Elżbieta Kowalik - nie singielka –
pomyślała, spoglądając z uśmiechem, na swoje odbicie w lustrze. Czyżby właśnie
zaczęła nowy etap w życiu? Pohamowanie endorfin na haju jest bardzo trudne. Szczerzenie
się samej do siebie, to nie był normalny objaw. Pierwszy raz, od wielu tygodni a
nawet miesięcy, miała ochotę krzyczeć ze szczęścia. Chciała zrobić coś
szalonego. Od czego by tu zacząć? – pomyślała mrużąc oczy. To nie tylko
początek lepszego życia. To początek lepszej, ładniejszej nie singielki. Już
wiedziała co chce zrobić. Każda kobieta zaczyna właśnie od tego. Teraz miała
cel. Jej zmiana nie zostanie niezauważona. Dawno tak rano nie wstała. Idealna
okazja. Idąc parkową alejką, uśmiechała się nie tylko do siebie, ale i do
każdego napotkanego człowieka. Najwyżej wezmą mnie za wariatkę – zaśmiała się
pod nosem. Jej porażający entuzjazm, był stanowczo za duży. Podczas rozmowy z
Natalią, szczebiotała ze szczęścia. Ta zdecydowanie była w odmiennym nastroju.
Fryzjer, kosmetyczka a potem
praca. Taki był plan dnia. Wystarczy wstać trzy godziny wcześniej, aby przejść
zupełną odnowę. Wejść w nowe życie. To były najlepiej zagospodarowane, trzy
godziny jej porannego czasu. Nawet ubrała się nieco inaczej. Czarny kardigan
rzuciła w kąt, na korzyść czerwonego sweterka. Do tego zwiewna apaszka.
Wystarczyło. Czuła się pięknie i wyglądała pięknie. Ale to nie ubranie dodawało
jej urody, tylko uśmiech. On sprawiał, że wyglądała kwitnąco. Pięknie uczesana,
nie mogła doczekać się reakcji Mikołaja. Skoro spodobała mu się, chodząc w tych
czarnych workowatych ciuchach to teraz? Powinien całkowicie oszaleć. Gdy tylko
przekroczyła próg redakcji, wpadła prosto na Mikołaja. Uwaga! Zaraz posypią się
komplementy. – pomyślała zagryzając wargę. Jedyne co usłyszała, to narzekanie na
owego naczelnego. Nie zauważył. Kompletnie go to nie obeszło. Mówił jak
nakręcony, przeżywał kolejne niepowodzenie. Znów świat kręcił się wokół niego. Miał
pretensję, że jego obiecany program, ma dostać ktoś inny. Singielka spadła na
ziemie. Twarde lądowanie. Może jednak faceci nie są wzrokowcami? To by
wyjaśniało, dlaczego Mikołaj się z nią spotyka. Westchnęła idąc do swojego biurka. Mikołaj poleciał
martwić się o swój tyłek.
Odwróciła się w stronę pustego
fotela Tomasza. Nie było go już trzeci dzień. Podobno wziął urlop. Zastanawiała
się, czy jest chory czy coś innego. Miała nawet do niego zadzwonić. Nauczona,
że on nie lubi rozmawiać o problemach, zrezygnowała z tego pomysłu. Szkoda, że
nie wiedziała, ze była jedyną osobą, z którą w ogóle chciał rozmawiać. Jej
nastrój, poprawiła nieco Monika. Chociaż ona zauważyła jej zmianę. To miłe
usłyszeć, że bosko wyglądasz. Nie codziennie dostaje się takie komplementy –
pomyślała. Dla Elki, ogromnym zaskoczeniem okazał się news Moniki. Nie chcący
pytając, wygadała się o biletach na koncert, które wziął Mikołaj. Może dlatego
tak się zachowywał? Może chciał być neutralny a wieczorem zrobić jej
niespodziankę? To dało jej nadzieję.
