Oparta plecami o ścianę, Elka
siedziała na kozetce w gabinecie lekarskim. Spoglądała w okno. Dziś nawet
niebo płakało nad jej marnym losem. Obserwowała spływające krople deszczu po
szybie. Natura to jednak najlepszy artysta - pomyślała. Kątem oka zerkała na lekarza, który
profesjonalnie zajmował się jej skręconą kostką. Myślami była daleko. Gdzieś w
okolicach Szczecina. Zastanawiała się co robi Mikołaj. Nawet nie odbierał
telefonu. Zostawił jej tylko głupią wiadomość. Z zamyślenia wyrywał ją ból
nogi, gdy ciut za mocno została ściśnięta. Jutro bierze wolne – postanowione.
Mniej więcej, w tym samym czasie,
przez Warszawę jechała taksówka. Gdy wychodzili całą czwórką do teatru,
postanowili, że nie będą brać auta. W planach była kolacja, jakieś dobre wino.
Pan Stefan – ojciec Sylwii, był wybitnym znawcą wina, więc nie mogło obyć się
bez tego. Kończyła się przerwa między aktami sztuki, gdy Tomasz chował telefon
do kieszeni. Szedł w stronę sali. Z tłumu rozmawiających, wyciągnął Sylwię na
bok, by zamienić z nią słowo. Uczucia, które malowały się na jej twarzy, nie
mogły zwiastować niczego dobrego. Sylwia wróciła na salę wściekła, dołączając
do rodziców. Spodziewała się po Tomaszu wielu rzeczy, ale nie tego. Jakiś
kumpel, ze złamaną noga był ważniejszy? Drzwi sali operowej zostały zamknięte,
w momencie gdy po schodach, przyozdobionych czerwonym dywanem, schodził
przystojny blondyn. Teraz jechał Alejami Jerozolimskimi w kierunku szpitala.
Nawet nie wiedział, czy to ten szpital. Wydedukował, że musi to być najbliższy
w jej okolicy. Czy miał rację? Tak naprawdę nie wiedział po co jedzie. Na pewno
był z nią Mikołaj. Czy chciał się upewnić, że nic jej nie będzie? Czy może to
była forma ucieczki ze świata, którego nie rozumiał.
Po postawieniu diagnozy,
przepisaniu leków przeciwbólowych, Elka opuściła gabinet. Z unieruchomioną
nogą, krok za krokiem, żółwim tempem dotarła do windy. Korytarze opustoszały.
Czy tak długo spędziła czas w gabinecie? Stając w windzie, oparła się plecami o
zimną powierzchnię. Zerknęła na swoje odbicie w lustrze. Wyglądała i czuła się
żałośnie. Ten dzień był obrzydliwie długi. Pełen przygód ale i kolejnego zawodu
w jej życiu. Ciekawe jak wieczór Tomasza? – przemknęła jej przez głowę myśl. Na
pewno bawi się dużo lepiej niż ona. Przekraczając próg windy, patrzyła pod nogi. Tu
na dole też było przeraźliwe pusto. Godziny wizyt się skończyły. Było jednak
coś, co przykuło jej uwagę. Przy drzwiach wejściowych, stał mężczyzna. Był
odwrócony plecami. Nie wyglądał na pacjenta ani na odwiedzającego. Ubrany w
garnitur, obserwował przez szklane drzwi, padający deszcz.
Tomasz, gdy wszedł na teren
szpitala, zatrzymał się. Co Ty robisz idioto – pomyślał. Przecież pewnie jej tu
nie ma, pewnie jest z Mikołajem, tylko się wygłupisz. Stanął przy szerokich
rozsuwanych drzwiach, przyglądając się swemu odbiciu. On i garnitur.. Wyglądał
w porządku, jednak czuł się przebrany. W pewnym momencie usłyszał kroki. Uniósł
wzrok ze swoich butów, na odbicie w szybie. Na jego twarzy pojawił się uśmiech
ale i zdziwienie. Była sama? Powoli odwrócił się w stronę Eli, która była
kilkanaście metrów od niego.
