Moje zdjęcie
Kobieta, dla której napisanie kilku stron opowiadania było katorgą. Kobieta, która dzięki pisaniu, odnalazła spokój.

poniedziałek, 20 marca 2017

62. "Miał je wyryte jak tatuaż."

Zabolało. Fizycznie też, ale przede wszystkim od środka. Dobrze wiedział, że zasłużył sobie na taką reakcję z jej strony. Niby zwykły policzek, ale w jej wykonaniu był niczym wyrok. Tak jak jej zimne spojrzenie, które zobaczył po raz pierwszy w życiu. Gdy widział ją po raz ostatni, przed czterema miesiącami, jej oczy błyszczały. Były ciepłe i biła z nich radość. Dziś.. Dziś zobaczył w nich tylko pustkę i pogardę. Przez te kilka sekund, gdy mierzyła go wzrokiem, poczuł się jakby był kompletnym zerem. Od 122 dni miał w pamięci obraz uśmiechniętej dziewczyny, żegnającej go w drzwiach swojego mieszkania. Dziś, ten obraz zastąpiło nieoczekiwane spotkanie w parku. Kipiące emocjami, zresztą jak cała ich znajomość. Rozcierając palcami uderzony policzek, spoglądał jak znika mu z oczu. Właściwie, mógł za nią pobiec. Ale co dalej? Co by miał powiedzieć? Nie pozwoliła mu nawet zacząć mówić, a miałaby go w spokoju wysłuchać? Pokręcił głową, spoglądając na swoje ubrudzone trapery. Po chwili, podniósł wzrok rozglądając się dookoła. Przetarł dłonią swoją twarz, biorąc głębszy wdech. Wystarczyła minuta, żeby jego życie wywróciło się do góry nogami. Znowu. Wyciągnął z kieszeni spodni swój telefon, wybierając numer kumpla, z którym był umówiony. Czekając chwilę aż odbierze, podał małej dziewczynce piłkę, która akurat poturlała się w jego stronę.

- Cześć Tomasz, jesteś już w drodze? – zapytał, idąc korytarzem.

- Cześć Marcin, słuchaj.. zaczął. - Coś mi wypadło, nie dam rady dziś się z Tobą spotkać. Jeśli to nie jest problem, możemy przełożyć to na jutro? – odrobinę zmarszczył nos, ściskając kąciki oczu.

- Jutro.. czekaj, jutro jest piątek tak? Tak. – odparł i jednocześnie sam odpowiedział sobie na pytanie, spoglądając na kalendarz ścienny. – Tylko jutro to dopiero około 14 bym miał czas.. Jeśli Ci pasuje to nie ma sprawy, możemy przełożyć spotkanie na jutro.

- Pasuje mi. – przytaknął, lekko się uśmiechając do dziewczynki, która mu pomachała. - Przepraszam za zamieszanie ale.. W tym momencie nie jestem w stanie logicznie myśleć. Ty byś mówił a ja.. Muszę się ogarnąć, pozbierać.. Przespać z tym i jutro będziemy gadać.

- Coś się stało? Bo mam wrażenie, że jesteś zdenerwowany. – zapytał, siadając przy biurku, przy okazji podkręcając krzesło na wysokość.

- Przeznaczenie sobie ze mnie drwi.. – pokręcił głową. – To nie jest rozmowa na telefon. Zresztą.. Dotyczy sprawy o której dobrze wiesz.

- No dobra, jak chcesz. To jutro się widzimy? – dopytał dla pewności.
- Tak, w tym samym miejscu co mówiłeś. – odparł.
- To do jutra, trzymaj się. – pożegnał się, sięgając po segregator.
- Dzięki. Do zobaczenia. – odparł, rozłączając połączenie.

Chowając telefon, ruszył przed siebie. Nie cofnął się do miejsca, z którego przyszedł. Nie chciał wracać do domu. To była najgorsza z możliwych opcji. Wiedział, czym to się skończy. Ostatnio, prawie zawsze tak kończyło, gdy tylko o niej pomyślał. Z samego rana przyjeżdżając do Warszawy, miał konkretny cel. Spotkać się z Marcinem w sprawie pracy. To między innymi z tego powodu wrócił. Jednak życie zweryfikowało jego plany. Zamiast na spotkanie, szedł teraz przed siebie. Bez konkretnego celu. Mógł tak jak inni, cieszyć się końcem pięknego lata, ale kompletnie nie miał na to ochoty. Właściwie na nic nie miał ochoty. No może poza tym, że chciał się napić. Po pijaku zasypiał i przynajmniej przez te kilka godzin, przestawał myśleć. To była najgorsza możliwa ucieczka od problemu, ale zwyczajnie sobie z tym nie radził.

Aleja parkowa, w którą bezmyślnie skręcił, zaprowadziła go w zupełnie nieznane mu miejsce. Kilkanaście metrów od północnego wyjścia z parku, mieściły się Antypody. W postindustrialnym ceglanym budynku, na pierwszy rzut oka nie zachęcającym do odwiedzin, mieścił się od ponad dwóch lat, całkiem popularny lokal. Popularny głównie dla mieszkańców dzielnicy Praga ale nie tylko. Tomasz nie znał tego miejsca. Nigdy wcześniej nie miał okazji tutaj być. Po chwili namysłu, zdecydował się wejść do środka. Już od progu, wyczuwalny był aromat świeżo parzonej kawy. To był dobry pomysł by tu przyjść. – pomyślał, zamykając za sobą drzwi. O ile na alkohol było zdecydowanie za wcześnie, tak dobrą kawą na pewno by nie pogardził. Wchodząc w głąb lokalu, rozejrzał się po jego wnętrzu. Było lekko surowe, ale na swój sposób klimatyczne. Może to te fotele? To chyba one sprawiały takie wrażenie. Sam już nie był pewny.. Podszedł do baru, rozglądając się na boki. Z jednej strony siedział chłopak, wpatrzony w swój laptop. Z drugiej, dziewczyna czytająca książkę. Na sali nie było tłoczno. Na pewno sprzyjała ku temu wczesna pora. Za barem nikogo nie zauważył, ale też nigdzie się nie spieszył. Mógł poczekać..

Zamknął oczy. Na jego twarzy mimowolnie zarysował się uśmiech. Pomimo tego lodowatego spojrzenia jakim go obdarzyła, cieszył się, że ją zobaczył. Ładnie wyglądała. Niby nic się nie zmieniła, a jednak dla niego, była piękniejsza niż kiedykolwiek. Stęskniony umysł płatał mu figla. Stukając palcami w drewniany blat, oparł brodę o drugą rękę. Co tu robiłaś o tej porze.. – mruknął pod nosem, zastanawiając się, dlaczego i gdzie szła o tej godzinie przez park. Właśnie ten park, gdzie kiedyś ją przyprowadził, by pokazać swoje ulubione miejsce. To było naprawdę miłe popołudnie. Chociaż wciąż uważał, że zrobił z siebie kompletnego idiotę, dając jej zmaltretowanego tulipana, teraz wspominał to z sentymentem. I ten pocałunek.. – pomyślał, przygryzając delikatnie wargę. Tęsknił za tym. Cholernie tęsknił. Nie tylko za fizycznością, pocałunkami czy pieszczotami.. To nie było najważniejsze. Tęsknił za tymi wszystkimi elementami, które sprawiały, że się w niej zakochał. Za jej wiecznym nieładem we włosach, za organiczną zdolnością wpadania w kłopoty, z których musiał ją ratować. Za tym jak marszczy nos, jednocześnie się uśmiechając, gdy popełniła jakąś gafę. Nawet za  jej śmiesznymi perfumami, które zapachem kojarzyły mu się z gumą balonową. Mógł tak wymieniać jeszcze bardzo długo, ale koniec końców był jeden. Kochał ją za wszystko. Pomimo wszystko. Przez ani jeden dzień rozłąki, to uczucie nie zmalało. Przeciwnie. Czas i odległość, nie miały dla niego znaczenia. Choćby była na końcu świata, a on na drugim, nie było dnia by o niej zapomniał. Nawet się o to nie starał. Nie chciał. To właśnie wspomnienia i te wszystkie małe chwile, trzymały go w ryzach. Do dziś..

Nie rozumiał jednego. Tam gdzie był dziś umówiony, wiodła zupełnie inna droga. Co go podkusiło, że wybrał dwa razy dłuższą trasę przez ten cholerny park? Nie miał zielonego pojęcia. Po prostu, chciał się przejść. Czuł, że musi. Może gdyby wiedział, że ją dziś spotka, zrezygnowałby z tego głupiego pomysłu.. Może.. - pokręcił głową. Oszukiwanie samego siebie było bez sensu. I tak by to zrobił. Przyszedłby, żeby na nią popatrzeć. Przez jedną chwilę. Z daleka. Nie wiedziałaby, że jest blisko. Tak jak wtedy gdy..

- Słucham, co podać? – odezwał się właściciel lokalu, który przyszedł z zaplecza. Tym samym, wyrwał Tomasza z kompletnego zamyślenia, w jakie popadł, czekając na kogoś z obsługi.

- Emmm.. kawę, dużą, czarną.. z cukrem. Albo nie.. Nie wiem. – pokręcił głową niezdecydowany, na co ma właściwie ochotę.

- Hmm. – spojrzał na niego. – Kawa chyba Ci nie pomoże..
- Nic mi już nie pomoże. – mruknął, bawiąc się podstawką.

- Z żoną problem, bez żony problem. – pokiwał głową. - kochanka problem, nie kochanka też problem.. co? – popatrzył na niego.

- Ani żona, ani kochanka.. taka jedna. – westchnął z nietęgą miną.

- Zakochał się na pierwsze ujrzenie? – zerknął na niego. – Zresztą.. to widać. Jestem trochę jak taki profesor psychologii. Pracuje za barem 15 lat i widziałem wielu takich jak Ty. Zakochanych na ślepo.. I mogę coś powiedzieć. Wpadłeś jak śliwka w kompost.. – odstawił szklankę.

- Chyba w kompot. – zaśmiał się, spoglądając na niego.

- No.. Kompot. A co ja powiedziałem? – zmarszczył brwi. – Mniejsza.. Widzisz tamto miejsce? – wskazał palcem pusty stolik, znajdujący się w kącie lokalu. Czasami to miejsce zamieniali na scenę, dlatego znajdowało się nieco wyżej od innych.

- Widzę. I co? Jak tam pójdę to mi przejdzie? Wszystkie kłopoty szlag trafi? – popatrzył odwracając się w tamtym kierunku.

- Przychodzi tam taka dziewczyna.. Zawsze zamawia to samo. Zawsze. Latte i – próbował sobie przypomnieć nazwę, której nie umiał wymówić. - Po.. po.. Jak wy to.. Z lukier na wierzchu.

- Pączek. – uśmiechnął się, podpierając na łokciu. – No i co z nią?

- O, to, to. – pokiwał głową. – Fajna jest. Taka kobieta z jajo.. Z charakter. – uśmiechnął się. – Przynajmniej była.. Jakiś padalec ją zirytował. I też ma problem.. Smutne oczy ma. Przychodzi tu od.. - zmrużył oczy próbując sobie przypomnieć. - No przychodzi. Połowa dnia tam siedzi. Kawę piję, je te po.. po.. poczki? Taka therapy. – podrapał się po czubku nosa. – Może Tobie też pomoże. Ale nie kawa. Mam coś lepszego. Specjalny przepis. – wyszczerzył zęby. – Idę za plecy. Znaczy na zaplecze. – zerknął w kierunku czerwonej kotary. - Zrobię i przyniosę.

- No dobra.. jak tak mówisz. – wstał z barowego krzesła, ale się zatrzymał. – A jak ona przyjdzie? Skoro to jej ulubione miejsce to..

- Dziś nie przyjdzie. Już była. – spojrzał na niego. – Śmiało. To fotel dla takich jak Ty! - uśmiechną się, idąc na zaplecze.

- Znaczy dla desperatów.. – wywrócił oczami i poszedł sobie usiąść.

Gdy usiadł, zrozumiał czemu ta dziewczyna tu przesiaduje. To był jeden z wygodniejszych foteli, na jakich kiedykolwiek siedział. Z pozoru, wyglądały na dość stare, ale to był tylko zabieg dekoratorski. Rozsiadł się wygodnie, spoglądając na resztę ludzi. Mało kto zwracał na kogoś uwagę. Jedni zajęci byli rozmową ze współtowarzyszem, inni wpatrzeni w swoje telefony. Też po chwili wyjął swój aparat, przewracając go w palcach. Odkąd zmienił numer, mało kto do niego dzwonił. Ten numer znali tylko najbliżsi. Ewentualnie osoby, z którymi musiał załatwić konkretną sprawę. No i Marcin, z którym był dziś umówiony. Spoglądając na listę kontaktów, dotarł do litery E. Tylko jej numeru nie skasował. Wiedział, że do niego nie zadzwoni, ale on, mógł zadzwonić do niej. Mógł, ale też tego nie zrobił. Do dziś tego żałował. Najpierw dał się zastraszyć. Potem, gdy zaczął się nad tym głębiej zastanawiać, uznał to za absurd. Może tę sytuację dało się inaczej rozwiązać.. Tylko jak? Im dłużej nad tym myślał, tym trudniej było zadzwonić. Nie zrobił tego od razu, a miał odezwać się na przykład po miesiącu? Odłożył swój telefon na stolik. Zerknął w stronę baru, skąd nadciągał ten dziwnie gadający facet. Czasami mówił od rzeczy, ale wydał mu się całkiem sympatyczny. Postawił na stoliku gotowego drinka, oraz zakorkowaną butelkę, wypełnioną płynem w tym samym kolorze.