Na dobre dwadzieścia minut,
utknęła z kubkiem kawy w kuchni. Jakoś nie specjalnie miała ochotę do pracy. Do
18 było jeszcze pięć godzin. Jak dawno nie była na koncercie? Już nawet nie
pamiętała. Nie mogła się doczekać. Może i Monika zepsuła trochę niespodziankę,
ale trudno. Teraz mogła odliczać szybciej czas. Trzeba było zająć się
artykułem. Krzysiek szalał.. Sodówka uderzyła mu do głowy. Wchodząc na sale,
uśmiechnęła się. Spostrzegła Tomasza, który szukał czegoś pod burkiem.
Specjalnie zakradła się po cichu, klepiąc go w tyłek. Trudno, najwyżej dostanie po łapach.. Gdy dostał klapsa,
reakcja była łańcuchowa. Za szybko podniósł głowę i uderzył się w skroń. Nie
tak to miało wyglądać. To miał być żart, a prawie był zamachem na jego życie.
-Auć.. – jęknął łapiąc się za
głowę.
- Przepraszam.. – skrzywiła się z
miną niewiniątka. - Jesteś cały? – ukucnęła zaraz obok niego, zmartwiona, że coś mu się stało.
- Chyba tak..- mruknął, odwracając
się w jej stronę. – Co Ciebie.. – zaczął, ale nie skończył. Dopiero teraz,
dokładnie się jej przyjrzał. Czy tak dostał w głowę? Wyglądała tak… Aż się uśmiechnął, pomimo bólu skroni. Po
chwili, podniósł się z jej pomocą. – Co to było? – spojrzał na nią, wciąż
oszołomiony.
- Chciałam Cię wystraszyć.. Jak
zawsze mi nie wyszło. Przepraszam – uśmiechnęła się, składając ręce jak do
modlitwy. – Mam dzisiaj za dużo energii.. Po prostu.. Ojej! – spojrzała na
niego.
- Właśnie widzę.. – pokręcił głową.. -
Co jest?
- Do łazienki! To trzeba
opatrzyć. – popatrzyła na jego rozciętą skórę. Dopiero, gdy powiedziała
opatrzyć, dotknął obolałego miejsca, mając na palcach plamy krwi.
-
No pięknie.. Ledwo przychodzę do pracy, a Ty już chcesz mnie zabić? –
zaśmiał się, ale poszedł za nią jak potulne ciele. Po drodze, wzięła swoją
apteczkę z biurka. Gdy upewniła się, że nikogo nie ma w damskiej
toalecie, weszli tam oboje.
- Siadaj tutaj.. – wskazała blat
z umywalką. – Kolejny raz przeze mnie cierpisz.. To staje się niebezpieczne.. - spojrzała na niego.
- Nie jest tak źle.. – uśmiechnął
się, spoglądając na swoją skroń w lustro – Po prostu, na drugi raz, jak
wpadniesz na pomysł klepać mnie po tyłku, to upewnij się, że nie ma w pobliżu
stołu. – roześmiał się.
- Chyba drugi raz nie zaryzykuję.
– zaśmiała się patrząc na niego, po czym wyjęła wodę utlenioną, plaster i gazę..
– Fajnie, że jesteś.
- Nie było mnie raptem trzy
dni.. Tęskniłaś? – zerknął na nią
- Ani trochę. – wystawiła mu
język.
- Widzę, że masz dziś bardzo
dobry humor. – spojrzał na nią.
- A bo jestem szczęśliwa. Idę na
koncert. W ogóle jest fajnie.. a Ty jak tam? – uśmiechnęła się, biorąc wacik i
wodę utlenioną. – Będzie szczypać.. – ostrożnie przyłożyła
wacik do skóry.
- W porządku.. Nie licząc tego tu.. – skrzywił się czując pieczenie.
- Jakbym Cię nie znała, to bym
może uwierzyła. – popatrzyła w jego smutne oczy. Jednak miał kłopoty. Nie
chciał o tym mówić ale czuła że tak jest. Że coś go gryzie.
- Po prostu.. nie lubię mówić o
kłopotach.. – odparł cicho, krzywiąc się gdy znów go zapiekło. Spuścił wzrok na swoje kolana.