Postura mężczyzny zdawała się
Elce, kogoś przypominać. Tylko kogo? Długo nie czekała na odpowiedź, widząc
przed sobą Tomasza. Stanęła jak wryta. Nie wierzyła własnym oczom. Niech ktoś
mnie uszczypnie – pomyślała, delikatnie ściskając skórę ręki. Tomasz nadal tam
stał. Ubrany w elegancki garnitur. Wyglądał obłędnie.. Wiedziała, że jest
przystojny. Jemu nawet nie przeszkadzały te szare i zielone bluzy, żeby móc
łamać kobiece serca ale to? Przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Mimowolnie rozchyliła
wargi, będąc w ciągłym szoku. Dopiero po chwili jej mózg zaczął pracować.
Moment, ale dlaczego on tu jest? Dlaczego jest tak ubrany? W ciągu kilku minut
miała się dowiedzieć. Tomasz nie czekając chwili dłużej, zaczął iść w kierunku
Elki, podając jej rękę.
- Skąd Ty się urwałeś w tym
stroju? – zapytała mierząc go wzrokiem teraz już cm po cm, od góry na dół.
- Sztuka w teatrze okazała się
być bardzo nudna – zaśmiał się pod nosem. – Jak się czujesz? Co z Twoją nogą? - dopytał po chwili.
- Dobrze.. znaczy kostka jest
skręcona. Przyjechałeś tu tylko po to, żeby zapytać jak się czuję? – spojrzała
na niego, sama nie wierząc jeszcze w to, że tu jest. Że jednak nie jest sama.
- Chciałem sprawdzić czy
faktycznie dotarłaś do szpitala.. – uśmiechnął się. – A Mikołaj gdzie?
- Mikołaj.. – zapadła chwila
milczenia. Nie było sensu łgać, że zaraz przyjdzie. Prędzej czy później, i tak kłamstwo by się wydało. Wzruszyła delikatnie ramionami. – W Szczecinie. –
odparła krótko.
Tomasz o nic więcej nie zapytał. Widział
smutne oczy Elki. Ten kretyn ją wystawił. Nie znał co prawda powodu, dlaczego to
zrobił, ale go to nie interesowało. Zamówił taksówkę pod szpital, która 10
minut później wiozła ich w kierunku ulicy 11 Listopada. Ela milczała.
Przyglądała się tylko w mijające ich samochody. Blask latarni oświetlał mijane ulice. W kałużach odbijały się zapalone światła budynków. Tomasza, zdawało
się nic nie interesować poza współpasażerką, na siedzeniu obok. Przyglądał się
jej oświetlonej delikatnie twarzy. Było mu przykro ze wtedy ją zostawił.
Cieszył się jednak, że teraz mógł tu być. Chociaż tyle mógł.
- Ela.. – szepnął przysuwając się
trochę bliżej. Zdawała się nie słyszeć kompletnie zamyślona. Delikatnie
dotknął palcem jej policzka, wybudzając ją tym z transu.
- Co mówiłeś? – spojrzała na jego
uśmiechniętą twarz. Jego widok był jak najlepsze lekarstwo. Cieszyła się, że jest obok.
- Nie nic.. – popatrzył na nią,
po chwili luzując krawat przy szyi. Znów zapadła między nimi chwila milczenia.
- Tomasz .. – rozbrzmiał jej
cichy głos.
- Tak? – popatrzył na nią.
- Dziękuję że jesteś. – spojrzała
na niego, kładąc swoją dłoń na jego dłoni, którą trzymał na kolanie. Nie
odpowiedział. Po prostu splótł ich ręce w uścisku. Dla niej znaczyło to więcej,
niż jakiekolwiek słowa. Gdy wysiedli pod jej domem. Nawet nie zdążyła się
zastanowić, a znów znalazła się w jego bezpiecznych ramionach. Trzymał ją
pewnie na rękach, by nie musiała się trudzić z wchodzeniem po schodach. Gdy
weszli na klatkę i już miał nogę na jednym stopniu, odezwała się cicho.
- Chcesz żebym się przyzwyczaiła?
– uśmiechnęła się spoglądając w jego zielone oczy, które wyraźnie pokazywały jego dobry humor.
- Powiedzmy że.. dziś jest dzień
dobroci dla przyjaciół. – roześmiał się, dostając po tym od Elki, prztyczka w
nos.
- Ej.. mam Cię puścić? – spojrzał
na nią niby groźnie. Już ona znała to spojrzenie. Niby udawał złego, ale jej krzywdy by nie zrobił.
