Moje zdjęcie
Kobieta, dla której napisanie kilku stron opowiadania było katorgą. Kobieta, która dzięki pisaniu, odnalazła spokój.

wtorek, 7 marca 2017

61. "To Tomasz był całym projektem."

Na jej twarzy malował się uśmiech. Jeden z niewielu w obecnym czasie. Uśmiechać, przestała się cztery miesiące temu. W dniu objęcia stanowiska redaktor naczelnej portalu „Co tam?”. Ten dzień, nie był najlepszy. Okazał się być najgorszym w jej życiu. Wszelkie plany legły w gruzach. Gdyby wiedziała, cokolwiek przeczuwała.. Sierpniowe słońce, już nie tak intensywne, ale wciąż ciepłe, wdzierało się do pokoju w kamienicy przy ulicy 11 Listopada. Wąskie promienie, wpadające przez żaluzje, oświetlały twarz śpiącej blondynki. Śniła. Nie przeszkadzały jej nawet niesforne kosmyki, podrażniające jej skórę na policzku. Zatopiona w alternatywnej rzeczywistości, była daleko od Warszawy.

Obłoki leniwie pełzły po błękitnym niebie. Wiatr delikatnie smagał jej twarz, skierowaną ku słońcu. Mrużyła oczy, uśmiechając się i ciesząc tym gdzie jest. Z kim jest. Siedząc na wzgórzu, na dużym czerwonym kocu, wsłuchiwała się w otaczające dźwięki. Wiatr poruszał okoliczne drzewa i trawy, które szeleszcząc liśćmi i źdźbłami, dawały koncert na świeżym powietrzu. Tę melodię od czasu do czasu, przerywały inne dźwięki. Radosne krzyki. Odgłosy dziecięcej zabawy, zawsze przywoływały wspomnienia z dzieciństwa. Zamykając powieki, cofnęła się 20 lat. W to samo miejsce, na tym samym wzgórzu. Biegała na bosaka po polanie, ganiając za zgubionym latawcem. Teraz to nie ona gnała przed siebie, ale radość była ta sama. Czując na policzku coś więcej niż tylko wiatr, rozpromieniała. Uwielbiała, gdy tak ją zaczepiał. Niewinnie, a jednocześnie powodując coś, czego nie umiała nazwać słowami. To nie były przysłowiowe motylki w brzuchu, to było coś więcej. Wiedział, że uwielbia rumianki, dlatego właśnie nim, muskał jej delikatnie opalony policzek.

- O czym myślisz? – szepnął, siadając tuż za jej plecami, by mogła się wygodnie oprzeć. Jego szept był lekiem na wszystko. Uspokajał i relaksował. Opierając się o jego tors, czuła jak ją obejmuje, kładąc obie dłonie na zaokrąglonym brzuszku. Uwielbiała to. Od kiedy Tomasz dowiedział się, że jest w ciąży, jak tylko ją obejmował, właśnie takim gestem dawał jej znać, że jest szczęśliwy. Oboje są.

- Wspominałam.. – odparła, otwierając oczy, odrobinę się do niego odwracając. Nie oparł się pokusie, by jej nie pocałować. W końcu nie widzieli się od rana, więc musiał nadrobić stracony czas.

- A zdradzisz mi te wspominki? – uśmiechnął się. Odgarniając jej włosy za uszko, oparł brodę na jej ramieniu. Gdy popatrzył przed siebie, z tego miejsca gdzie siedzieli, mieli idealny widok. U podnóża pagórka, za małą dziewczynką ganiał syn sąsiadów. Teraz zrozumiał, skąd dobiegały te dziecięce głosy.

- A takie tam z dzieciństwa. – zaśmiała się. – Przypomniałam sobie jak przyjeżdżałam tu jako dziecko. Jak biegałam z latawcem i w ogóle.. - zmarszczyła nos. - Teraz sobie tak myślę.. Tu się wszystko zaczęło. Po raz pierwszy Cię pocałowałam..

- Raczej mnie uciszyłaś.. szepnął przymykając oczy.
- Ty zrobiłeś dokładnie to samo. zaśmiała się.
- Bo jak zawsze, za dużo gadałaś. musnął płatek jej ucha.
- Masz aparat? – odwróciła głowę, spoglądając na niego.
- Zostawiłem w aucie.. – zmarszczył brwi. – A po co Ci?
- Przyniesiesz? – uśmiechnęła się marszcząc nos.
- Dla Ciebie wszystko. – zaśmiał się. – Zaraz wrócę.

Wstając, ucałował ją w czubek głowy. Po chwili, widziała jak się oddala, schodząc coraz niżej. Nagle, zorientowała się, że nie musi mrużyć oczu. Słońce zniknęło za grubym obłokiem, a dotychczas ciepły wiatr, stał się nieprzyjemnym dla skóry. Przeszył ją dreszcz. Rozcierając ramiona, spoglądała w stronę, gdzie zniknął Tomasz. Nie wracał. Minęło pięć minut. Potem dziesięć. Coś było nie tak.. Ostrożnie się podniosła i poszła w kierunku ich domu. W miejscu gdzie miał stać samochód, był tylko żwir. Tam gdzie stał ich dom.. Domu nie było. Nic nie było. Zrobiło się jeszcze ciemniej niż przed chwilą. Nagle nie wiedziała gdzie jest. Co się dzieje. Wszystko wokoło zaczęło wirować. W tym samym momencie, zerwała się na równe nogi. Była w swoim mieszkaniu, w swoim łóżku. A to był tylko cholerny sen. Przeklęty koszmar, który najpierw był idyllą a skończył się jak rzeczywistość. Pustką. – pomyślała, opadając na jeszcze ciepłe poduszki. To nie był pierwszy taki sen. Zawsze zaczynało się dobrze, a kończyło fatalnie. Ostatnie kilka tygodni, kiepsko spała. Choć zmęczenie dawało jej się we znaki, nie mogła długo pospać. Budziła się w środku nocy i płakała. Nawet we śnie, nie mogła być szczęśliwa. Już nawet przestała interpretować, to co jej się przyśniło. Za każdym razem odchodził, a ona zostawała sama. Spojrzawszy na czerwony retro budzik, stojący na szafce, zamknęła oczy. Był poniedziałek, godzina 7, co oznaczało, że musi wstać. Wykąpać się, ubrać, ostatecznie coś zjeść i pojechać do pracy. Ten sam schemat, powtarzał się od czterech długich miesięcy.

Tego dnia się wyłamała. Zwykle robiła to po pracy, ale dziś, postanowiła zmienić kolejność. W sumie nie wiedziała czemu. Czuła taką potrzebę. Od tygodnia, jej samochód stał u mechanika, i wcale jej to nie przeszkadzało. Spacery w tę i z powrotem, były lepsze, niż beznadziejne stanie w korku. Dotleniały i.. Dawały chęć do życia. Teraz, zamiast iść do pracy, szła do Antypodów. Gdy Natalia zaczynała tam pracę, Elka nie była pewna, czy wytrzyma. Nie sądziła, że kelnerowanie, może dać jej siostrze jakąkolwiek radość. Po takim czasie, wiedziała, że się pomyliła. Natalia lubiła tę pracę, a ona lubiła tam przychodzić. Nie tylko wtedy, gdy Natka była na zmianie. Właściciel knajpy, Ben, był świetnym towarzyszem do rozmów. No prawie. Czasami trudno było go zrozumieć, gdy łamał sobie język, wypowiadając trudniejsze polskie słowa. W lokalu upatrzyła sobie ulubione miejsce. W kącie, stał stylizowany fotel, który wyglądał jakby miał z 50 lat. Tutaj siadała i pisała felietony. Znowu jako singielka. W zasadzie nigdy nie przestała pisać. Ani wtedy, gdy objęła stanowisko naczelnej, ani teraz. Jedyne co się zmieniło, to styl. W jej felietonach od kilkunastu tygodni, był wyczuwalny podły nastrój. Nawet jak starała się pisać obiektywnie, podsumowując felieton, robiło się smutno. Jakby nie było nadziei na lepsze jutro.

Spoglądając na Natalię, z jaką sprawnością przygotowuje jej ulubione latte, uśmiechnęła się. Dobra kawa, i chwila rozmowy przed nowym tygodniem pracy, mogła być ukojeniem. Dla Natalii też. Ta praca sprawiła, że zaczęła się cieszyć. Wyszła do ludzi. Nabrała pewności siebie. Jednak wciąż miała niespełnione marzenie. Tomasz obiecał nauczyć ją profesjonalnego podejścia do fotografii, ale nie zdążył. Po prostu zniknął bez słowa. Z dnia na dzień, zabierając im obu marzenia. Po tym co się stało, zawarły pakt. Ani słowa o Tomaszu. Tak było lepiej. Jego nie było, nic nie było. Mając teraz przed sobą, wielką szklankę gorącej kawy, spoglądała na jej piękne warstwy.

- Jesteś mistrzem. – podsumowała Natalię, widząc małe arcydzieło.
- A tam, bez przesady.. Trochę wprawy i tyle. – zaśmiała się.
- Mów mi tak jeszcze.. – zaśmiała się. – Mój ekspres tak nie działa.
- Twój ekspres, w ogóle nie działa. – parsknęła śmiechem.
- Dzięki za przypomnienie. Muszę wysłać go do naprawy. – upiła łyk.
- Do usług. – uśmiechnęła się. – Jakie plany na dziś? Dużo pracy?

- No trochę.. – przytaknęła. – Zastępuje Mikołaja na spotkaniu z inwestorem. On musi jechać załatwić z prawnikiem ugodę, bo inaczej puszczą nas z torbami. Przez ten głupi artykuł Krzyśka, mamy problemy. Niby chciał dobrze, ale okazało się, ze jego informator zawalił i teraz my mamy przesrane.

- No to faktycznie.. – przysiadła na moment, gdy nie było ruchu. – Ale jest szansa, że się wybronicie bez procesu? Przecież takie sprawy w sądzie to się ciągną latami.. A jakie koszty, matko jedyna.

- Jak Mikołaj zacznie prawić komplementy prawniczce tamtej firmy, to kto wie.. – pokręciła głową, popijając kawę – Naprawdę, nie wiem Natuś. W tej chwili mamy pod górkę.. A jak tak dalej pójdzie, to całkiem zaczniemy tonąć.. – zacisnęła wargi, spoglądając na siostrę.

- Pierwszy Mikołaj. – odparła. – W końcu to on jest naczelnym.

- No tak, to on zatwierdził tekst ale sama wiesz jak to działa. Najpierw leci on, a potem my.. – odstawiła szklankę. – Monika słyszała plotki, jakoby zarząd miał plany sprzedaży portalu.. Przyjdzie ktoś nowy, zrobi czystki i po ptakach. Wszyscy zostaniemy bez pracy.

- Nie myśl o tym. Co ma być to będzie. – uśmiechnęła się. – Jak coś, poproszę Bena, żeby Cię zatrudnił. – roześmiała się, klepiąc Elkę po ramieniu. – Przyda się pomoc. Ta nowa się nie nadaje.

- Żartujesz? Ja i praca w knajpie.. możesz od razu przekazać Benowi, żeby pakował manatki. Ze mną na pokładzie, splajtowałby w miesiąc. – zaśmiała się. – Nie nadaje się do tej roboty.

- Wiem, to tylko żarty. – spojrzała na nią.
- Dobra lecę, dzięki za kawę. Zdzwonimy się. – wstała ze stołka.
- No jasne, w końcu miałaś iść ze mną na zakupy. – uśmiechnęła się.
- To może jutro? – zapytała, biorąc torbę na ramię.
- Jutro? Hmmm dobra, jutro po południu. – przytaknęła.

Wychodząc z Antypodów, skróciła sobie drogę przez park. O tej porze, najczęściej można tu było spotkać uprawiających jogging. Niektórzy, tak jak matki z dziećmi, wychodziły na spacer, po zakupy do pobliskiego sklepu. Starsi, przychodzili pocieszyć się końcówką ciepłego lata. Ona? Szła do pracy. Idąc szybkim krokiem, osunąwszy torbę z ramienia, zaczęła w niej szperać. Szukała karteczki z adresem, którą wrzuciła wychodząc z domu. Gdzie to jest.. – mruczała pod nosem, nie zauważając nikogo i niczego na swojej drodze. To był błąd. Błąd, który kosztował ją mocne i bolesne zderzenie. Z naprzeciwka, nieco wolniej, nadchodził mężczyzna. Może gdyby nie myślał o wszystkim, tylko o tym, że idzie tą ścieżką, nie doszłoby do zderzenia. Stanął jak wryty. Elka pocierając czoło, dopiero po chwili spojrzała na człowieka, który wywrócił jej życie do góry nogami. Zesztywniała. Nie tego się spodziewała. Nie to chciała zobaczyć. Nie jego. Nie po takim czasie. Tomasz spoglądał na nią, nie będąc w stanie wydusić z siebie ani słowa. Po kilkunastu tygodniach nieobecności, był dopiero parę godzin w Warszawie. Pierwsze co się wydarzyło, to spotkanie z nią. Z jego przeszłością, za którą tęsknił każdego dnia. Mierzyła go wzrokiem. Wzrokiem, który przeszywał na wylot. W jej spojrzeniu było coś takiego, czego nigdy nie widział. Zrobiła krok w tył. W jednej sekundzie, wszystko wróciło.

Cztery miesiące wcześniej..

Nie bacząc, że po jej włosach i ubraniu ścieka woda, Elka żółwim tempem wchodziła po schodach. Wygrzebując z małej torebki pęk kluczy, dopiero na piętrze zauważyła, że nie jest sama. Pod drzwiami jej mieszkania, siedziała Natalia, która od razu się zerwała. 

- Gdzie Ty do cholery byłaś?! – krzyknęła zdenerwowana.
- Zrobiłam sobie dłuższy spacer. – spojrzała na nią, otwierając drzwi.
- Zauważyłam.. – pokręciła głową. – Kurcze Elka.. co się dzieje?
- Nic. – wzruszyła ramionami, wieszając torbę na krześle.
- Chodzi o Tomasza? Dalej nie zadzwonił? – zmarszczyła brwi.

