Po zajściu, jakie miało miejsce w
windzie, Tomasz musiał się przewietrzyć. Wyszedł przed budynek redakcji, krążąc
po parkingu zamyślony. Co też mu strzeliło do łba, żeby powiedzieć coś takiego.
Wciąż nie wiedział, o co Elka jest na niego taka cięta. W ogóle nie rozumiał,
skąd ta cała afera. Kretyn ze mnie – pomyślał, kopiąc kamyk na drodze. Kiedy
stał tak, właśnie z naprzeciwka nadchodziła Monika, która od razu podeszła do
niego.

- Singielka
- Kobieta, dla której napisanie kilku stron opowiadania było katorgą. Kobieta, która dzięki pisaniu, odnalazła spokój.
środa, 30 listopada 2016
wtorek, 29 listopada 2016
24. "Pocałowałbym Cię"
W mieszkaniu Elki Kowalik zapadła
cisza. W zasadzie ta cisza trwała już kilka sekund, teraz była nie do
wytrzymania. Nikt nie wiedział co się dzieje. Elka i Tomasz, jak rażeni piorunem,
odsunęli się od siebie. Natalia, patrzyła na nich przez chwilę, czując że
wpadła w najmniej odpowiednim momencie. Tomasz zreflektował się, że dłużej nie
powinien zostawać w mieszkaniu i tylko delikatnym muśnięciem policzka Elki, pożegnał się
zamykając za sobą drzwi.
poniedziałek, 28 listopada 2016
23. "Pani pozwoli"
Sekundy mijały ale czas jakby zatrzymał
się w miejscu. Spoglądali na siebie w milczeniu. Nie przeszkadzał im padający
deszcz na ramiona. Mokre włosy Elki, delikatnie pokręcone, przylegające do policzka
zdawały jej się nie przeszkadzać. Wpatrzona w delikatnie uśmiechniętą twarz
Tomasza, czuła na sobie jego przenikliwe acz ciepłe spojrzenie. Lubił ten widok,
od momentu gdy kilka tygodni temu, zobaczył ją z takimi włosami w pokoju
hotelowym.
niedziela, 27 listopada 2016
22. "Zrywam tą umowę"
„Nie chcę doczekać takiego dnia, w
którym Ciebie w nim zabraknie” – te słowa zapamiętał najbardziej z całej tej
zakręconej nocy. Tomasz leżał na swoim łóżku, trzymając rękę na brzuchu i
patrzył zamyślony w okna swojej sypialni. Z jednej strony cieszył się, że
usłyszał od Elki coś takiego, że tak myślała, że tak czuła ale z drugiej, to
zdecydowanie robiło zamieszanie w jego głowie.
21. "Nadrobimy stracony czas"
- Co się dzieje? – zapytała odruchowo
łapiąc Tomasza za rękę na wysokości nadgarstka, nie widząc kompletnie nic przed
sobą a jedynie czując obecność mężczyzny.
sobota, 26 listopada 2016
20. "Dlaczego go wyrzuciłaś?"
Otrzeźwiała w kilka sekund. Stała
w kuchni, zaciskając palce na wysuniętym blacie, gdy Natalia dzwoniła do Arka,
by dowiedzieć się o co chodziło z tą wiadomością jaką zostawił jej tej nocy na
poczcie głosowej. Po jakiś 15 minutach rozmowy, które dla Elki stojącej kilka
metrów od niej były co najmniej jak rok, Natalia zakończyła rozmowę obiecując,
że kiedyś tam się spotkają ale nie wie kiedy bo jest bardzo zajęta.
piątek, 25 listopada 2016
19. "Nic nas nie łączy"
Dzisiejszy poranek singielki
wyglądał jak z obrazka. Ona, on, śniadanie do łóżka, malownicze miejsce, słońce
wkradające się do hotelowego pokoju. Ile by nie dała, żeby to była jej
codzienność jednak rzeczywistość była kompletnie inna. To był tylko
przyjacielski gest faceta, który czuł się w obowiązku pocieszyć przyjaciółkę, po
tym jak inny facet wystawił ją do wiatru. Nic poza tym. Gdyby ktoś wszedł teraz do pokoju,
zobaczyłby przystojnego faceta siedzącego na progu łóżka, popijającego poranną
świeżo parzoną kawę i pewną blondynkę z potarganymi włosami, zajadającą
rogalika z dżemem. Prawie jak para szczęśliwych kochanków. Nic bardziej mylnego.
czwartek, 24 listopada 2016
18. "Możemy ponudzić się razem" / do poprawy
Na starym zegarze właśnie wybiła
22, gdy dwoje przyjaciół siedziało na szarej kanapie, w hotelu, gdzieś na końcu
świata. Przynajmniej dla tej dwójki był to ich prywatny koniec świata. On nie
pytał dlaczego się tu znalazła, co właściwie miało miejsce kilka godzin
wcześniej chociaż zżerała go ciekawość, ona patrzyła na ich odbicie w lustrze,
wiszącym naprzeciwko widząc kompletnie żałosną kobietę i jej wybawcę, człowieka,
którego wczoraj przeklinała a dziś mimo to, był u jej boku.