- Pij powoli.. To przepis mojego dziadka. Na smutki najlepszy.. Dwa, trzy i humor wróci. – poklepał go po ramieniu.

- Powoli.. Zapamiętam. – spojrzał na Bena. – Dzięki.
- A.. tylko nie więcej jak 5. Daje w łeb. – zaśmiał się i poszedł.

Ciekawe.. – mruknął sam do siebie, sięgając po szklankę. Zamieszał jej zawartość, podsuwając sobie pod nos. Koleś miał rację. To było mocne. Gdyby jeszcze miał rosyjski akcent, to wcale by się nie zdziwił, jakby zawartość tej butelki, przekraczała normy procentowe. Biorąc pierwszy łyk, aż go zatkało. Odkaszlnął, czując ostre pieczenie w gardle. Jednak dobrze, że go posłuchał. Gdyby naraz wypił więcej, Ben mógłby mieć teraz wielki problem. Po jeszcze jednym łyku, odstawił szklankę na stół. Za drugim razem, smakowało lepiej. Rozgrzewało od środka. To był idealny trunek na zimowe wieczory. Nie na lato. Teraz, gdy tego dnia było tak ciepło, czuł, że robi mu się podwójnie gorąco. Przymykając oczy, oparł głowę o fotel. Znów w jego głowie, zaczęły mnożyć się pytania. Te same, co przed czterema miesiącami. Co teraz robi? Jak się czuje? Czy go nienawidzi.. Dziś, do tych pytań doszło kolejne. Co pomyślała, gdy go zobaczyła. 

Cztery miesiące wcześniej..

Leżał na nieposłanym łóżku, spoglądając w częściowo przysłonięte okno. Spoglądał.. to za dużo powiedziane. Raz, może dwa, otworzył oczy, by je natychmiast zamknąć. Zresztą, nie było na co patrzeć. Granatowa roleta w oknie, tylko potęgowała ciemność w pokoju. Niebo całkowicie spowite szarymi chmurami i dudniący o parapet deszcz, nie zachęcały do wstania. Nie do końca pamiętał, o której przyszedł do pokoju. Po prostu, jakoś tu dotarł a potem.. Pustka. Przewrócił się na plecy. Zmrużył oczy, podnosząc rękę z zegarkiem, która zaraz bezwładnie opadła na łóżko. Zmarszczył czoło. Nawet sprawdzenie która godzina, było wysiłkiem. Wiedział, że musi wstać. Zebrać się do kupy i ogarnąć, ale nie miał siły. W życiu tyle nie wypił. Zwykle stronił od alkoholu. Nawet gdy był na studiach. Jeśli już pił, to preferował dobre wino czy inny trunek w małej ilości, niż chlać do nieprzytomności jak jego kumple. Wczoraj, pierwszy raz złamał tę zasadę. Nie miał mocnej głowy. Teraz, odczuwał tego efekt. Chciał.. Musiał się znieczulić. Wydarzenia ostatnich kilku dni go przerosły. Choroba ojca, groźby Sylwii.. To było za dużo. Dziewczyna, którą uważał za naprawdę wartościową osobę, okazała się być podłą suką bez skrupułów. Nie tolerował obrażania kobiet, ale w tym przypadku, nie umiał nazwać tego inaczej. To, do czego posunęła się Sylwia, przerosło jego wyobrażenie.

Wziął głębszy oddech, po czym spróbował usiąść na łóżku. To był głupi pomysł. Gdy tylko usiadł, zrobiło mu się niedobrze. Zakrył ręką usta, rozglądając się za jakąś butelką wody. Niczego takiego nie zobaczył. Do łazienki miał zaledwie parę kroków, ale i ten dystans wydawał się koszmarnie duży. Policzył do dziesięciu, a następnie wstał, i jak najszybciej pokonał tę odległość, trzaskając drzwiami od łazienki. Dopiero gdy umył twarz i spojrzał na siebie w lustrze, pokręcił głową. Wyglądał gorzej dna. I tak się czuł. Ściągnął z siebie wczorajsze ciuchy, rzucając je do kosza na brudną bieliznę i wszedł pod prysznic. Chłodna woda trochę go obudziła, ale nic poza tym. Gdyby mógł zmyć z siebie uczucie bycia dupkiem, pewnie tarł by skórę do krwi. Oparł się o zimne płytki, zaciskając mocniej wargi. Świadomość, że Elka będzie czekała na jego telefon, doprowadzała go do szału. Mógł do niej zadzwonić, pogratulować.. Usłyszeć jej radosny, podekscytowany głos. Ale stchórzył. Wiedział, że tego nie przetrzyma. Nie potrafiłby z nią normalnie rozmawiać. Nie w sytuacji, gdy miał świadomość, że ma to być ich pożegnanie. To było podłe i egoistyczne. Bez pytania i zgody, zadecydował za nich oboje. Ze strachu o jej przyszłość, zrezygnował z tego, co tak na dobrą sprawę dopiero się zaczynało. Gdy wyszedł spod prysznica, owinął się ręcznikiem i podszedł do zaparowanego lustra, które przetarł ręką. Oparł się o umywalkę, przez chwilę spoglądając w swoje odbicie. Gdy spuścił wzrok, mocniej ścisnął brzegi białej porcelany. Na moment, wrócił myślami do ich ostatniego spotkania. Teraz, gdy się nad tym zastanowił, zrobiło mu się słabo. W sytuacji jakiej się znalazł, po tym jak postąpił.. Gdyby wtedy wyznał jej miłość, zrobiłby jej największą krzywdę. Tego by mu nie wybaczyła.. Nikt normalny by nie wybaczył. Najpierw by powiedział, potem zniknął.. Czułaby się perfidnie oszukana i wykorzystana. Śmiało, mogłaby go nazwać skurwielem, który ją przeleciał a potem zostawił. - pokręcił głową, spoglądając na swoją twarz. Sam by się tak nazwał, bo sam by się tak czuł. Nie zasłużyłby sobie na nic więcej z jej strony. Tylko na pogardę. Wtedy żałował, że znowu coś im przerwało ale teraz.. Może tak było lepiej. – pomyślał, zaciskając wargi.

- Jesteś skończonym idiotą. – mruknął sam do siebie, po czym wyszedł z łazienki trzaskając drzwiami.

Gdy już ubrany zszedł do kuchni, zastał tam matkę, która siedziała przy stole i piła herbatę. Trochę się zdziwił jej obecnością, bo o tej porze była już dawno w szpitalu. Teraz siedziała w kompletnej ciszy. Mieszała łyżeczką już całkiem zimną herbatę i nad czymś dumała. Dopiero pojawienie się Tomasza, sprawiło, że spojrzała na niego i lekko się uśmiechnęła. Zrobił dokładnie to samo. Uśmiechnął się i podszedł do blatu, przygotować sobie kawę. Dopiero wtedy, podsunął sobie krzesło i usiadł obok.

- Co to za święto, że jeszcze jesteś w domu? – popatrzył na nią.

- Ojcu robią badania, więc i tak by mnie nie wpuścili.. – odparła, zerkając na niego. – Poza tym, mam jeszcze dwoje dzieci, które też potrzebują matki. Nie ważne, że jeden ma 18 a drugi 33 lata. Nadal jesteście moimi dziećmi i na Was też to spadło.

- Daj spokój mamo.. - odparł łagodnym głosem. - Oboje dajemy sobie radę. I ja i Igor. – dotknął jej ręki, którą trzymała na stole.

- Z pewnością.. - przytaknęła spoglądając na jego rękę. - I to ojciec wypił całą karafkę koniaku w gabinecie hmm? – zerknęła na niego.

- Skąd.. – pokręcił głową nie dowierzając w to co słyszy. – Przed Tobą nic się nie ukryje co? – zaśmiał się, wstając po kawę.

- Jak będziesz miał swoje dzieci, sam się przekonasz. Oczy i uszy szeroko otwarte. – spojrzała na niego. – Ty czy Igor?

- Co ja czy Igor? – spojrzał na nią, wsypując łyżkę cukru.

- Który to wypił? Wolę wiedzieć który z moich synów ma problem. Ale w sumie.. – spojrzała na niego, wstając i podchodząc bliżej. - Po co pytam. Mrużysz oczy na światło dziennie więc musi boleć Cię głowa. Umycie zębów i prysznic też mało pomogły. Wyglądasz jakby przejechała po Tobie ciężarówka z fabryki nitrogliceryny.

- No dzięki. – przytaknął, upijając łyk kawy, która jakoś nie smakowała. Chyba od ilości alkoholu jaką wypił przez noc, stracił smak. – Tak jak wyglądam, tak się czuję.. Ale to nie przez ojca.

- Myślałam, że.. – spojrzała zdziwiona. – Tomasz co się dzieje?
- Nic. Nie chcę o tym rozmawiać. – odparł sucho.
- No dobrze.. ale jakbyś jednak chciał.. – zerknęła na niego.
- Nie martw się. Poradzę sobie. – wymusił na sobie uśmiech.

Znał swoją matkę. Wiedział, że gdyby jej zdradził co go boli i gryzie, niemal natychmiast wysłałaby go do Warszawy. Do Elki. Co gorsza, sama byłby zdolna pojechać, odszukać ją i wszystko wyjaśnić. Dlatego wolał to przemilczeń. Zdusić w sobie i samemu się z tym męczyć. Nie drążąc dalej pijackiego wybryku Tomasza, oboje pojechali do szpitala taksówką. Nie czuł się na sile, żeby wsiadać za kierownicę. Gdy jechali, wyciągnął z kieszeni obtłuczony telefon, sprawdzając czy nie ma nowych wiadomości. Widząc telefon w tym stanie, Ewa zmarszczyła czoło. Po wczorajszym powrocie do domu, w salonie znalazła niedokładnie sprzątnięte malutkie odłamki wazonu i czegoś jeszcze.. Teraz domyśliła się, że to musiał być jego telefon. Nie zapytała. Zastanowiła się, co takiego musiało się wydarzyć, że pod jej nieobecność, zdemolował salon.

Ten dzień jakoś minął. W zasadzie bardzo ciężko, bo ból głowy towarzyszył mu do wieczora. Kiedy położył się do łóżka, nie zrobił tego, bo był zmęczony. Chciał pobyć sam. W ciszy. Z własnymi myślami. Chciał sobie to jakoś poukładać. Tylko kompletnie nie wiedział jak ma to zrobić. To był dopiero jeden dzień. Jeden cholernie długo dzień, a on już tęsknił. Spoglądając na leżący na szafce telefon, walczył z własnym sumieniem. Chciał do niej zadzwonić, wyjaśnić a z drugiej strony.. Przytłoczyła go wizja następstw, co by się stało, gdyby to zrobił. Gdyby jej powiedział, wpadłaby w szał. Nie puściłaby tego płazem. Był niemal pewny, że doszłoby do konfrontacji z Sylwią.. Ona z kolei.. – zamknął oczy, dalej tworząc czarny scenariusz. Jeśli jakimś cudem, był ktoś w redakcji, komu również zależy na zniszczeniu kariery Elce? Może z tym kimś, zmówiła się Sylwia.. Może w razie ujawnienia szantażu, ktoś puszcza plotkę o przekręcie i Elka wylatuje z pracy. Walnął ręką w czoło. Własne myśli, zrobiły mu wodę z mózgu. Jakby mało mu było, że wciąż odczuwał skutki kaca. Musiał się przespać. Może gdy zacznie logicznie myśleć, będzie wiedział, jak wyjść z bagna, w którym znalazł się po sam czubek głowy.

Kolejny dzień, nie przyniósł zmian. Ani w poprawie stanu jego ojca, ani w jego własnym życiu. Wciąż nie wiedział co ma zrobić. Jak postąpić. Siedząc na szpitalnym korytarzu, w pewnym momencie wyjął telefon i wszedł na stronę redakcji. Nie musiał szukać. To była świeża wiadomość więc.. Spoglądając na jej zdjęcie, które notabene sam zrobił, zacisnął wargi w wąski pasek. Czytając opinie pracowników oraz komentarze użytkowników pod postem, powoli docierało do niego, co powinien zrobić. Co musi zrobić. Wszyscy się cieszyli, że Elka została ich szefową. Wszyscy.. On też. Życzył jej tego sukcesu z całego serca, chociaż przypłacił go własnym szczęściem. Chowając telefon do kieszeni, zamknął oczy. Musiał się z nią pożegnać, chociaż w myślach.

