Jak można tak bardzo tęsknić za
czymś, czego się nie ma? Dopiero teraz to poczuła, wtulona w jego ramiona. Chłonąc
jego zapach, nie myślała o upływającym czasie. Trwała w nim. Nie ważne, czy
było to kilka sekund czy parę minut. Jego ciepło, obecność i bliskość. W tej
jednej chwili, tylko to się liczyło. Czy jeśli otworzy oczy, wciąż tu będzie? A
jeśli to kolejny sen, który odrze ją z marzeń, gdy tylko się obudzi. Tomasz się uśmiechnął
się. Przez chwilę nie wiedział, czym spowodowany był ten spontaniczny odruch. Przytulił
ją. Przytulił równie mocno jak ona jego. Przytulił i zapomniał o wszystkich problemach. Tych ramion, tego popołudnia
brakowało mu najbardziej. Przesunął dłońmi po jej plecach w czułym geście. Może
dopiero wtedy oprzytomniała. Zluźniła uścisk, odsuwając się od niego speszona.
Zrobiła krok w tył, zgryzając wargę.

- Singielka
- Kobieta, dla której napisanie kilku stron opowiadania było katorgą. Kobieta, która dzięki pisaniu, odnalazła spokój.
piątek, 30 grudnia 2016
środa, 28 grudnia 2016
47. "Rozstańmy się"
Uparty osioł. – pomyślała tak
o Tomaszu, który nie dał się odwieść od pomysłu odprowadzenia jej pod same drzwi.
Już nie rozmawiali więcej o pracy czy Sylwii. W ogóle nie rozmawiali. Wystarczająco
powiedzieli sobie do słuchu. Mało nie skończyło się to tragedią. Może
faktycznie.. ich znajomość skazana była na niepowodzenie. – pomyślała,
przechodząc przez przejście. Pod jej dom, dotarli w ciszy. Każde z nich miało w
głowie mały kocioł myśli, który powoli podgrzewał się na wolnym ogniu.
Upewniwszy się, że może ją zostawić samą, pożegnał się lekkim uśmiechem i
poszedł do domu. Nie zaprosiła go do domu z dwóch powodów. Było cholernie
późno, a po drugie.. Jakoś nie specjalnie, chciała obnosić się ze śladami innego
faceta w jej łóżku. W końcu, gdy wychodzili z Mikołajem, nie miała czasu posłać
i posprzątać. Kilka sekund później, dziękowała Bogu, że zostawiła taki syf.
Była przekonana, że Mikołaj wrócił do siebie. Myliła się. Spał w jej łóżku
jakby czekał na nią. Tej nocy wolałaby zostać sama. Usiadła na fotelu i tam
została. W ubraniu, z kapturem na głowie, bez ruchu, do rana. Nawet nie
wiedziała kiedy zasnęła. Obudził ją Mikołaj, który zastał ją śpiącą na
siedząco.
wtorek, 27 grudnia 2016
46. "Nie wszystko zależy ode mnie" cd cz nr. 45
Odwróciła się. Z miejsca, do którego
nie dosięgało światło latarni, wyłoniła się postać fotografa. Tomasz zrobił w
jej kierunku kilka kroków. Popatrzyła na niego, nic nie mówiąc. Lekki wiosenny
wiatr, musnął jej policzki. Dlaczego jego widok, wywoływał w niej dreszcze? Bezpieczniej
było, nie odpowiadać na to pytanie. Podeszła do niego, na wyciągnięcie ręki. To
było dziwne uczucie. Wymknęła się z domu, spotkać z nim po kryjomu, jakby byli
zakochanymi szczeniakami, mającymi po 15 lat. Ich znajomość, postrzegana była na
zasadzie, wszyscy są przeciwko nim, poza nimi samymi. Uśmiechnęła się. Jakkolwiek
była na niego zła, w jego obecności, zapominała o tym w kilka sekund. Miała coś
powiedzieć, ale sam zrobił jeszcze jeden krok. Nachylił się, ujmując jej
policzek. Przełknęła ślinę. Zachowywał się tak, jakby miał ją pocałować. Tu i
teraz. I zrobił to. Delikatnie ucałował jej policzek. Cholera jasna... Mógłbyś
ostrzegać. Dostanę zawału. – pomyślała,
spoglądając mu w oczy.
poniedziałek, 26 grudnia 2016
45. "Możemy się zobaczyć?"
„Naprawdę chcę” te dwa słowa,
dudniły w głowie Elki jak mantra. Nie rozumiała jego decyzji, nie rozumiała
niczego. Zabrał teczkę, torbę i wyszedł. Bez słowa pożegnania. Co się
stało? Dlaczego akurat teraz? Zadając sobie kolejne pytania, kręciła się na
krześle. Spoglądała na jego puste miejsce. I co? I ma dzielić biurko z kimś
innym?- pomyślała. Nie mogła sobie tego wyobrazić. Zaprzyjaźnili się od chwili, gdy robiła
pierwszy reportaż. Potem były kolejne i następne.. Praktycznie cały czas,
pracowali razem. Miał ją teraz zostawić? Przez Krzyśka? Nie. Nie dopuści do
tego. Wstała z krzesła, kierując się prosto do gabinetu naczelnego. Szła tam również
Malena, którą wypchnęła i bez pukania, weszła do środka. Ta popsioczyła pod
nosem na Elkę i poszła do swojego biurka. Elka natomiast, usiadła przed Krzyśkiem,
który rozmawiał przez telefon. Spojrzał na nią jak na wariatkę. Przeprosił
swojego rozmówcę po czym odłożył telefon.
sobota, 24 grudnia 2016
44. "A opowiesz mi ten sen?"