- Ej.. – spojrzała na niego,
delikatnie dotykając jego policzka. – Mogę Ci jakoś pomóc? – popatrzyła na
niego z troską w oczach. Ile razy to on ją ratował i pomagał.. Nie mogła teraz
go tak zostawić z problemami.. Jakie by one nie były. Czekając na jakąś
odpowiedź, delikatnie gładziła kciukiem jego policzek.
- Żeby to było takie
proste.. – odparł spoglądając jej w
oczy. Czuł jej troskę. To mu wystarczyło. Nie chciał obarczać jej swoimi
problemami. W końcu była taka szczęśliwa.. Miał jej psuć humor? Sobą? Na tyle
ile ją znał, wiedział, że będzie się martwić. Wziął jej rękę w swoją i
delikatnie ucałował jej wierzch. – Przeżyję? W sensie.. moja głowa? –
uśmiechnął się.
- Tak, tak.. do wesela się zagoi.
– uśmiechnęła się delikatnie, sięgając po plaster, który przykleiła dokładnie.
- Ciekawe czyjego.. – mruknął pod
nosem.
- Co tam mruczysz? – spojrzała na
niego nie słysząc gdy myła ręce.
- Nic takiego.. – zsunął się z
blatu i spojrzał na siebie. – Do twarzy mi z tym plastrem. – zaśmiał się. - Najpierw sparzona noga teraz to..
- Przepraszam Cię raz jeszcze. –
spojrzała na niego.
- Czasami warto jest pocierpieć..
– uśmiechnął się do niej, zaczepiając palcem jej policzek, po czym wyszedł z
łazienki.
Udawał twardziela. Tego była
pewna. Coś go gryzło, ale skoro nie chciał mówić, wiedziała, że nic nie wskóra.
Mało tego, jak zacznie drążyć temat, całkiem się w sobie zamknie. Po tym, jak
zostawił ją samą w łazience, wpadła do środka Monika. Zaraz zapytała, co robili
w damskiej toalecie i to sami.. Na jej pytanie, nie odpowiedziała. Pokręciła roześmiana głową. W sumie, to sytuacja wyglądała dość dwuznacznie, więc
pytanie Moniki miało sens. Zostawiła ją jednak z nutką niewiedzy i poszła do
swojego stanowiska. Tomasz posłał jej ciepły uśmiech, który odwzajemniła. Gdy
wszedł Mikołaj, podążyła za nim wzrokiem. Zdawał się jej kompletnie nie
zauważać. Poszedł do swojego biurka, zabrał coś z niego i wyszedł. Gdy pobiegła
za nim, Tomasz tylko pokręcił głową, wracając do pracy. Niestety, nie dogoniła
Mikołaja. Pytając Moniki, czy wie gdzie poszedł, została bez odpowiedzi.
Stwierdziła tylko, że na pewno na koncert po nią przyjedzie. Gdy usiadła przy
biurku, jej humor gdzieś odpłynął. Ani nie powiedział jej, że ładnie wygląda,
ani jej nie zauważa.. Czyżby syndrom odstawienia po jednej nocy? Z rozmyślań
wyrwał ją głos Tomasza.
- Lecę na miasto.. miłego
wieczoru.. – spojrzał na nią.
- Co? A tak, tak.. Dzięki. –
uśmiechnęła się bez entuzjazmu.
- No to idę.. – popatrzył na nią, idąc do wyjścia ale tyłem. Patrzył w jej stronę, chcąc coś powiedzieć. W końcu się odezwał – Elka..
- Tak? – spojrzała na niego.
- Ładnie wyglądasz. –
uśmiechnął się, po czym zniknął za drzwiami.
I zauważył to ten, o którym mogła
tylko śnić. – pomyślała, osuwając się na krześle. Była 16.. Za dwie godziny
będzie na koncercie.. Będzie się świetnie bawić. Półtorej godziny później, już
tak nie myślała. Praktycznie została sama w redakcji. Mikołaj nie odbierał..