- Nie. Nie zadzwonił. – rozejrzała się po zostawionym bałaganie, który powstał, na skutek poszukiwań stroju na wieczorne wyjście. – Nie chcę teraz o tym gadać. Muszę się wykąpać, przebrać i pójść spać.

- Zostać z Tobą? – popatrzyła na Elkę. Ta z początku, trzymając w dłoniach ręcznik, pokręciła głową. Gdy na nią spojrzała, zacisnęła wargi zmieniając swoją decyzję. Nie musiała nic mówić, Natalii wystarczyło jej spojrzenie. Zapowiadała się długa, smutna noc.

Po długiej kąpieli, podczas której, Natalia ze trzy razy pukała, czy wszystko w porządku, Elka położyła się do łóżka. Praktycznie nie rozmawiały. Wystarczyła wzajemna obecność i jakoś to będzie. Zawsze było. W końcu, Natalia wymiękła. Zasnęła około trzeciej nad ranem. Wtedy, w pokoju zrobiło się całkiem cicho. Elka przygwożdżona do poduszki, bezmyślnie wpatrywała się w ciemność. Chyba w ogóle nie spała. Brak snu, odczuła, gdy rano zaczął dzwonić budzik. Wtedy uświadomiła sobie, że przez ten cały czas, w jej głowie kotłowały się myśli o Tomaszu. Dlaczego nie zadzwonił? Dlaczego nie wysłał chociaż jednej głupiej wiadomości.. Kompletnie nic. Postanowiła, że się nie ugnie. Wystarczająco dużo razy dzwoniła wczoraj. Nagrała mu się. To wystarczy. To z jego strony, powinien pojawić się odzew. Choćby ją skręcało, więcej się nie upokorzy. Postanowione. – przymknęła na moment oczy. Czas było wstawać. Natalia również musiała iść do pracy. To był jej pierwszy dzień. Co prawda, to tylko szkolenie z obsługi barowego sprzętu, ale nie wypadało się spóźnić. Elka podwiozła ją pod Antypody, a sama pojechała prosto do redakcji. Czekał ją istny młyn. Chociaż Krzysiek zwolnił gabinet, Elka nie zamierzała się tam wprowadzać. Wolała zostać przy swoim biurku i stamtąd mieć oko na wszystko. Wywołało to nie małe zdziwienie wśród pracowników. Skoro tak chciała, nie mieli nic do powiedzenia. To był jej wybór. Gabinet pozostał do dyspozycji każdego, kto w danej chwili potrzebował ciszy i skupienia.

Naprawienie i wyprostowanie różnych spraw, okazało się być trudniejsze niż sądziła. Nie miała pojęcia, ile przez swoje rządy, Krzysiek narobił bałaganu. Rachunki się nie zgadzały, pomimo tego, iż Andrzej wszystkiego pilnował. Teraz, siedząc z nim nad papierami, zastanawiała się, w jakie bagno się wpakowała. Przez pierwszy tydzień, nie miała czasu na myślenie. Przynajmniej nie w pracy. Praca przygniotła ją do takiego stopnia, że wychodziła rano, wracała w nocy. Chociaż Mikołaj był chętny do pomocy, nie chciała. Specjalnie brała na siebie tak dużo, żeby gdy wróci do domu, po prostu pójść spać. Tomasz wciąż nie zadzwonił, a teorie dlaczego tak postąpił, stały się nie do zniesienia. Drugi tydzień okazał się być lżejszy w obowiązki. Już nie miała wymówki w postaci czegoś zaległego. Wtedy też napisała swój pierwszy felieton, po dłuższej przerwie. Tytuł „sercowe katastrofy” zapowiadał, że nie będzie wesoło. Nie będzie dobrze. Będzie po prostu przykro.

„Wracam po przerwie. Tak naprawdę, to Wy, drogie dziewczyny, singielki, mężatki.. pisałyście do mnie o porady. Moje felietony, miały na celu radzić Wam, jak myśleć pozytywnie w momencie, gdy chcecie sobie strzelić w łeb. Ewentualnie komuś. Każda z Was, przeżyła rozstanie w swoim życiu. Czy to zabrakło kogoś bliskiego, czy to rzucił Cię chłopak albo zostawił mąż. A co zrobić, gdy takie rozstanie przychodzi zupełnie znikąd? Gdy nie spodziewacie się, że ten telefon jest ostatnim, kolejne spotkanie się nie wydarzy.. Co wtedy zrobić? Najlepiej nazwać rzeczy po imieniu. Zwłaszcza, jeśli ten koniec, nosi bardzo konkretne imię. Jego imię. Teoretycznie, każda z nas powinna tak zrobić. Teoretycznie.. Praktycznie, wygląda to zupełnie inaczej. Wracasz do domu, w którym bywał i wszystko Ci go przypomina. A Ty zaczynasz ryczeć. Kolejny raz, choć sobie obiecujesz, że więcej nie będziesz. I tak mija kolejny dzień, potem tydzień.. a przed nami całe życie. Czy kiedyś zapomnimy?”

Owy felieton, wywołał poruszenie. W kilkanaście minut, pojawiło się wiele komentarzy, jak inne kobiety, radzą sobie w takiej sytuacji. Miło było czytać słowa wsparcia, bo chociaż przez chwilę czuła, że nie jest w tym sama. Że setki dziewczyn, mają podobne dylematy. Chcąc nie chcąc, swoim pisaniem podniosła ranking wyświetleń strony. Tym samym, obroty wzrosły. Nie pomyślała jednak o tym, jak o sposobie na uratowanie portalu. Przeciwnie. Felietony pomagały pozbyć się bólu, jaki w niej drzemał. Na stanowisku naczelnej, była raptem cztery tygodnie. „Co tam?” stawało na nogi i zarząd był zadowolony. Ona też była zadowolona. Prawie.. Nie każdy słuchał jej poleceń. Przede wszystkim, to Malena ją ignorowała. Cały czas robiła coś, by utrudnić jej pracę. Nie oddawała teksów na czas, a gdy chciała z nią porozmawiać, wtedy wymigiwała się telefonem. Gdyby nie była dobra w te klocki, nie wykluczone, że myślałaby o jej zwolnieniu. To była ostateczność. Dla Elki, najważniejszy był dialog, potem konsekwencje. Gdy wieczorem leżała w łóżku, nie podejrzewała, że jutrzejszy dzień, będzie drugim najgorszym jak do tej pory. Już myślała, że wszystko co złe, ma za sobą. Grubo się pomyliła.

Sylwia z niecierpliwością wyczekiwała dnia, gdy zacznie się jej zemsta na Elce. Częściowo już się zaczęła. Była niemal pewna, że Tomasz się z nią nie kontaktuje. Był za dobry, by jej zaszkodzić. Po tym co usłyszał, chyba nie miał wątpliwości, że jest zdolna zrobić to, co zasugerowała. Oczywiście, mógł zaryzykować, ale znała go za dobrze. Tomasz był tchórzem. Męskie decyzje, nie należały do jego mocnych stron. Wolał schować się pod miotłę i posłusznie zastosować do groźby. To jedno dobre, co zrobił Mikołaj. Jego pomysł sprawdził się w 100 %. Gra na czyichś uczuciach, zawsze osłabia przeciwnika. W tym przypadku, osłabiła zakochanego Tomasza. Podkulił ogon i czmychnął do budy. Plan A, został wykonany. Teraz był czas na plan B. Gdy Sylwia podjechała pod budynek, w którym mieszkała Malena, zadzwoniła, że czeka na dole. Nie miała ochoty na spotkanie przy herbatce. Malena była przydatna, ale koszmarnie denerwująca. Po pięciu minutach, zeszła na dół. Sylwia czekała przed taksówką. Podała jej niewielki przedmiot należący do Tomasza.

- Wiesz co masz z tym zrobić. – spojrzała na nią.

- Tak jak powiedziałaś przez telefon. odparła biorąc niewielkie zawiniątko. Jak nie będzie nikogo w pobliżu, włożę to do biurka Tomasza. Tzn do byłego biurka. Niby stacjonuje tam Artur ale rzadko. Nikt go nie zajmuje.. – spojrzała na nią.

- Świetnie. Jak już to zrobisz, to daj mi znać, kiedy Mikołaj wyjdzie z redakcji. Jeśli  jutro ma jakiś wywiad na mieście tak jak mówiłaś, to przynajmniej dwie godziny go nie będzie. – popatrzyła na nią.

- Albo i dłużej.. Mikołaj lubi przedłużać sobie przerwy. – odparła.

- Mniejsza o to. Jego zostawiam na koniec. Elka musi być w redakcji gdy przyjdę.. Nie ma jak dowiedzieć się o czymś zupełnie z przypadku.. Czekam jutro na telefon.. A i oczywiście. Nie znamy się, to chyba jasne jak słońce. – zaśmiała się, wsiadając do taksówki.

Patrząc na odjeżdżającą spod bloku taksówkę, Malena się zamyśliła. Podobała jej się ta konspiracja. Oczami wyobraźni, już widziała ich duet. Dwie przedsiębiorcze kobiety. Miała nadzieję, że jak tylko Sylwia ogarnie się ze swoim atelier, będzie mogła z nią pracować. To byłoby idealne połączenie. Szkoda, że tylko Pisarek miała takie plany. W swojej przyszłości, Sylwia nie widziała miejsca dla przygłupiej dziennikarki. Była jej tylko potrzebna na tę chwilę. Do momentu, gdy nie zobaczy upadku Elżbiety Kowalik. Pierwszy cios miał paść jutro. Kolejny za kilka dni.

Wchodząc do redakcji, Elka spotkała w drzwiach Mikołaja. Też dopiero przyszedł, przewracając kolejne strony skoroszytu. O dziwo, nie mogła powiedzieć o nim złego słowa. Starał się. Wszystko, o co go poprosiła, wykonywał bez zarzutów. Nie utrudniał, a wręcz pomagał. Na początku, nie była pewna jak potoczy się ich współpraca, ale okazała się bardzo dobra. To było miłe zaskoczenie. Pomimo dość niefortunnego związku, późniejszych perturbacji, teraz ze sobą rozmawiali. W zgodzie. Nie to, że byli przyjaciółmi, ale na pewno nie byli wrogami. Teraz stresował się przed ważnym wywiadem. Mikołaj i stres? Coś nie do pomyślenia. – zaśmiała się, zerkając z ciekawości w przygotowane przez niego pytania. Przechodząc przez recepcję, Monika wręczyła im korespondencje a następnie, każde poszło do swojego biurka. Zdziwiła się, że Malena przyszła tak wcześnie. Nigdy nie przychodziła jako pierwsza a dziś.. przodownik pracy. Może w końcu coś do niej dotarło? – pomyślała, ale nie roztrząsała sprawy. Zajęła się swoją robotą. Andrzej przygotował jej zestawienia, które musiała przejrzeć, podpisać, ewentualnie zaproponować korektę. Trzy grube teczki papierów. Przez chwilę, doceniła trud Doroty.. Może była zołzą, ale ogarniała ten bajzel lepiej niż połowa z nich. Uzbrojona w kubek kawy, zabrała się do pracy.

Siedząca na recepcji Monika, odbierała telefon, gdy w drzwiach otwierającej się windy, stanęła Sylwia. Zdziwiła się jej wizytą. Dwadzieścia minut wcześniej, widziała jak wychodził Mikołaj, więc nie mogła przyjść do niego. Zresztą, co jej się ubzdurało, że ona i on.. Przecież nigdy nic podejrzanego nie zauważyła, żeby wysnuć takie teorie. Po prostu, raz przyszła, wyszli oboje i tyle.. Co innego było z Elką i Tomaszem. To dopiero była dziwna akcja, gdy poprosiła ją, żeby go tu ściągnęła. Potem oboje byli jak chmura gradowa. On wyszedł bez słowa, ona nie chciała rozmawiać. Wszyscy w tej redakcji powariowali. Teraz Sylwia stała tuż obok Moniki, która poprosiła ją, by chwilę poczekała. Musiała dokończyć rozmowę. Kiedy odłożyła telefon, ta znudzona bawiła się długopisem.

- Cześć Sylwia, w czym Ci mogę pomóc? – spojrzała na nią.

- Cześć.. słuchaj, jest taka sprawa. Tomasz najprawdopodobniej zostawił tutaj kilka ważnych klisz.. Szukaliśmy wszędzie, u niego, u mnie. No nie ma.. Poprosił mnie, jak będę w pobliżu redakcji, żebym wpadła i poszukała.. Mogę zajrzeć do jego biurka? – spojrzała na nią, uśmiechając się miło.

- Ale przecież on wszystko zabrał.. Zresztą, jego biurka ma nasz stażysta. Wątpię, żeby coś tam zostawił.. – popatrzyła na nią zdziwiona jej pytaniem. – Także chyba musicie szukać dalej..

- Proszę.. Tomasz prosi.. – popatrzyła błagalnie. – Odwdzięczy się.

- O Jezu.. no dobra, ale szybko. – spojrzała na nią. – Jak Andrzej zobaczy, że wpuszczam osoby spoza redakcji, to mi łeb urwie. Elka będzie miała jeszcze większe kłopoty.

- Pięć minut i mnie nie ma. – wyszczerzyła się i czym prędzej weszła do głównej sali. Przy jednym biurku siedziała Malena. Przy kolejnym Elka, która zapatrzona była w papiery. Dalej siedziała grubaska, której imienia nie znała oraz chłopak, którego kompletnie nie kojarzyła. Wzięła oddech i pewnym krokiem, podeszła do biurka, sąsiadującego z biurkiem Elki, jednocześnie się witając. – Cześć Elka.

- Cześć..- mruknęła, nie patrząc do kogo mówi. Dopiero po chwili, uświadomiła sobie, że zna ten głos. Że to.. To niemożliwe. Zmarszczyła czoło. Niemal od razu się odwróciła, jednocześnie dopasowując znany głos, do tej samej osoby, o której pomyślała. Ostatni raz, widziała ją.. Nawet nie pamiętała kiedy. Czy to było podczas tej niefortunnej wizyty w redakcji, gdy zastała ją i Tomasza flirtujących czy później. Teraz to nie było ważne. Ważne było to, że poczuła się dziwnie. Stanęła z nią twarzą w twarz, pierwszy raz od momentu, gdy wdała się w romans z Tomaszem. To było głupie uczucie. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Jak się zachować. Czuła się tak, jakby Sylwia o wszystkim wiedziała. Jednocześnie, wcale nie wyglądało, jakby przyszła do niej z jakąś awanturą. Przyszła i zaczęła szukać czegoś w biurku Tomka. – Sylwia? Co Ty tu robisz? – wydukała, jeszcze nie wierząc w to co się dzieje.