18. Tomasz..
Dość
mocne pukanie do drzwi, wyrwało Elkę ze świata własnych myśli. Ledwie co opadła
na łóżko pozbawiona energii do życia, a już musiała wstać by zobaczyć kto się
tak dobija. Nikogo się nie spodziewała, chyba, że ten kretyn postanowił dalej
dręczyć ją swoją obecnością. Odsunęła łańcuch blokujący, po czym z całą siłą otworzyła
drzwi, by zastygnąć jak słup soli. Na pierwszym planie zobaczyła ogromny bukiet
czerwonych róż, a dopiero po chwili całkiem obcego jej człowieka. Kurier
wręczył jej kwiaty i gdy tylko pokwitowała odbiór, ulotnił się jak poranna mgła.
środa, 23 listopada 2016
17. Zaufaj fotografowi
Po rozstaniu Elki i Tomasza pod salonem
sukni ślubnych, każde z nich poszło w swoją stronę. On tak jak wspomniał udał
się prosto do redakcji, a ona na najbliższy przystanek jadąc stamtąd do
centrum. Po drodze uzgodniła z Natalią, że ta przyjedzie po nią do kawiarni,
gdzie jest umówiona ze swoim informatorem. Okazało się, że z autem nie było aż
tak źle jak obie myślały i jeszcze tego samego popołudnia, można je było
odebrać.
wtorek, 22 listopada 2016
16. Nie jak modelka, jak kobieta
Stanęła
jak wryta. Znała tę męską sylwetkę. Mężczyzna spoglądając przez okno, stąpał nerwowo
z nogi na nogę. Od razu go rozpoznała. Nic się nie zmienił od kiedy po raz
ostatni widziała go 5 lat temu. Ten sam styl na ”wiecznego chłopca”.
Wiedziała,
że wrócił, jednak nie sądziła, że będzie chciał się z nią zobaczyć.
Z
Wojtkiem spotykała się dwa lata. Byli nawet zaręczeni i planowali ślub, do póki
nie wpadł na durny pomysł wyjazdu do Niemiec. Argumenty, że zarobi dla nich
pieniądze na lepszą przyszłość, wcale do niej nie przemawiały. Jego decyzja
przekreśliła ich związek w ciągu jednego dnia. Była pewna, że jak już wyjedzie,
to zostanie tam na dobre.
Jak
widać, w życiu nigdy nie można być niczego pewnym na sto procent.
Teraz
zamiast spacerować po jednym z berlińskich placów, stał tutaj. Czekał na nią
jak syn marnotrawny, do póki się nie odwrócił i nie wyszczerzył zębów na powitanie.
Dopiero
teraz ujrzała, że trzymał w dłoniach jednego marnego białego goździka.
–
Cześć Wojtek.. – w końcu się odezwała.
–
Cześć Ela. Pięknie wyglądasz – uśmiechnął się, wręczając jej kwiat.
–
Tata mi mówił, że wróciłeś – odparła zaskoczona jego widokiem.
–
To prawda. Wróciłem – odparł ciepło.
Elka
nie spodziewała się takiego zakończenia dnia. Wracając do mieszkania marzyła o kąpieli
i położeniu się spać. Dzisiejszy limit wrażeń był na skraju wyczerpania, a
teraz miała jeszcze na głowie gościa, którego wypadało zaprosić chociażby na
herbatę.
Po
krótkiej rozmowie na korytarzu, zaprosiła Wojtka do środka. Serwując herbatę i kupne
ciasto, które od wczoraj zalegało w lodówce, obawiała się, że to spotkanie
będzie kolejną katastrofą. O dziwo, drugi raz się pomyliła. Było całkiem
sympatycznie. Rozmowa z byłym chłopakiem okazała się miłą odskocznią od
wszystkiego. Oglądając film z wakacyjnego wyjazdu do stadniny, obojgu wróciły
wspomnienia. Kiedyś byli ze sobą naprawdę szczęśliwi, dlatego nie mogła
zrozumieć czemu to wszystko rozwalił.