- Już nic nie mówię. – zacisnęła
wargi w uśmiechu, pozwalając mu zanieść ją pod same drzwi, które otworzyła, gdy
przytrzymywał ją za ramię. Już miała wchodzić ale.. Po chwili znowu wylądowała
na jego rękach. Odpychając nogą drzwi, przeniósł ją przez próg i posadził
prosto na łóżku. Dopiero po chwili zamknął za sobą drzwi.
- Nie masz dość? –
spojrzała na niego roześmiana. - Ja naprawdę nie jestem lekkim piórkiem Tomasz.
- Jeszcze daję radę. – zaśmiał
się opierając o stół, spoglądając na nią, gdy próbowała się wygodniej usadzić. – Chyba powinienem..
- Zostaniesz na herbatę? –
przerwała mu zanim zdążył skończyć zdanie. – Mam nawet coś słodkiego gdybyś miał ochotę..
- Zostanę.. ale Ty się nie ruszaj.
Ja zrobię tę herbatę. – spojrzał na nią, zdejmując po chwili marynarkę, którą
odwiesił na krześle. Ona sama zdjęła z siebie kurtkę, którą też odwiesił do
przedpokoju. Elka słysząc jak krząta się po kuchni, wciąż walczyła sama z sobą.
Ciekawość zżerała ja od środka.
- Mogę Cię o coś zapytać? Albo
inaczej.. jak to jest możliwe, że ubrałeś garnitur.. – wychyliła się trochę z
łóżka, próbując zobaczyć co się dzieje w kuchni. Po chwili stanął przy niej.
- Ukulturalniam się w gronie
znajomych.. - zaśmiał się. - A tak serio, rodzice Sylwii przyjechali i stwierdzili, że idziemy
wszyscy do teatru.. To nie mój klimat. Poszedłem ale.. – pokręcił głową.
- Skoro byłeś tam, to dlaczego
jesteś.. – spojrzała na niego.
- Może czułem, że tu bardziej się
przydam. – odparł wsuwając ręce do kieszeni spodni, przygryzając wargę. – No
powiedz mi.. czy nie wyglądam jak przebrany wariat? – zaśmiał się w końcu.
- Wyglądasz jak marzenie.. – uśmiechnęła się rozpływając na widok jaki miała przed sobą. Widok lekko poluzowanego krawata,
odrobinę pomiętej białej koszuli. I ten uśmiech. Całość dawała mieszankę
podnoszącą poziom ciśnienia o 50 kresek.
- Chyba powinienem podziękować..
– zaśmiał się idąc do kuchni. Zalał gorącą wodę do kubków, które postawił na stoliku
nocnym. Gdy przesunęła się o kawałek, poklepała miejsce obok siebie by usiadł.
Długo nie czekając, przysiadł na brzegu. Dręczyło go coś. Chciał zapytać o
Mikołaja, ale nie wiedział jak to odbierze. Nie chciał się wtrącać a jednak.
- Dobrze, że Ty tu jesteś a nie
np. moja matka.. – przerwała tę ciszę Elka. – Zrobiłaby tyle zamieszania, że
bolałaby mnie nie tylko noga ale i głowa. – zaśmiała się trochę prostując.
- Jest aż tak zła? – spojrzał na
nią mrużąc jedno oko.
- Jak kiedyś miałbyś okazje
ją poznać to.. Uwierzysz w moje słowa. Chociaż nie, przecież Ty ją poznałeś.. Pamiętasz? Znaczy to trwało tylko chwilę ale.. – zaśmiała się, przypominając sobie tę feralną
potrójną randkę w jej mieszkaniu.
- A faktycznie.. Masz rację. Wpadła wtedy jak
burza. Miała niezłą minę jak zobaczyła trzech facetów. – roześmiał się.
- Jutro się chociaż wyśpię.. Biorę sobie wolne i Dorota może mi nawtykać. -
popatrzyła na niego wtulając się w poduszki.
- Będzie miał się kto jutro Tobą
zająć? – zerknął w jej stronę, sięgając po kubek z gorącą herbatą.
- Myślę, że jakoś się doczołgam do
łazienki czy kuchni.. To nie jest 200 metrowe mieszkanie. – rozejrzała się,
śmiejąc od ucha do ucha.
- Ela.. ale ja poważnie pytam. –
spojrzał na nią.