- Szukam takich zielonych tubek.. – odparła, przeszukując szufladę. - Tomasz poprosił mnie gdy będę w Polsce, żebym wpadła do redakcji, bo musiał je tu zostawić. Wszędzie szukał i nie znalazł więc.. Jeśli nie tu, to już nie wiem.. – zerknęła na nią, po czym wróciła do poszukiwań. – A i gratuluję zwycięstwa w konkursie. – odwróciła się, by jej to jeszcze powiedzieć.

- Emmm dziękuję. – spojrzała na nią zaskoczona, że wie o wygranej. Skąd? Jakim cudem? – Tomasz prosił.. Nie bardzo rozumiem.. – zmarszczyła czoło. – To Tomasz wyjechał z Polski? – przełknęła ślinę.

- Żartujesz sobie? – odwróciła się do Elki. – To Ty nic nie wiesz?
- Ale o czym mam wiedzieć? – spojrzała na nią, ściskając długopis.

- Myślałam, że macie ze sobą kontakt. Przecież to od niego wiem, że wygrałaś konkurs na naczelną.. Nie rozumiem, czemu Ci nie powiedział, o wyjeździe do Paryża. – spojrzała na nią. – Faceci są jednak dziwni.. Nawet taki ideał jak Tomasz. – zaśmiała się. – Są! – w końcu wyciągnęła trzy małe tubki. – Dobra, znalazłam to co miałam. A tak w ogóle.. Czemu Ty nie jesteś w gabinecie naczelnej? Nie wygodne krzesło? – uśmiechnęła się przymilnie.

- Tak mi wygodniej.. – odparła, spoglądając na nią. – A co on tam robi? – w końcu zapytała. Chociaż wiedziała, że popełnia błąd i powinna przestać dociekać, to musiała poznać prawdę.

- Robimy.. – odparła. – Jak jego ojcu się poprawiło, przyjął w końcu propozycję pracy, od naszego wspólnego znajomego. Ma tam studio i agencje modelek. Potrzebował profesjonalnego fotografa, a Tomasz idealnie się do tego nadawał. Ja jestem modelką w tej agencji, on fotografem.. I w końcu się zdecydowaliśmy. Niedługo bierzemy ślub! – podsunęła jej pod nos rękę z pierścionkiem, na serdecznym palcu. – Prawda, ze piękny? Oświadczyć się w Paryżu.. Wspaniała sprawa. Tomasz to jednak romantyk.. Nie podejrzewałam go o to. Ciągle ubrany jak na polowanie a tu proszę..– uśmiechnęła się, spoglądając na swoją szczupłą dłoń. – No nic, lecę. Mam to co chciałam. Do jutra jestem w Warszawie i muszę załatwić masę spraw. Miło się gadało.. Trzymaj się Elka! – zerknęła na nią, odpychając się od biurka, o które się oparła. Gdy stanęła w drzwiach, spojrzała triumfalnie na zamurowaną kobietę. Godzina zemsty nadeszła. To był piękny widok. Nim wyszła, jeszcze zapytała. – Elka? Pozdrowić Tomasza?

- Nie.. nie trzeba. – wydukała, zmuszając się do sztucznego uśmiechu. – Gratulacje.. Z powodu zaręczyn oczywiście.. – spojrzała na nią, jednocześnie boleśnie wbijając sobie paznokcie w udo.

- Dzięki! Do widzenia! – krzyknęła, po czym zniknęła w korytarzu.

Odchyliła się, opierając o swoje krzesło. Nawet z niego nie wstała. Nie była w stanie. Nie po dawce informacji,  jaką właśnie otrzymała. Poszczególne słowa, jakie teraz usłyszała, odbijały się po jej głowie, jak piłeczki do ping ponga. Paryż.. – jej ukochane miasto. Miasto, do którego zawsze chciała pojechać. Spędzić tam przynajmniej tydzień. Rozkoszować się malowniczymi uliczkami, zjeść śniadanie w jednej z francuskich kafejek.. A najważniejsze, to pojechać tam z ukochanym. Teraz był również miejscem, gdzie był Tomasz. I nie był tam sam. Był z Sylwią.. Z tą samą, z którą miał się rozstać. Nic z tego nie rozumiała. Kiedy? Jak? Dlaczego? Zamknęła oczy, czując, że jeszcze moment a wybuchnie. Czy to znaczyło, że przez te cały czas ją okłamywał? Bawił się nią? Wykorzystał? Z każdą refleksją, coraz mocniej zaciskała ręce na podłokietnikach. Normalnie, nigdy by w to nie uwierzyła ale.. Tak nagle urwał kontakt. Któregoś wieczoru zrobiła eksperyment. Zadzwoniła do niego z numeru zastrzeżonego. Okazało się, że taki abonent nie istnieje. Teraz wszystko zaczynało nabierać kształtów. Zmienił numer, wyjechał, zaczął nowe życie.. I żenił się. Żenił.. – to słowo, zrobiło jej miazgę z mózgu. Czuła się jak orzechy, mielone przez blender. Powietrza! Potrzebowała natychmiast wyjść. Nie zważając na niedokończoną pracę, chwyciła za torbę i wyleciała jak torpeda. Gosia nie wiedziała co się stało. Wypadła jak porażona. Malena bacznie się przyglądała, od momentu wkroczenia Sylwii. Teraz, widząc wybiegającą Elkę, natychmiast do niej napisała. „Plan zadziałał, jesteś mistrzynią. Elka jest załamana. Lepiej nie mogłaś tego rozegrać. Gratuluję.”

Wybiegając z redakcji, prawie staranowała Mikołaja, który musiał się wrócić. Być może, gdyby zrobił to wcześniej, nadziałby się na Sylwię a tak? Nie wiedział co się dzieje. Elka wpadła w jego ramiona tak roztrzęsiona, jakiej nigdy nie widział. Nawet w szale złości, tak się nie zachowywała. Odsunęła się od niego czym prędzej, ale nie chciał jej na to pozwolić. Nie w stanie, w jakim była. Gdziekolwiek chciała iść, to mogło skończyć się źle. Złapał ją za rękę, nie pozwalając uciec.

- Co się dzieje do cholery? – spojrzał na nią.
- Daj mi spokój! Wszyscy dajcie! Precz z facetami! – krzyknęła.
- Elka! Uspokój się. – krzyknął tak jak ona, próbując ją ogarnąć.
- Zostaw mnie! – warknęła po czym wyrwała swoją rękę i uciekła.

- Ela.. – mruknął do siebie. Nie miał pojęcia co się stało. Co wywołało w niej taki nastrój. Miała ochotę nie tylko zabić jego, ale i wszystkich facetów po drodze. Cokolwiek spowodowało jej stan, musiało być poważne. Wiedział, że nie jest tak prosto wyprowadzić ją z równowagi. Przeczuwał kłopoty. Gdy poszedł na górę, po swoją zapomnianą teczkę, rozejrzał się po sali. Malena właśnie wychodziła, mijając się z Patrykiem i Krzyśkiem, którzy weszli. Obaj rozsiedli się na swoich krzesłach, dyskutując o wynikach meczu. Gosia dokańczała pisanie artykułu, gdy jej przeszkodził.

- Gośka mam pytanie.. Czy coś się stało? Spotkałem Elkę, była.. Nie wiem, wyleciała jak poparzona z redakcji, mało mnie nie zabijając po drodze. – popatrzył na nią. – Wiesz coś?

- Wiesz co.. Nie wiem. Znaczy widziałam, że wyszła w pośpiechu ale co się stało.. Nie mam pojęcia. Wiem, że rozmawiała z dziewczyną Tomasza. Jak jej tam.. – zastanowiła się, nie pamiętając imienia.

- Sylwia tu była? Rozmawiała z Elką? – spojrzał na nią.

- O właśnie. Tak Sylwia. Coś szukała w biurku i o czymś rozmawiały, a potem ja wyszłam. Kiedy wróciłam, Sylwia właśnie wychodziła. Potem wyszła Elka. – popatrzyła na Mikołaja.

- Dzięki. – uśmiechnął się, po czym wyszedł z redakcji. Pod budynkiem, od razu wybrał numer Sylwii ale ta nie odebrała. Teraz był pewny, że jest winna zachowania Elki. – Coś Ty jej nagadała.. – mruknął sam do siebie, po czym wsiadł do auta i odjechał.

Straciła poczucie czasu. Błąkała się po ulicach Warszawy do momentu, gdy się nie ściemniło. Wtedy, jakby wiedziona instynktem, zaszła pod swój dom. Szła na autopilocie. Inaczej nie można było tego nazwać. Mijający ją ludzie, mknące ulicą samochody, zdawały się nie istnieć. Szła, otoczona swoimi myślami, jak bańką mydlaną. Z samego początku, nawet nie wiedziała, skąd miała siłę iść. Nogi miała jak z waty. Od wewnątrz cała się trzęsła. Ze złości, z upokorzenia. Gdy weszła do mieszkania, trzasnęła drzwiami. Jednym ruchem, pozbyła się obuwia, upadając na łóżko. Nie umiała nawet nazwać tego, jak się czuje. Najdziwniejsze było to, że nie uroniła ani jednej łzy. Leżała jak manekin, wpatrzona w swój sufit. Minęła godzina, potem druga.. W pokoju panowała kompletna noc. W którymś momencie, wstała z łóżka, robiąc kilka kroków do kuchni. Z górnej szafki, wyjęła wino, które przyniósł. Które mieli wypić po jego powrocie. Zapalając małe światełko przy okapie, odnalazła korkociąg. Z otwartą butelką, weszła do pokoju, zapalając lampę na komodzie. Pociągnęła duży łyk wina. Było dobre, cholernie dobre. Za dobre jak na taką okazję. A może nie.. Może lepiej było się pożegnać dobrym winem. W końcu, to były jego zaręczyny. Żenił się. Na zawsze się żenił. W tej sytuacji, nie wypadało wnieść toastu jakimś paskudztwem. Jeśli miała się z nim pożegnać, to w dobrym stylu. Z jednej szuflad w komodzie, wyjęła ramkę ze zdjęciem. Zastanawiała się, dlaczego nigdy go nie powiesiła. To po prostu było przeznaczenie. Nie mogła tego zrobić. To od początku nie miało prawa się wydarzyć. Siadając na brzegu łóżka, położyła ich fotografię tuż obok. Kolejny łyk wina, rozgrzewał jej podniebienie. Już nie czuła cierpkości. Czuła ciepło. Ciepło w całym ciele. Obracając butelkę w dłoni, pokręciła głową. Francuskie wino..  No oczywiście. – mruknęła sama do siebie. – Twoje zdrowie Tomasz.. Szczęścia na nowej drodze życia! – wzniosła butelkę, po czym się napiła. Picie w samotności, miało jeden plus. Mogła gadać do siebie i nikt jej za to nie ocenił. Mogła wyrzucić z siebie wszystko, co dusiła od miesiąca, a było tego dużo. Piekielnie dużo. Najbardziej bolało to, że zdeptał jej godność. Im więcej szczegółów sobie przypominała, tym bardziej szkliły się jej oczy. Jak mogła się tak upokorzyć.. – jęknęła, myśląc o tej nocy, w której wyznawała mu swoje fantazje. Miała chęć zapaść się pod ziemię. Musiał mieć niezły ubaw, gdy jej słuchał. – pomyślała, zaciskając powieki. A te chwile, gdy omal nie poszli na całość? Zsunęła się z łóżka na podłogę. Wtedy przeklinała matkę, że przyszła w nieodpowiedniej chwili. Teraz, dziękowała Bogu, za to, że do niczego nie doszło. Przynajmniej nie dała mu tej satysfakcji. Właśnie wtedy, coś w niej pękło. Po jej policzkach popłynęły łzy, które zduszała w sobie od kilku godzin. Całe morze łez. Nie była w stanie nad tym zapanować. Musiała to z siebie wyrzucić, wypłakać się. Gryząc wierzch dłoni, opierając się łokciem o łóżko, głośniej zawyła. To był krzyk kompletnej bezsilności. W tej samej chwili, sięgnęła drugą ręką po ramkę ze zdjęciem, którą cisnęła o ścianę. Przestała mieć sentyment. Za bardzo bolało. Leżąca na parkiecie szybka, była potłuczona na kilka kawałków. Gdy na nią spojrzała, czuła, że tak wygląda jej serce. Jest połamane na kawałki. Pewnie da się go skleić i poskładać, ale rysy pozostaną na zawsze.

Nie pamiętała kiedy to zrobiła. Nawet tego co mówiła. Po prostu, wybrała numer Natalii, a gdy ta odebrała, usłyszała tylko złamany głos Elki. To nie wróżyło nic dobrego. Nie o tej porze, i nie po tym, co się wydarzyło. Nie patrząc na to, że jest środek nocy, wzięła taksówkę i do niej przyjechała. Na wszelki wypadek, wzięła zapasowe klucze, ale się nie przydały. Drzwi jej kawalerki, nie były zamknięte na zasuwę. Gdy weszła, zobaczyła to czego się spodziewała. Obraz nędzy i rozpaczy. Z naciskiem na rozpacz. Elka siedziała na podłodze, przytulona do poduszki, oparta o łóżko. Twarz miała pobrudzoną tuszem do rzęs. Patrzyła pusto, nawet nie reagując na to, że Natalia stoi kilka kroków od niej. Nie miała pojęcia co tu się stało. Niedaleko dostrzegła kawałki szkła. Gdy podeszła bliżej i zobaczyła leżącą fotografię, wszystko było jasne. W końcu, jej twarda, nie dająca się zwariować siostra, wymiękła. Nie poruszyły tego tematu, od momentu, gdy Tomasz zniknął. To było logiczne, że w końcu coś w niej pęknie. Że nie da rady, dusić w sobie tego co czuje. Pochylając się po zdjęcie, dostrzegła też prawie pustą butelkę po winie. To nie wyglądało dobrze. To wyglądało fatalnie. Jeszcze to zdjęcie.. Co za ironia. Ślubna para..- pokręciła głową, kucając tuż przy Elce, a zdjęcie odłożyła na bok.