Ich spojrzenia się spotkały, gdy
oboje zastygli bez ruchu. Muzyka wciąż grała, jednak nie dla nich. Ich umysły ogarnęła
cisza. Jakby byli otoczeni bańką mydlaną. Jedyną oznaką życia, było mocniejsze
ściśnięcie ręki Tomasza. Drugą rękę, wciąż trzymał na jej plecach. Opuszki jego
placów, gdy dotykał jej ciała. Nawet przez materiał sukienki, wydawały się delikatną
pieszczotą, jaką mogła się nasycić. Jego pytanie, storpedowało ją na miejscu.
Oczywiście, mogła skłamać. Mógł coś źle zrozumieć. Mógł się przesłyszeć. Czuła,
jak jej lekko rozchylone wargi, delikatnie drżą. Zaschło jej w gardle. Minę
wyrażającą zaskoczenie, zamieniła w delikatny uśmiech. Nie wiedziała, co ją
podkusiło. Może gdyby wypiła mniej szampana, nigdy nie odważyłaby się przyznać.
czwartek, 22 grudnia 2016
43. "Naprawdę Ci się wczoraj śniłem?"
O tej godzinie, szybki przejazd
przez miasto, graniczył z cudem. Stanęli w korku. Patrząc na Sznurek aut,
istniała szansa, że na 19 dotrą do hotelu. A była dopiero 17. Nie rozmawiali za
wiele. Trwało to od chwili, gdy stali przy sklepie z biżuterią. Padły wtedy
słowa, których sens, dotarł do nich z lekkim opóźnieniem. Dopiero po chwili
zrozumieli, co sobie wyznali. Nie ciągnęli tematu dalej. Teraz w lekko napiętej
atmosferze, ramię w ramię, czekali na powrót do hotelu. Ich ciszę, przerwał
dźwięk telefonu. Gdy wyjęła go z torebki, popatrzyła na wyświetlacz. Mikołaj
dzwonił już czwarty raz. Nie miała ochoty z nim rozmawiać. Nie teraz. Czuła
się, jakby ją kontrolował. Ona nie zadzwoniła ani razu a on? Tomasz obserwował
sytuację z boku. Zdziwił się, gdy nie odebrała. Zrobiła to dopiero za drugim
razem. Zmarszczyła nieco czoło.
środa, 21 grudnia 2016
42. "Wiesz, że nie możemy.."
Dźwięk przekręcanego zamka w
drzwiach. Dla jednych, nie znaczy kompletnie nic. U innych, powoduje
przyspieszoną akcję serca. Tomasz siedział na brzegu łóżka. Gdy Elka poszła do
łazienki, miał chwilę, na uporanie się z myślami. Nie spodziewał się takiego
obrotu spraw. Dzielenie łóżka, jakoś nie pomagało w zapomnieniu o tym, co
niemożliwe. Mógł być jej przyjacielem, mógł z nią pracować ale to.. Było ponad
jego siły. Najprawdopodobniej, był największym durniem na świecie. Miał
nieuporządkowane życie osobiste, a myślał o czymś, co jeszcze bardziej je
skomplikuje. Jego dziewczyna czekała na deklarację. Na odpowiedź. Odpowiedź
znał. Nie był na to gotowy. Nie był gotowy na taki krok. Dziecko to
odpowiedzialność. To istota stworzona z miłości. Istota, której powinno pragnąć
się z całej duszy. Nie czuł tego. Lubił dzieci, ale na własne, nie był gotów. To
wszystko, zjadało go od środka. Musiał coś postanowić, coś zrobić. Postanowił,
że rozmówi się z nią po przyjeździe.
wtorek, 20 grudnia 2016
41. "Spędzimy wspólną noc"
Przewracając długopis w palcach,
spojrzała na zegarek. Była 12. Normalnie, o tej porze w każdy czwartek,
wegetowałaby na krześle w redakcji. Dzisiaj? W ogóle o tym nie myślała.
Uśmiechała się pod nosem. Fajnie zapowiadał się ten weekend. No może nie dla
wszystkich. Mina krążącego po reakcji Mikołaja, mówiła za siebie. Był wściekły.
Pytanie brzmiało: na kogo? Na Krzyśka? Który również jemu, zapewnił atrakcje w
ten weekend? Na nią? Że jedzie pracować na drugi koniec Polski. Przy okazji,
całkiem dobrze się bawiąc. Czy na Tomasza? Który ma jej towarzyszyć przez całe
trzy dni. Nad odpowiedzią, wolała nie myśleć. Po co psuć sobie nerwy.
poniedziałek, 19 grudnia 2016
40. "Ślub roku"
„Wracam bo chcę. Wracam, bo
wydaje mi się, że to dobra decyzja. Wracam, bo nie lubię tandety, która
próbował Wam wcisnąć konkurencyjny portal.
I dlatego, że prosiliście, żebym się odezwała. W końcu jak się ma głos, trzeba
go użyć. Dlatego postanowiłam.. Myślę, że tematów mi nie zabraknie. Bo dla
singielki bycie w związku to dopiero poligon… Poza tym warto w końcu opisać, co
się dzieje po mitycznym „i żyli długo i szczęśliwie”. Będę więc pisać. Show
must go on, ale nie w showbiz, tylko w „Co tam?”. Czyli tam, gdzie zawsze
pisałam”
sobota, 17 grudnia 2016
39. "Bo miałem pretekst"
W czasie, gdy Elka pobiegła za
Tomaszem, Mikołaj postanowił się zrehabilitować. Naprawił szkody spowodowane
bójką. Stół wrócił na swoje miejsce. Krzesła także. Właściwie, wszystko
wyglądało tak, jak tu przyszedł. Usiadł ponownie na łóżku. Cały się gotował. Sama myśl, że Elka pobiegła za tym idiotą, doprowadzała go do szału.