- A ja poważnie mówię.. –
uśmiechnęła się, wyciągając rękę i łapiąc koniec jego krawata, ciągnąc go odrobinę w swoją stronę. Trzymając
materiał i przyglądając się wzorom, o czymś przez chwilę pomyślała i spojrzała na niego. –
Zauważyłeś coś?
- Co takiego? – szepnął opierając
się ręką o łóżko, nieco bardziej przysuwając w jej stronę, w końcu sama to prowokowała.
- Że prawie zawsze gdy mnie
ratujesz, albo coś się dzieje, to na dworze pada. – popatrzyła na niego, jakoś
tak mimowolnie, cm po cm przyciągając go jeszcze bliżej za ten krawat.
- Chyba coś w tym jest.. –
szepnął ciszej, teraz będąc bliżej niż 30 sekund temu. Spoglądał w jej zielone
oczy, które się do niego uśmiechały. Takie miał odczucia, gdy na niego
spoglądała. Była w nich jakaś nieopisana radość. Czuł się otumaniony tym
spojrzeniem. Ciągnęło go do niej jeszcze bardziej i bardziej.. za bardzo. Miał
wrażenie, że nie może się ruszyć, że nie chce ruszyć się z miejsca. Ona ciągnęła go ku sobie, on się temu poddawał. Ze stanu
zapatrzenia w jej oczy, wdychania jej zapachu perfum, wyrwał go momentalnie silny ból
sparzonej skóry. Zerwał się stając na równe nogi. Po jego spodniach spływała właśnie
gorąca herbata.
- Matko jedyna! – spojrzała na
niego. Widziała jak przechyla się ten kubek, ale nie zdążyła go złapać i już
było po zawodach. Spodnie Tomasza od kroku po kolano były zupełnie mokre. A
jego samego musiało to nieźle zaboleć. – Do łazienki! I to już.. – krzyknęła. –
tam masz na półce, przy lustrze, maść na oparzenia.
- Spokojnie.. dam sobie radę. –
wycedził przez zęby. Udawał mocnego, ale zdecydowanie nie było to łatwe. Jego
spodnie wylądowały na suszarce, przetarte gorącą wodą, żeby nie było większej
plamy. On sam przyłożył sobie chłodny okład. W pewnej chwili zaczął się śmiać.
Owszem bolało go ale sytuacja była komiczna. Elka, odkąd ją poznał, w jego życiu powodowała istne katastrofy. On ją ratował, ale dzięki niej, wpadał też w kłopoty. Tym razem znowu tak było. Sam był sobie winien. Zamiast
postawić ten cholerny kubek, to myślał o.. O tym o czym nie powinien myśleć. O czym nie wolno było myśleć. Pokręcił głową.
- Tomasz? Żyjesz? – zapytała
powoli zwlekając się z łóżka. Przytrzymując się szafki a potem ściany, pokuśtykała
pod drzwi łazienki, trochę je uchylając. Nie zamknął za sobą drzwi. Ona w sumie powinna była zapukać ale.. Nie zrobiła tego. Tomasz siedział na brzegu wanny.
- Żyję, żyję.. Czemu Ty wstałaś?
– spojrzał na nią.
- Bo teraz oboje jesteśmy
poszkodowani. – zaśmiała się opierając o futrynę. – Co będziesz tu siedział.
Wyjdź, spodnie muszą przecież wyschnąć. Nie potraktuję ich suszarką do włosów.
- Nie będę paradował Ci w
majtkach po domu. – spojrzał na nią. Wtedy też sam się prosił o to, żeby
spojrzała na jego czarne bokserki w czerwone kropeczki, które miał na sobie. To zdecydowanie do niego nie
pasowało, ale było urocze. To taki miły widok, poluzowany krawat, koszula i facet w bokserkach, siedzący na jej własnej wannie. Zacisnęła wargi i powieki, przez chwilę się starając
nie parsknąć śmiechem, ale nie wyszło. Zaczęła się śmiać patrząc na niego, po chwili biorąc głęboki
oddech. Ze śmiechu miała łzy w oczach. Elka uspokój się - skarciła się w myślach.
- Ja nie mam nic przeciwko.. Ostatnio byłeś w samym ręczniku więc myślę, że majtki to żaden wstyd. – znowu
się roześmiała, unikając ledwo co, ciosu ręcznikiem, który leżał obok
Tomasza.