O ile wcześniej, to on podtrzymywał wszystkich na duchu, teraz sam snuł się po domu, prawie nic nie mówiąc. Choć Igor miał w pamięci scenę, jakiej był świadkiem, nie rozdmuchiwał tematu. Może w innej sytuacji, zrobiłby z tego komedię, ale teraz odpuścił. W końcu, Tomasz nie raz ratował mu tyłek przed matką. Postanowił nie pytać i nie wpieprzać się w nie swoje sprawy. Ewa podobnie. Czuła, że jej syna coś gryzie. To było coś więcej niż zdrowie ojca. Gdyby chodziło o to, nie kto inny jak Tomasz, pocieszałby i mówił, że wszystko będzie dobrze. Potrafił podnieść na duchu każdego, poza sobą samym. Chciała coś zrobić, ale nie wiedziała co, bo absolutnie nie chciał rozmawiać. Ponowna próba podjęcia tematu, skończyła się katastrofą i wyjściem Tomasza z domu. Miotał się. Ewidentnie miał problem, z którym sobie nie radził. W ciągu kolejnych dwóch tygodni, cztery raz wrócił do domu w środku nocy. Pijany. Wciąż nic nie mówił, dusił w sobie i cierpiał. A skoro on cierpiał to i Ewa nie mogła spać spokojnie. Jedynym pocieszeniem w tej sytuacji, okazała się dobra nowina ze szpitala. Stan Marka powoli się poprawiał.

Mniej więcej miesiąc później, od zerwania kontaktu z Elką, z Tomaszem skontaktował się lokator jego kawalerki. W obliczu zaistniałej sytuacji, kompletnie o tym zapomniał, że przed wyjazdem do Szczecina, wypowiedział mu umowę najmu. W tym momencie, mijał okres, jaki tamten gość, miał na znalezienie nowego mieszkania. Chłopak dzwonił w sprawie oddania kluczy. Właściwie podczas rozmowy, mógł poprosić o wysłanie ich pocztą. Mógł, ale tego nie zrobił. Zdecydował, że przyjedzie na jeden dzień do Warszawy. Tylko po co? Czego oczekiwał po tej wyprawie? Przecież.. To było śmieszne. On był śmieszny. Sam zrezygnował z kontaktu a teraz, gdy nadarzyła się okazja powrotu do Warszawy, dostał małpiego rozumu. Chciał ją zobaczyć.. Tylko gdzie, jak i kiedy? Miał koczować pod jej domem jak kretyn? Przecież mogła by go zobaczyć. Jakby się wtedy z tego wytłumaczył? Poszłaby lawina. Lawina pytań bez odpowiedzi, albo z odpowiedziami, które pociągnęły by jeszcze większe konsekwencje. Umówił się na konkretny dzień i godzinę. Na dzień przed planowanym wyjazdem, podwożąc Ewę do szpitala, postanowił jej o tym powiedzieć.

- O której po Ciebie przyjechać? – zapytał, zanim wysiadła z auta.
- A Ty nie idziesz? – zdziwiła się, kładąc rękę na klamce.

- Mam coś do załatwienia i potem przyjadę.. Zresztą, lekarz sam powiedział, żeby go nie męczyć. Że może przy nim siedzieć najwyżej jedna osoba z rodziny. A kto jest tacie najbliższy? – uśmiechnął się.

- Już ja go znam. Nie przyzna się, ale bardzo się cieszy jak go odwiedzacie. Widziałam jak się uśmiecha. – popatrzyła na niego. – Poza tym, lada dzień będziemy mogli zacząć rehabilitację.. A za jakiś czas, może w końcu wszyscy wrócimy do domu. – uśmiechnęła się.

- No właśnie.. A pro po domu. Jutro jadę do Warszawy. – zerknął na nią. – Muszę odebrać klucze od kawalerki, załatwię kilka spraw i wrócę, może w nocy albo pojutrze. Zobaczę jak się wyrobię.

- O, to pewnie spotkasz się z Elżbietą.. W sumie to nawet nie wiem co z Wami, bo nie pytałam.. Ty nic nie mówiłeś. W ogóle ostatnio mało co rozmawiamy.. – popatrzyła na niego.

- Z nami nic.. Absolutnie nic. – mruknął, spoglądając przed siebie.

- Myślałam, że.. No szkoda. Byłam pewna, że gra jest warta świeczki. Najpierw szalałeś, chciałeś.. Zresztą. Nie wtrącam się. Chcę tylko, żebyś był szczęśliwy. – zacisnęła wargi.

- Możemy nie wracać  do tego tematu? – zacisnął ręce na kierownicy. – Sam jestem sobie winny okej? Ja to spieprzyłem na własne życzenie.. Dlatego proszę Cię, nie dobijaj mnie pytaniami.

- Nie wyżywaj się na mnie. – spojrzała na niego.
- Przepraszam..Ostatnio nad sobą nie panuję – odparł.
- Przyjedź około 15.. – klepnęła go po ramieniu.
- Okej, do zobaczenia. Pozdrów ojca. – uśmiechnął się blado.
- Pozdrowię.. a Ty jeszcze pomyśl. Może nie jest za późno. – odparła.
- Może.. – pomyślał, tępo patrząc w kierownicę.

Nazajutrz, wsiadł w ranny pociąg jadący do stolicy. Zrezygnował z podróży samochodem, z bardzo prostego powodu. Utknąłby w korkach na kilka godzin i najprędzej dojechałby na wieczór. Chciał załatwić sprawę, i wrócić jeszcze tego samego dnia, jeśli to będzie możliwe. O noclegu, myślał w ostateczności. Wiedział, że im dłużej będzie w Warszawie, tym trudniej będzie mu się oprzeć pokusie, żeby się z nią nie spotkać. Świadomie, pchał się w paszczę lwa. Gdy dojechał około 12, miał jeszcze godzinę do spotkania. Pokręcił się po centrum, kupił kawę i w końcu, udał się po odbiór kluczy do swojej kawalerki. Całe spotkanie trwało może 15 minut. W zasadzie, mieszkanie zostało opuszczone w stanie nienaruszonym. Trochę się tego obawiał, bo lokatorem był student politechniki. Swojego czasu, słyszał różne dzikie historie na ich temat. Na szczęście, w tym przypadku, okazały się być plotką. Nie było sensu żeby siedział w mieszkaniu. Nawet nic by nie zjadł. Lodówka była pusta, a robienie zakupów na parę godzin jego pobytu, było zwyczajną głupotą. Przed wyjściem, sprawdził kurki z wodą i gazem, pozamykał okna i dopiero na spokojnie opuścił kawalerkę. Do powrotnego pociągu, miał ponad cztery godziny czasu. Postanowił wykorzystać go na spacer. Na bardzo długi spacer. Nie wiedział, kiedy znowu tu przyjedzie. Miał ochotę na taką wycieczkę śladami wspomnień. 

Pierwszym miejscem jakie odwiedził, była ulubiona pierogarnia. Podczas gdy czekał na swój obiad, miał czas na wspominki. Nawet nie musiał zbytnio się wysilać. Wystarczyło, że zamknął oczy. Wszystko wracało lotem błyskawicy. Spotkali się wtedy na środku ulicy. Niedaleko tego miejsca. Oboje przemoczeni, wkurzeni po nieudanym wieczorze, zawędrowali aż tutaj.. Do dziś pamiętał jej zawiedzioną minę, gdy zaproponowała, żeby poszli do niej a on odmówił. Chyba tak naprawdę wtedy, pierwszy raz zastanowił się, czy to co jest między nimi, jest tylko przyjaźnią. Właśnie przez te głupie myśli, chciał trzymać ją na dystans. Ale nie umiał. Kiedy z jej twarzy znikał uśmiech, jemu miękło serce. Wtedy wszelkie postanowienia brały w łeb. Uśmiechnął się pod nosem, spoglądając przez okno na spacerujących ludzi. Wtedy też poszli na spacer. Spacer w deszczu. Pokręcił głową na tamto wspomnienie. On, tancerz z koziej dupy, przy niej zapominał, że to ostatnia rzecz jaką lubi. Wystarczyło jedno słowo, żeby wziął ją w ramiona i wygłupiał się na środku ulicy. Warto było dla jej uśmiechu. Dla tych iskierek radości w oczach. Z zamyślenia, wyrwał go głos kelnerki, która podała pierogi. Po tym jak zjadł, udał się w kolejne miejsce. 

Gdy dotarł do placu, gdzie znajdowała się fontanna multimedialna, usiadł na jednej z ławek pod drzewem. Stąd miał idealny widok. W dzień, to miejsce tętniło życiem, nocą.. W nocy miało niepowtarzalny klimat. Gra świateł, kolorów i szum wody, idealnie ze sobą współgrała. Czy to była ta ławka? – zastanowił się przez chwilę. Chyba tak. Byli wtedy pokłóceni. Stanęła po stronie Mikołaja, chociaż nie wiedziała, o co się poszarpali. Z początku był zły. Może nie tyle zły, co zawiedziony. Było mu przykro, że nawet nie dała mu dojść do słowa. Zerknął na obskubaną z farby ławkę. Dotknął placami nierównej powierzchni deski. Mrużąc oczy, spojrzał przed siebie. W kierunku Wisłostrady, po której mknęły w obydwu kierunkach samochody. Teraz, uświadomił sobie, jak bardzo ten dzień był pokręcony. Najpierw jej nocne nagranie, po którym nie zmrużył oka. Potem dziwny wywiad, na którym aż iskrzyło między nimi. I ten jego sen.. Bójka z Mikołajem.. Te wszystkie wydarzenia, na sam koniec, zaprowadziły ich tutaj. Na tę ławkę. W środku nocy. To była oczyszczająca rozmowa. Jej puściły nerwy, popłakała się.. On z kolei, w końcu zebrał się na odwagę i zapytał co znaczył jej nocny telefon. Roześmiał się, gdy tylko przypomniał sobie jej minę. Była tak zakłopotana i zaczerwieniona, że nie mogła spojrzeć mu w oczy. To było zabawne i urocze jednocześnie. Po raz drugi, zobaczył ją tak zawstydzoną, gdy uciekła po pocałunku. Przymknął oczy, nabierając powietrza. Trzeba było iść dalej. Miał ochotę odwiedzić swój ulubiony park, ale wyprawa na Pragę, potem powrót do centrum.. Mógł nie zdążyć na powrotny pociąg. Po chwili zastanowienia, doszedł do wniosku, że nie musiał tam iść, by sobie przypomnieć piękne chwile. Miał je wyryte jak tatuaż. Zamykał oczy i już tam był. Takich momentów nie można było wymazać z pamięci. Wstając z ławki, rozejrzał się po raz ostatni. Gdy ruszył w kierunku schodów, już wiedział jaki jest kolejny punkt tego spaceru.

Tym razem, zawędrował w okolicę jej kamienicy. To była taka godzina, że prawie na pewno była w pracy. Nie zaryzykował jednak spaceru pod budynkiem, tylko zatrzymał się na początku ulicy. Stąd tez było widać wejście. Przypomniał sobie, jak przyjechał po nią po południu i czekał. Mieli wtedy jechać do Wrocławia. Jak zawsze szalona.. – pomyślał, gdy niemal ten sam gest co ona, jakaś dziewczyna wykonała na swoim chłopaku. Zaskoczyła go od tyłu, zakrywając oczy. Wtedy, zrobiła dokładnie tak samo. Nie przypuszczał, że ten wyjazd tak ich do siebie zbliży. Oboje byli w związkach. Nie mieli prawa myśleć o sobie inaczej, jak o byciu przyjaciółmi. To się nie godziło, a jednak.. Skrycie pragnęli czegoś więcej. Siebie. Swojego dotyku, pocałunku.. Mieli ku temu okazję. Mimo wszystko, powstrzymali się. Zgryzł wargę, robiąc krok do tyłu. Powoli kończył mu się czas, a chciał pójść w jeszcze jedno miejsce. Właściwie, całkiem niedaleko.