Miął pościel, zaciskając na niej ręce. Podskoczył, gdy usłyszał trzaśnięcie
drzwi. Elka weszła do salonu, spoglądając na niego. Czy ona płakała? –
pomyślał, widząc jej smutne oczy. Jednocześnie, było w nich coś jeszcze. Była na niego wściekła.
Czuł to.
czwartek, 15 grudnia 2016
38. "Wiem gdzie jest moje miejsce"
Zamyśliła się nad niemożliwym.
Mając zamknięte oczy, można przenieść się w dowolne miejsce. Można robić co się
chce. Można być kim się chce. Można też, nie ruszyć się z miejsca a wyobraźnia
sama zrobi swoje. A może to nie wyobraźnia? Można tak bardzo chcieć czegoś, że
czujesz to, ale nie otworzysz oczu. Boisz się, że to coś wtedy zniknie. Tak właśnie
się czuła.
środa, 14 grudnia 2016
37. "Z Tobą będzie pierwszy raz"
Elżbieta Kowalik - nie singielka –
pomyślała, spoglądając z uśmiechem, na swoje odbicie w lustrze. Czyżby właśnie
zaczęła nowy etap w życiu? Pohamowanie endorfin na haju jest bardzo trudne. Szczerzenie
się samej do siebie, to nie był normalny objaw. Pierwszy raz, od wielu tygodni a
nawet miesięcy, miała ochotę krzyczeć ze szczęścia. Chciała zrobić coś
szalonego. Od czego by tu zacząć? – pomyślała mrużąc oczy. To nie tylko
początek lepszego życia. To początek lepszej, ładniejszej nie singielki. Już
wiedziała co chce zrobić. Każda kobieta zaczyna właśnie od tego. Teraz miała
cel. Jej zmiana nie zostanie niezauważona. Dawno tak rano nie wstała. Idealna
okazja. Idąc parkową alejką, uśmiechała się nie tylko do siebie, ale i do
każdego napotkanego człowieka. Najwyżej wezmą mnie za wariatkę – zaśmiała się
pod nosem. Jej porażający entuzjazm, był stanowczo za duży. Podczas rozmowy z
Natalią, szczebiotała ze szczęścia. Ta zdecydowanie była w odmiennym nastroju.
wtorek, 13 grudnia 2016
36. "Ja powinienem wyjechać"
- Mikołaj? – spojrzała na niego zaskoczona.
Nie spodziewała się go tutaj zobaczyć. Nie po tym, jak perfidnie zwiała z
restauracji. Albo jest idiotą albo mu zależy – pomyślała, robiąc krok dalej.
poniedziałek, 12 grudnia 2016
35. "O czymś, o czym nie powinienem"
Było jakoś po 23, kiedy srebrne
BMW, podjechało na strzeżone osiedle. Niby nic niezwykłego a jednak. Najczęściej ktoś podjeżdżał, wysiadał albo wjeżdżał do garażu podziemnego. Tym razem, nikt
z niego nie wysiadał. Silnik pracował. Pasażerowie wciąż byli w środku.
Rozmawiali? Żegnali się? Przyciemnione szyby, są sprzymierzeńcem takich
tajemniczych spotkań.
sobota, 10 grudnia 2016
34. "Z Tobą, mogę nawet ubrać ten garnitur"
Wciąż stali w ogrodzie. Może to
była chwila otumanienia jego zapachem, jego spojrzeniem. Elka nie wiedziała.
Dała się uwodzić słowom Mikołaja. Wydawał się być szczery. Pierwszy raz, odkąd go
zna. Nie był wystylizowanym pozerem tylko uczuciowym mężczyzną. Był zazdrosny.
Od 5 lat, nikt nie był o nią zazdrosny. Nikt tego nie okazał tak wprost jak
Mikołaj. Nie miała absolutnie powodu, wierzyć mu w to wszystko a jednak. Przecież
nie może się tak mylić co do mężczyzny, który o nią zabiega. Który się o nią
troszczy. Chciała usłyszeć takie słowa. Odurzyły ją jak narkotyk. Obejmował jej
talię, muskał jej policzek. Zapomnieli, że nie są sami. Że mogą być obserwowani.
piątek, 9 grudnia 2016
33. "Ciebie na nim nie ma"
Jej ręka delikatnie opadała z
łóżka. Przesuwała palcem po parkiecie, w kompletnym zamyśleniu. Nie miała siły
wstać. Nie chciało jej się wstać. Spotkanie z testosteronem otrzeźwiło
singielkę. Bolało, ale miała świadomość tego, co kryje się pod twarzą idealnego
faceta. Co też ona sobie myślała? Miał z tego świetną zabawę. Codziennie,
widziała siebie w lustrze i zastanawiała się, co w niej zobaczył. Jednak nic nie
zobaczył. Była jak kolejny worek kartofli w jego mieszkaniu. W końcu sama
podała mu się na srebrnej tacy, przez te głupie nocne telefony. Do kogo mogła
mieć teraz pretensje? Do niego? Najwięcej do siebie. Dała się omamić jego
urokowi. Zapewne nie ona jedna. Wciąż zastanawiała się, jak mogła mu wyznać, że
go kocha. Przecież to była największa bzdura. Owszem podobał się jej, pociągał ją fizycznie ale
miłość? Miłość to coś głębszego, coś co buduje się miesiącami, a nawet latami.