W
pewnej chwili wspomnienia wzięły górę nad rozsądkiem. Wojtek zamiast oglądać
film, odwrócił się do Elki i zaczął ją namiętnie całować. Przez chwilę i ona
się temu poddała. Brakowało jej czułości i namiętności, ale nie była pewna, czy
akurat z jego strony. Dość szybko pozbawiła go złudzeń o wspólnej nocy, a
jeszcze szybciej odprawiła z kwitkiem do drzwi, sugerując, że się zdzwonią. Dopiero
gdy została sama, skrzywiła się na własną głupotę. Przecież mogła być
niewyspana, spóźniona i szczęśliwa, a będzie wyspana, smutna i czekająca na
telefon, który Bóg raczy wiedzieć kiedy zadzwoni.
poniedziałek, 21 listopada 2016
15. Nie ma żadnych nas
Trzy
dni później, kiedy stan zdrowia Tomasza się nie poprawił, a wręcz pogorszył,
Sylwia zadzwoniła po lekarza. Ten jednoznacznie stwierdził, że ma zapalenie
płuc. Przepisał mu antybiotyk i zakazał wychodzenia z domu przez co najmniej dziesięć
dni. Po tym okresie miał się stawić na kontroli. Gdy zaczął marudzić, że on
tyle nie wysiedzi w domu, lekarz postraszył go pobytem w szpitalu. To był
wystarczający argument.
Gdy
zostali sami, Tomasz szczerze porozmawiał z Sylwią. Nie chciał, żeby non stop siedziała
i się nim opiekowała. Wystarczy, że zrobi mu jakieś zakupy i przyniesie leki.
Z resztą poradzi sobie sam. Po długiej choć trudnej dyskusji ze względu na
jego kaszel, Sylwia częściowo dała się przekonać. Faktycznie nie uśmiechało jej
się niańczyć dorosłego faceta. Miała na głowie wyjazd, który nieubłaganie się
zbliżał.
Kiedy
robiła listę potrzebnych zakupów, Tomasz postanowił zadzwonić do redakcji, żeby
uprzedzić o swojej dłuższej nieobecności. Niestety, jak tylko chciał coś
powiedzieć, zaczynał kaszleć. Sylwia postanowiła go w tym wyręczyć i
powiadomiła kogo trzeba.
14. Gdzie diabeł nie może
Ranek
przywitał Warszawę skąpaną w słońcu. Nic nie pozostało z tej deszczowej nocy. Nic,
poza wspomnieniami. Ciepłe czerwcowe promienie wkradały się przez szczeliny
żaluzji, pochłaniając coraz więcej przestrzeni mieszkania. Gdy dotarły do łóżka
gdzie leżała Elka, ta musiała zmrużyć powieki. Tej nocy prawie nie spała. Może
tylko na moment straciła kontakt z rzeczywistością. Teraz wpatrywała się w
jeden punkt. Jasnobeżowy fotel. Ten sam, na którym wczoraj siedział Tomasz.
Co
tu się wydarzyło? Nie umiała i nie chciała tego nazwać. Tak było zdecydowanie
bezpieczniej. Dla niego i dla niej. Do pewnych rzeczy lepiej się nie
przyzwyczajać i nie przywiązywać wagi. Najlepiej w ogóle o nich nie
myśleć.
Tylko,
żeby to było takie proste – westchnęła, chowając głowę pod poduszkę.
Nie
umiała wymazać obrazu Tomasza. Tego jak najpierw warował pod jej drzwiami,
a później roznegliżowany pił herbatę w jej fotelu. Naprawdę nie zasnąłby,
gdyby jej nie przeprosił? Tak bardzo obchodziło go co ona myśli i czuje? Jakiś
absurd.
Powoli
zaczynała się w tym gubić.
Nie
wiedziała co byłoby lepsze. Czy stan pokłócenia, w którym by ze sobą nie
rozmawiali, czy to co się wczoraj stało i zburzyło cały porządek jej świata. Problem
w tym, że jej świat od jakiegoś czasu, w ogóle nie był uporządkowany. To
był chaos.
sobota, 19 listopada 2016
13. Rozchorujesz się..
Słońce
chyliło się ku zachodowi, gdy Elka spacerowała Krakowskim Przedmieściem. W
weekendy tętniąca życiem ulica, w poniedziałkowy wieczór wydawała się zapadać w sen.
Owszem, gdzieniegdzie słychać było muzykę i gwar z kawiarnianych ogródków,
jednak Ela zdawała się być niewzruszona na otoczenie. Idąc przed siebie,
zastanawiała się, co jeszcze się może wydarzyć, co będzie wisienką na torcie
tego koszmarnego dnia. Zamiast udanej randki, kolejna porażka. Zamiast spokoju
w domu, matka histeryczka. A
zamiast przyjaciela, pieprzony hipokryta – westchnęła zatrzymując się na
przejściu.
Czekając
wraz z innymi, rozejrzała się po obcych dla siebie twarzach. Jedne
uśmiechnięte, inne zmęczone albo zatroskane. Każdy dokądś zmierzał, tylko ona
nie bardzo wiedziała gdzie iść. Nie mogła zostać w domu. Musiała się przejść.
Po tym jak zostawiła samochód pod kamienicą, ruszyła w miasto. Teraz
przechodząc obok jednej z cukierni, zatrzymała się spoglądając na witrynę.