- Jesteś okropna wiesz?! – wstał po
chwili, zamierzając dać jej nauczkę za to śmianie się z niego.
- A Ty.. A Ty nie wiesz co
robisz! – spojrzała na niego roześmiana, cofając się do tyłu, aż wylądowała na
fotelu. – Auuu.. – skrzywiła się lekko. W tym samym momencie, kucnął przed nią,
zaniepokojony czy sobie czegoś jeszcze nie zrobiła.
- Jesteś cała? – spojrzał na nią zatroskany jak zawsze.
- Jeszcze tak, ale do rana
obawiam się, że wyniosą stąd nasze zwłoki. – parsknęła śmiechem, patrząc na nich
z perspektywy tego, co się tu działo.. Dwie łamagi, jedna oparzona, druga ze zwichniętą nogą. Po prostu para idealna.
- Chcesz żebym został na noc? –
spojrzał na nią, przyczajony jak kot do ataku. Zapytał tak, bo gdy wspomniała o tym, że do rana nic z nich nie zostanie, miał ku temu świetny pretekst.
- Gdyby to zależało ode mnie to..
– zaczęła specjalnie klucząc i nie odpowiadając, bo co też miała mu odpowiedzieć?
Że tak? Że chce by został na noc. Po prostu, by przy niej był. Przecież i tak
między nimi nic.. Ale jednak nie mogła mu tego zaproponować. Z szacunku do niego, do Sylwii, do Mikołaja. Co z tego, że jego towarzystwo było tym czego potrzebowała najbardziej
na świecie. Nie mogła tego mieć. Pokręciła tylko głową z półuśmiechem
- Pytam całkiem poważnie, tak czy
nie – popatrzył na nią.
- Całkiem poważnie Tomasz, to Ty masz
dziewczynę, która urwie mi głowę a Tobie jaja, jak nie wrócisz na noc do domu.
Tak więc jeśli życie Ci miłe i trochę Ci na mnie zależy to .. Sam znasz
odpowiedź. – uśmiechnęła się obracając to wszystko w żart. Musiało tak być,
inaczej nie mogło.
- I tak jest na mnie wściekła. –
odparł siadając naprzeciwko niej. – Także póki tu jestem.. jeszcze masz szansę
się ze mną pożegnać.. – zaśmiał się. - Pojutrze mogę już nie żyć.
- Przynoszę Ci pecha.. to pewne
jak dwa razy dwa. – spojrzała na niego, sama sobie przytakując. Sama była tego świadoma.
- Zawsze może być gorzej. –
uniósł brwi.
- Umiesz pocieszyć.. – pokręciła głową.
Oboje zamilkli w pewnej chwili..
Siedzieli naprzeciwko siebie, zerkając ukradkiem, gdy jedno nie patrzyło na
drugiego. Nawet nie wiedziała kiedy, ale leki przeciwbólowe, które dostała w
szpitalu, zaczęły działać. Powoli stawała się senna. Oparła głowę o fotel, zamykając
oczy. Kilka minut później, gdy na głos Tomasza nie zareagowała, podniósł się po
cichu i ostrożnie uklęknął przy jej fotelu. Zaczepił palcem jej rękę, ale nie reagowała. Zasnęła.
Wstał, poszedł do łazienki, ubrać swoje spodnie a gdy wyszedł, ostrożnie wziął
ją na ręce. Przez moment przyglądał się jej bezbronnej, śpiącej twarzy. Jak
tylko umiał, tak delikatnie położył ją na łóżku, po czym nakrył kołdrą.
Poprawił jej jeszcze poduszki i przygasił światła. Założył swoją marynarkę i
już miał wychodzić. W ostatnim momencie, jednak cofnął się i pochylił się nad łóżkiem, delikatnie całując ją
w policzek. Chwilę później zamykał drzwi jej mieszkania. Musiał wracać do
swojej rzeczywistości.
Kochani :)
Dziś o wiele krócej niż wczoraj, ale myślę, że było całkiem chemicznie, więc musi Wam wystarczyć. 💗
Tak, znowu skażenie chemiczne :) Jakie to było piękne. Niech ten Tomasz zostawia Sylwię i bierze się za Elkę. Skoro w jej obecności traci nie tylko głowę, ale i spodnie :D I zauważyłaś to jego upodobanie do gatek w kropki. Jak on może być taki uroczy, będąc jednocześnie hot? Czuję się dopieszczona, zaspokojona i uszczęśliwiona tym rozdziałem.