środa, 7 grudnia 2016
32. "Z Tobą najlepiej"
Elka stała naprzeciwko Mikołaja w
milczeniu. Doświadczona kobieta wie, że gdy hormony szaleją, najlepiej schować
się pod kocem i przeczekać. Gorzej jest, gdy szaleje testosteron. O tym singielka
nie ma zielonego pojęcia. Nie ogarniała tej dwójki. Owszem, wiedziała, że Tomasz
nie jest fanem Mikołaja, ale żeby aż tak? A może to Mikołaj zaczął? Czas wyłożyć
karty na stół.
31. "Teraz nikt nam nie przerwie"
Dla Tomasza, wczorajsza noc była
jedną z najdziwniejszych w ostatnim czasie. Nie to, że miał mętlik w głowie, to jeszcze ten telefon od Elki z takim wyznaniem.. Nie umiał sobie tego
poukładać. Jeszcze dzisiejsze poranne zakupy z Sylwią.. Rozmowa na temat tego, jakim
byłby świetnym ojcem. Nie myślał o tym. W ogóle nie zastanawiał się nad
posiadaniem dzieci. Nie czuł się na to gotowy. A może po prostu nie czuł, że to
z tą kobietą chce je mieć.. Zachwyty nad obcym dzieckiem, jakoś go do tej wizji
nie przekonały. Nie uważał, że byłby dobrym wzorcem dla małego człowieka. Z tego
rozmyślania, wyrwał go głos Elki. Tomasz spojrzał na nią, jak kuśtykała od
szafki do stołu, kładąc swoje rzeczy
wtorek, 6 grudnia 2016
30. "Tęsknię za Tobą"
Leki przeciwbólowe mają różne
właściwości. Po jednych czujemy się dobrze, po innych jesteśmy jak na haju.
Kompletnie nieprzytomni. Nie pamiętamy co się działo. Tak właśnie, czuła się
teraz Elka. Mrużyła delikatne oczy, których powieki wciąż się zamykały. Do jej
głowy, zaczęły docierać jakieś dziwne dźwięki. To z kuchni? Przyłożyła rękę do
głowy. Czuła się, jakby miała kaca. Przecież wieczorem nic nie piła. W głowie
miała wczorajszy obraz Tomasza. Przyjechał po nią. Był taki przystojny w tym
garniturze.. Zaopiekował się nią, podał herbatę. Co prawda, sam przy tym trochę
ucierpiał. Koniec końców chyba jego przyrodzenie nie ucierpiało. Powoli
zaczęła się unosić, coraz szerzej otwierając powieki.. Po chwili spojrzała na
swój strój. Cholera jasna.. – pomyślała, zakrywając się po szyję. Dlaczego jest
w koszuli nocnej? Przecież się nie przebrała.. Co jest grane? Zaraz.
niedziela, 4 grudnia 2016
29."Chcesz żebym został na noc?"
Oparta plecami o ścianę, Elka
siedziała na kozetce w gabinecie lekarskim. Spoglądała w okno. Dziś nawet
niebo płakało nad jej marnym losem. Obserwowała spływające krople deszczu po
szybie. Natura to jednak najlepszy artysta - pomyślała. Kątem oka zerkała na lekarza, który
profesjonalnie zajmował się jej skręconą kostką. Myślami była daleko. Gdzieś w
okolicach Szczecina. Zastanawiała się co robi Mikołaj. Nawet nie odbierał
telefonu. Zostawił jej tylko głupią wiadomość. Z zamyślenia wyrywał ją ból
nogi, gdy ciut za mocno została ściśnięta. Jutro bierze wolne – postanowione.
sobota, 3 grudnia 2016
28. "Dla mnie najważniejsze jest to.."
Mina Doroty nie wskazywała na nic
dobrego. Elka i Tomasz spojrzeli na siebie, po czym oboje weszli do jaskini
smoka. Z początku. Elka była przekonana, że coś się nie podoba w którymś z
artykułów. Tomasz z kolei myślał, że może jakieś zdjęcie jej nie pasuje.
Tureckie kazanie Doroty trwało dobre 20 minut. Elka wielu rzeczy się po niej
spodziewała. ale teraz to poleciała po całości.
27. "Ja o Tobie nie myślę"
- Tomasz? – powtórzyła za Mikołajem,
przez chwilę czując się dziwnie. Dopiero co, śniła, że był w jej łóżku, teraz
stał w jej drzwiach? Znaczy stał przed chwilą, gdy otworzył mu je Mikołaj. Ten sam,
który naprawdę spał u jej boku. Paranoiczna sytuacja. Potrząsnęła głową. –
Czego chciał? Przecież.. Cholera jasna wywiad mam! – jęknęła uderzając dłonie o
kolana.
czwartek, 1 grudnia 2016
26. "Ktoś tu był?"
Spała by jeszcze dłużej, gdyby
nie światło rażące po oczach. Powoli zaczęła otwierać powieki. Był ranek. Elka
miała wrażenie, że pęknie jej głowa. Po wczorajszej wizycie Tomasza, opróżniła pół
butelki wina. Nie mniej jednak, wino wcale nie zagłuszyło tego, że czuła się
jak idiotka. Oskarżyła porządnego faceta o romans. Co też ona sobie myślała..
Zebrała się do kupy i wstała z łóżka.
środa, 30 listopada 2016
25."Ty też jesteś fajna"
Po zajściu, jakie miało miejsce w
windzie, Tomasz musiał się przewietrzyć. Wyszedł przed budynek redakcji, krążąc
po parkingu zamyślony. Co też mu strzeliło do łba, żeby powiedzieć coś takiego.