- Siostrzyczko.. – szepnęła.

- Żeni się.. – wykrztusiła z siebie, patrząc w jakiś nieokreślony punkt. – Wyjechał do Paryża i się żeni..

- Co Ty mówisz.. – Natalia aż przytknęła rękę do ust. Takiej bomby się nie spodziewała. Jeśli ją, ta wiadomość zwaliła z nóg, to nie mogła sobie wyobrazić,  jak Elka musiała to przyjąć. To ją rozwaliło. Wiedziała to. Zamiast pytać o cokolwiek, usiadła przy niej i mocno przytuliła. Choć tyle mogła zrobić. Mogła po prostu być i dać jej swoją obecnością wsparcie. Kiedy Ela zobaczyła, że to cholerne zdjęcie znowu jest obok, sięgnęła po nie, przyglądając mu się przez chwilę. – Daj to.. nie katuj się. – odezwała się Natalia.

- Nie..- zaprotestowała.  – Przyjrzyj się.. To jest pierwsze i ostatnie zdjęcie, na którym widzisz mnie w sukni ślubnej.. – podsunęła Natalii fotografię. – Nigdy więcej, nie założę tej przeklętej sukienki.. – mruknęła, w tym samym momencie, przedzierając zdjęcie na pół. Potem jeszcze na pół, aż w końcu, dookoła rozsypały się malutkie kawałki papieru. – Ani słowa więcej o Tomaszu. Nigdy.

Wyłącz to! – jęknęła Elka, słysząc swój budzik, który zaczął dzwonić jak zawsze o 7. Każdy dźwięk, słyszała podwójnie. Schowała głowę pod poduszkę, do póki Natalia nie uciszyła przeklętej maszyny. Po tym, jak wypiła całą butelkę, miała za swoje. Jej wystarczyło więcej jak kieliszek i była wstawiona. Po całej butelce, mogła się spodziewać, że rano będzie umierać. W takim stanie, nie mogła iść do pracy. Wyglądając spod poduszki, spojrzała na leżącą obok Natalię. Ziewała przeraźliwie i wtulała się w pościel. Jeszcze przez chwilę, próbowała się zdrzemnąć. Chociaż dziesięć minut. Siedząc z Elką pół nocy, teraz była nieprzytomna. Chociaż nie wypiła ani kropelki, jej głowa też mało nie eksplodowała. Ostatkiem sił, Elka zwlekła się z łóżka i podreptała do kuchni. Nastawiła wodę w czajniku, po czym wróciła do pokoju, rozglądając się za telefonem. Gdy go zlokalizowała, padła na łóżko. Zadzwoniła do Mikołaja, żeby ją dziś zastąpił na dwóch spotkaniach. Powiedziała, że jest chora i nie da rady przyjść. Mikołaj nie uwierzył w tę raptowną niedyspozycję. Jej prośba, musiała być związana z wczorajszym zachowaniem. Wciąż nie wiedział, co Sylwia jej powiedziała, że wpadła w taką furię. Na pewno miało to związek z Tomaszem. Tego był pewny w 100%. Co mogła wymyślić? Co powiedzieć, by ją zranić? Teraz nie miał wątpliwości. To była część planu, którego nie znał. Znał tylko początek, ale dalszy ciąg, rozgrywał się poza jego wiedzą. Oczywiście zgodził się ją zastąpić i życzył powrotu do zdrowia. Potem jeszcze zadzwoniła do Andrzeja. Już się nauczyła, że wszelkie nieobecności, najlepiej zgłaszać jemu. Powiedziała, że bierze trzy dni urlopu. Czy chciał czy nie, musiał to przyjąć do wiadomości. Tyle dała sobie czasu, żeby się trochę pozbierać. Poza użalaniem się nad sobą, miała jeszcze redakcję na głowie. Teraz to było ważne. Przez jednego, głupiego Tomasza, nie mogła zachowywać się jak wariatka. W posprzątaniu resztek zdjęcia i szkła, oraz ogarnięciu mieszkania, wyręczyła ją Natalia. Po południu niestety musiała iść do pracy i zostawiła Elkę samą. Ta obiecała, że będzie grzeczna. Zero wina, zero płaczu. Nie do końca w to wierzyła, ale dała Elce kredyt zaufania.

Kiedy trzy dni później przyszła do redakcji, Monika zapytała ją, jak się czuje. Kłamanie w żywe oczy, że dobrze, nie było łatwe. Nie lubiła oszukiwać przyjaciół, a Monika była naprawdę w porządku. Nie raz jej pomagała, ale nie chciała mieszać jej w ten bajzel. Nigdy nie rozmawiały o jej relacji z Tomaszem, więc gdyby teraz wyskoczyła z czymś takim, pewnie padłaby na zawał. Obiecała sobie, ze kiedyś z nią o tym porozmawia. Jak będzie gotowa. Po tym, jak zrobiła sobie herbatę, rozsiadła się przy biurku. Musiała dzisiaj przeczytać i zatwierdzić kilka artykułów, które czekały w kolejce od zeszłego tygodnia. Skubiąc między czasie pestki dyni, które kupiła w drodze do redakcji, czytała i czytała.. Była tak zaaferowana, że kompletnie nie docierały do niej sygnały ze świata zewnętrznego. Dopiero klepanie po ramieniu, wyrwało ją z transu i się odwróciła.

- Co jest Bajtuś? – spojrzała na niego.
- Elka.. Jest kłopot. – szepnął. – Chodź. Musisz to zobaczyć.
- Jaki kłopot? Co jest? – zmarszczyła czoło.

- Nie tutaj.. Chodź. Teraz. – spojrzał na nią, po chwili idąc do swojej kanciapy. Popatrzyła na niego jak na wariata. Co on tym razem wymyślił? – pomyślała, w końcu wstając z krzesła i poszła za nim.

- No jestem. O co chodzi? – zapytała, siadając na krześle obok.
- O prezentacje konkursowe. Konkretnie o Twoją i Mikołaja. – odparł.

- A co z nimi jest nie tak? Przecież konkurs odbył się ponad 4 tygodnie temu.. Jakiś problem? – popatrzyła na niego, opierając się o regał, przy którym stało krzesło.

- I to poważny problem Elka. – zerknął na nią, po czym postukał palcami w klawiaturę i podsunął jej bliżej monitor. – Spójrz na to. Widzisz? To są zaszyfrowane dane i tylko ja mam do nich dostęp. Ja i zarząd oczywiście.. Znaczy zarząd ma, jak ja im go dam. – skwitował.

- Ale co w związku z tym? Bo dalej nie łapie. – spojrzała w ekran.

- Już mówię. Robiłem porządki na serwerze, no i coś mi nie pasowało. Konkretnie daty wgrania prezentacji. Pierwszy raport wskazuje, że zostały dostarczone i zapisane w terminie oddania. Ale potem, zaczyna się problem. Ktoś przy nich majstrował. Nie wiem kto. Pracuje nad tym.. – spojrzał na nią. – Ale teraz to nie jest ważne. Ważne są konsekwencje Elka. Twoja prezentacja została nadpisana.. tzn oryginalny plik który Ty dałaś, został zamieniony. Został przypisany Mikołajowi. A tym samym, jego prezentacja, została przypisana Tobie. Rozumiesz?

- Zaraz, zaraz, zaraz.. Sugerujesz, że ktoś zamienił prezentacje? – spojrzała na niego, mrugając powiekami.

- Dokładnie to Elka. – przytaknął jej. – Problem w tym, że użył do tego Twojego hasła. Czyli tak, jakbyś Ty to zrobiła. Tak to wygląda. Tutaj mam czarno na białym, zobacz. Data logowania, i kto.. To jest Twoje IP. Twojego komputera z redakcji. – popatrzył na nią.

- Co Ty.. Ty chyba nie myślisz, że ja? Bajtek ja tego nie zrobiłam. – spojrzała na niego całkiem blada, po tym co usłyszała.

- Wiem, żebyś tego nie zrobiła. Dlatego Cię zawołałem. – popatrzył na nią. – Jeśli ktoś to odkryje.. To polecą głowy. Ty polecisz..

- Nie odkryje.. – mruknęła. – Jeśli sama zrezygnuję, nikt nie będzie nic podejrzewał. Mikołaj jest zastępcą.. Gdy zrezygnuje, z automatu wejdzie na moje miejsce. Nikt tego nie będzie sprawdzał.

- Chyba sobie żartujesz? – spojrzał na nią jak na wariatkę. – Oddasz mu stanowisko? Przecież Ty jesteś najlepszą redaktor naczelną pod słońcem. Lepszej nie będzie.. Zostawisz nas?

- Bajtek.. jeśli dobrze zrozumiałam, to jego prezentacja wygrała. To on wygrał.  – odparła. – Nie mam wyjścia, rozumiesz? Poza tym.. Zamiast zyskać na tej wygranej, wszystko straciłam. Może dobrze się stało, że to odkryłeś.. Tak będzie lepiej. Mikołaj w równym jak nie lepszym stopniu, nadaje się na to stanowisko. Jeśli będzie pracował tak jak teraz, nikt na tym nie ucierpi.

- No tak ale.. Jak chcesz to zrobić? Zaczną się pytania.. – skrzywił się.
- Ja to z nim to załatwię. – spojrzała na niego.
- A co ja mam zrobić? – zapytał zawiedziony.

- Nic. Ty już zrobiłeś bardzo dużo. I wiesz co? Dziękuję Ci. – uśmiechnęła się, kładąc mu rękę na ramieniu. - Uratowałeś mnie.

- Za co Ty mi dziękujesz? Przecież przeze mnie tracisz awans. – całkiem zgłupiał, patrząc to na nią to na jej rękę.

- Tracę awans ale odzyskam w końcu swoje życie. – uśmiechnęła się. – To będzie nasz mały sekret okej?

- Sekret z Tobą? Zawsze. – uśmiechnął się prze szczęśliwy.

- Idę pogadać z Mikołajem. – uderzyła dłońmi o kolana i wstała z krzesła. – I dziękuję, że nie wierzysz bym sama mogła to zrobić. Dobry z Ciebie kumpel. Dzięki. – uśmiechnęła się.

- Dla Ciebie wszystko Elka. Wszystko! – popatrzył na nią.

Zanim Elka zdecydowała się porozmawiać z Mikołajem, zaszyła się w damskiej toalecie. Musiała to sobie jeszcze raz na spokojnie poukładać. Ktoś zamienił prezentacje celowo. To było jasne. Ktoś chciał, żeby wygrała. Ale czy ten ktoś, chciał, żeby to oszustwo wyszło na jaw? Czy ktoś to zrobił, żeby jej pomóc czy ją zniszczyć? Jedno pytanie rodziło następne. W tym momencie, zdała sobie sprawę z powagi konsekwencji, gdyby to jakimś cudem wypłynęło na światło dziennie. Zostałaby oskarżona o oszustwo, dyscyplinarnie zwolniona i.. Pokręciła głową. Od pierwszego dnia, ten awans zamiast nagrodą, był przekleństwem. Zamiast się cieszyć, wszystko dookoła niej się waliło. Nie miała siły cieszyć się pracą, gdy jej życie osobiście legło w gruzach. Jej wszystkie plany rozeszły się jak poranna mgła. Przerosło ją to. Trzy dni wcześniej Sylwia i jej wspaniałe wiadomości, a teraz to. Zamknęła oczy. W kompletnej ciszy, przesiedziała na kibelku jeszcze 20 minut. Potem wyszła. Zgarniając po drodze zaskoczonego Mikołaja, któremu rzuciła wyraźne. – Do gabinetu!

- Co jest? – spojrzał na nią, zaraz wchodząc do pokoju.
- Zamknij drzwi. – popatrzyła na jego rękę na klamce.
- No dobra. – odparł, po czym zamknął drzwi. – Mów.
- Rezygnuję ze stanowiska naczelnej. – odparła prosto z mostu.
- Słucham? Możesz powtórzyć? – zamrugał dwukrotnie.

- Zrzekam się swojego stanowiska. Chcę, żebyś Ty go przejął. – spojrzała na niego. – Jeśli się da, ze skutkiem natychmiastowym. Od teraz, od jutra.. Zgadzasz się?

- Czekaj bo zgłupiałem.. Rezygnujesz ze stanowiska? Tak nagle? Co się stało? – podrapał się po skroni, spoglądając na nią.

- Dla naszego wspólnego dobra, nie pytaj. Po prostu powiedz mi, czy się zgadzasz czy nie. Jeśli się zgodzisz, zaraz zlecę Andrzejowi przekazanie sprawy do zarządu oraz zmianę umowy. – odparła.

- Nie wiem co powiedzieć. – usiadł całkiem ogłupiony.
- Tak czy nie, proste pytanie. – spojrzała na niego.

- Musze.. – zaczął, spoglądając na nią. Coś się stało. Wiedział to. Tylko do cholery co? Nagle go oświeciło. Jeśli Sylwia cokolwiek namieszała.. Miał idealną szansę, żeby uchronić Elkę przed konsekwencjami, jakie mogły ją czekać, gdyby jej plan wszedł w życie. Choć wcale nie zależało mu już na tym stanowisku, teraz jego przyjęcie, mogło uratować jej tyłek. – Zgoda. – odparł.

- Dziękuję. – uśmiechnęła się. – Tylko nie spieprz tego.
- Postaram się. – również się uśmiechnął.