Nie było szans, że zdążą.. Koncert się zaczął. Ale gra nie dla mnie –
westchnęła, wyłączając komputer. Koniec haju.. czas wrócić na ziemię. –
mruknęła biorąc torbę, po czym wyszła z redakcji. Jeszcze rano była pewna, że
coś się zmieniło w jej życiu. Że ma na kogo czekać.. Teraz już nie chciała o
tym myśleć. Gdzie jest i co robi? Dziś przestało ją to obchodzić. Przyjemny
wiosenny wiatr, delikatnie uderzył ją w policzki, gdy opuściła budynek. Jaki
miała plan? Nie miała.. Posnuje się po mieście. Potem zamknie w mieszkaniu na
cztery spusty i wsunie paczkę lodów. Szła przed siebie, nie słysząc nawet
wołania za plecami. Za trzecim razem usłyszała swoje imię.
- Hej.. a Ty nie na koncercie? – Tomasz spojrzał na nią, gdy tylko udało mu się ją w końcu dogonić.
- Jak widzisz.. – wzruszyła
ramionami.. – Jakoś nie czuję się koncertowo.. - popatrzyła na niego z nietęgą miną
- No to jest nas dwoje – spojrzał
na nią. – Zawsze uciekasz wtedy w pracę? Bo gonię Cię już od redakcji, ale nie
słyszałaś w ogóle.
- Nie zawsze.. Ale dziś nigdzie
mi się nie spieszy.. – mruknęła idąc przed siebie. – Goniłeś mnie? Mało Ci
atrakcji, których Ci dostarczam? A gdybyś gonił mnie i wpadł pod samochód?
- To może być się mną znowu
martwiła? – uśmiechnął się.
- Gdyby Ci się coś stało to… -
spojrzała na niego.
- To co? - zapytał od razu..
- Nawet nie mów takich głupot.. - mruknęła.
- Okej.. nie mówię. To może spacer? – uśmiechnął się do niej.
- Ostatnio dużo spacerujesz.. –
odparła spoglądając na niego.
- Tak jakoś wyszło.. – zerknął na
nią.
- A chociaż pomaga? Bo mnie nie
bardzo.. – pokręciła głową.
- Lepszy spacer niż myślenie.
Ostatnio myślenie robi spustoszenie w moim życiu. – odparł, wsuwając ręce do kieszeni.
- Wiesz co? jestem głodna.
Idziemy coś zjeść? – uśmiechnęła się.
- Jestem za. Ale ja wybiorę
miejsce ok? – odparł z entuzjazmem.
- O ile ,to nie będzie zemsta za
ten plaster.. – zaśmiała się. – A wiesz, że Monika pytała co robiłeś w damskiej
toalecie? Ze mną? – zerknęła na niego unosząc brwi. - Chyba myśli, że mamy romans.
- Serio? I co jej odpowiedziałaś?
– zaśmiał się poprawiając torbę.
- Kompletnie nic. Niech się
zastanawia. – uśmiechnęła się.
Szli przed siebie. Nie wiedziała
gdzie ją zabiera. Nie pytała. Chciała mieć, chociaż jedną niespodziankę tego
dnia. Jak się okazało, miało być tych niespodzianek kilka. Gdy znaleźli się przy
pizzerii, była pewna, że to tu ja zabrał. Myliła się. Owszem, zamówili pizzę, ale
na wynos. Po drodze kupili piwo. Wciąż zastanawiała się, gdzie mają iść. Wkrótce
nie musiała już pytać. Znaleźli się nad Wisłą. Na plaży. W życiu by się nie
spodziewała, że zabierze ją tutaj. To było nawet romantyczne. Chociaż romantyzm,
to nie było coś, co kojarzyło jej się z Tomaszem.
- Często tu przychodzisz jeść
pizze? – spojrzała na niego, kładąc torbę na piasku a zaraz po tym sama usiadła.
- Nie. Z Tobą będzie pierwszy
raz. – uśmiechnął się do niej, robiąc to samo. Postawił pizze i wyjął piwo z
plecaka.
- Miło.. – uśmiechnęła się,
otwierając pudełko z pizzą, po czym zabrała jeden kawałek. I zapadła chwila
niezręcznej ciszy. On wziął swój kawałek, który zaraz zjadł, po czym otworzył
im piwo.
- Dzięki – mruknęła biorąc
butelkę. Spojrzała na niego po tym, jak zaczął się śmiać cicho. – O co chodzi?