Przepełniona łakociami, wręcz kusiła by wejść do środka. Nie zastanawiając się
ani chwili dłużej, popchnęła drzwi.
12. Yeti
Spoglądając
na Mikołaja prowadzącego auto, Elka delikatnie uszczypnęła wierzch lewej dłoni.
Auć.. – nieznacznie się skrzywiła, czując uścisk palców na skórze. Zabolało. A
skoro zabolało, to nie był sen. Była tu i jechała na randkę. A przynajmniej
wszystko na to wskazywało. Za pierwszym razem im nie wyszło. Zaczynając od
niezapowiedzianych gości w jej mieszkaniu, a kończąc na awarii bezpieczników. W
chwili obecnej, nic nie zapowiadało, że ktoś lub coś, może przerwać ich spotkanie.
Teraz musiało się udać.
Podobno idealna randka jest jak yeti. Każdy
wie jak wygląda, ale nikt go nigdy nie widział. Do dziś. Singielka właśnie jest
na jego tropie i przyjrzy mu się z bliska. Powoli, uważnie i dokładnie. Ekspedycja
badawcza rozpoczęta – uśmiechnęła się pod nosem.
piątek, 18 listopada 2016
11. Nie mówiąc ani jednego słowa
Zaskoczył
ją. Była święcie przekonana, że w ferworze zajęć i ostatnich wydarzeń w jej
domu, zapomni o nieudolnej próbie wywiezienia go za miasto. Zwłaszcza w celu
zrobienia nikomu niepotrzebnych zdjęć. Tym bardziej Dorocie, która stanowczo
zakazała Elce zajmować się tą sprawą. Według niej, Kowalik nie mogła im już
pomóc.
Czy
aby na pewno? Z początku Elka próbowała ją przekonać, że w ludziach jest siła.
Jeśli podniesie raban, tłum się skrzyknie i mogą coś razem zdziałać. Niestety,
jej argumenty nie przekonały Doroty i sprawa poszła do szuflady. Do
przedwczoraj.
Tonący
brzytwy się chwyta, a ona nie wiele myśląc, wypaliła z tematem widmo. Nie
liczyło się co i gdzie, byle tylko podróż i czas trwania spotkania był jak
najdłuższy. Przecież celem podróży nie były tak naprawdę zdjęcia, a Tomasz,
tylko, że musiała mieć cholernie dobry pretekst, żeby wywlec go
z redakcji. I taki był.. Do czasu.
W
obecnej sytuacji, wydawał się być całkowicie bez sensu. Na co jej były zdjęcia
do artykułu, który się nie pojawi. Po drugie.. Tomasz w tym czasie mógł zająć
się swoimi sprawami, a nie biegać z nią po wsi i robić zdjęcia, które nikomu
nie pomogą. A po trzecie.. To już nie będzie randka, tylko praca.
Z
zajętymi facetami się nie randkuje, z nimi się co najwyżej pracuje – westchnęła.
Z
taką myślą opuściła redakcyjną toaletę, idąc prosto do windy. Tomasz czekał już
na dole. Po tym jego nagłym zrywie do wyjazdu, poprosiła o 10 minut. Musiała
chwilę pomyśleć, a przynajmniej zebrać swoje rzeczy i zacząć wielką
improwizację.
Wiedziała,
że jeśli kiedykolwiek przyzna mu się do tego kłamstwa, rozniesie ją na kawałki.
Analizując prawdopodobne konsekwencje jej durnego pomysłu, milczenie było
bardziej opłacalne. Jednym plusem tej akcji-konspiracji, poza miłym
towarzystwem Tomasza, było wyrwanie się z redakcji na całe popołudnie.
czwartek, 17 listopada 2016
10. Bo chcę, żebyś dłużej deptała mi nogi
O
Matko Święta.. – westchnęła ściskając palcami kąciki oczu, gdy usiadła na
brzegu swojej retro wanny. Czuła, że zaraz zwariuje. Nie miała kompletnie na
nic siły. Ani się wykąpać, ani ubrać, ani wyjść z domu, a co dopiero siedzieć w
redakcji. Na własne życzenie miała kaca. Nie musiała tyle wypić. Chociaż nie.
Wcale dużo nie wypiła. Po prostu dla niej, każda ilość alkoholu była zabójcza.
W
końcu zebrała w sobie resztki siły, rozebrała się i weszła do wanny. Prysznic
był zbawienny. Po kilku minutach zakręciła kurek z wodą, owinęła się ręcznikiem
i wyszła z wanny. Przetarła ręką zaparowaną taflę lustra i popatrzyła na
siebie. Wyglądała tak jak się czuła. Żałośnie. W tym przypadku potrzebny był
jakikolwiek makijaż.
W
turbanie na głowie, wyszła z łazienki przygotować sobie kawę. Z kubkiem
gorącego napoju, usiadła na sponiewieranym łóżku i przymknęła oczy.