Decyzja Elki, postawiła Andrzeja pod ścianą. Dwa razy prosił, o powtórzenie tego co mówi. Czy jest świadoma swojej decyzji. Nie mając wątpliwości co musi zrobić, potwierdziła, że rezygnuje ze stanowiska. Gdy poprosił o podanie powodu, jaki ma przedstawić zarządowi, powiedziała, że nie czuje się na tyle kompetentna, żeby zarządzać portalem. Resztę, niech sobie do śpiewa. Jej to było obojętne. Koniec końców, dość szybko załatwili sprawy formalno-prawne. Zarząd nie miał wątpliwości, że Mikołaj może przejąć to stanowisko, gdyż mieli niemal identyczny poziom prac. Wkrótce, ku niezadowoleniu niektórych osób, Mikołaj oficjalnie przejął stanowisko redaktora naczelnego. Choć na stronie została zamieszczona adnotacja, dość szybko zniknęła w tłumie innych artykułów. Kto nie miał szczęścia, przeczytać tej informacji tego samego dnia, potem odnalazłby ją dopiero, gdyby potrzebował kontaktu z redakcją. Dla przeciętnego czytelnika, nic się nie zmieniło. Portal działał jak poprzednio. Malena od razu przekazała Sylwii, nie pomyślne wieści. Jak było do przewidzenia, ta wściekła się niemiłosiernie. To wszystko, pokrzyżowało jej plan skompromitowania Elki. Na początku, była przekonana, że stoi za tym Mikołaj. Zanim dała dokończyć Malenie, że to Kowalikówna zrezygnowała ze stanowiska, zdążyła powiesić na nim psy. W tym momencie nie miała jak jej zaszkodzić. Nie była też w stanie powstrzymać Tomasza, by się z nią nie skontaktował. Mogła liczyć, że dowie się za jakiś czas, że będzie już za późno na wyjaśnienia. Jej jedyna nadzieja tkwiła w planie B. Żadna normalna kobieta, słysząc, że jej „ukochany” żeni się z inną, nie da mu się wytłumaczyć. Co jak co, ale Elka miała swoją dumę. Sylwia dałaby sobie rękę uciąć, że po tym, co od niej usłyszała, Tomasz nie ma czego szukać w jej życiu. I tu miała rację. Od nocy, podczas której podarła ich zdjęcie, nie wypowiedziała ani razu jego imienia. Z całych sił, starała się zamknąć ten rozdział na kłódkę, a kluczyk wywalić do ścieków. Tak byłoby najlepiej, tylko to nie było proste. Przychodził kolejny samotny wieczór, a wspomnienia, drobne gesty.. to wszystko wracało.

Biorąc swój laptop, usiadła przy stole. Wracając do statusu zwykłego pracownika, miała więcej czasu. Dla siebie, dla swoich czytelników. Wieczór, to był ten czas, gdy przy kubku ciepłej herbaty, towarzystwie czegoś słodkiego, mogła dzielić się swoimi myślami. Felietony były najlepszą terapią. Myśląc o słowie terapia, wspomniała coacha Jacka. Dawno się z nim nie widziała.. Trzeba to naprawić. – pomyślała, zaczynając pisać kolejny tekst.

„Kiedy z życia singielki zniknie miłość, zostaną jeszcze inne dobre rzeczy. Cukiernia pod nosem, telewizor. Tak się dzieje, gdy z Twojego życia odchodzi ktoś, kto nie miał być nigdy. Moje życie, a nawet mój stół, wygląda jak krajobraz po katastrofie. Jeśli najlepszy tort bezowy, smakuje tak, jakby był z cytryny, to naprawdę jest źle. Okres kwarantanny się skończył. Czy dalej przeżywać żałobę? Czy wstać, otrzepać się i zapomnieć o wszystkim.”

Sięgnęła po kubek już prawie zimnej herbaty. Aż tak długo pisała te kilka zdań? – zastanowiła się, dawkując sobie napój małymi łykami. Spoglądając w napoczęty tort bezowy, nawet nie miała ochoty go dokończyć. Kiedyś by się nim podzieliła, teraz nie miała z kim. Słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości, sięgnęła po telefon leżący na brzegu stołu. Nagle, jej źrenice się wyostrzyły. O tym nie pomyślała, gdy rezygnowała ze stanowiska.. Oparła się o krzesło, jeszcze raz dokładnie czytając treść otrzymanej wiadomości.

„Witaj Singielko! Nazywam się Mikołaj i jestem nowym redaktorem naczelnym portalu „Co tam?”. W zaufaniu powiem Ci, że trochę boję się tej wielkiej odpowiedzialności jaka nieoczekiwanie na mnie spadła. Mam nadzieję, ze dam radę. Ostatnio współpracowałaś z moją koleżanką Elką, którą zastąpiłem na jej stanowisku. Bardzo zależy mi na odnowieniu tej współpracy. Twoje felietony są niesamowite! Dostajemy mnóstwo wiadomości od Twoich czytelniczek, które czekają na kolejne felietony. Dajesz im nadzieje i wiarę w siebie. Gorąco liczę, że ich nie zawiedziesz (sam również je czytam). Czekam na Twoją wiadomość. Nie zawiedziemy Cię jeśli chodzi o honorarium.”

Daję im nadzieję.. – mruknęła pod nosem. – O ironio.. – pokręciła głową. – No dobrze.. Co by Ci tu napisać.. – pokiwała się na boki, po czym zaczęła stukać w dotykową klawiaturę. „Drogi Mikołaju, dziękuję za miłe słowa. Podobno tylko to, co nas stresuje, motywuje do działania. Na pewno będziesz dobry, na swoim nowym stanowisku”. Gdy wysłała wiadomość, zmrużyła oczy. Nigdy nie podejrzewała, że będzie rozmawiać z Mikołajem jako singielka. Życie jest pełne niespodzianek. – pomyślała, odkładając telefon.

W ciągu następnych kilkunastu dni, Mikołaj zdążył się zadomowić na nowym stanowisku. To było dziwne uczucie, ale pod pseudonimem, dużo lepiej potrafiła rozmawiać ze swoim byłym facetem, niż gdy byli ze sobą w związku. Od czego to zależało? Może od tego, że była anonimowa. Mogła pisać co myśli i czuje, wiedząc, że od niej jako od singielki, wiele zależy. Niemal w każdym mailu, Mikołaj pochwalał jej postawę i pracę. Ta ich relacja była nawet zabawna. W pewnym momencie, nawet poprawiała jej humor. Pewnego dnia, wracając do domu, popijając sok, mało się nie opluła, czytając nowego maila.

„Droga Singielko. Z każdą chwilą bardziej fascynuje mnie Twoja osobowość. Rozpaliłaś moją ciekawość.. Nie mogę przestać myśleć o tym, jak wyglądasz. Bardzo chciałbym się z Tobą spotkać. Dlatego od dziś do końca tygodnia, będę czekał co wieczór w „Zaklętym zwierciadle”. Mam nadzieję, że będziesz”.

„Drogi Mikołaju. Jak wiesz, cenię sobie anonimowość i musiałabym mieć naprawdę dobry powód, żeby z niej zrezygnować. Czy potrafisz mnie do tego przekonać?”. – odpisała, nie wierząc w to co się dzieje. Mikołaj chciał się z nią spotkać. Poznać ją.. To już zaczynało zakrawać o komedię.

„Droga Singielko. Domyślam się, że chcesz chronić swoją prywatność. Tylko przed czym? Czego obawiasz się z mojej strony? Że mnie nie polubisz czy wręcz odwrotnie. Mam wrażenie, że jesteś odważna i lubisz ryzyko więc.. Zaryzykuj.”

Odczytując kolejną wiadomość Mikołaja, Elka była już w domu. Wahała się, co mu odpisać. Krążyła wokół telefonu, ale nie mogła się do tego zebrać. Nie czuła, że to odpowiedni moment na zdradzenie swojej tożsamości. Nie zdradziła tego nawet Tomaszowi  a miała przyznać się jemu? Zbyt wiele rzeczy wyszłoby na jaw. Tak wciąż mogła pisać, opisywać co czuje i nikt nie wiedział, że jest częścią tych felietonów. Pisząc o kolejnych randkach, w końcu zaczęła pisać o Mikołaju.. Potem, o jej dylematach związanych z przyjacielem.. Koniec końców o tym, jak przyjaciel, w którym się zakochała, odszedł z jej życia na zawsze. Przyznanie się do bycia singielką, było jak strzelenie sobie między oczy. Może kiedyś.. Nie teraz.

Choć Elka z pozoru wydawała się być silna, czasami przychodził kryzys. Działo się to nie tylko w domu, ale też czasami w redakcji. Mikołaj, nie pierwszy raz zauważył, że Elka nie ma kompletnie nastroju. Z nią nie mógł o tym porozmawiać, ale próbował się czegoś dowiedzieć od Moniki. Ta nie była skłonna zdradzać jej sekretów. Zresztą, tak naprawdę ich nie znała. Gdy któregoś dnia, przypadkiem zapytała o Tomasza, czy ma z nim jakiś kontakt, Ela od razu urwała rozmowę. To było jasne, że się pokłócili. Że coś się wydarzyło. Nie drążyła tematu, bo czuła, że może tylko zranić przyjaciółkę. Mikołaj też odpuścił. Jeśli Elka nie chciała gadać, żadna siła by jej do tego nie zmusiła. Singielka też przestała mu odpisywać. Po tym, jak zaproponował spotkanie, zamilkła. Sumienie też nie dawało mu spokoju. Czuł, że przyczynił się do nieszczęścia Elki. Ale im dłużej milczał, tym bardziej był współwinny, a przyznanie się do tego.. Znienawidziłaby go. Był tego pewny. Siedząc wpatrzony w monitor, nagle wpadł na pomysł. Dość dziwny i nie w jego stylu, ale skoro pomagała innym, to czemu nie jemu. Zastanowił się, jak najlepiej to ująć i zaczął pisać.

„Droga Singielko. Masz rację. Twoja anonimowość, pozostawia Ci swobodę działania. Niech zostanie tak jak jest. Pozostańmy w kontakcie mailowym. Nigdy tego nie robię, ale tym razem i ja potrzebuję Twojej rady. Pomożesz? Chodzi o to, że zrobiłem coś niewybaczalnego. Wpakowałem się w bagno, a ofiarą tego bagna stała się moja.. moja koleżanka. Raz nadszarpnąłem jej zaufanie. Drugi raz.. może mi tego nie wybaczyć. Nie wiem jak mam postąpić. Przyznać się i wyjść w jej oczach na kompletną świnię, czy milczeć i spróbować to odkręcić. Poradź mi jako kobieta.”

Dźwięk nowej wiadomości, oderwał wzrok Elki od notatnika. Bazgrała w nim różne rzeczy, ale teraz zaczęła czytać. Z każdym zdaniem, na jej czole pojawiały się delikatne zmarszczki. Mikołaj potrzebujący porady.. Naprawdę ją zaskakiwał. Czyżby się zmienił od czasu ich rozstania? – odwróciła się w stronę gabinetu. Siedział tam kompletnie zamyślony. Choć nie odpowiedziała mu na poprzednią wiadomość, tej nie zamierzała ignorować.

„Drogi Mikołaju. Każda kobieta, którą zawiodłeś, będzie bała Ci się znowu zaufać. To pewne. Może gdybyś ją przekonał, że to co zrobiłeś, już się nie powtórzy? Pewnie nie będzie to łatwe. Przydałby Ci się pierścień Arabeli, ale może wystarczy zupełnie zwyczajny sposób. Szczerość. Jeśli będzie wiedziała, że szczerze żałujesz i nie masz przed nią żadnych więcej tajemnic, na 100 % da Ci szansę naprawy tego co zepsułeś. Powodzenia.” – wciskając wyślij, na chwilę pomyślała o sobie. Gdyby to Tomasz chciał coś naprawić.. Czy dałaby mu szansę? Nie umiała sobie na to odpowiedzieć.

Minęły trzy miesiące, odkąd.. No właśnie. Elka nawet nie wypowiadała tego słowa. Unikała go jak ognia. Jej życie, w zasadzie wróciło na stare tory. Wciąż była singielką, pisała felietony i nie schudła ani kilograma więcej. Nie miała ochoty odbierać sobie jedynej przyjemności, jaka jej pozostała. Czyli słodyczy. Ani też latać na siłownie jak wariatka i spalać wszystkie pożarte kalorie. Zamiast myśleć o sobie, zajęła się pomaganiem Natalii w organizacji ślubu. Co prawda, było jeszcze mnóstwo czasu, ale razem było raźniej. I mama tak nie truła. Wchodząc do redakcji, wyciągnęła z kieszeni telefon. Będąc w samochodzie, dostała wiadomość, ale dopiero teraz sobie o niej przypomniała.

„Droga Singielko. W naszej redakcji dużo się ostatnio zmienia. Awanse, rezygnacje, zmiany stanowiska.. Jedno pozostaje niezmienne. Twoje felietony wciąż są naszym filarem. Dlatego mam dla Ciebie pewna propozycję. Chciałbym, żebyś została moją zastępczynią. Musielibyśmy się jednak spotkać i pogadać. Dlatego dziś, ponawiam tę prośbę. Czy coś się zmieniło i jednak zgodziłabyś się spotkać? Bardzo mi na tym zależy. Mikołaj.”

Przystanęła na chwilę, tuż obok windy. Może to był właściwy czas. Niech się dzieje. – „Drogi Mikołaju. Masz rację, wcześniej nie byłam pewna, czy chcę tego spotkania. Ale kto nie ryzykuje, nie pije szampana. Jestem gotowa sprawić Ci dużą niespodziankę. I to dziś popołudniu, jeśli nie masz ciekawszych planów. To gdzie i kiedy?” – Będzie armagedon. – mruknęła wsiadając do windy. Jakiś czas później, kiedy Elka poszła do księgowości po fakturę, wracając wpadła na Mikołaja.

- O cześć. Nie widziałem Cię. – uśmiechnął się.
- Bo jesteś ślepy. – zaśmiała się. – A Ty już wychodzisz?
- Tak, mam spotkanie. – zerknął na nią. – Jak wyglądam?
- A czemu pytasz? – lekko zmrużyła oczy.
- To jest proste pytanie. Dobrze czy nie? – spojrzał na nią.
- Dobrze.. Poczekaj. – poprawiła mu kołnierzyk. – Teraz idealnie.
- Dzięki. – popatrzył na nią.
- A z kim to spotkanie? – również się uśmiechnęła.
- Z kimś wyjątkowym. – odparł wsiadając do windy.
- Sam się zdziwisz jak bardzo. – pomyślała.

