się, że obrzydza ją widok krwi.
Tak
rozmawiając, przeszli połowę trasy dzielącej jej dom i kręgielnie.
O
ile ten już prawie letni deszcz, wcale im nie przeszkadzał, tak gdy zaczęło
grzmieć i zerwał się wiatr, zrobiło się niebezpiecznie. W ostatniej chwili
podbiegli do postoju taksówek i wsiedli do jednej z nich. W tym samym
momencie, w dach i szyby zaczęły uderzać sporej wielkości gradowe kulki.
Popatrzyli po sobie, jednocześnie wybuchając śmiechem. Na dziś mieli dość
kul, kulek i wszelkich okrągłych przedmiotów.
To
był dość intensywny i zwariowany wieczór. Oparta o wygodny fotel, Elka
spoglądała na zalewane deszczem ulice. Milczała. Tomasz również milczał.
Zerkał
raz na kierowcę, raz w okno po swojej stronie, a raz na Elkę, na którą dłużej
popatrzył. Uśmiechnął się delikatnie i miał coś powiedzieć, gdy w kieszeni
spodni zaczął dzwonić jego telefon. Elka słysząc dzwonek, popatrzyła na niego
odrobinę zaciskając wargi. Kiedy wyciągnął aparat, zmarszczył lekko
czoło.
–
Cześć Sylwia – odezwał się, w końcu odbierając.
***
Buhahaha! Scena z oblewanym Bajtkiem genialna! :D Szkoda że tak nie zrobili rzeczywiście w serialu, wyglądałoby to epicko :P Świetne opowiadanie! Coraz bardziej mi się podoba i jestem ciekawa, co nam dalej zaserwujesz. Pzdr! :)
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki ! :D
UsuńTak pomyślałam że moja Elka będzie nieco bardziej pewna tego co robi a przynajmniej w niektórych sytuacjach a tej niemocie się należało :D Jestem wredna :D
Wieczorem postaram się dodać coś nowego :)
Twoje wpisy są genialne! Tak trzymaj :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za wsparcie :) zapraszam do zaglądania regularnie :)
UsuńSzary albo szary. Sylwii doradzała Szelągowska.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą relacji z Sylwią bardzo mi na blogach brakuje. Najpierw miała spore znaczenie w serialu, potem, jak zwykle, zabrakło im pomysłu.
Przypominam, że to Sława zostawiła Staszka.
Następna robisz z byłego Sylwii hazardzistę. Czy to gdzieś było w oryginalnym scenariuszu, a ja przegapiłam informację?
Elka morduje dalej. Teraz Tomasza.
Pierwsze spotkanie i już zakleszczona. Wymowne.
No właśnie ja też ją troszkę po macoszemu potraktowałam a jednak miała spory wątek w serialu więc i u mnie na nieszczęście Elki i o zgrozo wielu jej przeciwniczek też się pojawi :P
UsuńWiem, że to Sława go zostawiła ale z kolei on się mógł rozpić przez nią bo nie wytrzymał jej temperamentu. Poza tym to moja historia więc.. trochę zmieniamy fabułę żeby dać upierdliwej mamusi nauczkę xd I nie wiem czy przegapiłaś ale w zasadzie można to tak interpretować. W końcu była mowa, że razem ich zostawili w długach więc coś było na rzeczy. to było ok 117 odcinka ; )
Pierwsze spotkanie i pierwszy tulas <3
Długi można różnorako rozumieć. Mikołaj też zostawił Kingę oskubaną. Portfel pusty, limit kredytowy wyczerpany, w firmie spalona, długi zostały. A Suszyński hazardzistą nie był. Przynajmniej nie na tym polu. Jego romanse to inny rodzaj hazardu.
Usuńmożna i tak, ale chyba zostanę przy hazardziście od siedmiu boleści. Pewnie nie wyrabiał na przyjemności Sylwusia a potem mu odbiło xd
Usuń