OdpowiedzUsuńCoraz lepiej piszesz. Bardzo podobał mi się opis takiej przybitej Elki i uczuć, jakie jej bezbronność wzbudza w Tomaszu. Uwielbiam! Buźka :*
PS. Szkoda, że nie został. Jestem okropna, ale na tym etapie tak nie lubiłam Sylwii, że byłabym w stanie Tomaszowi wybaczyć każdy skok w bok :D
Usuńhahahaha, nie. Znaczy ja bym chętnie go położyła obok Elki ale kurde, straciłby ta swoją Tomaszową naturę <3 xd
UsuńBardzo się cieszę że się podobało <3
W ogóle zaczęłam poprawiać początkowe rozdziały. Teraz widzę ile bajzlu narobiłam tam ale pozmieniam i będzie wszystko palce lizać :D
Nie zawiodłam się, bajeczny fragment!
OdpowiedzUsuńOczami duszy i wyobraźni widzialam dzisiejszego Tomasza, garnitur, koszula, poluźniony krawat ehhh szkoda, ze nie moge Go miec schowanego w szafie by wyciagac go czasami by chociaz na niego popatrzec :)
I tak coraz blizej, blizej i blizej i blizej i nagle mu oparzyłaś jaja... Wstydu dziewczyno nie masz xD czerwone kropeczki strzal w 10-tke xD ale te emocje, spojrzenia, niesamowicie to opisujesz :) az mi szkoda ze jednak poszedl ale niestety, mus to mus :) ale chemia to chemia, tylko czekac na reakcje i jakis porzadny wybuch ;)
Dzięki za dziś :* :)
hahahahaha wiem, okropna jestem XD
UsuńPo prostu potraktowałam Tomaszowe jajka wrzątkiem XDDDDDDDDDDDDDD
Oby na tym nie ucierpial, przecież po bonusach maja sie z Elka starać o trzecie dziecię xD
UsuńI Elka będzie miała ułatwiony wybór. Nici z tych na twardo :p
UsuńSpokojnie XD Nic mu więcej nie zrobię XD
Usuńjajka musi mieć sprawne, zresztą nie tylko je musi :D
hahahahahaha jajka na miękko hahaha XDDDDD tlenu
UsuńHahahahah OMG nie żyję, padłam trupem ze śmiechu xD
UsuńAnia, to jest nas dwie bo ja płacze :D
Usuńteraz to ja mam dopiero myśli dzikie :D
Nie będę udawać, że mi przykro. Z resztą, jak tak popatrzeć na postać Tomasza, to coś z tymi jajkami musiało się stać. Mniej więcej od przyjazdu Nadii zachowywał się tak, jakby faktycznie mu zmiękły albo zostawił je na ściance wspinaczkowej. W tym świeltle teoria z wrzątkiem nie wydaje się już taka głupia😄😃😃
Usuń"zostawił je na ściance wspinaczkowej"
UsuńUmarłam :DDDDDD
Nie umieraj! Kto będzie pisał?! 😀
UsuńSiostro, tlenu ! :DDDD
UsuńKocham nasze jajcarskie rozmowy XD
Dobra, jak mawiają urolodzy, "odłóżmy jaja na bok". Bo to wszystko przez seksi Tomasza i jego urocze majteczki w kropeczki. Ciekawe co jeszcze się nam tu urodzi :D
UsuńMasz ten tlen! 💨💨💉
Dziękuję :D od razu lepiej :D
UsuńNie pytaj mnie co jeszcze sie urodzi.. Mam kosmate myśli w stosunku do Tomasza XD
A która z nas nie ma? A swoje kosmate myśli możesz włożyć w głowę Elki :D Ja bym na jej miejscu miała kolejną fantazję o blondynie w garniturze. Po takim wieczorze 😍💝
UsuńNie kuś mnie, bo wiesz ze jestem do tego zdolna XD
UsuńWłaśnie dlatego to robię :D Nie mogę się doczekać pikantnych scen w Twoim wykonaniu. Dobrze, że jest jeszcze ff Magdy i tam w temacie łóżkowym też się dzieje, bo inaczej wyszłabym na pierwszego zboczucha.