Co Ci chodzi po głowie? – nic nie odpowiadał, tylko śmiał się bardziej –
Tomek!
- Ubrudziłaś się jak dziecko. – spojrzał
na nią, wycierając palcem odrobinę sosu z kącika jej ust. - Pierwszy raz powiedziałaś do mnie Tomek. - uśmiechnął się pod nosem. - Zawsze tak oficjalnie..
- Bo dziś jest dzień pierwszego razu, ot co - wystawiła mu język. - Poza tym, jak zapraszasz dziewczynę na
pizze w taki warunkach, to nie oczekuj etykiety – odparła, biorąc łyk piwa. –
Poza tym, zawsze uświnię się pizzą, musisz się do tego przyzwyczaić.
- Nienawidzę etykiety. –
popatrzył na nią – Tak jest bardzo dobrze.
- A jak z Sylwią? Dobrze się wam
układa? – zerknęła na niego.
- Możemy o tym nie rozmawiać? –
popatrzył na nią.
- Okej.. nie będę pytać. –
pokiwała głową, odrywając kolejny kawałek pizzy. Tym razem jadła go po kawałku,
odłamując cząstki.
Poruszyła zakazany temat. I znowu
zapadła cisza. Dlaczego, gdy byli ze sobą, nie raz odbierało im mowę? Dlaczego,
gdy na siebie patrzyli brakowało im słów? Przecież byli przyjaciółmi. Powinni
mówić sobie o wielu rzeczach. A jednak nie. Niektóre tematy, były jakby
zakazane.. On nie chciał mówić o Sylwii, ona o Mikołaju.. Jakoś było jej się
głupio przyznać do tego, że ją wystawił. Jemu z kolei, ciężko było mówić o tym
co czuje. Zawsze miał z tym problem. Wolał przemilczeć, zdusić w sobie, niż
powiedzieć na głos. Ich ciszę, przerwał dzwonek jej telefonu. Gdy spojrzała kto
dzwoni, rozłączyła się. Tomasz popatrzył na nią zdziwiony, że odrzuciła
połączenie od Mikołaja. Nie pytał dlaczego. Musiała mieć powód. W końcu mieli
iść na koncert, a jednak zamiast tego, była tu z nim. Pizza się skończyła, piwo
też jakby było na dnie. Na drugim brzegu Wisły, widać było zapalające się
światła. Zrobiło się całkiem ciemno, ale im jakoś nadal się nie spieszyło.
Trochę to było dla niej dziwne, że nie spieszy mu się do domu. W końcu Sylwia
czekała.. A jednak ciągle był tu z nią. W pewnym momencie, położyła się na piasku,
wsuwając rękę pod głowę. Miała w nosie swoją fryzurę. Patrząc na nią, zrobił
dokładnie to samo. Spoglądali w rozgwieżdżone niebo.
- Mogłabym tak leżeć całą noc.. – szepnęła cicho.
- Nikt nas stąd nie wyrzuci. –
zerknął na nią.
- Nie musisz wracać do domu? –
popatrzyła na niego.
- Nie. Dziś, juro.. Mogę siedzieć tu ile chcę. – spojrzał się w niebo.
- A Sylwia? – odezwała się.
- A mikołaj? – odpowiedział jej
na to.
Leżąc na piasku, spoglądali na
siebie. Dzieliła ich raptem odległość ramienia. Ich pytania pozostały bez
odpowiedzi. Ich spojrzenie mówiło za nich. Żadne nie poruszyło się nawet o
milimetr. Cicho westchnęła. Znów spojrzała w niebo. Od dziecka lubiła spoglądać
w gwiazdy. Zawsze szukała tych spadających. Wypowiadała wtedy życzenie. Teraz
też tak było. Gdy dostrzegła smugę na niebie, zamknęła oczy. Nie patrzył wtedy
na niebo tylko na nią. Uśmiechała się. O czym myślała? Gdyby wtedy wiedział, że pomyślała o nim, może inaczej wyglądałyby kolejne dni.