Skręcił w boczną, wydeptaną w trawniku ścieżkę, która zaprowadziła go prosto nad staw w Parku Saskim. Swoja drogą, zazdrościł jej, że mieszka tak blisko parku. O tej porze, przy stawie było sporo matek z dziećmi. Przychodziły tu karmić kaczki i łabędzie. Z miejsca w którym stał, roztaczał się piękny widok. Sam się sobie dziwił, że nigdy nie zrobił tu zdjęcia. Za to zrobił co innego. Umówił się tutaj z nią na pierwszą.. prawie randkę. Prawie, bo nigdy nie nazwali tego po imieniu. Zresztą jak zawsze. Tak było bezpieczniej, ale do czasu. Podczas pobytu w domku na wsi, przekroczyli granicę, po której od dawna balansowali. Teraz, słowne podteksty, dotyk dłoni czy w końcu prawdziwy pocałunek, nabrały innego znaczenia. Już nie patrzyli na siebie jak na zakazany owoc, a jak na coś bardzo realnego. Na coś, co mogą mieć.. Co chcą mieć. Popatrzył pod nogi.. Szurał butem po białym żwirze. Po chwili zatracenia się we wspomnieniach, nabrał powietrza, wsunął ręce do kieszeni i ruszył dalej. To już naprawdę był ostatni przystanek. Ostatnia prosta tej drogi wspomnień. Zatrzymał się tuż obok placu zabaw. Stojąc w cieniu drzewa, oparł się o pień. Popatrzył na puste huśtawki, które bez ludzkiej siły, ani drgnęły. Tutaj, powiedziała mu, że startuje w konkursie. W tym przeklętym konkursie, który wszystko zniszczył. Wtedy był z niej dumny. Cieszył się razem z nią. Teraz.. cieszył się, że spełnia się zawodowo ale z drugiej strony.. Cholernie tego żałował. Gdyby jej nie namawiał.. Wszystko potoczyłoby się inaczej. Oparł się skronią o twardą korę, na moment zamykając oczy. Tutaj przyszedł się z nią pożegnać. Ale wciąż nie umiał. Nie umiał i nie chciał. Nie był i chyba nie będzie na to gotowy. Już miał się ruszyć, gdy zastygł bez ruchu. Cofnął się na tyle, by skryć za pniem dębu, pod którym stał. W pierwszej chwili, zwalił wszystko na bujną wyobraźnię. Że to wina tak wielkiej chęci jej spotkania. Dopiero po minucie, może dwóch, stwierdził, że to nie wyobraźnia. To jest prawdziwe. Ona jest prawdziwa. Przyszła od drugiej strony. Zrobiła kilka kroków przez trawnik i usiadła na huśtawce. Rozejrzała się, ale jakby nie była obecna. Nie umiał tego określić. Z torby, która leżała obok jej stóp, wyjęła białe pudełko i łyżeczkę. Na ten widok się uśmiechnął. Cała ona. Jego Ela. Nic się nie zmieniła. Ubrana tak jak lubi, nie tak jak wypada, jedząca ulubiony tort.. Chciał podejść. Pieprzyć groźby i wszystko inne. Przytulić ją, pocałować i nigdy więcej nigdzie nie wyjeżdżać. Miał okazję, może lepsza się nie nadarzyć. W końcu, nawet jego matka powiedziała, że może nie jest za późno. Może.. Gdy niemal zdecydował się do niej podejść, zrezygnował. Całą zawartość pudelka, rzuciła przed siebie. W tym samym momencie, wybuchła płaczem. Schowała twarz w obu dłoniach, kuląc się coraz bardziej. Nigdy nie chciał być świadkiem takiej sceny. Raz już widział jej łzy, i prawie sam miał ochotę się rozpłakać. Teraz, to nie był smutek.. to był żal. To była rozpacz. Dlaczego tak bardzo płakała? Powodów mogło być wiele, ale on obawiał się najgorszego. To była jego wina. Bo dlaczego tu przyszła.. Tak bez powodu? Zjeść ciastko a potem.. On też miał powód, żeby tu przyjść. Wspomnienia. To one przyciągnęły go tutaj i we wszystkie miejsca, jakie dziś odwiedził. Nie mógł dłużej na to patrzeć. Jeszcze chwilę temu, cieszył się, że dane mu było ją zobaczyć. Po cholernie długim miesiącu rozłąki. W tej sekundzie, pożałował, że tu przyszedł. Widok jej łez, był najgorszym możliwym scenariuszem. Zrobił krok w tył, ostatni raz spoglądając na jej skuloną sylwetkę. Prawie bezgłośnie mruknął – Przepraszam Cię. – po czym, zniknął między drzewami. Czuł się tak samo podle, jak miesiąc wcześniej a nawet gorzej. Wtedy, złamał go jej telefon, teraz jej łzy. To był koniec. Musiał zniknąć z jej życia i nie wracać. Przynajmniej tak długo, aż o nim zapomni. Aż on zapomni o niej.. Czy to w ogóle będzie kiedyś możliwe? – zadał sobie pytanie, gdy kompletnie załamany, opadł na siedzenie w pociągu. Zamknął oczy. Odliczał minuty do gwizdka zawiadowcy. Gdy tylko pociąg ruszył.. On rozsypał się drugi raz w życiu.

Do Szczecina dotarł przed północą. Na dworcu wsiadł w taksówkę, która zawiozła go prosto do domu. Był zmęczony. Krótka wycieczka do miasta, w którym przez ostatnie miesiące tyle się wydarzyło w jego życiu, wypruła go psychicznie. Stojąc na światłach, popatrzył w szybę, po której małymi strużkami, spływały krople wiosennego deszczu. Po chodniku szła rozbawiona para. Nic sobie nie robili z tego, że mokną. Zdawało się, że nie zwracają na to uwagi. Tak jak kiedyś oni.. Zacisnął szczękę, odwracając głowę i zamknął oczy. Chciał do domu. Jak najszybciej. Zamknąć się w pokoju i najlepiej nigdy z niego nie wychodzić. Chociaż wiedział, że to niemożliwe, jedyne co mu pozostało, to złudna nadzieja na spokój. Że nikt nie będzie go więcej o nic pytać. Gdy wszedł do domu, na kanapie w salonie, z książką na kolanach, siedziała Ewa. Zsunęła nieco okulary, spoglądając w kierunku Tomasza.

- Dobry wieczór. – odezwała się ciepło. – Jak podróż?

- Cześć. – odparł przygaszony, zdejmując buty w holu. Nim wszedł do salonu, zajrzał do kuchni. Najpierw do jednej szafki, potem do drugiej. Dopiero w trzeciej znalazł to czego szukał. Odkorkował butelkę, nalał sobie pół kieliszka czerwonego wina i przyszedł do salonu, siadając obok matki, która wymownie spojrzała na jego rękę. – Nie oceniaj mnie. Wiem, że to niczego nie rozwiązuje. Alkohol to ucieczka od problemów ale.. – obrócił w dłoni kieliszek. – Jestem łajdakiem.. - mruknął pod nosem, zaciskając palce na nóżce kieliszka.

- Co Ty bredzisz? – spojrzała na niego, odkładając książkę na mały szklany stolik. – Nigdy w to nie uwierzę. Mój syn taki nie jest. Nie tak Cię wychowałam i wiem, że oceniasz siebie zbyt surowo.

- Bo nie wiesz co zrobiłem.. – spojrzał na nią, opróżniając kieliszek.

- Nie wiem, bo nie chcesz mi powiedzieć. Zachowujesz się dziwnie od miesiąca. Rozumiem, że coś Cię gryzie, że masz jakiś problem i jestem niemal w stu procentach pewna, że chodzi o Elżbietę. – oparła się o kanapę. – Jesteś dorosły.. Dorośli też popełniają błędy. Jesteśmy tylko ludźmi Tomasz, musisz o tym pamiętać. Nie wiem co takiego nawywijałeś, że nazywasz siebie łajdakiem ale nie wierzę, że tak jest. Wiem, że jeśli coś robisz to rozważasz to piętnaście razy. Zawsze tak było i nic się nie zmieniło.

- Może gdybym mniej myślał, byłoby o wiele łatwiej.. – mruknął, odstawiając pusty kieliszek, tępo spoglądając przed siebie.

- Może gdybym wiedziała z czym tkwi problem, byłoby Ci łatwiej. – popatrzyła na niego, delikatnie dotykając jego ramienia.

- Nie wracam do Warszawy. – raptownie zmienił temat.
- Co proszę? – zamrugała dwukrotnie. – Dobrze słyszę?

- Tak. Zostaję w Szczecinie. – spojrzał na nią. – Jeśli Igor zdecyduje się wyjechać, to będzie miał do dyspozycji moją kawalerkę. Jeśli nie, sprzedam ją. Tutaj poszukam pracy.. Coś znajdę, poszukam mieszkania i wtedy się wyprowadzę. – westchnął.

- Po pierwsze, nikt Cię stąd nie wyrzuca. Po drugie, po diabła masz wynajmować mieszkanie, skoro tutaj masz rodzinny dom. Co innego, gdy wyjechałeś ale tutaj? Mowy nie ma. – spojrzała na niego. – Po trzecie.. Co z Sylwią w takim razie? Czy Wy.. ?

- Jeśli nie chcesz, żebym wyrażał się na jej temat w niechlubny sposób.. Nie pytaj mnie o nią więcej. To jest zamknięty temat i proszę, nie wspominaj tego imienia w mojej obecności. – odparł, wstając z kanapy. – Ona dla mnie nie istnieje. – zmrużył oczy. – Idę się położyć.

- W porządku.. – odparła, będąc w lekkim szoku. – Dobrej nocy. – popatrzyła za nim, jak zniknął na schodach. Szczerze mówiąc, nie wiedziała co ma o tym myśleć. Nigdy nie był tak wrogo nastawiony do nikogo. Ani w szkole, ani w pracy.. Tym bardziej do kobiety, z którą był ponad 2 lata.

Tymczasem, gdy zamknął drzwi swojego pokoju, usiadł na brzegu łóżka. Próbował się wyciszyć. Zamknięcie w czterech ścianach ciemnego pokoju, wcale nie przyniosło ulgi. Dopiero gdy wziął prysznic i odświeżył się po podróży, poczuł się odrobinę lepiej. Tylko fizycznie, bo psychicznie nie umiał sobie z tym wszystkim poradzić. Chciał to z siebie wyrzucić, wyznać co go męczy.. Ale nie umiał o tym głośno rozmawiać. Nie chciał. Wstydził się. Był środek nocy, gdy zszedł po cichu do kuchni, zabrał butelkę wina i kieliszek. Wróciwszy do pokoju, usiadł na podłodze, opierając się o łóżko. Nalał sobie kieliszek czerwonego trunku i otworzył laptop, który położył na kolanach. Spoglądając na jej zdjęcie, zwilżył wargi upijając łyk wina. Przez chwilę się zamyślił. To o czym pomyślał, z początku wydało mu się głupie. I tak jej tego nie wyśle.. ale ulży sobie. Własnemu sumieniu. Odstawił kieliszek na podłogę, przełączył folder ze zdjęciami, na edytor tekstu.. Wziął głębszy oddech i zaczął pisać.
 
„ Ela.. Piszę bo mam już całkiem dość i chciałem Ci coś wyjaśnić. To co się stało.. Mogę się tylko domyślać, za kogo mnie teraz masz. I masz do tego pełne prawo. Zachowałem się jak.. Ty najlepiej ubrałabyś to w słowa. Świetnie Ci to wychodzi.. Właśnie dlatego zasłużyłaś na to stanowisko. I na pewno świetnie sobie radzisz. To wszystko powinienem powiedzieć Ci przez telefon, a najlepiej osobiście ale nie mogłem..  Nie zasłużyłaś sobie na to, żebym zerwał z Tobą kontakt z dnia na dzień. To nie tak miało być.. To wszystko miało być inaczej. Wciąż się zastanawiam, co byś zrobiła na moim miejscu. Dbała o bezpieczeństwo ukochanej osoby czy zaryzykowała? Przeze mnie, padliśmy oboje ofiarą szantażu Sylwii..”

Przerwał pisanie, zamykając laptop. Przelewanie własnych uczuć na papier, było trudniejsze niż sądził. Miał czas. Kiedyś dokończy ten list. Wyrzuci wszystko co w sobie dusi. Teraz położył się na łóżku i spróbował zasnąć. Bardzo szybko przeniósł się do świata, gdzie w końcu przez chwilę był szczęśliwy.

W ciągu kolejnego miesiąca, sporo działo się w życiu rodziny Górskich. Jego ojciec, w końcu opuścił szpitalne mury i mógł wrócić do domu. Oczywiście, czekała go bardzo długa rehabilitacja, ale lekarze zadecydowali, że najlepiej będzie dochodził do zdrowia we własnym domu. Na tę okoliczność, trzeba było przemeblować dom. Marek musiał poruszać się na wózku, więc o spaniu na górze, nie było mowy. Cała ta sytuacja, tak zaaferowała Tomasza, że nie miał głowy do własnych problemów. Cieszył się, że może zająć się czymś innym. Nie wypił ani kropli alkoholu. Zmierzenie się z tym wszystkim na trzeźwo, wymagało większej siły i odwagi. Wciąż tęsknił, ale odsuwał te myśli na bok. A przynajmniej starał się w ciągu dnia. Nocą, to nie było już takie proste. Igor chwilowo wyłączył się ze wszystkiego. Zdawał egzaminy maturalne. Miał pretekst, żeby nie spędzać czasu z całą rodziną. Dla niego, powrót Tomasza do domu, stanowił niepotrzebny tłum. Już się przyzwyczaił, że starszy brat wyprowadził się na swoje. Teraz, gdy wrócił na stare śmieci, to znowu on był w centrum uwagi. Jak zawsze. Tak uważał Igor. Tomasz był absolutnie innego zdania. Przeciwnie, chciał jak najmniejszej uwagi względem siebie. Gdy nie był potrzebny w domu, wychodził biegać, jeździł na rowerze. Sport dodawał mu energii. Między czasie zabrał się za szukanie pracy. Nie było łatwo. Sytuacja nie wyglądała kolorowo. Powoli kończyły mu się oszczędności. Ostatnią rzeczą o jakiej marzył, było znaleźć się na utrzymaniu rodziców. Nie mógł do tego dopuścić. 