Wciąż nie wiedział, o co Elka jest na niego taka cięta. W ogóle nie rozumiał,
skąd ta cała afera. Kretyn ze mnie – pomyślał, kopiąc kamyk na drodze. Kiedy
stał tak, właśnie z naprzeciwka nadchodziła Monika, która od razu podeszła do
niego.
wtorek, 29 listopada 2016
24. "Pocałowałbym Cię"
W mieszkaniu Elki Kowalik zapadła
cisza. W zasadzie ta cisza trwała już kilka sekund, teraz była nie do
wytrzymania. Nikt nie wiedział co się dzieje. Elka i Tomasz, jak rażeni piorunem,
odsunęli się od siebie. Natalia, patrzyła na nich przez chwilę, czując że
wpadła w najmniej odpowiednim momencie. Tomasz zreflektował się, że dłużej nie
powinien zostawać w mieszkaniu i tylko delikatnym muśnięciem policzka Elki, pożegnał się
zamykając za sobą drzwi.
poniedziałek, 28 listopada 2016
23. "Pani pozwoli"
Sekundy mijały ale czas jakby zatrzymał
się w miejscu. Spoglądali na siebie w milczeniu. Nie przeszkadzał im padający
deszcz na ramiona. Mokre włosy Elki, delikatnie pokręcone, przylegające do policzka
zdawały jej się nie przeszkadzać. Wpatrzona w delikatnie uśmiechniętą twarz
Tomasza, czuła na sobie jego przenikliwe acz ciepłe spojrzenie. Lubił ten widok,
od momentu gdy kilka tygodni temu, zobaczył ją z takimi włosami w pokoju
hotelowym.
niedziela, 27 listopada 2016
22. "Zrywam tą umowę"
„Nie chcę doczekać takiego dnia, w
którym Ciebie w nim zabraknie” – te słowa zapamiętał najbardziej z całej tej
zakręconej nocy. Tomasz leżał na swoim łóżku, trzymając rękę na brzuchu i
patrzył zamyślony w okna swojej sypialni. Z jednej strony cieszył się, że
usłyszał od Elki coś takiego, że tak myślała, że tak czuła ale z drugiej, to
zdecydowanie robiło zamieszanie w jego głowie.
21. "Nadrobimy stracony czas"
- Co się dzieje? – zapytała odruchowo
łapiąc Tomasza za rękę na wysokości nadgarstka, nie widząc kompletnie nic przed
sobą a jedynie czując obecność mężczyzny.
sobota, 26 listopada 2016
20. "Dlaczego go wyrzuciłaś?"
Otrzeźwiała w kilka sekund. Stała
w kuchni, zaciskając palce na wysuniętym blacie, gdy Natalia dzwoniła do Arka,
by dowiedzieć się o co chodziło z tą wiadomością jaką zostawił jej tej nocy na
poczcie głosowej. Po jakiś 15 minutach rozmowy, które dla Elki stojącej kilka
metrów od niej były co najmniej jak rok, Natalia zakończyła rozmowę obiecując,
że kiedyś tam się spotkają ale nie wie kiedy bo jest bardzo zajęta.
piątek, 25 listopada 2016
19. "Nic nas nie łączy"
Dzisiejszy poranek singielki
wyglądał jak z obrazka. Ona, on, śniadanie do łóżka, malownicze miejsce, słońce
wkradające się do hotelowego pokoju. Ile by nie dała, żeby to była jej
codzienność jednak rzeczywistość była kompletnie inna. To był tylko
przyjacielski gest faceta, który czuł się w obowiązku pocieszyć przyjaciółkę, po
tym jak inny facet wystawił ją do wiatru. Nic poza tym. Gdyby ktoś wszedł teraz do pokoju,
zobaczyłby przystojnego faceta siedzącego na progu łóżka, popijającego poranną
świeżo parzoną kawę i pewną blondynkę z potarganymi włosami, zajadającą
rogalika z dżemem. Prawie jak para szczęśliwych kochanków. Nic bardziej mylnego.
czwartek, 24 listopada 2016
18. "Możemy ponudzić się razem" / do poprawy
Na starym zegarze właśnie wybiła
22, gdy dwoje przyjaciół siedziało na szarej kanapie, w hotelu, gdzieś na końcu
świata. Przynajmniej dla tej dwójki był to ich prywatny koniec świata. On nie
pytał dlaczego się tu znalazła, co właściwie miało miejsce kilka godzin
wcześniej chociaż zżerała go ciekawość, ona patrzyła na ich odbicie w lustrze,
wiszącym naprzeciwko widząc kompletnie żałosną kobietę i jej wybawcę, człowieka,
którego wczoraj przeklinała a dziś mimo to, był u jej boku.
18. Tomasz..
Dość
mocne pukanie do drzwi, wyrwało Elkę ze świata własnych myśli. Ledwie co opadła
na łóżko pozbawiona energii do życia, a już musiała wstać by zobaczyć kto się
tak dobija. Nikogo się nie spodziewała, chyba, że ten kretyn postanowił dalej
dręczyć ją swoją obecnością. Odsunęła łańcuch blokujący, po czym z całą siłą otworzyła
drzwi, by zastygnąć jak słup soli. Na pierwszym planie zobaczyła ogromny bukiet
czerwonych róż, a dopiero po chwili całkiem obcego jej człowieka. Kurier
wręczył jej kwiaty i gdy tylko pokwitowała odbiór, ulotnił się jak poranna mgła.
środa, 23 listopada 2016
17. Zaufaj fotografowi
Po rozstaniu Elki i Tomasza pod salonem
sukni ślubnych, każde z nich poszło w swoją stronę. On tak jak wspomniał udał
się prosto do redakcji, a ona na najbliższy przystanek jadąc stamtąd do
centrum. Po drodze uzgodniła z Natalią, że ta przyjedzie po nią do kawiarni,
gdzie jest umówiona ze swoim informatorem. Okazało się, że z autem nie było aż
tak źle jak obie myślały i jeszcze tego samego popołudnia, można je było
odebrać.
wtorek, 22 listopada 2016
16. Nie jak modelka, jak kobieta
Stanęła
jak wryta. Znała tę męską sylwetkę. Mężczyzna spoglądając przez okno, stąpał nerwowo
z nogi na nogę. Od razu go rozpoznała. Nic się nie zmienił od kiedy po raz
ostatni widziała go 5 lat temu. Ten sam styl na ”wiecznego chłopca”.