Co
się właściwie wydarzyło? O której wszyscy zasnęli? Nie pamiętała tego
dokładnie. Pamiętała, że gdy się rano obudziła, a raczej obudził ją krzyk
matki, obejmowało ją najbardziej czułe ramię na świecie. Tylko szkoda, że
należało do jej kumpla, a nie jej faceta. Mimo to, mogła tak dziś spać o wiele
dłużej..
Kiedy
zerknęła na leżący na szafce czarny notatnik, odstawiła kubek. Sięgając po
notatnik, usadowiła się wygodniej na łóżku, otwierając zaznaczone strony.
Uśmiechnęła
się, widząc odręcznie napisane notatki. Nie był to jednak jej charakter pisma.
Zawsze myślała, że to ona pisze koślawo i niewyraźnie. Pomyliła się. Tomasz
pisał od niej dwa razy gorzej. Może i miał na to wpływ wypity alkohol, ale na
szczęście dało się to jakoś odczytać. No prawie dało.
Były
to krótkie myśli i uwagi jakie jej poddał na temat kajakarki. Kiedy wylądowali
w łóżku, w pewnej chwili Elka zaczęła marudzić, że Dorota będzie truła im
tyłek o ten artykuł, postanowił pomóc. Nie myślał w tym momencie, że wyświadcza
przysługę Suszyńskiemu. Chciał pomóc Elce i pomógł. Z jego wiedzą i jej
pomysłem na wywiad, mogli zrobić coś naprawdę dobrego, a przy okazji, lepiej
się poznać.
9. Panowie macie ogień?
–
Sama urządzałaś? – zapytał Mikołaj, odwracając się do Elki.
Gdy
przytaknęła odstawiając butelkę podarowanego wina na stół, również popatrzyła
na niego. Mikołaj rozglądał się po mieszkaniu, będąc wyraźnie pod wrażeniem
jego wystroju. Nie do końca wiedziała, czy to dobrze czy źle. Czy jest w szoku,
że tak tu skromnie, bo sam pewnie mieszka w apartamencie, czy też faktycznie mu
się podoba.
–
Przytulne miejsce i widać w nim życie. Nie to co u mnie – zaśmiał się pod
nosem.
–
Raczej bałagan widać – odparła z uśmiechem.
Gdyby
zobaczył jej mieszkanie przed godziną, zmieniłby zdanie. Przez większość czasu,
w jej kawalerce króluje bajzel. Jest mistrzynią bałaganu. Tylko wtedy, gdy ktoś
przychodzi, a dzieje się to rzadko, robi generalne porządki. Zerkając w stronę
szafy, modliła się, żeby jej zawartość upchana w pośpiechu, nie wyleciała na
zewnątrz.
–
Lepszy bałagan niż sterylne laboratorium – zerknął na nią.
–
A co? Ty masz laboratorium zamiast mieszkania? – zaśmiała się.
–
Nie do końca, ale.. – przymrużył oczy zastanawiając się do czego najlepiej je
porównać. – Można je pomylić ze sklepem meblowym. Dużo gadżetów z wyższej
półki, dziwne i nowoczesne meble. Coś w tym stylu – spojrzał na nią.
–
No to chwila.. – zaśmiała się czegoś nie rozumiejąc. – Skoro nie podoba Ci się
Twoje mieszkanie, bo po tym co mówisz, wnioskuje, że tak właśnie jest, to czemu
je tak urządziłeś? Gdzie tu logika? Po co kupiłeś to wszystko? – spojrzała na
niego.
–
A znasz faceta, który jest logiczny? – roześmiał się.
–
Właściwie to nie. – przyznała mu rację.
–
No właśnie – popatrzył na nią. – A skoro już pytasz, to Ci odpowiem. Bo to jest
modne? Bo jest na topie? Bo każdy lubi mieć coś drogiego? Sam do końca nie
wiem. Po prostu będąc w pewnym środowisku, musisz trzymać odpowiedni poziom.
–
No tak – pokiwała głową. – Czyli lepiej mieć gówniane meble i poważanie w towarzystwie,
niż fajny przytulny dom. Zapamiętam tę regułę.
–
Nie. To nie jest do końca tak Elka. – pokręcił głową. – Po prostu.. Zresztą nie
ważne. Chyba nie po to się spotkaliśmy, żeby się teraz pokłócić o wystrój
wnętrza – roześmiał się podchodząc do niej bliżej.
–
Masz rację. I wcale nie zamierzałam się kłócić. Po prostu nie lubię głupoty –
odparła z uśmiechem, dudniąc palcami w oparcie drewnianego krzesła. – To
co? Bierzemy się do pracy? – zapytała bezpiecznie zmieniając temat. – Zaraz Ci
pokażę swoje materiały odnośnie tej kajakarki, a Ty mi powiesz czego Ci
potrzeba..