Kochani :)
Nie wiem.. Jakoś ciężko mi było napisać ten rozdział. Albo chwilowy brak weny albo nie wiem.. A może gadam głupoty i jest dobrze.. Sami oceńcie. Może jeszcze coś tutaj dopiszę ale nie obiecuję. Buziaki <3
Matko .. dlaczego ja zawsze czytam Twoje wpisy tak późno! Oczy mi sie zamykają, spać mi się chcę jak cholera, Ale walczę ze sobą bo mega jestem ciekawa co będzie w kolejnym zdaniu!
OdpowiedzUsuńGłupoty gadasz, dobry wpis, przyjemny :)
Ale coś co już denerwowało mnie w serialu a Ty to ukazujesz jeszcze lepiej .. To, że oni kompletnie nie potrafią mówić wprost, tym bardziej o tym co myślą .. wkurzają mnie tym tak maksymalnie, że normalnie mam ochotę interweniować :P
Magia <3
Właśnie wczoraj pisząc tą część czułam się jak oni, zabrakło mi słów. Chciałam wyrazić coś więcej i tak jak Elka i Tomasz blokada.. po prostu czułam a nie mogłam napisać <3
UsuńCieszę się że jednak nie zawiodłam
Boże, jak pięknie! Zdecydowanie gadasz głupoty :D prawie cały rozdział Eltomkowy ❤
OdpowiedzUsuń"Po prostu, na drugi raz, jak wpadniesz na pomysł klepać mnie po tyłku, to upewnij się, że nie ma w pobliżu stołu. – roześmiał się." Hahaha po prostu leżę i kwiczę :D za dużo waszych komentarzy, kosmatych myśli Tomasza i jego "zamiłowania" do blatów i drewna. Wyobraźnia działa. Mieszanka wybuchowa, która wywołała wielkiego banana na mojej buźce :P
Ja tylko czekam ciągle na jakieś wielkie bum, katastrofę i masakrę, bo jest aż za dobrze. Poza tym mówiłaś, że już nie będzie tak kolorowo. A ciągle jest :) nie wiem co szykujesz, ale musi to być coś wielkiego i zaskakującego, że aż nam kapcie spadną.
I cały czas rozbudzasz emocje. Takie ładne opisy, mizianie po policzkach, małe dwuznaczności. Aż chce się czytać i czytać. Szkoda, że Eltomki nie potrafią czytać w swoich myślach. Wszytko byłoby o wiele prostsze. Ale za to można tworzyć takie magiczne opisy. I świetny pomysł z tą plażą i Wisłą. O wiele bardziej podoba mi się taki obrót spraw, niż jak to było w serialu.
Czekam niecierpliwie na więcej. Gratulacje za tak piękny rozdział ❤ (zdecydowanie masz kryzys jeśli Ci się to nie podoba, bo jest super :D ). Buziaki :*
I zrobiłaś mi smaka na pizzę. Jestem głodna teraz :(
UsuńSkoro się podoba to jestem szczęśliwa <3
UsuńWczoraj nad końcem już miałam taki kryzys.. chyba trzy razy go zmieniałam i w końcu nie wiedziałam czy dobrze zrobiłam :)
Ale skoro jest ok to super <3
I sama chętnie pizze zjem :D
Piękny koniec. Nie wiem jakie były inne wersje, ale ta jest idealna ❤
UsuńCzytam od początku, ale nigdy nie miałam czasu, aby skomentować. Uwielbiam Twoich Elkę i Tomasza. Nie wiem, co dodać. Każde słowo, to za mało, aby oddać to, co czuję. O jedno Cię proszę - pisz dalej, tak źle jak Ci się wydaję :D. bo tylko Ci się wydaje!
OdpowiedzUsuńRanki są fajne, choć zimno i ciemno za oknem, choć tak ciężko wstać...
Bardzo mi miło <3
UsuńCieszy mnie że dzięki temu co piszę Twoje poranki są lepsze :)
Rewelacja :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :*
UsuńNooo reakcja łańcuchowa Tomasza uruchomila moja reakcje łańcuchowa
OdpowiedzUsuńWytrzeszcz->śmiech->pomidor z kanapki wyladowal na ziemi...