Wiedziała,
że wrócił, jednak nie sądziła, że będzie chciał się z nią zobaczyć.
Z
Wojtkiem spotykała się dwa lata. Byli nawet zaręczeni i planowali ślub, do póki
nie wpadł na durny pomysł wyjazdu do Niemiec. Argumenty, że zarobi dla nich
pieniądze na lepszą przyszłość, wcale do niej nie przemawiały. Jego decyzja
przekreśliła ich związek w ciągu jednego dnia. Była pewna, że jak już wyjedzie,
to zostanie tam na dobre.
Jak
widać, w życiu nigdy nie można być niczego pewnym na sto procent.
Teraz
zamiast spacerować po jednym z berlińskich placów, stał tutaj. Czekał na nią
jak syn marnotrawny, do póki się nie odwrócił i nie wyszczerzył zębów na powitanie.
Dopiero
teraz ujrzała, że trzymał w dłoniach jednego marnego białego goździka.
–
Cześć Wojtek.. – w końcu się odezwała.
–
Cześć Ela. Pięknie wyglądasz – uśmiechnął się, wręczając jej kwiat.
–
Tata mi mówił, że wróciłeś – odparła zaskoczona jego widokiem.
–
To prawda. Wróciłem – odparł ciepło.
Elka
nie spodziewała się takiego zakończenia dnia. Wracając do mieszkania marzyła o kąpieli
i położeniu się spać. Dzisiejszy limit wrażeń był na skraju wyczerpania, a
teraz miała jeszcze na głowie gościa, którego wypadało zaprosić chociażby na
herbatę.
Po
krótkiej rozmowie na korytarzu, zaprosiła Wojtka do środka. Serwując herbatę i kupne
ciasto, które od wczoraj zalegało w lodówce, obawiała się, że to spotkanie
będzie kolejną katastrofą. O dziwo, drugi raz się pomyliła. Było całkiem
sympatycznie. Rozmowa z byłym chłopakiem okazała się miłą odskocznią od
wszystkiego. Oglądając film z wakacyjnego wyjazdu do stadniny, obojgu wróciły
wspomnienia. Kiedyś byli ze sobą naprawdę szczęśliwi, dlatego nie mogła
zrozumieć czemu to wszystko rozwalił.
W
pewnej chwili wspomnienia wzięły górę nad rozsądkiem. Wojtek zamiast oglądać
film, odwrócił się do Elki i zaczął ją namiętnie całować. Przez chwilę i ona
się temu poddała. Brakowało jej czułości i namiętności, ale nie była pewna, czy
akurat z jego strony. Dość szybko pozbawiła go złudzeń o wspólnej nocy, a
jeszcze szybciej odprawiła z kwitkiem do drzwi, sugerując, że się zdzwonią. Dopiero
gdy została sama, skrzywiła się na własną głupotę. Przecież mogła być
niewyspana, spóźniona i szczęśliwa, a będzie wyspana, smutna i czekająca na
telefon, który Bóg raczy wiedzieć kiedy zadzwoni.
poniedziałek, 21 listopada 2016
15. Nie ma żadnych nas
Trzy
dni później, kiedy stan zdrowia Tomasza się nie poprawił, a wręcz pogorszył,
Sylwia zadzwoniła po lekarza. Ten jednoznacznie stwierdził, że ma zapalenie
płuc. Przepisał mu antybiotyk i zakazał wychodzenia z domu przez co najmniej dziesięć
dni. Po tym okresie miał się stawić na kontroli. Gdy zaczął marudzić, że on
tyle nie wysiedzi w domu, lekarz postraszył go pobytem w szpitalu. To był
wystarczający argument.
Gdy
zostali sami, Tomasz szczerze porozmawiał z Sylwią. Nie chciał, żeby non stop siedziała
i się nim opiekowała. Wystarczy, że zrobi mu jakieś zakupy i przyniesie leki.
Z resztą poradzi sobie sam. Po długiej choć trudnej dyskusji ze względu na
jego kaszel, Sylwia częściowo dała się przekonać. Faktycznie nie uśmiechało jej
się niańczyć dorosłego faceta. Miała na głowie wyjazd, który nieubłaganie się
zbliżał.
Kiedy
robiła listę potrzebnych zakupów, Tomasz postanowił zadzwonić do redakcji, żeby
uprzedzić o swojej dłuższej nieobecności. Niestety, jak tylko chciał coś
powiedzieć, zaczynał kaszleć. Sylwia postanowiła go w tym wyręczyć i
powiadomiła kogo trzeba.
14. Gdzie diabeł nie może
Ranek
przywitał Warszawę skąpaną w słońcu. Nic nie pozostało z tej deszczowej nocy. Nic,
poza wspomnieniami. Ciepłe czerwcowe promienie wkradały się przez szczeliny
żaluzji, pochłaniając coraz więcej przestrzeni mieszkania. Gdy dotarły do łóżka
gdzie leżała Elka, ta musiała zmrużyć powieki. Tej nocy prawie nie spała. Może
tylko na moment straciła kontakt z rzeczywistością. Teraz wpatrywała się w
jeden punkt. Jasnobeżowy fotel. Ten sam, na którym wczoraj siedział Tomasz.