Gdy któregoś wieczoru wybrał się na basen, spotkał dawnego kolegę. Poznali się kilka lat temu, robiąc kurs na instruktora pływania. Całkiem o tym zapomniał. Nie do końca nawet wiedział, po co poszedł na ten kurs. Dopiero przy piwie, przypomniał sobie co było powodem. To z winy ich wspólnego kolegi. On namówił Tomasza, a ten się zgodził. Powód dla którego Darek chciał być instruktorem, był prozaiczny. Kobieta.. Dowiedział się, że jego koleżanka ze studiów, będąca jednocześnie obiektem jego cichych westchnień, jest tym zainteresowana. Reszta potoczyła się sama.. Chciał wsparcia i Tomasz się zgodził. Przynajmniej wyszło im to na dobre. Od spotkanego tego wieczoru Filipa, dowiedział się, że Darek i Gosia, pobrali się. Obecnie mieszkają w Warszawie i tam oboje pracują na pływalniach. Chcąc nie chcąc, temat szczęśliwych par i związków, zaburzył spokój Tomasza. Po prawie dwóch miesiącach abstynencji, wrócił do domu pijany. Uśpiona tęsknota za Elką, wróciła ze wzmożoną siłą. To był ten moment, w którym musiał wyrzucić z siebie emocje. To nic, że ledwo widział na oczy. Postanowił dokończyć to, co zaczął pisać.

„Ktoś nas śledził.. Zabij mnie ale nie wiem kto. Zrobili nam zdjęcia. To moja wina, bo za późno doszło do rozmowy między mną a Sylwią. Teraz wydaje mi się, że zrobiła to celowo.. Celowo opóźniała to spotkanie, żeby postawić mnie w takiej sytuacji. Pamiętasz? Mówiłem Ci, że nagle wyjechała..To była jej zemsta na mnie. Nie na Tobie.. Chyba.. Nie wiem co z tego zrozumiesz, ja tego też na początku długo nie mogłem pojąć. Przed wyjazdem do Szczecina, nie powiedziałem Ci o czymś. Tego dnia, wyprowadziłem się od Sylwii. To ją musiało rozwścieczyć. Przyjechała tutaj, w dniu ogłoszenia wyników w „Co tam?”. Zrobiła mi awanturę, rzuciła w twarz te cholerne zdjęcia.. i zrobiła coś jeszcze. Coś, co nie mieści mi się w głowie. Nie zasłużyłaś sobie na to. Mam nadzieję, że jakimś cudem jej plan się nie powiódł. I jesteś na tym stanowisku dlatego, że jesteś najlepsza. Podobno konkurs został ustawiony. Ktoś w redakcji, miał zrobić tak, że bez względu na wszystko, Ty wygrasz. Potem, wszystko miało wyjść na jaw. Wszystko miało spaść na Ciebie. Żeby tak się nie stało, warunek był jeden. Mam się trzymać z daleka. Od teraz. Od tego pieprzonego dnia. Powiedziała, że jeśli nie zniknę z Twojego życia, zniszczy Ci karierę. Uwierz, nigdy jej takiej nie widziałem. Jeśli wpadła na tak chory pomysł, była zdolna do wszystkiego. Jeśli miałem wybierać, wybrałem lepsze zło. Lepiej, żebyś mnie nienawidziła, niż miała zniszczoną reputację. Jestem egoistą i tchórzem. Zadecydowałem za nas. Dziś mijają trzy miesiące od naszej ostatniej rozmowy.. Tęsknie, to za mało powiedziane.  To jest chyba mój pierwszy list w życiu. A skoro już do Ciebie piszę, to piszę. Szczerze, tak jak zawsze było między nami. Przynajmniej do niedawna. Przepraszam, że tak się zachowałem. Przepraszam, że nie zadzwoniłem. Przepraszam, że tak bardzo mi zależy na tym, byś była szczęśliwa. Nawet z dala ode mnie. Nawet jeśli ja nie będę szczęśliwy, to chcę żebyś Ty była. Żebyś mi kiedyś wybaczyła. Żebyś zrozumiała.. Chciałbym, żebyśmy mogli jeszcze kiedyś ze sobą rozmawiać. Najlepiej codziennie. Żebym nie widział w Twoich oczach żalu. Żebym mógł do Ciebie zadzwonić kiedy mam doła, i żebym mógł Ci pomóc, kiedy Ty masz kłopoty. Czy chcę za dużo? Nie wiem. Ale piszę to co czuję. A czuję jeszcze więcej. Od dawna. Wtedy chciałem Ci coś powiedzieć.. Pamiętasz? Może nie pamiętasz. Może nie chcesz już nic pamiętać, co dotyczy mojej osoby. Nie ważne. To nie zmienia moich uczuć. Dla mnie nic się nie zmieniło.  Może gdybym tamtego dnia powiedział, że Cię kocham, teraz nie pisałbym tego listu. Ty pisałabyś kolejny artykuł, a ja siedząc za Twoimi plecami, mówiłbym Ci to każdego dnia..”

Pisząc ostatnie zdanie, poczuł ulgę. Oparł się o krzesło, spoglądając w ciąg liter, które tworzyły kolejne wyrazy. W jego obecnym stanie, wszystko zlewało się w całość.  Sam nie wiedział, jak to zrobił. Skąd znalazł w sobie tyle siły, ledwo siedząc na krześle. Zrzucił z siebie ciężar tajemnicy. Dla kogoś, komu ciężko przyznać się do uczuć, ubranie w słowa wszystkiego, co skrywał od trzech miesięcy, było nadludzkim wyczynem. Nawet nie przeczytał tego drugi raz. Zapisał z dzisiejszą datą i zamknął. Dokument podpisany „Dla Eli” wrzucił do folderu WAŻNE. Zamknął klapę laptopa i padł na łóżko. Tej nocy spał spokojnie. Pierwszy raz od trzech miesięcy.

Na początku sierpnia, pogoda naprawdę dopisywała. Temperatury sięgające prawie 30 stopni, sprzyjały spędzaniu wolnego czasu na świeżym powietrzu. Z jednej strony, przeszkadzał mu nadmiar czasu, nie mając stałej pracy. Z drugiej, podobało mu się, że nie musi gonić za karierą po trupach. W Warszawie, wciąż odczuwa się presje, przeskakiwania kolejnych poziomów i pięcia się coraz wyżej. Tutaj, chociaż Szczecin nie należy do małych miast, tak tego nie odczuwał. Pracując zdalnie jako grafik, mógł zarówno siedzieć w domu jak i na dworze. Dzisiejszego dnia, postanowił skorzystać z pięknej pogody. Mając o rzut beretem od domu jezioro, nie raz tam przesiadywał. Tego dnia też. Spoczął na jednej z ławek, znajdujących się wzdłuż bulwaru. Takiego widoku, brakowało mu w stolicy. Żaglówki pływające po akwenie, pełno turystów korzystających z kąpieli słonecznych i on, zamierzający trochę popracować. Z laptopem na kolanach, zabrał się za obróbkę sesji zdjęciowej dla jednego magazynu. Skupiony i wpatrzony w ekran, nie zwrócił uwagi na wysokiego bruneta, który zatrzymał swój rower niedaleko i zaczął mu się przyglądać.

- Tomek? Tomek Górski? – usłyszawszy swoje imię, popatrzył w kierunku, skąd dobiegał głos. Zamrugał zdziwiony.

- Marcin? – zapytał niepewny swojej pamięci. – Marcin Antczak?

- Ten sam.. no tylko chudszy 20 kilo. – zaśmiał się. W końcu podszedł do ławki, oparł o nią rower i usiadł obok Tomasza, który podał mu rękę. - Stary co Ty tu robisz? Myślałem, że się szlajasz po Azji czy innych końcach świata z tą swoją laską a Ty tutaj?

- Mogę zapytać dokładnie o to samo. – zaśmiał się. – Ty miałeś zamiar wyjechać do Krakowa a widzę Cię tutaj, na rowerze.

- I wyjechałem. Mieszkałem. Nawet się ożeniłem. – roześmiał się. - Ale po ślubie, przeprowadziliśmy się z Kingą do Warszawy. Tam mamy mieszkanie, mam własną firmę i tak jakoś leci. A Ty? Co robisz, gdzie pracujesz? Dalej jesteś z tą.. Boże, jak jej było? No ta blondynka.. Nadia? Matko.. kiedy myśmy się widzieli ostatni raz? Z 7 lat będzie.. – podrapał się po brodzie.

- No pozmieniało się u mnie. Całkiem sporo. – spojrzał na niego, chowając laptop. – Podróże mam za sobą. Co się naoglądałem to moje, ale wróciłem do Polski. I nie, nie jestem z Nadią. Rozstaliśmy się w przykrych okolicznościach i nie mam z nią żadnego kontaktu. Przeniosłem się do Warszawy i tam mieszkałem od 4 lat. A teraz, znowu jestem tutaj. – westchnął. - Ojciec podupadł na zdrowiu. Musiałem pomóc matce.. Sam rozumiesz. – popatrzył na niego.

- O kurczę.. Ale już wszystko w porządku? Widziałem go na początku roku, jak przyjechałem do rodziców. Taki żwawy gość a tu proszę.. – pokręcił głową. – To tylko daje nam do myślenia.

- Całe szczęście, już jest znacznie lepiej. Ojciec zaczął chodzić, powoli ale o własnych siłach. – uśmiechnął się.

- To świetnie. Pozdrów go koniecznie. Mamę też. – popatrzył na niego. – A wracając do Ciebie, to faktycznie sporo się pozmieniało. Myślałem, że wyjechaliście gdzieś razem. Przeszliście na buddyzm i nie wiem co jeszcze. – zaśmiał się. – Byliście trochę tacy.. szurnięci.

- Jak każdy w tym wieku. – roześmiał się. – Jak widać nie zostałem buddyjskim mnichem. tak szurnięty jednak nie byłem.

- Uff. Całe szczęście. To by była wielka strata dla ludzkości. A przynajmniej dla kobiet. – parsknął śmiechem.

- Marcin zlituj się.. Ty nic nie spoważniałeś. – pokręcił głową. – Twoja żona nie ma z Tobą lekko. - popatrzył na niego.

- Już się przyzwyczaiła. – uśmiechnął się. – Ale to czekaj, bo nie zrozumiałem. Wróciłeś na stałe do Szczecina?

- Na początku przyjechałem ze względu na ojca.. Potem wszystko się spieprzyło. – westchnął. – Moja była narobiła mi kłopotów. Przez nią wyjechałem.. Zresztą, szkoda gadać. Nie wiem jeszcze co zrobię. Póki co jestem tutaj i szukam pracy. Co dalej? To życie pokaże.

- A czym Ty się zajmujesz po tej całej geografii? – popatrzył na niego.
- Jestem fotografem i grafikiem. – zerknął na niego.
- Grafikiem powiadasz.. Hmm. – zamyślił się na chwilę.
- Co tak dumasz? – spojrzał na niego.

- Bo miałbym dla Ciebie propozycję. O ile oczywiście chciałbyś wrócić do Warszawy. – odparł. – Mam firmę poligraficzną. Od września będę potrzebował nowego grafika. Ten którego mamy, wyjeżdża do stanów więc.. Mogę poczekać z szukaniem kogoś jeśli Ty byś się zdecydował.. Przemyśl to, bo ja jestem skłonny Cię zatrudnić. Wiem, że solidy z Ciebie gość. Co prawda, nie wiem jakie masz doświadczenie w zawodzie.. Gdzie dotychczas pracowałeś?

- W redakcji portalu "Co tam?" Kojarzysz? Zresztą.. Nie ważne. Dzięki za propozycję ale.. To nie jest dobry pomysł. – spojrzał przed siebie. – Jeśli wrócę do Warszawy, ktoś będzie miał przeze mnie kłopoty. W zasadzie już ma.. Nie mogę jej tego zrobić..

- Jej? – popatrzył zdziwiony. – Tomasz? O co chodzi tak naprawdę?
- To długa historia. – zerknął na niego.
- Mam czas. – odparł, opierając się o ławkę.

Dwie godziny później, Tomasz wrócił do domu. Gdy szedł przez ogród, już od furtki słyszał muzykę dobiegającą z piętra. Zatrzymał się na moment w połowie drogi. W głębi ogrodu, dostrzegł swoich rodziców, siedzących przy stoliku. Jedli obiad. Wcale się im nie dziwił, że wyszli do ogrodu. Raz, że była wspaniała pogoda. Dwa, w środku pewnie nie dało się wytrzymać hałasu. Od momentu ostatniego egzaminu maturalnego, Igor całkiem oszalał. Zdecydowanie nadmiar wolnego czasu mu nie służył. Wciąż nie wiadomo było, co dalej zamierza. Złożył podania na studia do Warszawy, ale Tomasz doszedł do wniosku, że wcale mu na tym nie zależy. Na wyjeździe tak, na nauce już nie bardzo. Ale nie miał ochoty zaprzątać sobie tym głowy. Teraz myślał o czymś innym, spoglądając na rodziców. To było fajne uczucie, widzieć dwoje dorosłych ludzi, z 34 letnim stażem małżeństwa, którzy mimo skrajnie różnych charakterów, wciąż potrafili być ze sobą szczęśliwi. Nie chcąc im przeszkadzać, poszedł do domu, gdzie od progu ogłuszyła go muzyka. Albo decybele sięgały granicy wytrzymałości, albo on był już za stary na takie numery. Wbiegł na górę, prosto do pokoju Igora, otwierając drzwi, których ten nie zamknął na klucz.