No nic, warto bylo ;) przydalaby sie im faktycznie umiejetnosc czytania w myslach, sama tez bym chciala si nauczyc hehe
Pierniczysz farmazony, bardzo fajny przyjemny wpis, oby wiecej tych pierwszych razow ;)))
hahaha no to straciłaś część kanapki przeze mnie, jestem okropna :P
UsuńAle cieszę się że jednak się podoba bo w nocy miałam kryzys twórczy :P
Taki przyjemny dodatek do śniadania :)
OdpowiedzUsuńI tak gadasz głupoty, bo rozdział jest świetny, jeszcze nigdy mnie nie zawiodłaś...
Miłego dnia...Buźka :*
Dziękuję i wzajemnie :)
UsuńCieszy mnie że umilam Ci śniadanie <3
Tak blisko a atak daleko :/\
OdpowiedzUsuńRozdzial jak zwykle zaj... super - znowu sie powtarzam...
to nic że się powtarzasz, cieszę się że się podoba :*
UsuńJest dobrze nawet bardzo więc to głupoty zdecydowanie :D
OdpowiedzUsuńHahah biedny Tomasz znowu oberwał ,scenka mnie rozwaliła gdyby leciała w serialu to pewnie obejrzałabym nie raz xD
Dalej to już cud miód i orzeszki Elotmki naturalni przy tym niezwykle uroczy stworzyłaś magiczną scenerie,klimat plaża jeszcze spadające gwiazdy no kupiłaś mnie tym <3 Po tej części już mam smaka na kolejną <3
No właśnie! Coś za często Tomasz staje się ofiarą losu :D Jak nie przeziębiony to poparzony, jak nie poparzony to wykrwawiony... Tylko mi go tu nie odsyłaj do szpitala! Chociaż sceny martwiącej się Elki byłyby słodkie :P
Usuńno to się bardzo cieszę <3
UsuńHahaha Aga spokojnie XD
UsuńChyba nie będę go poki co więcej torturować chociaż zamarzyła mi się bijatyka z Mikołajem XD
Singielka torturuje Tomaszka, jak ja moją Elkę. Już była przeziębiona o jeden dzień dłużej niż w serialu, potem dałam jej w łeb blatem (co my mamy z tymi stołami?!), a teraz szykuję dla niej coś specjalnego :). Jesteśmy sadystkami XD
UsuńBijatyka z Mikusiem? Gdzie, kiedy? Obstawiamy? Zacieram rączki *kupuje zapas popkornu i transparent "GO, TOMASZ!"*. Możesz napisać bójkę wcześniej, bo w serialu następna będzie po zdradzie Sylwii :D
Podobała mi sięta część. Trochę bardziej smutna, mniej refleksyjna, ale znów magiczna. Chyba wiślany klimat na mnie zadziałał. Fajna alternatywa. Pamiętam jak byłam zła na Mikołaja, że przylazł do niej tego wieczora. A biedny Tomek (fajnie, że u Ciebie Ela go tak nazywa - częściej poproszę :*) musiał się opędzać od bab :p
I znowu mam ochotę na pizzę, chociaż wczoraj jedną jadłam :D I dziękuję za klepnięcie Tomasza w tyłek (w tym momencie chyba każda "była" Twoją Elką :p). I co on bredzi (chyba mocno się uderzył)?! Właśnie niech go klepie w pobliżu blatów :D Tylko skutki mogłyby być inne :p
Usuńhahahaha wychodzą nasze budowlane zapędy :DDDD
Usuńhahahaha ja mam wizję bijatyki pod kamienicą XD albo nie wiem.. pod hmm XD
hahahaha wiedziałam ze zadziała na was ten tyłek jak płachta na byka XD
Masz rację, gadasz głupoty ;) To jest boskie! <3 Ciastko zamieniło się na pizzę, a zamiast samotnie czekającego Tomka z piwkiem, zamieniłaś na wspólne chwile nad Wisłą. I tak powinno być <3 Mimo braku weny, odzwierciedliłaś prawdziwych Eltomków. Małomównych, delektujących się chwilą... I to mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńWczoraj byłam jak taka Elka, nie mogłam się wysłowić i chyba dlatego wyszło tak jak u nich, spojrzenie zamiast rozmowy :))
Usuń