Co
tu się wydarzyło? Nie umiała i nie chciała tego nazwać. Tak było zdecydowanie
bezpieczniej. Dla niego i dla niej. Do pewnych rzeczy lepiej się nie
przyzwyczajać i nie przywiązywać wagi. Najlepiej w ogóle o nich nie
myśleć.
Tylko,
żeby to było takie proste – westchnęła, chowając głowę pod poduszkę.
Nie
umiała wymazać obrazu Tomasza. Tego jak najpierw warował pod jej drzwiami,
a później roznegliżowany pił herbatę w jej fotelu. Naprawdę nie zasnąłby,
gdyby jej nie przeprosił? Tak bardzo obchodziło go co ona myśli i czuje? Jakiś
absurd.
Powoli
zaczynała się w tym gubić.
Nie
wiedziała co byłoby lepsze. Czy stan pokłócenia, w którym by ze sobą nie
rozmawiali, czy to co się wczoraj stało i zburzyło cały porządek jej świata. Problem
w tym, że jej świat od jakiegoś czasu, w ogóle nie był uporządkowany. To
był chaos.
sobota, 19 listopada 2016
13. Rozchorujesz się..
Słońce
chyliło się ku zachodowi, gdy Elka spacerowała Krakowskim Przedmieściem. W
weekendy tętniąca życiem ulica, w poniedziałkowy wieczór wydawała się zapadać w sen.
Owszem, gdzieniegdzie słychać było muzykę i gwar z kawiarnianych ogródków,
jednak Ela zdawała się być niewzruszona na otoczenie. Idąc przed siebie,
zastanawiała się, co jeszcze się może wydarzyć, co będzie wisienką na torcie
tego koszmarnego dnia. Zamiast udanej randki, kolejna porażka. Zamiast spokoju
w domu, matka histeryczka. A
zamiast przyjaciela, pieprzony hipokryta – westchnęła zatrzymując się na
przejściu.
Czekając
wraz z innymi, rozejrzała się po obcych dla siebie twarzach. Jedne
uśmiechnięte, inne zmęczone albo zatroskane. Każdy dokądś zmierzał, tylko ona
nie bardzo wiedziała gdzie iść. Nie mogła zostać w domu. Musiała się przejść.
Po tym jak zostawiła samochód pod kamienicą, ruszyła w miasto. Teraz
przechodząc obok jednej z cukierni, zatrzymała się spoglądając na witrynę.
Przepełniona łakociami, wręcz kusiła by wejść do środka. Nie zastanawiając się
ani chwili dłużej, popchnęła drzwi.
12. Yeti
Spoglądając
na Mikołaja prowadzącego auto, Elka delikatnie uszczypnęła wierzch lewej dłoni.
Auć.. – nieznacznie się skrzywiła, czując uścisk palców na skórze. Zabolało. A
skoro zabolało, to nie był sen. Była tu i jechała na randkę. A przynajmniej
wszystko na to wskazywało. Za pierwszym razem im nie wyszło. Zaczynając od
niezapowiedzianych gości w jej mieszkaniu, a kończąc na awarii bezpieczników. W
chwili obecnej, nic nie zapowiadało, że ktoś lub coś, może przerwać ich spotkanie.
Teraz musiało się udać.
Podobno idealna randka jest jak yeti. Każdy
wie jak wygląda, ale nikt go nigdy nie widział. Do dziś. Singielka właśnie jest
na jego tropie i przyjrzy mu się z bliska. Powoli, uważnie i dokładnie. Ekspedycja
badawcza rozpoczęta – uśmiechnęła się pod nosem.
piątek, 18 listopada 2016
11. Nie mówiąc ani jednego słowa
Zaskoczył
ją. Była święcie przekonana, że w ferworze zajęć i ostatnich wydarzeń w jej
domu, zapomni o nieudolnej próbie wywiezienia go za miasto. Zwłaszcza w celu
zrobienia nikomu niepotrzebnych zdjęć. Tym bardziej Dorocie, która stanowczo
zakazała Elce zajmować się tą sprawą. Według niej, Kowalik nie mogła im już
pomóc.
Czy
aby na pewno? Z początku Elka próbowała ją przekonać, że w ludziach jest siła.
Jeśli podniesie raban, tłum się skrzyknie i mogą coś razem zdziałać. Niestety,
jej argumenty nie przekonały Doroty i sprawa poszła do szuflady. Do
przedwczoraj.
Tonący
brzytwy się chwyta, a ona nie wiele myśląc, wypaliła z tematem widmo. Nie
liczyło się co i gdzie, byle tylko podróż i czas trwania spotkania był jak
najdłuższy. Przecież celem podróży nie były tak naprawdę zdjęcia, a Tomasz,
tylko, że musiała mieć cholernie dobry pretekst, żeby wywlec go
z redakcji. I taki był.. Do czasu.
W
obecnej sytuacji, wydawał się być całkowicie bez sensu. Na co jej były zdjęcia
do artykułu, który się nie pojawi. Po drugie.. Tomasz w tym czasie mógł zająć
się swoimi sprawami, a nie biegać z nią po wsi i robić zdjęcia, które nikomu
nie pomogą. A po trzecie.. To już nie będzie randka, tylko praca.
Z
zajętymi facetami się nie randkuje, z nimi się co najwyżej pracuje – westchnęła.
Z
taką myślą opuściła redakcyjną toaletę, idąc prosto do windy. Tomasz czekał już
na dole. Po tym jego nagłym zrywie do wyjazdu, poprosiła o 10 minut. Musiała
chwilę pomyśleć, a przynajmniej zebrać swoje rzeczy i zacząć wielką
improwizację.
Wiedziała,
że jeśli kiedykolwiek przyzna mu się do tego kłamstwa, rozniesie ją na kawałki.