- Czy możesz ściszyć.. – zaczął ale nie dokończył. Po chwili zamknął drzwi z powrotem. Pokręcił głową i poszedł do swojego pokoju. Nie spodziewał się, nakryć swojego młodszego brata w łóżku z jakąś panną. Co prawda, tylko leżeli i byli przykryci ale to i tak była niekomfortowa sytuacja. Jak już planował takie akcje w domu, to chociaż mógł zamknąć drzwi.

Tomasz walnął się na łóżko, zamknął oczy i spróbował się skupić. Wrócił myślami do rozmowy z Marcinem. Sam nie wierzył w to, że zwierzył mu się z tego, co się wydarzyło. Nie widzieli się tyle lat, a mimo to, bardzo dobrze im się rozmawiało. Znali się od przedszkola, potem szkoła, ten sam uniwerek.. Co prawda, urwał im się kontakt, jednak sympatia pozostała ta sama. Najlepsi kumple z podwórka, którzy dorośli i rozeszli się w swoje strony.. Tak to zwykle bywa z przyjaciółmi z dzieciństwa.. – pomyślał. Swoją drogą, Marcin go zaskoczył. Będąc jeszcze na studiach, nie umiał go sobie wyobrazić w roli statecznego męża, a tu proszę. Od 5 lat szczęśliwie żonaty. Ta rozmowa dała mu do myślenia. Do tego propozycja pracy.. Jak na złość, wszystko ciągnęło go do Warszawy. Wszystko, a najbardziej ona. Chciał wrócić. Nic go tu nie trzymało. Nic, poza własną głupotą i strachem. Nie wiedział tylko czego bardziej się boi. Czy spotkania  z nią twarzą w twarz, czy tego, że jego powrót w jakiś sposób może jej zaszkodzić. Ścisnął palcami kąciki oczu, po czym się podniósł. Wyjął z torby leżącej przy łóżku swój laptop, podłączając go do gniazdka. Kolejny raz, poczuł, że ma ochotę coś napisać. Podzielić się swoimi przemyśleniami. List, jaki zaczął pisać do Elki dwa miesiące temu, był formą wyznania win. Pomagał mu się uporać z bałaganem w głowie. Czytając ostatnie napisane zdanie, uśmiechnął się pod nosem. Już miał zacząć pisać, gdy drzwi jego pokoju otworzyły się z hukiem i do środka wpadł Igor.

- Możesz mi powiedzieć co Ty wyprawiasz? – warknął na niego.
- Młody zachowuj się. O co Ci chodzi? – spojrzał na niego.
- O co? O to, że do pokoju się puka. – odparł.

- I kto to mówi? Wpadasz tu jak huragan i zaczynasz mi pyskować a mnie uczysz dobrych manier? – spojrzał na niego, wstając z łóżka. – Po pierwsze, Twoja muzyka nie daje nam żyć. Ryczy na pół domu, że wysiedzieć się nie da. Po drugie.. 

- O braciszek da mi kazanie? Nie chcę tego słuchać. – machnął ręką.
- Ale posłuchasz! – podniósł głos, spoglądając na niego.
- A co tu się dzieje? – wtrąciła się Ewa, wchodząc na piętro.

- Nic. Mamy z młodym do pogadania. – odparł, ciągnąc go za bluzę i sprowadził po schodach, wychodząc z nim do ogrodu.

Ewa popatrzyła za nimi niezrozumiale. Czuła, że mają jakiś zgrzyt, ale nie wiedziała o co poszło. O coś musiało, że Tomek podniósł na niego głos. Zwykle tego nie robił. Był spokojny i tolerancyjny ale tym razem, coś naprawdę musiało go zdenerwować. Stojąc przy otwartych drzwiach pokoju Tomasza, weszła na moment poprawić firankę, która przez przeciąg, zaplątała się w oknie. Już miała wychodzić, gdy jej wzrok, przykuła spora ilość tekstu na ekranie laptopa. Gdyby komputer był zamknięty, nie przyszłoby jej do głowy tam zaglądać. Nigdy nie szperała w rzeczach swoich dzieci, więc teraz też miała opór, żeby zobaczyć co jest tam napisane. W sumie, to mogło być cokolwiek. Jakiś artykuł, list motywacyjny.. Przysiadła na moment, skupiając wzrok na małych literkach. Czytając pierwsze zdanie, chciała zrezygnować. To na pewno nie był list, który powinna czytać. Był do kogoś innego. Słysząc przytłumione, podniesione głosy obu synów, wstała i podeszła do okna. Pokręciła głową. Gdy ponownie odwróciła się w stronę łóżka, nie wiedziała co ma zrobić. Może w tym liście była odpowiedź na pytanie, co się wydarzyło.. Mogła wyjść z pokoju i o tym zapomnieć. Mogła, ale tego nie zrobiła. Usiadła z powrotem i zaczęła czytać.

Kilka dni później, gdy Ewa wieczorem siedziała na ogrodowej huśtawce, czekała na Tomasza. Miał niebawem wrócić z sesji zdjęciowej, przy której brał udział. Długo nad tym myślała. Od chwili, gdy przeczytała co trapi jej syna, czuła, że musi mu jakoś pomóc. Nie za jego plecami. Już wystarczająco dużo złego, zrobiła ta wstrętna wydra. To i tak było dość subtelne porównanie. Uczucia jakie żywiła teraz do byłej dziewczyny swojego syna, nie mieściły się w kanonie przyzwoitości. Bardzo łatwo wykorzystała słabość Tomasza, który dał się zmanipulować. Z jednej strony, wcale mu się nie dziwiła. Być może sama, postąpiłaby podobnie, gdyby chodziło o jej męża. Z drugiej strony, uważała, że zbyt szybko się poddał. To można było załatwić inaczej. Nie pod wpływem emocji, tylko logicznego myślenia. Gdy usłyszała otwieranie furtki, spojrzała w tamtym kierunku i od razu go zawołała.

- Jestem padnięty.. – usiadł obok, zamykając powieki.
- Lepiej by było, gdybyś wykrzesał jeszcze trochę siły. – odparła.
- Co się stało? – zapytał, zerkając na nią.
- Musisz wrócić do Warszawy. – spojrzała całkiem poważnie.
- Słucham? – popatrzył na nią kompletnie zaskoczony.

- Bardzo mi pomogła Twoja obecność w domu, tacie zresztą też. Cały ten okres był o wiele bardziej znośny, gdy byliśmy tutaj całą rodziną, ale teraz czas, byś pomyślał o sobie. Żebyś w końcu zadbał o własne szczęście. – popatrzyła na niego. – Nie wtrącam się w życie swoich dzieci do momentu, gdy nie uznam, że robią wierutną głupotę.

- Mamo.. o co Ci teraz chodzi bo ja.. – przerwał.

- Daj mi skończyć. – odparła. – To co zrobiła Sylwia jest niewybaczalne. Zachowała się jak tania zdzira, która łapie się byle czego, żeby osiągnąć zamierzony cel. Tym celem było zniszczenie  Twojej relacji z Elą. Wiem, że zazdrosna kobieta jest zdolna do wielu podłych rzeczy. Jak widać, Sylwia.. a raczej ta.. dziewucha, osiągnęła poziom mistrzostwa w swoim działaniu. Ty z kolei, osiągnąłeś mistrzostwo we własnej głupocie. Tak się dać zmanipulować? Tomasz na litość boską.. – popatrzyła na niego. – Przecież to można było jakoś załatwić. Porozmawiać.. Skąd wiesz, że to nie był blef? Masz dowody? Zagrała na Twoim dobrym sercu i wygrała. A Ty zamiast walczyć, zamiast utrzeć jej nosa, schowałeś się tutaj i odgrywasz cierpienia młodego Wertera. Chłopie, weź się w garść. Masz 33 lata a nie 3. Nie będę prowadzić Cię za rękę i mówić co masz robić, ale szlag mnie trafia jak widzę, że się męczysz.

- Skąd o tym wiesz? – zmarszczył czoło, czując się jak idiota.

- Nie ważne skąd, ważne że wiem. – wstała z huśtawki. – Wróć do Warszawy, spotkaj się z Elżbietą, wyjaśnij jej to. Albo wyślij jej ten cholerny list, który gnije w Twoim laptopie. Spróbuj chociaż..

- Nie powinnaś była tego czytać. – mruknął, krzyżując ramiona.

- Owszem, nie powinnam. Ale jeśli kiedyś będziesz miał dziecko, które będzie miało problem, a Ty nie będziesz wiedział jak mu pomóc, to będziesz uciekał się do różnych metod. Nawet takich. – odparła.

- Nie zechce ze mną rozmawiać.. – popatrzył w bok.

- Skąd masz taką pewność? – spojrzała na niego. – Na jej miejscu, chciałabym wiedzieć co się stało. Każdy chciałby wiedzieć, dlaczego z dnia na dzień, zostaje zerwany kontakt. 

- Jak pojechałem po te klucze.. Wdziałem ją. – zaczął mówić.
- I nie podszedłeś do niej? Jezu.. – opuściła ręce ze zwątpieniem.

- Chciałem. Bardzo chciałem.. - spojrzał na nią, chcąc się wytłumaczyć. - Właśnie wtedy się rozpłakała. I nie uwierzę, że mogła mieć jakiś inny powód niż to co zrobiłem.. Może gdybym zobaczył ją gdzieś indziej, ale nie tam. Nie w miejscu, gdzie kiedyś się spotkaliśmy. Gdzie było nam dobrze. W takie przypadki nie wierzę.. – popatrzył przed siebie. – Nie zapomnę tego widoku. Stałem jak kretyn i patrzyłem jak płacze.. I nic nie zrobiłem. Stchórzyłem. I nie patrz tak na mnie mamo. Masz rację, jestem skończonym idiotą. Idiotą, któremu się nie wybacza.

- Uspokój się.. – w końcu do niego podeszła i usiadła obok.

- Nie wiem co mam robić. To zaszło za daleko.. Gdybym wyjaśnił jej to kilka dni po.. Ale nie po trzech miesiącach.. Prawie czterech. To bez sensu.. – popatrzył przed siebie, w coraz ciemniejące niebo.

- Nie mów tak. Wszystko ma jakiś sens, chociaż na początku wcale tego nie dostrzegamy. – odparła, klepiąc go po ramieniu. – Zastanów się raz jeszcze, czego chcesz w życiu. Pamiętaj, każdy zasługuje na drugą szansę. – uśmiechnęła się, po czym wstała i poszła do domu.

- Ta.. sens. –  mruknął pod nosem, spoglądając na nią, jak wraca do domu. Po chwili, coś sobie jednak uświadomił. Może miała rację. Może naprawdę, nic nie dzieje się bez przyczyny. Przecież gdyby nie spotkał Marcina, ten nigdy nie zaproponowałby mu pracy. I to w Warszawie. Może jednak powinien to przemyśleć? Przyjąć tę ofertę i wrócić? Słowa matki dały mu do myślenia. Minęło jeszcze kilka dni, zanim podjął jedyną i słuszną dla siebie decyzję. O jej skutkach, miał się niebawem przekonać.

Teraz, siedząc w przesiąkniętej aromatem kawy, warszawskiej knajpce, wypijając kolejną szklankę nieznanego mu wcześniej trunku, zrozumiał co jego matka miała na myśli. Chociaż na początku nie widział sensu, teraz wszystko układało się w logiczną całość. Skoro wszystkie znaki na niebie i ziemi, ściągały go usilnie do Warszawy, poddał się i wrócił. - Przeznaczenie w końcu Cie dopadnie. – mruknął pod nosem, odstawiając szklankę na stolik. Uciekał przed nią całe cztery miesiące, a gdy przyjechał, nie myśląc o tym, że może ją zobaczyć, to właśnie na nią wpadł od razu. Widocznie taki cel miało spotkanie Marcina i jego propozycja. Po prostu miał przyjechać do Warszawy. Musiał tu wrócić, żeby w końcu się spotkali. I stało się.. Dotykając uderzonego policzka, zastanawiał się jak bardzo musiał ją skrzywdzić, że posunęła się aż do tego. Dziewczyna, która nie skrzywdziłaby muchy, bez wahania spoliczkowała go w biały dzień. Może zrobiła to będąc w szoku, a może tego chciała. Przez te kilkanaście tygodni, zdecydowanie za dużo myślał, a za mało robił. I za to postanowił wypić. Za kolejną głupotę jakiej się dopuścił. Pokręcił głową, dolewając sobie jeszcze odrobinę alkoholu.