–
Że kogo? – zaśmiał się. – To teraz już wiem, czemu ta laska spuściła mnie z
prądem Pacyfiku. Ja ją zapytałem o katamaran – popatrzył na Elkę czując się jak
idiota.
–
Co? Chyba żartujesz.. – parsknęła śmiechem kładąc na stole swój laptop. Kręcąc
głową, próbowała opanować śmiech. Wciąż nie mogła uwierzyć, że zrobił z siebie
takiego idiotę. Myślała, że jednak ma więcej oleju w głowie. – No to wcale się już
nie dziwię, że nie chciała z Tobą rozmawiać. Też bym nie chciała po czymś
takim. Brawo Mikołaj. Moje gratulacje – przyklasnęła w dłonie.
–
Nie śmiej się ze mnie – spojrzał na nią, przysiadając na krześle.
–
No wybacz, ale jak sobie to wyobrażę.. Trzeba mieć talent, żeby pomylić kajak z katamaranem.
Wybitny talent. A Ty dowiodłeś, że jest to możliwe. – zacisnęła wargi
powstrzymując śmiech.
–
Podróże i marynistyka, to nie są moje tematy Elka – spojrzał na nią. – Ja Ci
mogę zrobić reportaż z wyścigów samochodowych albo opisać specyfikacje
luksusowych aut. Podejmę się tematów biznesowych, ale kajaki? – pokręcił głową.
– Poza tym, to Dorota wcisnęła mi ten temat. Ja tego nie chciałem, a ona? Cóż..
Chyba robi wszystko, żeby mi się przypodobać. Ciągle wysyła mi jakieś znaki
dymne, a ja absolutnie nie jestem nią zainteresowany.. Nie jest w moim typie –
zaśmiał się.
–
Biedaku.. Naprawdę Ci współczuję – poklepała go po ramieniu, roześmiana od ucha
do ucha. – Ale coś Ci powiem. Ciebie to jeszcze Dorota toleruje, bo jesteś
facetem. Czy jesteś nią zainteresowany czy nie, zawsze istnieje nikła szansa.. Że
może coś jednak, kiedyś.. Teraz wyobraź sobie co my kobiety z nią mamy, gdy
zaczyna mieć swoje humory. To jest dopiero piekło na ziemi – wywróciła oczami.
–
To wiesz co? Mam pomysł – przysunął się jeszcze bliżej.
–
Jaki? – uśmiechnęła się, opierając łokciem o stół.
–
Zaczniemy od wina – uśmiechnął się spoglądając jej w oczy.
–
To ja przyniosę kieliszki – zaśmiała się, wstając od stołu.
–
Nie zapomnij o korkociągu – zerknął w stronę kuchni.
środa, 16 listopada 2016
8. Kubłem zimnej wody
Pozbierać
się po takiej nocy i poranku? Nie było łatwo. Nie każdy najpierw o czymś śni, a potem
ten sen staje się jawą.. No może nie całkiem. Wspólnym mianownikiem obu
sytuacji była parasolka. Przedmiot kompletnie pozbawiony podtekstu, a jednak. W przypadku
Elki, wszystko jest możliwe. Nawet taki banał.
Stojąc
z kubkiem kawy, sięgnęła po długopis leżący na stole i podeszła do wiszącego na
ścianie kalendarza. W małym kwadraciku oznaczającym dzisiejszy dzień, koślawo
narysowała coś, co przypominało parasolkę. Zaśmiała się spoglądając na swoje
dzieło. Od dziś, oznaczyła 5 czerwca jako dzień parasolki. Jej prywatnej
kompromitacji w oczach faceta, który ma zadatek na jej przyjaciela. Właściwie
mogła też uwzględnić 4 czerwca, ale zgubienie parasolki nie było tak
wstydliwe jak.. Pokręciła głową. Musiała wymazać ten obraz z głowy, inaczej
praca z Tomaszem będzie niemożliwa.
Przed
wyjściem z domu, uprzedzając czepialstwo Doroty, która oczekiwała wieści z frontu,
Singielka postanowiła opublikować felieton z pierwszej randki. Właściwie to nie
randki, a spotkania. Dwa razy przeczytała swój tekst, który wczoraj napisała
pod wpływem chwili. Nie zmieniła w nim ani słowa. Czuła, że właśnie to chcą
czytać kobiety. Samą prawdę. Nie wyssane z palca bzdury, które nijak się mają
do rzeczywistości. Czasami randki nie wychodzą i to jest całkiem normalna
sytuacja..
Czy
aby na pewno? Naczelna portalu "Co tam?" miała zupełnie inne
wyobrażenie na ten temat. O tym co myśli Dorota, Singielka miała się przekonać
za jakiś czas.
wtorek, 15 listopada 2016
7. Parasolka
Taksówka
odjechała, a wraz z nią, miły wieczór. To nie mogło trwać wiecznie i miała
tego pełną świadomość. Kiedy zadzwoniła Sylwia, czas dla Elki-kumpelki skończył
się definitywnie. Gdy otworzyła drzwi od mieszkania, a potem je za sobą
zamknęła, oparła się o nie plecami. Cicho westchnęła.