UsuńAa nie, już za późno. I tak wyszłam 😃😃
Ja się obawiam jednego. Każda z nas jest tu pierwszorzędnym zboczuchem i ma dzikie fantazje o tej dwójce XD
UsuńJak oni to kiedyś przeczytają...
UsuńDlatego proponuję zamknąć dzioby na kłódkę XD
UsuńTo będzie trudne, skoro przewidujesz więcej takich rozdziałów. Obiecuję, że się postaram :D
UsuńPrzeczucie mi podpowiadało ,że Tomasz jednak znowu będzie hero i poleci Elce na ratunek i się sprawdziło <3
OdpowiedzUsuńNo w garniturze wygląda zabójczo zresztą czego nie założy to i tak wygląda obłędnie :D
Ale z tym poparzeniem to trochę sadystyczne ,ale przynajmniej Elka go sobie pooglądała w bieliźnie :P
Deszcz im zdecydowanie sprzyja może w takim razie niech ciągle pada? :D
Do następnego ;)
Singielka sadystka XD
UsuńDobrze ,że trafiło na Tomasza kto inny pewnie by wymiękł xd
UsuńDzielny pacjent xD zaopiekowalabym sie biedaczyskiem^^
UsuńPowinien naklejkę dostać. I lizaka! Albo buziaka (żeby mniej bolało 😀). W policzek, of kors 😄😄
UsuńNo taki Mikołaj, pewnie by biedak trafił od razu na izbę przyjęć XD
UsuńNo wiadomo że w policzek XD przecież nie w jajko XDDDDDDDDDDDDDD
UsuńMikołaj kazałby Elce dzwonić po lekarza od jajek :p
UsuńPrzez was chyba odstawię jajka na jakiś czas xD
UsuńBędą Ci się kojarzyły? 😜😄🐔🐣🐥
UsuńTeraz gotując jajka padnę ze śmiechu, jestem tego niemal pewna XD
UsuńMiss Unpredictable po tym co przeczytałam to już pewne :D
UsuńJak pisałaś, że dziś nie zasnę to miałaś rację :D Jak zobaczyłam tytuł to mega banan na twarzy...ogólnie uważam, że powinni wypuścić jakąś linię Tomaszów - edycja limitowana ❤
OdpowiedzUsuńI ta jego opiekunczość...ach coraz bardziej się rozpływam.
Buźka 😘
Ogolnie takich akcji jak twoje zabrakło w serialu na początku ich znajomości... ☺
UsuńTak ten tytuł jest zdecydowanie podchwytliwy :D
UsuńCieszę się że nie zawiodłam <3
Z tym się zgadzam. Powinno być między nimi więcej dwuznacznych sytuacji, w których szalałaby chemia. Trochę zmarnowali potencjał P&M. Dawno nie widziałam aktorów z taką ekranową chemią :D
UsuńDokładnie, zgadzam się z tym. Ta dwójka zrobiła świetną robotę, tylko scenariusz im skopali xd
UsuńWięc miejmy nadzieję, że kiedykolwiek ich jeszcze zobaczymy w innej produkcji. Jak udało się Julkę i Filipa znowu "zeswatać" to czemuż nie? :P Ja bym chciała Paulinę i Mateusza zobaczyć, jako parę namiętnych kochanków... Oni potrafią to zagrać! :D
Usuńkto wie, może kiedyś <3
UsuńAwww Ja tam bym takiego Tomaszka na noc przyjęła... Tym bardziej do swojego łóżka... To już w ogóle :3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
Dziękuję <3
UsuńNo to teraz ja :D Oj, i ja żałuję, że jednak nie został na noc... Mogłaś dowalić jakąś nawałnicę, a nie sam deszcz, to w końcu lato było :D Tomusiowi znowu się dostało, bidulek... :P Sorry że nieskładny ten komentarz, ale powinnam już iść spać, a siedzę jeszcze przed komputerem i czytam opowiadanie :D Do następnego :*
OdpowiedzUsuńJak dla mnie wieksza chemia to była między Natalią a Mikołajem niż Elką i Tomaszem.
OdpowiedzUsuńTylko że serial nie był o nich :)
UsuńWiem. Niezrozum mnie źle lubię bardzo Elke i Tomasza ale on taki sztywny się wydawał. ;)
Usuń