Kochani :*
Dziś oddaję jedną część a jak tylko skończę edycję, wstawię drugą.. Gdybym chciała dać wszystko na raz, nie wiem czy ktokolwiek by wytrwał do końca i nie zasnął :D 

39 komentarzy:

  1. Trochę brakuje mi innych bohaterów ale wiadomo że teraz musiał być opis tego co działo się z Tomaszem przez ten czas. Mam nadzieję że w tej drugiej części będzie więcej bohaterów. :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie nikogo więcej nie brakuje. Jest tak jakoś klimatycznie, cieplutko, kameralnie, a w powietrzu unosi się ostry zapach alkoholu i ten przyjemniejszy, bo kawy. Jest tak "barowo". A ja lubię takie klimaty. I za to dziękuję. Pomimo niewesołej atmosfery, od tej części bije ciepłem. Może to uczucia Tomasza, troska Ewy, czy nawet zrozumienie Igora? Nie wiem. Wiem jedynie, że to moja dotychczas "najulubieńsza" część. Dlatego, że wchodzisz w mózg Kluska i przybliżasz nam jego osobę, jego dawne życie. Cudownie, że Tomasz posłuchał Ewy i zrozumiał potęgę Przeznaczenia. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na to, aż ono ponownie zetknie go z Elką. I kibicować mu, żeby tym razem nie stchórzył.
    Co mi się podobało? Opis jego stopniowej załamki. I to, że przypadek(traf, Los, Przeznaczenie, Bóg?) - jakby tego nie nazwać - sprawił, że postanowił się wygrzebać z bagna, w które wpadł dzięki Sylwii. Niech ją Łysa Góra pochłonie! Podobała mi się też rozmowa z Benem tak bardzo w klimacie serialu! Teraz czekam na dalszą część rozkmin Kluska! Wiem, że warto!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie ta część to była taka osobista wędrówka do najmroczniejszych zakątków myśli Tomasza. Rozgryzienie człowieka, który wiecznie chodzi jak mruk, który nic nie mówi a gotuje w sobie uczucia było nie lata wyzwaniem. On jest bardzo sprzeczny. Tak ja odbieram tę postać. Z jednej strony chcę, chce bardzo dużo a z drugiej zanim się do tego przyzna, jest za późno. Ale nie tylko samego Tomka wziełam pod lupę. Trochę też stosunek Igora do własnego brata. Raz jest cacy bo się nie wcina a gdy chce dobrze, okazuje się że starszy brat wcale nie jest mu potrzebny..Następny trudny charakter w rodzinie Górskich ..
      Co do rozmowy, trochę mi w tym pomogłaś, dałaś wskazówkę a reszta jakoś sama poszła.. "za plecy" haha dalej mnie to rozwala :D <3

      Usuń
  3. 4 miesiące bez Elki w pigułce... Oczywiście jeśli można tak powiedzieć o 10, 12, 15...(?) stronach tekstu 😜

    A w nim, co dostajemy? Kluska nad emocjonalną przepaścią, który bez Elki jest jak rozgotowany knedel, z którego wypadła wkładka - obraz nędzy i rozpaczy.
    Matka Górska musiała wkroczyć do akcji! W przeciwnym razie długo nie doczeka się wnuków, których rychłego przyjścia na świat jeszcze nie tak dawno się spodziewała. Ktoś musiał pierdołę skierować na właściwe tory i zdopingować do działania. Któż lepiej się do tego nadaje, jak nie Matka Górska? To taka mądra i życiowa kobieta jest! Oj, Tomaszu Nieszczęsny, odstaw napoje wyskokowe. Pilna wymiana bebechów raczej słabo wpisuje się plan odzyskania kontroli nad własnym życiem. Lepiej jak najdłużej odwlekać spotkanie ze Świętym od Przeszczepów i ograniczyć się do pstrykania zdjęć podczas wywiadu. Zdecydowanie.

    Kto by pomyślał, że nasz szorstki w obejściu Klusek taki sentymentalny! Ta jego podróż śladem wspomnień zamieniła się w niezłą ścieżkę zdrowia. Biedny udręczony Klusek! Poczucie winy zżera go od środka. W Saskim widząc Elkę już prawie porzuca strategię unikania, chcąc przerwać brasilianę, którą zafundowała im Sylwia. Niestety, jest świadkiem czarnej rozpaczy, w którą Elka wpada po rewelacjach zasłyszanych w redakcji.

    ...Ależ ta Paryska Flądra ma wyczucie, radar jakiś! Najpierw dowaliła do pieca po udarze Papy Górskiego, kiedy Eltomki obrały zdecydowany kurs na szczęście, potem wieściami o fejkowych zaręczynach dokręciła śrubę Elce, która dopiero co odkryła konkursowy przekręt. Oczywiście, jak na złość, dzieje się to w momencie, kiedy Tomasz wyrusza na piesze wycieczki śladem stołecznych wierzb i dębów... Laska minęła się z powołaniem. Zrobiłaby zawrotną karierę w kontrwywiadzie wojskowym...
    Co robi Klusek widząc łzy kobiety swojego życia? Podwija ogon i nabija PKP statystyki na trasie Warszawa-Szczecin. No, Rycerz! Szkoda, że (o)błędny.
    Od początku towarzyszyła mu świadomość, że swoim zniknięciem łamie Elce serce, ale kiedy na własne oczy zobaczył, w jakim jest stanie sam rozpadł się na milion kawałków i... stchórzył...wycofał się - zwał jak zwał, niepotrzebne skreślić. Skąd my to znamy? Eh, gdyby tylko wiedział, że Pikuś właśnie przejmuje stery w portalu... Kolejne 3 miesiące w plecy. Rozumiem, że misja wycofywania się z życia Elki obejmowała również blokowanie strony "Co tam?" Trzeba przyznać, że chłopak podszedł do tematu w sposób kompleksowy. Bystrzacha!

    A Kluski listy piszą... Jak widać specjalizują się nie tylko w pisaniu wypowiedzeń 😉 Klusek czuje więcej "Od dawna." Piękne wciśnięcie w usta i klawiaturę Tomasza słów Elki. No, i doczekłyśmy się w końcu wyznania miłości. Szkoda, że póki co nie trafia ono do adresata... Ale co się odwlecze, to nie uciecze! Ostatecznie lepiej te dwa tak wyczekiwane słowa usłyszeć bezpośrednio. Potem będą mogli patrzeć sobie w oczy, aż z wrażenia braknie im słów. No, chyba, że będą robić inne, przyjemniejsze, a już na pewno bardziej absorbujące rzeczy 😁 W końcu dla Tomasza przez długie miesiące rozłąki nic się nie zmieniło... Ach, jak ja kocham te wstawki serialowych eltomkowych tekstów! Czytam i wydaje mi się, że ich słyszę. Myślicie, że powinnam zacząć się martwić? 😅 ...

    Wizyta w Antypodach. Ben aka psycholog z Antypodów. Uwielbiam, to jedna z moich ulubionych serialowych scen. Drugi fakultet Ben chyba u Panoramixa robił😆 Coś czuję, że sekretna mikstura australijskiego dziadunia sporo może namieszać w tej historii.

    Cóż jeszcze mogę dodać? Tak jak pisałam ostatnim razem. Doskonale oddajesz tomaszowe myśli i stany emocjonalne. Jestem fanką i wciąż czekam na więcej. Nawet jeśli wiąże się to z tym, że na nowy rozdział trzeba poczekać nieco dłużej. Włam do jego głowy to wyzwanie, a to wymaga czasu. W końcu nie można cały czas zalewać robaka. Rozdrapywanie niezabliźnionych ran i posypywanie ich solą w męskim wydaniu? Kupuję w pełni!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prawie 18 stronach :D

      Dorot Ty chyba powinnaś zacząć pisać recenzje, jak zaczynam czytać końca nie widzę! Ale lubię to i to bardzo <33 Wracając do tego co napisałaś. Święty od przeszczepu hahahha pierwszy zgon :D Czytając to o 3 w nocy można naprawdę obudzić pół domu :D Ścieżka zdrowia no cóż, ruch to zdrowie, przespacerował się, trochę zrzucił tłuszczyku który mu sie odłożył po szczecińskim chlaniu :DDD Paryska flądra! <3 następna perełka! A te wstawki o których wspominasz no to nadają całości charakteru, że to wciąż jest serialowa historia, że to nie są całkiem odrealnione postaci i coś mając wspólnego ze swoim pierwowzorem ale szczerze mówiąc to jak pisałam nie pamiętałam tego z serialu tylko wyszło samo. Oczywiście serial pamiętam ale dopiero przy edycji jak czytałam to drugi raz to takie " o w morde " lubię takie przypadki <3 Sekretna mikstura bardzo dużo namiesza już mogę to potwierdzic :D <3

      Usuń
    2. Oho, Kluska chyba pokona tajemna mikstura 😃 Czyżby Ben musiał przechować rozbitka (na) za(plecami)😉? A ten w pijackim przypływie sił witalnych wypełznie wprost pod nogi napataczającej się Elki? Hm, czy Natka już zakotwiczyła (jeżeli w ogóle to planowałaś)w Antypodach? Skoro i ona została przez Tomasza wystawiona do wiatru czymś musiała się przez ten czas zająć. 🤔 A może to ona i jej pomysły jakoś pachną sprawę między Eltomkami do przodu? Jest tyleeee możliwości 😊

      Pisałaś, że kolejny rozdział będzie miał czworo bohaterów. Dobra, Elka i Tomasz - oczywista oczywistość. Pytanie kto jeszcze? Ben dla rozładowania atmosfery? Natka? A może Pikuś już wykminił jakiś sprytny plan? Gorzej jeśli licząc do czterech zahaczamy o Wiedźmę i jej wspólniczkę. Niech się małpiszony udławią kłakami z kudłatych yeti buciorów! 😆

      I co z Marcinem? Mamy spodziewać się, że jeszcze się z nim spotkamy i ma jeszcze jakąś rolę do odegrania czy jego propozycja była tylko zapalnikiem, który skłonił Kluska do powrotu. Oczywiście poza matczyną siłą perswazji! (Ewka na prezydenta!) 😀
      Poza Pikusiem dwie osoby wiedzą, co się odjaniepawliło w ostatnich miesiącach. Matka Górska raczej osobiście nie wkroczy do akcji i nie zostawi rekonwalescenta w Szczecinie skazanego na łaskę i niełaskę Igora... By the way, co za irytujący typek! Nawet naprawiony kluskofon mnie do niego nie przekonuje😅... To znaczy, że pomocy z zewnątrz od wtajemniczonych można szukać albo u Mikołaja, albo u Marcina. Z tym, że Kluskowi prędzej witki uschną niż wyciągnie do Pikusia rękę na zgodę albo poprosi go o pomóc. Przynajmniej na razie.
      Oczywiście, wciąż wisi na nami widmo pojawienia się pozytywnego Konrada o pojemnym sercu... No, ale dotychczas nic nie wskazywało na jego rychłe pojawienie się na drodze Elki.

      Czekam na pijacką szarżę Kluska! Ciekawe czy się ona (o)błędnemu rycerzowi, jeźdźców bez głowy opłaci? 😀 Może przez chwilę będzie miło? Byle by rano za bardzo nie bolało, wystarczy, że kac morderca nawet dla niewinnych popierdułek nie ma serca.

      Usuń
    3. Hahahaha pokona pokona :D Nawet bardzo, będzie musiał sobie długo przypominać co się wydarzyło między godziną powiedzmy 21 a 24 :D Czarna dziura :DD Ben to by miał zwłoki jakby klusek wychlał to za szybko, jak sobie dozował spokojnie to tylko skutkiem jest zzZZ :DD I tak Natka ju pracuje w Antypodach więc dobrze kombinujesz :))
      Głownych bohaterów będzie 3 i jedne tajemniczy który zrobi rozpierduchę, tyle zdradzę :DD
      Yeti buciory mnie zabiły hahha kocham Cię <33
      Marcin.. To jest postać która się będzie przewijać. W końcu to jest przyjaciel z dzieciństwa. Ktoś kto jest potrzebny nawet takiemu gościowi jak klusek :D
      To jeszcze nie ta chwila żeby pojawił się Kondzio ale już niedługo się do tego przymierzam :D

      Usuń
    4. Rozpierducha powiadasz... Już się boję, w jaką stronę to pójdzie! Zastanawiam się czy np. Klusuś nie robi się zbyt krewki po spożyciu😀 Zwłaszcza jeśli stęskniony i otumaniony umysł zarejestruje nieoczekiwanych rywali. I na trzeźwo byli tacy, którzy poznali siłę kluskowych argumentów. Dołek to nie jest dobre miejsce dla rozbitków 😉
      Znając Twoje możliwości pojawienie się tego tajemniczego kogoś podkręci akcję tak, że nikt się tego nie spodziewa. Kobieta czy mężczyzna? Na kobietę nie jestem psychicznie przygotowana. I chyba nigdy nie będę.😉 To mogłoby zwiastować niezły armagedon. Dla Tomasza i dziury w jego głowie - aktualnej i wszystkich wcześniejszych- lepiej byłoby, żeby żadna z jego zakrapianych wycieczek nie objawiła się pod postacią kobiety z utleniaczem albo, co gorsza - z nadbagażem... Jedna brasiliana w zupełności wystarczy😀

      A na koniec okaże się, że wszystkie strzały jak kulą w płot i czwarty do brydża będzie smutasem z zarządu 🤔

      Zżera mnie ciekawość. Bardzo, bardzo. Także wiesz, co robić 😘🙊

      Usuń
    5. Klusuś po spożyciu robi się zbyt śmiały :D
      hahahahahahahahahaha kobieta z utleniaczem i nadbagażem wymiotły mi psychikę :DDDDD

      Wiem wiem :D i działam <3

      Usuń
    6. Skoro robi się zbyt śmiały, to mam nadzieję, że rumakuje tylko w stosunku do właściwych osób. I mimo spożycia jest stały w uczuciach.😀
      Po pysku już oberwał czyżby teraz miał dostać po łapach?