Znów
była sama, jednak przymykając powieki, uśmiechnęła się pod nosem. Właściwie to
roześmiała. Przypomniała sobie przez chwilę, leżącego na torze Tomasza. Ten redakcyjny
mruk, nie przypominał sam siebie. Był wesoły i rozgadany. Zupełnie inny niż w
pracy. I był jej kumplem. Może nie zyskała chłopaka i nie poszła na randkę
stulecia, ale zyskała coś więcej. Przyjaciela.
Dobre
i to – pomyślała odpychając się od drzwi.
Rzucając
torbę na łóżko, jej uwagę przykuła leżąca na stole, odręcznie napisana
karteczka. Sięgnęła po nią, skupiając wzrok na kaligraficznych literach. Natalia
miała piękny charakter pisma, którego Elka trochę jej zazdrościła. Od dziecka
jej młodsza siostra była utalentowana plastycznie i dziwiła się, że nic z tym
nie zrobiła. Teraz czytając wiadomość, delikatnie się uśmiechała.
"Mam
nadzieję, że randka się udała. Gdyby się jednak nie udała, zostawiam babeczki.
Zjadłam tylko dwie.. Wybacz, nie mogłam się oprzeć. Następnym razem kupię
więcej. Zadzwoń do mnie jak poszło. Trzymam mocno kciuki".
Cała
Natka – pokręciła głową roześmiana.
6. Randka i kręgle?
Szczypiąc
się w dłoń, wciąż nie wierzyła w sytuację sprzed dziesięciu minut. Już zdążyła zapomnieć
o wczorajszej porażce jaką było zaproponowanie Bajtkowi spotkania. Nie chciała
do tego wracać. Co więcej, chwilę po próbie nawiązania z nim kontaktu, miała
dwie teorie na temat jego lekceważącej postawy.
Pierwszą,
do której była wręcz przekonana, że po prostu nie dotarło do niego to co
mówiła. Drugą, że najzwyczajniej w świecie ją olał. Nie przyszło jej do głowy,
że tak się pomyliła. Jak widać, wszystko do niego dotarło, tylko, że z
opóźnionym zapłonem. Prawie jak w telewizji, gdy dziennikarz w studio łączy się
z korespondentem w terenie. Jest wizja, tylko głosu brakuje.
Teraz
siedząc samotnie na przystanku, Elka żałowała, że wpadła na ten durny pomysł, z którego
głupio jej się było wycofać. Głośno westchnęła nad własnym losem. Gdy wsiadła
do autobusu, opadła na jedno z wolnych miejsc.
Klamka
zapadła – pomyślała, mając w perspektywie wieczorną randkę z najbardziej
pokręconym informatykiem w mieście. Może nie będzie tak źle. Może to całkiem
fajny facet. Może.. – przytaknęła sama sobie. Jednak zanim się o tym przekona,
musi przetrwać jeszcze jedną próbę. Nieuchronnie zbliżającą się wizytę u matki.
niedziela, 13 listopada 2016
5. Kto nie ryzykuje, nie pije szampana
Nie
wygląda na psychopatę.. – mruknęła pod nosem, spoglądając na Tomasza siedzącego
przy swoim biurku. Zamiast podejść i zwyczajnie do niego zagadać, stała z boku
przy kserokopiarce, miętoląc w palcach kartkę papieru.
Tomasz
zdawał się jej nie zauważać. Przycinał zdjęcia. Robił swoje i nie interesowało
go, czy ktoś na niego patrzy czy nie. Pochłonięty swoim zadaniem, miał skupiony
wzrok. Odrobinę marszczył czoło, gdy chciał być bardziej precyzyjny w tym co
robił.
Im
dłużej Elka na niego patrzyła, tym bardziej przekonywała się do swojej racji.
Nawet jeśli był psychopatą, to całkiem przystojnym – stwierdziła. Całkiem? Nie.
On był przystojny. Do tego miał w sobie jakiś nieopisany urok. Nie umiała tylko
określić, co to takiego jest. Wyrzuciwszy zmaltretowaną kartkę do metalowego
kosza, wzięła głębszy oddech i zrobiła kilka kroków do swojego biurka.
Chcąc
nie chcąc, musiała przejść obok Tomasza, który zajmował miejsce tuż obok. Spoglądając
na niego, napotkała jego wzrok. Na moment oderwał się od swojej pracy, żeby
rozmasować naprężoną szyję. Widząc jej przenikliwe spojrzenie, nie mógł się nie
odwrócić w jej stronę i nie zapytać o co chodzi.