Godzinę później, w kawiarni, w centrum miasta, siedząc przy jednym ze stolików, Mikołaj nerwowo się rozglądał. Czekał na spotkanie. W końcu, dziś miał poznać słynną singielkę. Trochę się zaczął obawiać, że nie przyjdzie, gdy zbliżała się umówiona godzina. Obracając filiżankę cappuccino, nerwowo spoglądał na zegarek. Gdy usłyszał dzwoneczek umiejscowiony przy drzwiach, który sygnalizował wejście gościa, spojrzał w tamtym kierunku. Zamrugał dwukrotnie. Co ona tu robiła? Tez się tu z kimś umówiła? Elka zobaczywszy Mikołaja, odrobinę się uśmiechnęła i podeszła do jego stolika.

- Co za spotkanie. – zaśmiała się.
- Emm.. wiesz co.. czekam na kogoś. – spojrzał na nią.
- Ja też się tu umówiłam. – uśmiechnęła się nieznacznie.
- A to nie mogłabyś się umówić gdzie indziej? – zmarszczył czoło.

- Mogłabym Ci to samo zaproponować. Poza tym, zawsze się tu umawiam. Wystarczająco daleko od redakcji, a jednocześnie bardzo blisko. – odparła, posyłając mu uśmiech. – W sumie.. Jak już oboje czekamy, to możemy poczekać razem. Co Ty na to? W końcu, to są sprawy zawodowe. Razem pracujemy.. Jeśli Twój albo mój gość przyjdzie, to wtedy się rozdzielimy. Proste.

- No dobra.. Ale jak tylko się zjawi, to się przesiadamy. Okej? – spojrzał na nią odrobinę zmieszany zaistniałą sytuacją.

- Oczywiście. Przecież nie będziemy siedzieli w trójkącie. – zaśmiała się, w końcu siadając przy jego stoliku. Gdy po chwili podszedł do nich kelner, zamówiła to samo co Mikołaj. Patrząc na to z boku, to było dziwne spotkanie. Oboje w milczeniu popijali swoje kawy. W końcu, to Elka przerwała dzielący ich dystans. – To co? Powiesz z kim się umówiłeś hmm?

- Nie mogę. To jest tajemnica zawodowa. – odparł spoglądając na nią.

- No tak, domyślam się, że zawodowa, przecież nie umówiłbyś się w godzinach pracy na randkę. – zaśmiała się, odkładając filiżankę. Zerkając na niego, jak spogląda w stronę drzwi, zgryzła wargę.  – Wiesz.. chyba będę uciekać. Coś czuję, że mój gość się nie pojawi.

- Tak? Kurczę.. no szkoda. – spojrzał na nią, gdy zaczęła się zbierać i szukać czegoś w torebce. – Rachunkiem się nie przejmuj. Ja płacę. – od razu zastrzegł, gdyby miała taki pomysł.

- Tak? Dziękuje. – uśmiechnęła się.

- Byłbym wdzięczny.. gdyby to spotkanie zostało między nami. – spojrzał na nią, bawiąc się pustą filiżanką po kawie.

- Oczywiście. W końcu tajemnica zawodowa. – zerknęła na niego. – A tak w ogóle to.. Mam coś dla Ciebie. - wzięła głębszy oddech.

- Co takiego? – uśmiechnął się zaciekawiony. Gdy zobaczył jak Elka wyciąga z torby książkę i podsuwa mu ja pod rękę, zdębiał. Czytając jej tytuł, spojrzał na nią, znów na książkę i ponownie na jej całkiem poważną twarz. Gdy wziął do ręki książkę, przekartkował ją, po czym pokręcił głową. – Nie wierzę.. Ty jesteś singielką? – opierając się o krzesło, sięgnął po szklankę wody. – Nie miałem pojęcia.

- Nawet jak pisałam o Tobie? – uśmiechnęła się odrobinę.
- Do głowy by mi nie przyszło. – popatrzył na nią.
- Ale jak to się stało? Jak do tego doszło? – zapytał ciekawy.

- Całkiem z przypadku.. Dorota maczała w tym palce. Przymusiła mnie. Pisałam wtedy artykuł o coachu. Pamiętasz? Ten, który miała wcisnąć Tobie, a dała mi. – spojrzała na niego, popijając kawę.

- Wyrodna matka.. szukanie celu w życiu. – pokiwał głową.

- Ślub młodszej siostry.. – dodała po chwili. – Ja bardzo nie chciałam pisać o sobie,  więc zostawiłam pseudonim. Singielka. Tyle. Cała moja historia. – popatrzyła na niego, zaciskając wargi.

- Rozumiem. – mruknął, na moment się zamyślając. – Czyli.. Czyli ja i Tomasz, staliśmy się częścią projektu, jak zdobyć faceta w 453 dni. – popatrzył na nią, stukając palcami w stół.

- Nie. Chodziło o znalezienie miłości. – spojrzała na niego. – Z Tobą mi nie wyszło. Nasz związek sama zakończyłam. Dobrze wiesz, że się od siebie różnimy. – na chwilę przestała mówić, spuszczając wzrok. To Tomasz był całym projektem. Ale sam zrezygnował. – odparła mu otwarcie, nie kryjąc tego co czuje. Pierwszy raz, od trzech miesięcy, była z nim i ze sobą, absolutnie szczera.

Ta szczerość, dobiła Mikołaja. W jej obecności, po tym co powiedziała, czuł się jak skończony łajdak. Chociaż starał się porozmawiać z nią o czymś zupełnie innym, to nie umiał się skupić. Nie po tym, co usłyszał tego popołudnia. Po rozstaniu pod kawiarnią, zrobił sobie długi spacer. Wciąż wracał myślami do jej felietonów. Tych, które zaczęły się trzy miesiące temu. Tak jak inni, czytał je z ciekawością. Miał wrażenie, że autorka przeżyła prywatny dramat. To było czuć w każdym tekście. Starała się być pozytywnie nastawiona do świata, do ludzi, ale na sam koniec, niemal zawsze zostawiała smutną refleksję. Chciał to odkręcić. Musiał to odkręcić.. Tylko jak? Postanowił, że prędzej czy później, doprowadzi jej projekt do końca.

Teraz, cztery miesiące później, stojąc twarzą w twarz z Tomaszem, to właśnie słowa, które powiedziała do Mikołaja, najbardziej utkwiły jej w pamięci. Był, ale sam zrezygnował. Kalejdoskop minionych wydarzeń, wirował jej w głowie, a ona nie mogła się ruszyć. Tomasz zresztą też. Oboje stali i patrzyli na siebie. To nie mogło być takie trudne. Musiała dać radę. Wytrzymała tak długo, nie widząc go, ani nie rozmawiając, że teraz mogła zrobić to samo co on. Odejść bez słowa. Minąć go, jakby był obcym człowiekiem. Kimkolwiek nieznanym na ulicy. Ścisnęła palce w pięść, chowając rękę w kieszeni. Ostatnie spojrzenie i zrobiła krok ku niemu. Kolejny, następny.. Tomasz przełykając głośno ślinę, patrzył jak się zbliża. Co zamierzała. Czy chciała z nim porozmawiać? Zapytać? Gdy go minęła, bez ani jednego słowa, zgłupiał. Spodziewał się wszystkiego, ale nie kompletnego zignorowania. Jeśli w jakiś sposób, przeznaczenie dało mu szansę, żeby z nią porozmawiać, to miał teraz zrezygnować? Chwilę później, odwrócił się, doganiając ją  i chwytając za rękę.

- Elka poczekaj.. – zaczął, ale nim zdążył dokończyć, poczuł silne uderzenie i pieczenie lewego policzka.

- Czekałam zbyt długo. – odparła, zostawiając go na środku alejki.

Kochani :)
Skargi i zażalenia przyjmuję w komentarzach. Wiem, że teraz całkiem podkręciłam atmosferę. Znacie mnie od ponad trzech miesięcy i wiecie, że mam iście szatańskie pomysły. Także, już wiecie, że będzie grubo. Będą niedopowiedzenia, żale, łzy.. Przeplatane stłamszonym uczuciem, które w końcu wybuchnie. <3

44 komentarze:

  1. Jaaa...pierwsza jestem 😂 No to lecimy!
    "Czekałam zbyt długo" i "Tomasz był całym projektem" to moje dwie ulubione kwestie Elki. Mistrzowsko się zabawiłaś serialem, tworząc sieć faktów w twoim-nie twoim świecie przedstawionym.
    Brawa za wyprowadzenie intrygi na znośne tory. Dobrze widzieć, jak plan Sylwii bierze w łeb. Wychodzi na to, że największym wrogiem Elki jest ona sama. I Sylwia to niestety odkryła. Jeśli przy kawce z odtłuszczonym sojowym podzieli się spostrzeżeniami z Maleną, to dopiero Elka może mieć kłopoty. Zaczęłam współczuć Pikusiowi. Czarownica mu chyba interes utnie. Miko okazał się materiałem na przyjaciela. Mam nadzieję, że oberwie za grzechy, ale bardziej od życia niż naszych intrygantek z bożej łaski. Mógłby się jeszcze bardziej przysłużyć społeczeństwu i puści wici Kluskowi.
    Ucieszyło mnie parkowe spotkanko Klusków i myśli Tomasza o przeznaczeniu. Teraz będzie za nią latał, coś czuję ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha, brawo :) chyba reszta leży zabita trupem stąd pierwsza pozycja ! :DD To se narobiłam.. wszystkich szlag trafił i już nikt nie będzie czytał.. a tyle się będzie działo.. :D
      Powiem Ci, że moje też. Ten projekt to już tak całkiem ❤ Mówiłam, że Pikuś jest tylko marionetką a tak naprawdę to z niego dobra psina tylko trochę pogubiona w świecie.. Oberwać oberwie w swoim czasie, ale na pewno przysłuży się zanim to nastąpi. :) I dobrze czujesz.. będzie coś w stylu ja Cie kocham a Ty spisz tylko że nie będą spać a iskrzyć :> <3

      Usuń
    2. A to w ogóle możliwe, żeby działo się równie intensywnie jak w tym rozdziale? Toż to prawdziwy maraton był!
      Pytanie czy iskry będą iskrami w dobrze znanym nam sensie, skoro spać im nie dasz, czy jednak okaże się, że to lecą wióry ze strzępek ich relacji?

      Usuń
  2. Dobrze że wybuchnie oby szybko. Mikołaj musi naprawić swoje błędy. Marzy mi się by to Natalia mu w tym pomogła bo ja nadal liczę że ich połączysz. Wiem że tu głównie chodzi o Elke i Tomasza ale ja także jestem fanką Natki i Pikusia więc miło by mi się to czytało. :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, mam inne plany na rozwiązanie tej sytuacji także się zawiedziesz.

      Usuń
    2. Szkoda ale może oni kiedyś coś. Plis!

      Usuń
  3. Boże nie mam słów ,co mam pisać.Totalnie mnie zaskoczyłaś Rewelacja,,dziewczyno .Jesteś mistrzynią w podkręcaniu napięcia i zaskoczenia,,,xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha dzięki, dzięki :) staram się trzymać poziom XD

      Usuń
  4. Stan w jakim się znajduję po przeczytaniu tej części: nadmierne pobudzenie, palpitacje serca, ścisk w dołku i wypieki na twarzy :) Mimo dramatu to piękna część. Bardzo wzruszająca. Łezki pociekły przy kilku fragmentach :( Jedno jest pewne, spania dziś nie będzie. Będą rozkminki i odreagowywanie nadmiaru emocji.. a jest o czym myśleć :))) Na razie króciutko, ale jutro się odezwę.. w zasadzie to jeszcze dziś <3 Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednym słowem po przeczytaniu mojego opowiadania trzeba natychmiast udac sie do lekarza lub farmaceuty :DD A tak na serio to cieszy mnie to, że to co chciałam oddać w tej części, dokładnie tak zostało odebrane <3

      Usuń
  5. Na brodę Merlina i wszystkie gacie Tomasza, co tutaj się zadziało?! Bajtuś odkrywa spisek i tak jak przypuszczałam zostaje sojusznikiem Elki. Roszady na stanowisku naczelnego portalu, Pikuś samoudręczony, Elka zdradzająca mu swoją tajemnicę i Mikołaj postanawiający odkupić swoje winy. Pikusiowi pod kopułą zaświtał pomysł, że rozgrzeszenie przyjdzie wraz z odkręceniem Tomasza "wylogowanego" z życia Singielki. Pytanie czy dojdzie do prawdy i poskłada wszystkie klocki w logiczną całość? Kombinuj Robaczku, liczę na Ciebie.
    I w końcu, główny gwóźdź programu -wizyta Sylwii w redakcji. Co za pipiii.... (autocenzura) Wiedziała wiedźma, gdzie uderzyć, tak żeby jak najmocniej zabolało. Domniemany wyjazd do Paryża i fejkowe zaręczyny... Najgorzej! Elka udręczona, utwierdzona w przekonaniu, że Tomasz się nią zabawił�� A to wszystko w JEDNYM rozdziale! I jak tu to teraz poskładać?