      Usuń
    7. po pysku dostanie jeszcze co najmniej 2 razy :D

      Usuń
    8. Pytanie czy z rąk jednej osoby? 😉

      Na blogu pojawiło się ostrażenie o treściach 18+... Chyba jakiś pijacki hate sex się szykuje😁
      Plaskacz przed i plaskacz po😅
      Może na kluskobicie i Natka się załapie... Byle by Sława do akcji nie wkroczyła!😂

      Usuń
    9. Pojawiło się z prostego powodu.. Jeśli dostaję wiadomości od 10-11 latki, co u mnie i Tomasza? To zaczynam się obawiać, że pewne rzeczy zwyczajnie nie powinny trafiać do osób nieletnich. I miałam zrobić to już dawno tylko nie wiedziałam gdzie. Miss podpowiedziała więc akurat to taki zbieg okoliczności.. No chociaż przyda się na przyszłość zdecydowanie :DDD

      Usuń
    10. No, bez jaj... 😱😨🔫

      Usuń
    11. Zapraszam na Priv na Fb to sama zobaczysz

      Usuń
    12. Oho, czyżby to miał być ten moment, w którym łamię się i zakładam profil na, jak to mawia mój ojciec, "facecie z boku"? 🤔😁
      Jestem niedzisiejsza i niedopasowana jak Tomasz, można powiedzieć, że analogowa 😉

      Usuń
    13. hahahaha widocznie moja osoba sprawia, że kolejne bariery zostają pokonane :D A to tak z ciekawości zapytam skąd w takim razie wiesz o Blogu? :D

      Usuń
    14. A to akurat, było tak, że na poserialowym głodzie z poczuciem niedosytu przeszukiwałam odmęty internetów w poszukiwaniu czegoś singielkowego. I pewnego pięknego, zimowego dnia wujek Google Cię wypozycjonował 😊

      Usuń
    15. ooo to już jest dobrze :D wujek Google mnie wyświetla :D

      Usuń
  4. Super część Fajny prezent mi na urodziny sprawiłaś :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Brak mi słów, żeby w pełni opisać co czuję po przeczytaniu tej części.. Karuzela myśli i emocji wiruje w mojej głowie.. To zupełnie tak, jak i u Tomka.
    Jego wewnętrzne rozdarcie między tym co by chciał a co musi zrobić, aż boli. Po mistrzowsku wkradłaś się w jego serce i głowę ukazując nam obraz człowieka pokonanego zarówno przez swoją ciapowatość jak i przez dobroć, prawość i szlachetność. Żal mi takiego rozwalonego emocjonalnie Kluska, tęskniącego, walczącego z ogromnym poczuciem winy i z własnymi słabościami. Ból i niemoc biją od niego na odległość.. Na szczęście Tomasz już wie, że powinien był rozegrać to inaczej. Zaczął się ogarniać i chce walczyć o własne szczęście.. Wreszcie zaczął myśleć a nie wciąż rozmyślać. Zdał sobie sprawę, że może jednak było inne wyjście. Tak bardzo mi się to podoba :))

    Tutaj składam wielki szacun Mamie Górskiej. Lubię ją coraz bardziej! Radzi a nie wtrąca się, sugeruje a nie narzuca. Chociaż w tej sytuacji darowałabym jej nawet bardziej zdecydowane działanie. Gdyby tylko wcześniej wiedziała co dręczy jej syna! Co by nie mówić, to dzięki niej Tomasz będzie walczył!! Mądra, życiowa, kochana kobieta :))

    Wycieczka śladami wspomnień. Ach! Wzruszenie ściska za gardło.. "Miał je wyryte jak tatuaż." <3 Uwielbiam <3

    Ten cudowny list ❤ Wszystko wyjaśnia. Chciałoby się, żeby Ela go przeczytała.. Ale z drugiej strony, lepiej jak wyzna, co do niej czuje, patrząc jej w oczy, będąc z nią twarzą w twarz ❤

    I Antypody.. Teksty z serialu cudownie wplecione w pisaną przez Ciebie historię. Tomasz zapijający smutki, nieświadomy, iż siedzi na miejscu Eli. Bo niby skąd miał wiedzieć, że ta nieszczęśliwa dziewczyna o której wspomniał Ben to właśnie ONA?



    Dziękuję Ci za każdą minutę, którą poświęciłaś na pisanie.
    Po mistrzowsku namalowałaś literkami, uczuciami i emocjami ten rozdział <3 Jestem pełna podziwu!! ❤ Uwielbiam!!
    Monika







    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wycieczka śladami wspomnień jest też mpim ulubionym fragmentem w tej części <3 Zdecydowanie wczułam się w to tak jak i w list. Pisząc go prawie miałam łzy w oczach, to normalne? Chyba nie ale kij z tym :P

      Dziękuję za wszystkie miłe słowa <3
      To buduje i wiem, że moja praca nie idzie na marne :)

      Usuń
  6. Czytałam wczoraj ,ale byłam tak zmęczona ,że dziś zrobiłam powtórkę.Cudownie że Tomasz zaczyna myśleć!!Każdy człowiek jest inaczej ukształtowany.Ja potrafię zrozumieć jego decyzje ,tego jego tchórzostwa-gdy się kocha.Wyjątkowy rozdział , jak dla mnie wnikający w głąb ,swoich uczuć.Nawet ,ja z swojego życia przywołałam zdarzenie,,które niestety ciągnie się do dzisiaj.Byłó to tzw ,,Tomaszowe,,tchórzostwo ,tylko gorszę w konsekwencjach decyzji,,,a muszę z tym żyć,,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szczerze mówiąc czułam że to będzie niezła walka napisać tą część i nie myliłam się ale jestem zadowolona :) tyle ile potrafiłam oddałam klimat jego łepetyny :D

      Usuń
  7. Super część :) i chyba najlepsza ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana gratuluję Twojego kunsztu literackiego.... Tak naprawdę trudno jest opisać emocje z jakimi borykał się Tomasz... A Tobie udało się znakomicie.... Gratuluję kolejnej pięknej części opowiadania, którą czyta się niezwykle lekko.... Jest w niej tyle emocji wspomnień.... Za pomocą tych tysięcy literek malujesz Cudowne obrazy którymi można się zachwycać cały czas....jeszcze raz wielkie gratulacje.... Już nie mogę się doczekać kolejnej odsłony Twojej twórczości bo z każdą kolejną częścią raczysz nas cudownym emocjami których chce się coraz więcej.... Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno było zacząć! To jest bardziej skomplikowany mózg od Einsteina! :DD
      I dziękuję za miłe słowa <3

      Usuń
    2. Oj zgadza się.... Faceci mają bardzo pokrecone mózgi... Bardziej jak kobieta....Szkoda że nie ma do nich instrukcji obslugi i mapy ich pokreconego mózgu 😜

      Usuń
    3. hahahahahahah to jest mission impossible :D

      Usuń
  9. Gdybys dała calosc na bank bym nie usnęła, Tymbardziej po ostatnim fragmencie na fb, teraz każdy czeka niecierpliwie, liczę albo raczej my wszystkie liczymy na kolejna cześć w miarę twoich możliwości dość szybko....opowiadanie świetne, nic dodać nic ująć, idealne to w sumie malo powiedziane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha prawie 5 h edytowałam tę część, gdybym dorzuciła resztę wyszedłby cały dzień a ja bym miała zlasowany mózg :D Chwila przerwy sie przydała, bo dziś myślę i mogę spokojnie zobaczyć czy są błędy stylistyczne czy coś dopisac więcej:)

      Usuń
  10. Cudowna część, każda część Twojego opowiadania wciąga mnie maksymalnie i nie mogę się oderwać od czytania.. Mam nadzieję, że długo na kolejną część czekać nie będziemy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to się okaże :) już zaczęłam ją edytować więc coraz bliżej do premiery :)

      Usuń
    2. Jutro rano ruszam do Wrocławia, wieczorem wracam, tyle godzin w trasie, to Twoje opowiadanie umiliłoby tę długą podróż ;))

      Usuń
  11. Pierwszy raz zdarzyło mi się przeczytać ponad godzinę :D Niestety jako że czytałam to niedługo po dodaniu, walczyłam w między czasie ze snem. Nie było bata! Musiałam przeczytać całość! ;P
    Mieliśmy rozkminy Eluś, więc nadszedł czas na rozkminy Kluska. Biedny, zaszantażowany, bezradny, utęskniony za ukochaną... Momentami żal mi się go zrobiło. Teraz będzie ciężko to wszystko odkręcać, wyjaśniać (chociaż znając życie jeszcze długo będzie się bał o tym powiedzieć, a przynajmniej do momentu gdy dowie się, że Elka już nie jest naczelną xd), ale w końcu doczekamy się happy (nie)endu ;P Piszę „(nie)endu”, bo wiadomo, że po wyjaśnieniu tych wszystkich niemiłych spraw dasz im sielankę, a potem znowu BUM :D Byle by tylko nie kierowało się w stronę "M jak miłość", czy innego badziewia, ale wierzę w twoje siły i twoje pomysły i wiem, że tego nie zepsujesz ;)
    Klusek z rozpaczy kieruje się do Antypodów i trafia na naszego kochanego Bena :D Idealnie ci się udało odwzorować postać do serialowej rzeczywistości ;P Kobieta z jajo, za plecy... Strzał w dziesiątkę! :D Nawet pojawiły się prawdziwe dialogi Bena i Tomasza, to również na plus ;) Moc specjalnego trunku Bena dała nieźle popalić :D Już czekam na opłakane skutki „eliksiru Panoramixa” jak to wspominała cudowna jak zawsze Doro :D (tak swoją drogą, pozdrawiam cię Doro z podłogi! ;P)
    No i się cofamy 4 miesiące wstecz... Biedny Klusek popadł w no... nie powiem że w alkoholizm, bo piłby bez przerwy miesiącami, a tak to były to wieczory bezradności i tęsknoty. Pani Mama Górska i Igor martwią się o Tomasza, a ten nie chce z nimi o tym rozmawiać. Tłumi to w sobie, cierpi jeszcze bardziej... A to wszystko przez przebiegłość jednej wrednej baby. Jak żyć? xdd
    Miesiąc później Tomek wraca na chwilę do Warszawy i wspomina chwile z Eluś. Odwiedza pierogarnię, plac z fontannami, miejsce zamieszkania Elki... I park, gdzie ją spotyka, a właściwie to widzi z daleka... Kurcze! Taki z niego klusek bezjajeczny (albo trochę brzydko mówiąc – flaki wołowe), że zamiast się przełamać, przybiec, przytulić, wycałować i przeprosić kobietę swojego życia, woli patrzeć jak ona cierpi i przez niego płacze... I co mu dało bezdźwięczne „Przepraszam Cię”? Ech, te kluskowe myślenie... xdd I tak nasza Klucha pojechała w siną dal, zostawiając cierpiącą Elkę na pastwę losu...
    Najlepsza scena? Oczywiście scena pisania listu :) Każdy ma odwagę napisać list lub do pamiętnika, przelać na kartce papieru lub na klawiaturę słowa, które tłumi się w sercu. To jest idealna terapia dla duszy i daje to niesamowitą ulgę. Znam ten stan i fajnie, że wprowadziłaś ten wątek do opowiadania :) Jednak gorzej jest zawsze z wysłaniem tego, co się napisało. Jest ten paraliżujący strach, który trzyma jeszcze gorzej od słów napisanych wcześniej. W sumie na miejscu Kluska też bym nie wysłała tego listu, jeszcze po miesiącu rozłąki... Szkoda że nie zdecydował się na to wcześniej, ale wtedy nie byłoby akcji i sprawa wyjaśniłaby się dużo wcześniej :) Kolejny raz zachwyciłam się panią Ewą, którą kreujesz znakomicie ;P Mama Górska zauważyła list i wzięła sprawy w swoje ręce. Powiedziała wprost co myśli o tej sytuacji, wyprostowała naszego Kluska i nazwała Sylwię „tanią ździrą” (za to ją kocham! :D), a Klusek nareszcie posłuchał się matki i postanowił zawalczyć o ukochaną ;P Dobrze, że akurat pięknie się złożyło i spotkał kumpla z podwórka, który zaproponował mu pracę w W-wie. Jestem tylko ciekawa, kiedy Tomek wróci do „Co tam”, ale to już w kolejnych częściach ;pp
    No to teraz czekać na nową część i szalenie pijacką noc Kluska z bezradną Eluś :D

    OdpowiedzUsuń