4. Oddać się w ręce psychopaty
A
jednak. Pączek to najlepszy środek antydepresyjny – pomyślała, wcinając już
trzeciego z kolei. Po dostarczeniu porządnej dawki cukru, poziom endorfin u
Elki wzrósł o połowę. Spacerując wolnym krokiem, starała się cieszyć piękną
słoneczną pogodą. Przez chwilę nie chciała myśleć o redakcji, Dorocie i o
świństwie jakie jej zafundowała.
Nie
chciała myśleć o niczym.
Na
moment przysiadła na ławce, obskubanej przez miejscowych chuliganów, obserwując
mknących po alejkach spacerowiczów. Jedni szli leniwie jakby nigdzie im się nie
spieszyło, inni zapomnieli czym jest spacer. Oni nie spacerowali. Oni biegli
bądź maszerowali, aby pokonać jak najszybciej odległość z punktu do punktu.
Dla
niej park był miejscem kontemplacji. Oazą spokoju w niespokojnym wielkim
mieście. Będąc w parku, nigdy się nie spieszyła. Delektowała się śpiewem
ptaków, szumem liści na drzewach poruszanych przez wiatr, czy pluskiem wody z
pobliskiego stawu. Lubiła obserwować ludzi. Ich zachowania zawsze ją
fascynowały, dlatego została dziennikarką. Dla niej nie było nudnych ludzi.
Każdy człowiek był częścią lub tworzył jakąś głębszą historię. Ona też
była częścią historii, tylko jeszcze nie wiedziała czyjej.
3. 453 dni
"Mogę
zaprosić Cię na scenę?"
Czy
jedno proste pytanie, może odmienić życie o 180 stopni? Owszem może. Przekonała
się o tym Elka, siedząc pod przykrywką uczestnika warsztatów. To miał być tylko
reportaż. Krótka notatka opisująca warsztaty samorozwoju. Nie miała zamiaru brać
w tym udziału. Nigdy nie brała na poważnie tych wszystkich psychologów czy
psychoterapeutów. Być może żyła w przekonaniu jak większość społeczeństwa, że
do psychologa chodzi tylko wariat, a delikatniej mówiąc osoba z problemami
psychicznymi. Zresztą, nie raz słyszała takie twierdzenie chociażby z ust
matki.
"Baśka
spod 5, chodzi do psychologa. Ona ma coś z głową, mówię Wam. Od zawsze to
wiedziałam". I tak dziecko wrastało w przekonaniu, że psycholog jest tylko
dla wariatów. Potem jako nastolatka i dorosła kobieta, Elka wyrobiła sobie
własne zdanie na ten temat. Dla niej, psycholodzy mieli coś z iluzjonistów.
Hipnotyzowali pacjentów wspaniałymi teoriami, a Ci wierzyli we wszystko jak
dzieci na przedstawieniu. W taki sposób myślała do dziś, gdy sama znalazła się
na spotkaniu z gościem, który momentami miał więcej do powiedzenia niż jej
rodzona matka. Ironia losu? Prawdopodobnie.
Ciekawe,
co by powiedziała Sława. Do listy złych uczynków i wad własnej córki,
dopisałaby wielkimi drukowanymi literami "WARIATKA".
czwartek, 10 listopada 2016
2. Nie jesteś już moją matką
Kiedy zamknęła
za sobą drzwi od ciemni, pokręciła głową. Nim przeszła dystans trzech pięter,
osoba Tomasza całkiem wyleciała jej z głowy. Zresztą, miała teraz coś
ważniejszego na głowie, niż myślenie o krzykaczu z ciemni.
Wróciła do
swojego biurka, wygodnie rozsiadając się na krześle. Sięgając po kolorowy
kubek, upiła kilka łyków zimnej już kawy, po czym odpaliła wyszukiwarkę.
Kim jesteś?
- zadała sobie pytanie, przeszukując kolejne strony w poszukiwaniu
informacji o coachu. Wpatrzona w monitor, kompletnie zatraciła się w czytanym
tekście. To była jej szansa, żeby zabłysnąć. Musiała przygotować się do tego
wywiadu jak najlepiej. W końcu udało jej się ustalić podstawowe informacje.
1. Bo Ty i ja..
Idąc
do redakcyjnej kuchni, Elka nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Przyszła
tu tylko po kolejną kawę. Jej organizm domagał się sporej dawki kofeiny. W
zasadzie domagał się czegoś więcej. Mordu Doroty Łapackiej - naczelnej portalu „Co tam?”. Po tym jak kilka minut
wcześniej opuściła jej gabinet z podkulonym ogonem, Dorota była ostatnią osobą
w redakcji jaką miała ochotę oglądać. Tym bardziej z nią rozmawiać. Drugą taką
osobą był Krzysztof Kempa. Redakcyjny babiarz, erotoman-gawędziarz i skończony
kretyn. Wisiał nad nią niczym kat, domagając się materiałów z archiwum. Niech
sobie poczeka w kolejce – pomyślała.
Subskrybuj:
Posty (Atom)