    Ehh, miał się Klusek nie chować po kątach, a przepadł na kilkanaście tygodni. Nie oszczędzasz tej naszej Elki, oj nie! Nawet scenarzyści nie dali jej tak popalić jak Ty! W Himalajach był blisko miesiąc, ale... Miała okazję się z nim pożegnać (pomijając akcję na lotnisku), jakoś się na to mentalnie przygotować i przetrawić - tiaaa, jakby to było takie proste... No i wiedziała gdzie jest, że po zakończeniu wyprawy prędzej czy później wróci... A tutaj? Nagle zerwany kontakt i brak jakichkolwiek wieści. W końcu blond czupiradło jeszcze się w tej historii nie objawiło i nie było komu zdawać relacji z frontu na łamach "Co tam?" �� Ależ Elka dostała od Ciebie po tyłku! Nawet w śnie nie może znaleźć chwilowego ukojenia...
    Tomasz. Co on u licha porabiał przez ten czas? Robił eksternistyczny kurs z rzemiosła i strugał stoły w Kalwarii Zebrzydowskiej? Miał na swój sposób walczyć, a wessało Pierdołę w tym Szczecinie, co najmniej jakby idąc rano po bułki spotkał się z Trójkątnem Bermudzkim �� Wygląda na to, że walka zaczyna się w momencie nieoczekiwanego spotkania...
    Gościa nie ma w mieście 4 miesiące i bach! - pierwsza osoba, na którą wpada to Ona. Przeznaczenie! Wielka kumulacja, grom z jasnego nieba... Masa sprzecznych emocji, niezdrowej energii i gniewu... Potrafisz grać na emocjach, oj potrafisz! Nic tylko zaniemówić, wybałuszyć gały, a potem rzucić się na takiego z pięściami, obić mu to i owo, rzucić pełne rozczarowania spojrzenie, które będzie mu się śniło po nocach, po czym odwrócić się na pięcie, zostawić bez słowa i w samotności wyć z bezsilności i złości. Pozamiatało dziewczynę i trudno się temu dziwić...
    Ciekawe jak się Tomasz z tego nagłego zniknięcia wytłumaczy? W końcu kiedyś będzie musiał! Pytanie tylko, kiedy Elka dopuści go do głosu i zechce wysłuchać, co ma na swoje usprawiedliwienie? Chyba bez pomocników się nie obejdzie...
    Jakiś czas temu pisałaś, że będziemy pomstować na Tomasza i trochę go znielubimy. Przepadł na długo i nie dawał znaku życia, fakt!.... ale mimo wszystko jakoś trudno się na niego wkurzać. Choćbym chciała, to nie potrafię. Mnie wolno, bo w przeciwieństwie do Elki wiem, co odwaliła Sylwunia �� Z sytuacji tego typu, zwłaszcza jeśli znajdujesz się w niej mimo woli, na skutek działań osób trzecich, trudno znaleźć dobre wyjście. Niezasłużone cierpienie, konflikt tragiczny i te sprawy... Sporo w tym stwierdzeniu przesady, ale myślę, że coś w tym jest. Tomaszowi też jest ciężko! Kto wie, może nawet bardziej niż Elece? W jego życiu osobistym rozgrywają się dwa dramaty. Ona może liczyć na wsparcie rodziny, podczas gdy On -sam rozbity- musi być wsparciem dla swoich najbliższych. Mam nadzieję, że z Papą Górskim już lepiej i chociaż w tym punkcie programu Sylwia nie minęła się z prawdą. W końcu po swoim ostatnim występie w Szczecinie wieści z pierwszej ręki mieć nie mogła.

    ... I zabrakło znaków! Ciąg dalszy nastąpi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy w kolejnej części możemy liczyć na relację z ostatnich tygodni życia Tomasza? Kurcze, fajnie tak wejść do głowy mężczyzny! Super potrafisz oddać jego emocjonalność! Nie skupiasz się jedynie na wewnętrznych dramatach Elki, ale też w tak obrazowy sposób przedstawisz myśli i rozterki Tomasza. Do tej pory był u Ciebie równoprawnym bohaterem. Mam wrażenie, że poświęciłaś mu, nie mniej uwagi niż Elce. Nie rezygnuj z tego, to absolutnie fantastyczna sprawa! Za dotychczasowe dokonania na tym polu wielkie: "chapeau bas". Liczę na więcej!
      Wracając do rozdziału, Tomasz nie połknął żaby, tak jak miał to w serialowym zwyczaju i był na tyle przytomny, że podjął próbę zatrzymania Elki. Jak na Kluska to już coś! Póki co nic nie wskórał i trochę przystojniacha spuchnie.
      Próbuję wyobrazić sobie Waleczną Kluchę i muszę przyznać, że jest ciężko �� Jakoś łatwiej sobie zwizualizować Kluska, który traci resztki samokontroli i porywa go namiętność niż pełnego determinacji, skruszonego (nie całkiem)niedoszłego kochanka przebijacego się przez ścianę obojętności, idącego na konfrontację z potencjalnymi i tymi całkiem realnymi elkowymi absztyfikantami... Tak, to wszystko winna tej scenariuszowej tefałenowskiej memły. �� W Tobie całą nadzieja, zrób z niego pełnokrwistego faceta. Niech sobie będzie tym prawym panem idealnym, którego pokochałyśmy, ale niech w końcu otoczenie i Elka zobaczą, że potrafi chłop zawalczyć. Umówmy się, jeden Pikuś z oklepaną michą się nie liczy �� Poświęcenie już widziałyśmy i wszystko kończyło się na roli Tomasza anioła stróża, dbającego o to, żeby nic złego jej się nie stało. Już wystarczy, basta! Buntownik z wyboru, człowiek nie idący na kompromisy, który nie potrafi zawalczyć o swoje - dobre sobie! A na pierwszy rzut oka ze swoim outfitem mógłby, tak jak stoi, śmigać na wojnę... (Kocham ten worowaty namioto-sztormiak! Choć jest taki paskudny ��) No, przynajmniej Minister Antoni M. widząc go od razu wcieliłby naszego Cielaka do obrony terytorialnej ��
      Kiedyś jakiś hochsztapler testował na nich gonienie króliczka, ale tutaj raczej jego podwórkowe metody i złote rady nie wystarczą. Możliwa reakcja na manewry tego typu? Elka albo:
      A) ucieka jak zraniona łania i bunkruje się w kawalerce,
      B) albo jak radziecki karabin maszynowy wyrzuca z siebie cały swój ból, żal i złość po czym, ucieka nie dając Tomaszowi żadnych szans na reakcję.
      Tak to widzę.
      Hmmm, a gdyby tak nieoczekiwanie zrobiło się gorąco i skończyło się na jakimś hate sex? �� Wszystkie wiemy, że lubisz zaskakiwać,... ale to chyba nie w tym życiu, nie z tymi (mimo wszystko) niemotami �� Szkoda byłoby w taki sposób podsumować ich podchody, za dobry klimat wokół ich okołołóżkowych wyczynów zbudowałaś.
      Moja wyobraźnia wsadziła mnie na sanki i poniosła, wprost do górskiego (haha!) strumyka ��
      Dobra, koniec! Dłużej się nie kompromituję ��
      Przepraszam z mój chaotyczny komentarz, ale sama rozumiesz... Emocje! I środek nocy. Tyle się tutaj zadziało, w głowie od natłoku myśli i pytań zabulgotało, że nie mogłam czekać do rana!

      Usuń
    2. Jak się ogarnę słownie to odpiszę na tę epopeję narodową :D

      Usuń
    3. Ja oficjalnie oddaję Ci puchar na najdłuższy komentarz na blogu hahaha 😆 super się czyta te twoje rozkminy, Doro 😜😚

      Usuń
    4. Karo, to teraz w ramach nagrody zdradź mi sekret na wstawianie emotikonów w komentarzu ;) Te dostępne na Androidzie zamieniają mi się po publikacji komentarza w jakieś romby... A same średnio i nawias nie są w stanie oddać mego stanu ducha. Porażka totalna!

      Muszę się z Wami czymś podzielić. W nocy pisałam o sztormiaku Tomasza i ten - no, niezupełnie ten;) - zaatakował mnie z samego rana. Jadąc autobusem spotkałam laskę zapakowaną w coś takiego. Prawie ustawiłam się pitą kawą xD W czymś takim dobrze może wyglądać tylko Klusek, tylko!

      Usuń
    5. Mnie ostatnio zaatakowało szare volvo❤ Prawie takie kluskowe, ino combi😀 Co ten serial z nami robi. Z perspektywy czasu uważam, że ten ohydny namiot mu, kurde blaszka, pasował. Topił się w nim cały i wyglądał jak kloszard. Ale za to zabójczo przystojny 😂
      A emotki to dobrodziejstwo przy komentowaniu za pomocą konta google - Karolinko, pozwól, że odpowiem za Ciebie.

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    7. I wszystko jasne, Google chce uzależnić od siebie czytelników Bloggera. Aż się złamałam i założyłam konto. Czego nie robi się dla formy!
      Niestety, rozczarowanie. Emoty wciąż nie działają.
      Żeby nie było offtopu totalnego, Przydałby mi się taki Bajtuś ��

      Usuń
    8. Doro pocieszę Cie ze tez używam tego konta i pisząc na kompie emotek w komentarzu dac nie mogę ;p

      Usuń
    9. Próba z telefonu.. 😂😶😃😀😍

      Usuń
    10. Singielko, cieszysz się chyba specjalnymi względami Bloggera. Ja z telefonu też ich wstawić nie mogę. Lipa! 😢

      Usuń
    11. A teraz działa. Magia! 😂😂😂

      Usuń
    12. powiem głosem P. Lewińskiego.. CUDA CUDA :D

      Usuń
    13. Jak tylko wspomniałaś o Lewińskim nagle przed oczami stanął mi Jacek Coach. I pomyślałam, że szczytem desperacji i spoświęcenia u Kluska byłaby wyprawa na warsztaty do Wardochy. Co jak co, ale Tomaszek nie wygląda na entuzjastę technik stosowanych w coachingu i raczej nie dałby sobie grzebać pod kopułą współczesnym szamanom wszelkiej maści��

      Usuń
    14. Trochę mnie nie ma i już mam tyle do nadrobienia 😀 Ale widzę, że już Miss mnie wyręczyła. Na kompie piszę rzadko komentarze, bo tam jest bida z emotkami. A wolę jednak mieć jakiś większy wybór niż :) ;) :D :P i <3 😆 tyle emocji nie da się zawrzeć tylko w tych "znaczkach"😜
      Sztormiak mnie rozwalił.. Jak kobieta może w takim czymś chodzić? Hahaha 😄
      A gdzie by tam Klusek zawędrował do Jacka. Elka Tomaszowi chyba o nim więcej nie mówiła, więc on nawet nie jest świadomy, że w desperacji byłby to nawet dobry pomysł. Przecież Jacuś mógłby jakoś tymi swoimi "czarami" naprowadzić na to, żeby jednak Tomka wysłuchała i dała mu szansę.. 😊 ale mnie wzięło na rozkminy.. A komentarz nienapisany 😀

      Usuń
    15. Najdziwniejsze było to, że ta, umówmy się panna, lat około 25-27 była chuda jak patyk. Wyobraźcie sobie jak ona w tym tonęła. A sztormiak był wersją tuningowaną, bo na łokciach miał włochate łaty. Zdziwko z rana jak śmietaną :P 😀

      Szlag mnie trafi z tymi emotami. Raz zadziałało! Nie po to produkuje się na telefonie, żeby nie móc strzelić głupiej miny ;) 😉

      A może Klusek będzie szukał Elki na warsztatach? Wnętrza i prasie podwórka mogłyby mu się spodobać!

      Usuń
    16. Osiwieję, jak zaczęłam strzelać minami podwójnie to działa. Oszaleć można 😩

      Usuń
    17. Jeśli chodzi o emotki to jak piszę się komentarz z telefonu ale w normalnym Internecie to nie wyskakują a jak już wejdzie się do chrome to są. ����

      Usuń
  6. Gratuluję podkręcenia atmosfery!... Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy... A swoją drogą, kto to pisał u mnie, że moja wizja to nie "Eltomkowa"? Właśnie TOOO nasze alternatywne wizje mają w sobie - i za to je uwielbiam! I uwielbiam czytać Twoje opowiadania, choć ostatnio mam "czas wolny" między 2.00 a 4.00 w nocy, bo tylko wtedy albo śpię, albo pracuję.. :) Ale najważniejsze, to idealnie podkręcić atmosferę. Dziękuję za to!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kiedy następna część u Ciebie ? Czekam :*

      Usuń
    2. Cieszy mnie to, że się podobało :)
      Starałam się tak namotać jak się dało logicznie a teraz niech sobie gołąbki to odkręcą XD

      Usuń
    3. No i postanowiłam trochę "liznąć" i także nieco namieszałam... Pewnie te osoby, które czasem zerkają na moje "dzieło" będą wieszać psy, ale trudno. Faktycznie, mieszanie jest bardzo wciągające :)

      Usuń
  7. Już kończyłam pisać obiecany nocą komentarz a tu masz ci los.. Coś se pierdoła wcisnęłam i zniknął !!! Nie do odzyskania! Ale to nic, późnym wieczorkiem, jak wrócę z pracy napiszę jeszcze raz :))) Buziaki Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam taką złota zasadę, że jak coś piszę to co chwile kopiuję całość żeby w razie właśnie takich wypadków potem nie pluć sobie w gębę że się namordowałam a tu maszyna zawiodła :)
      Ale i tak dziękuję, że nawet wieczorem raz jeszcze będzie Ci się chciało pisać <3 :*

      Usuń
  8. Od wczoraj zbieram się do napisania komentarza i wiesz co ? Nadal nic nie mogę wymyśleć . Nie chce pisać że było piękne bo pisanie jedego słowa w stosunku do pewnie paru tysięcy słów jest takie trochę nie odpowiednie . Wstęp mam już za sobą więc mogę przejść do sedna :-D . A więc tak. Po przeczytaniu tej części mam jeden wielki mętlik emocji które tu zawarłaś złość na Sylwie że wymyśliła coś tak bardzo podłego miesza się z zadowoleniem że Mikołaj w jakimś stopniu się ogarnął a to z kolei przeplata się ze smutkiem które także towarzyszy Elce. Emocje mam za sobą i Ty dobrze wiesz że jesteś mistrzynią w tym . Teraz może napiszę co mnie zaskoczyło . A więc zaskoczyło mnie to ze w taki sposób postanowiłaś popsuć plany Sylwi . Nie wiem czy całkiem je popsułaś czy tylko jakąś ich część ale i tak takie rozwiązanie podoba mi się bardziej niż miało by dojść do tego ze ktoś jakimś cudem dowiaduje się o podmienionych prezentacjach a Elka zostałaby "doszczętnie" zniszczona.
    Hmm... co mnie jeszcze zaskoczyło ?
    Spotkanie Elki i Tomasza . Na pewno dla niej był to niemy szok choć pewnie dla niego też . Mam nadzieję że w następnej części choć chwilę pogadają . Z drugiej strony po tym co Tomasz zrobił Elce nie wiem czy będzie chciała z nim gadać a pewnie wykrzyczeć wszystko i tak jak zakończyłaś dać mu w pysk. Swoją drogą będąc na miejscu Eli zrobiłabym tak samo . Ale i tak prędzej czy później będzie między nimi iskrzyć i to w tą pozytywną stronę ( mam taką nadzieję )
    Podsumowując ten jak że "piękny" komentarz powiem ze znów zostawiłaś mnie w wielkim szoku i zasiałaś duże nasionko niecierpliwości :-D
    Pozdrawiam i weny dziewczyno bo jesteś wspaniała .

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękna część :)
    Wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Obiecywałam napisać rano komentarz do tej części opa, ale ciągle coś mi uniemożliwiało... No! Ale w końcu się za to zabrałam, ale nie pobiję rekordu. Doro jest mistrzynią i to niech u niej pozostanie trofeum długaśnych komentarzy ;pp Zresztą... W życiu nie potrafiłabym tak dużo napisać :D
    Dobra, wracając do meritum... Zwykle nienawidziłam drammów. Byłam jego przeciwniczką od wielu lat. Po prostu nie trawiłam złych historii. Zawsze męczyłam się czytając smutne opa... To się zmieniło dopiero teraz - pod wpływem twojego opa. Po raz pierwszy zachwyciłam się takim zbiegiem historii. Skończyła się sielanka, a zaczął się armagedon w życiu Elki i Tomasza. Z wypiekami na twarzy czytałam coraz to kolejne linijki tej części opowiadania i tak bardzo mnie to wciągnęło, że po skończeniu lektury miałam wrażenie, że było dużo mniej tekstu, niż pisałaś. To tak jak z oglądaniem serialu. Jak się do niego mocno przywiążę to kolejne odcinki będą się wydawać dużo krótsze, niż zazwyczaj są. Pewnie znasz ten stan ;) Tak teraz się czuję, czytając opowiadanie... Jak wspominałam, że byłam mocną przeciwniczką drammów, tak teraz chyba będę je kochała i to dzięki tobie! ;P Od sporej ilości sielanki może podskoczyć cukier dość wysoko, przez co opowiadanie staje się monotonne, przesłodzone i przewidywalne. Teraz wprowadziłaś akcję, która rozdzieliła naszych bohaterów, ale jest ona tak genialnie opisana, że nie mam w ogóle żalu, że to zrobiłaś. Wręcz przeciwnie - chciałabym więcej takich akcji, poprowadzone w takim stylu, jak tu napisałaś. Z jednym warunkiem - by koniec wszystkich końców był happy endem ;)No, to jeszcze drugi jednak warunek - by nie było tak pokiełbasiane jak to nam zaserwowali scenarzyści, czyli np. Migotka ;pp Ale wierzę, że twoje drammy będą tak soczyste i ciekawe, jak teraz :)
    No to tyle, jeżeli chodzi o moją uwagę względem obecnego klimatu opowiadania, teraz skupię się na tej części ;pp
    No to pojechałaś nieźle, oddzielając Eltomków na długie 4 miesiące... Nie chciałabym być w skórze Elki, która wpierw cierpiała, kiedy Tomasz nie odezwał się do niej po ogłoszeniu wyników, potem dobiła ją Sylwia ze swoimi bzdurami, jeszcze ta nieszczęsna akcja z podmienionymi prezentacjami, koszmary senne... Bardzo mi szkoda się zrobiło Elki. Zawsze taka pozytywna, zakręcona i uwielbiana przez (prawie) wszystkich kobitka nagle zaczęła mieć wszystko pod górkę. Mam nadzieję, że te wszystkie nieszczęśliwe losy w końcu się od niej odwrócą i zapanuje spokój...
    Ale za to niech Sylwia poczuje gorzki smak porażki i wielkiej karmy za wszystkie krzywdy wyrządzone Elce i Tomkowi. Jaka bezczelna! Takie bzdury wciskać Elce, jeszcze do tego udaje taką życzliwą osobę, myślałby kto! Trochę szkoda Pikusia, że teraz on będzie ofiarą intryg Sylwii... Chłopina się zmienił bardzo, jest dla Elki pomocny... Mam nadzieję, że już żadną głupotę nie zrobi, bo to jednak fajna postać ;)
    Biedna Elka postanowiła zapomnieć raz na zawsze o Tomaszu. Bardzo mnie poruszyła scena z rzuceniem zdjęcia o ścianę i reakcją Natki. Dobrze, że była przy Elce, kiedy ona była bliska załamaniu nerwowego. Dobrze mieć jakieś oparcie, a rodzina jest do tego najlepsza...
    Bajtuś jak najbardziej na plus! Odkrył, że prezentacje zostały podmienione, ale będąc lojalny wobec Elki, zostawił tą informację dla siebie i dla niej. Świetnie opisałaś ich dialog! Miałam wrażenie, że słyszę ich głosy ;P
    Pikuś został naczelnym i zaczął korespondować z Singielką. Fajnie, że wróciłaś lekko na tory serialowe :) W końcu spotkanie naczelnego z tajemniczą Singielką, którą okazała się być Elka. Było zaskoczenie Pikusia, oraz moje zaskoczenie. Czym? Tytułem tej części opowiadania. Że to Tomasz był całym projektem. Lepiej tego ująć nie mogłaś! W serialu tym projektem był Pikuś - BUUU!!! W twoim przypadku miałam oczy, jak 5 złotych! I tak powinno być! :D

    c.d.n.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I w końcu dochodzę do końca, a właściwie to do początku i końca. Spotkanie Eltomków. Po 4 miesiącach rozłąki. Ten strach w oczach Eluś, te zdezorientowanie Tomasza... Te myśli w mojej głowie, co będzie dalej, jak to się dalej potoczy... Kiedy Tomasz dowie się o rezygnacji Elki ze stanowiska naczelnej, kiedy zacznie znowu o nią walczyć, kiedy normalnie ze sobą porozmawiają... Tysiące pytań, na które odpowiedzi będą się pojawiać z każdą następną częścią... Tak mnie to wciągnęło, że masakra! Oczywiście w pozytywnym tych słowach znaczeniu ;) Raju, czuję się jak na głodzie narkotykowym! Chce się czytać więcej, i więcej... Mam tylko nadzieję, że nie dostanę przez to furii i nie trafię na odwyk :D Ale spokojna głowa! Wszystko jest pod kontrolą i będę cierpliwie czekać na nową część. A jak wiesz, warto jest czekać! ;) ;**
      Kurcze, miało być nie dużo, a tu chyba doszłam do rekordu Doro xDDD

      Usuń
    2. A jednak nie xD Doro jednak dużo więcej napisała ;pp

      Usuń
    3. Haha, Karo? Liczyłaś znaki? ��

      Usuń
    4. Hahah nie ;P To widać gołym okiem :D

      Usuń
  11. Kochana to jest dzieło sztuki.....piękne opisujesz emocje Elki... Tyle w tej części smutku rozgoryczenia.... Jest to wszystko tak opisane że można sobie to wszystko wyobrazić.... Jesteś mistrzynią w dawkowaniu emocji.... Chylę czoła przed Twoją twórczością..... Jesteś Jedyna i niepowtarzalna.... Pozdrawiam 😘 i dużo miłości życzę w dniu naszego święta

    OdpowiedzUsuń
  12. O rany! To kolejne cudo! Aż kipi od emocji! Potrafisz tak podkręcić atmosferę, że czyta się w wypiekami na twarzy, delektując się każdym słowem! Perfidny plan Gangreny mnie powalił. Wiedziała żmija z której strony ukąsić, żeby Elkę dobić. Bolało przy tym fragmencie, oj bolało! Elka taka cierpiąca, zrozpaczona i nieszczęśliwa, że żal serce ściska a wyć się chce wraz z nią! Całe szczęście, że Bajtuś miał nosa, żeby powęszyć przy prezentacjach i tym samym zaoszczędzić Eli wielkich kłopotów. To prawdziwy przyjaciel.. Podmiana na stanowisku naczelnego była dla mnie zaskoczeniem. Fajnie to rozegrałaś. Pokrzyżowałaś niecne zamiary Sylwii a Eluś mogła spać spokojnie wiedząc, że nikt jej nie oskarży o fałszerstwo (o ironio! spokojny sen??) Przecież ona nawet we śnie nie zaznaje spokoju �� Dobrze, że Mikołaj zaczął się ogarniać. To mnie cieszy bo czuję, że będzie przydatny. Wie już ile cierpień przysporzył Elce swoim milczeniem. Niech dotrzyma słowa i "doprowadzi jej projekt do końca". I to.. spotkanie Eltomków ❤ Pełne napięcia. Niedowierzanie i zaskoczenie. Chcieli o sobie zapomnieć ale los miał wobec nich inne plany. Cieszę się z tego. Mam nadzieję, że Tomasz niebawem się dowie, że Ela nie jest naczelną, na dobre wylezie ze swojej nory i zacznie o nią walczyć. Łatwo i słodko nie będzie, to pewne. Ona nie chce go znać i to zrozumiałe.. Ojejku ! ależ ciekawie i dramatycznie zarazem się to wszystko zapowiada ❤ Ale będą emocje <333
    W tej części głównie współczujemy Eli, wiemy jak bardzo cierpiała i cierpi nadal. Ale przecież w odległym Szczecinie w ciągu ostatnich 4 m-cy katusze przeżywał także i Tomasz :( Na pewno dręczyły go wyrzuty sumienia, że odciął się bez słowa jak ostatnia świnia i.. tęsknił <3 Fajnie byłoby poznać te jego przemyślenia..
    Nie spodziewałam się, że w tej części nawiążesz do serialu
    a już kompletnie, że właśnie w taki sposób. Fajnie połączyłaś swoją opowieść z wątkiem o przyznaniu się Mikołajowi co do Singielki. To się Pikuś zdziwił a Ela jaka była z nim szczera.. Uwielbiam zdanie "To Tomasz był całym projektem"
    ❤ a w wielu dotychczasowych częściach też mam takie swoje ukochane zdania <3 I już tak na koniec.. nigdy bym nie pomyślała, z jak wielką przyjemnością można czytać te dramatyczne części opowiadania, nie uciekać od nich a wręcz nie móc się doczekać kontynuacji. Pewnie, że UWIELBIAM te sielankowe klimaty Eltomków ❤ ale Ty, niezależnie od tego czy część jest radosna czy smutna, potrafisz wywołać u czytelnika takie odczucia i emocje, że przeżywa się je na równi z bohaterami. Chce się czytać, czytać i czytać ❤ A Eltomki są sobie przeznaczeni i w trudniejszych chwilach należy się trzymać tej myśli.. Od razu lżej <333 Monika

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie ma to jak brać się za pisanie komentarza kilka dni po opublikowaniu opowiadania. Ale w sumie nic sensownego nie przychodziło mi do głowy, żeby to skleić to w jakiś ładny komentarz. Taka długość, tyle myśli Elusia i tyle wydarzeń potrzebuje przemyślanego komentarza bez powtarzania się i trzymającego się kupy 😜
    Najbardziej z całej części zapadły mi w pamięci trzy zdania. Elki do Tomasza, że za długo czekała. Że Tomasz był całym projektem. I że Pikuś prędzej czy później doprowadzi ten projekt do końca. To daje nadzieję. Że Mikołaj w końcu poszedł po rozum do głowy i próbuje naprawić to co schrzanił, i że Eltomki w końcu się dogadają. Nie będzie to łatwe, ale może z jego pomocą pójdzie to sprawniej.
    Rozmyślania Elusia wybijają w fotel. W końcu tyle się działo przez te 4 miesiące. Na początek piękny sen zmieniający się w koszmar. Ukryte pragnienia zderzające się z ponurą rzeczywistością. Patrząc z boku - niby zwykły sen. Znając kontekst - najgorszy koszmar. Jeszcze tak opisany, że czuje się te emocje. Biedna Eluś, nawet we śnie nie zaznaje spokoju 😔
    A potem co? Zagapienie, zderzenie, Tomasz przed oczami i wszystko wraca. To co chciała zabić przez te 4 miesiące, wróciło ze zdwojoną siłą, uderzając w nią jak fala tsunami. Wszystkie pytania bez odpowiedzi. Dlaczego Tomasz nie zadzwonił, dlaczego się nie odezwał? Ucieczka w pracę nie zdała egzaminu. Do tego ta jędza Sylwia. Ta to jest perfidna, a do tego głupia do kwadratu. Zawiść i chęć zemsty przysłoniła jej zdrowy rozsądek i zdolność logicznego myślenia. A Elka cierpi. Choć postanowiła sobie, że się nie ugnie. Ale ta wiadomość przelała czarę goryczy. Łzy, rzucanie ramką o ścianę, darcie zdjęcia, deklaracja, że już nigdy nie założy sukni ślubnej, że nie będzie rozmawiać o Tomaszu. Próbuje się w ten sposób odciąć, pokazując tyle skrajnych emocji. Jest to tak obrazowo opisane, że aż człowiek się wyczuwa i zastanawia "ile jeszcze? Co jeszcze na dobicie leżącego?". I zaraz otrzymuje odpowiedź. Drugi cios dla Elki w ciągu kilku dni. Tym razem zawodowy. Dobrze, że chociaż Bajtek jest po jej stronie i stara się pomóc. Tak samo Mikołaj. Mimo, że to tylko wywołane jest poczuciem winy. Szkoda tylko, że cielepa Tomasz nie śledzi na bieżąco strony portalu 😆 Już by mógł zacząć działać wiedząc, że Elka nie jest naczelną.
    Singielko, bardzo sprawnie powróciłaś też na serialowe tory. Po tak wielkim odstępstwie od scenariusza myślałam, że to nie będzie takie proste. A jednak się udało 😊 Pikuś ma teraz jeszcze większą motywację, żeby wszystko naprawić. A felietony chociaż krótkie, w Twoich rozdziałach są naprawdę dobre i oddają w 100% serialowe klimaty. Zastanawiam się czy nie są nawet lepsze 😜😚
    Na koniec powrót do sceny w parku. Kocham za to słowo pisane, że można tak ładnie wpleść retrospekcję. Na ekranie nie robi to na mnie takiego wrażenia. Eltomki zaskoczone swoją obecnością. Elka nieugięta w swoim postanowieniu. Tomasz próbuje coś zrobić, ale w prezencie dostaje tylko z liścia w pysk. I dobrze, należy mu się. Jak chodził przez te cztery miesiące jak łajza, to teraz niech ma za swoje. Łatwo nie ma. Teraz to dopiero będzie mu się kotłowało pod kopułą 😀 już nie mogę się doczekać jego rozkmin 😊😜😍

    OdpowiedzUsuń