Analizując prawdopodobne konsekwencje jej durnego pomysłu, milczenie było
bardziej opłacalne. Jednym plusem tej akcji-konspiracji, poza miłym
towarzystwem Tomasza, było wyrwanie się z redakcji na całe popołudnie.
czwartek, 17 listopada 2016
10. Bo chcę, żebyś dłużej deptała mi nogi
O
Matko Święta.. – westchnęła ściskając palcami kąciki oczu, gdy usiadła na
brzegu swojej retro wanny. Czuła, że zaraz zwariuje. Nie miała kompletnie na
nic siły. Ani się wykąpać, ani ubrać, ani wyjść z domu, a co dopiero siedzieć w
redakcji. Na własne życzenie miała kaca. Nie musiała tyle wypić. Chociaż nie.
Wcale dużo nie wypiła. Po prostu dla niej, każda ilość alkoholu była zabójcza.
W
końcu zebrała w sobie resztki siły, rozebrała się i weszła do wanny. Prysznic
był zbawienny. Po kilku minutach zakręciła kurek z wodą, owinęła się ręcznikiem
i wyszła z wanny. Przetarła ręką zaparowaną taflę lustra i popatrzyła na
siebie. Wyglądała tak jak się czuła. Żałośnie. W tym przypadku potrzebny był
jakikolwiek makijaż.
W
turbanie na głowie, wyszła z łazienki przygotować sobie kawę. Z kubkiem
gorącego napoju, usiadła na sponiewieranym łóżku i przymknęła oczy.
Co
się właściwie wydarzyło? O której wszyscy zasnęli? Nie pamiętała tego
dokładnie. Pamiętała, że gdy się rano obudziła, a raczej obudził ją krzyk
matki, obejmowało ją najbardziej czułe ramię na świecie. Tylko szkoda, że
należało do jej kumpla, a nie jej faceta. Mimo to, mogła tak dziś spać o wiele
dłużej..
Kiedy
zerknęła na leżący na szafce czarny notatnik, odstawiła kubek. Sięgając po
notatnik, usadowiła się wygodniej na łóżku, otwierając zaznaczone strony.
Uśmiechnęła
się, widząc odręcznie napisane notatki. Nie był to jednak jej charakter pisma.
Zawsze myślała, że to ona pisze koślawo i niewyraźnie. Pomyliła się. Tomasz
pisał od niej dwa razy gorzej. Może i miał na to wpływ wypity alkohol, ale na
szczęście dało się to jakoś odczytać. No prawie dało.
Były
to krótkie myśli i uwagi jakie jej poddał na temat kajakarki. Kiedy wylądowali
w łóżku, w pewnej chwili Elka zaczęła marudzić, że Dorota będzie truła im
tyłek o ten artykuł, postanowił pomóc. Nie myślał w tym momencie, że wyświadcza
przysługę Suszyńskiemu. Chciał pomóc Elce i pomógł. Z jego wiedzą i jej
pomysłem na wywiad, mogli zrobić coś naprawdę dobrego, a przy okazji, lepiej
się poznać.
9. Panowie macie ogień?
–
Sama urządzałaś? – zapytał Mikołaj, odwracając się do Elki.
Gdy
przytaknęła odstawiając butelkę podarowanego wina na stół, również popatrzyła
na niego. Mikołaj rozglądał się po mieszkaniu, będąc wyraźnie pod wrażeniem
jego wystroju. Nie do końca wiedziała, czy to dobrze czy źle. Czy jest w szoku,
że tak tu skromnie, bo sam pewnie mieszka w apartamencie, czy też faktycznie mu
się podoba.
–
Przytulne miejsce i widać w nim życie. Nie to co u mnie – zaśmiał się pod
nosem.
–
Raczej bałagan widać – odparła z uśmiechem.
Gdyby
zobaczył jej mieszkanie przed godziną, zmieniłby zdanie. Przez większość czasu,
w jej kawalerce króluje bajzel. Jest mistrzynią bałaganu. Tylko wtedy, gdy ktoś
przychodzi, a dzieje się to rzadko, robi generalne porządki. Zerkając w stronę
szafy, modliła się, żeby jej zawartość upchana w pośpiechu, nie wyleciała na
zewnątrz.
–
Lepszy bałagan niż sterylne laboratorium – zerknął na nią.
–
A co? Ty masz laboratorium zamiast mieszkania? – zaśmiała się.
–
Nie do końca, ale.. – przymrużył oczy zastanawiając się do czego najlepiej je
porównać. – Można je pomylić ze sklepem meblowym. Dużo gadżetów z wyższej
półki, dziwne i nowoczesne meble. Coś w tym stylu – spojrzał na nią.
–
No to chwila.. – zaśmiała się czegoś nie rozumiejąc. – Skoro nie podoba Ci się
Twoje mieszkanie, bo po tym co mówisz, wnioskuje, że tak właśnie jest, to czemu
je tak urządziłeś? Gdzie tu logika? Po co kupiłeś to wszystko? – spojrzała na
niego.
–
A znasz faceta, który jest logiczny? – roześmiał się.
–
Właściwie to nie. – przyznała mu rację.
–
No właśnie – popatrzył na nią. – A skoro już pytasz, to Ci odpowiem. Bo to jest
modne? Bo jest na topie? Bo każdy lubi mieć coś drogiego? Sam do końca nie
wiem. Po prostu będąc w pewnym środowisku, musisz trzymać odpowiedni poziom.
–
No tak – pokiwała głową. – Czyli lepiej mieć gówniane meble i poważanie w towarzystwie,
niż fajny przytulny dom. Zapamiętam tę regułę.
–
Nie. To nie jest do końca tak Elka. – pokręcił głową. – Po prostu.. Zresztą nie
ważne. Chyba nie po to się spotkaliśmy, żeby się teraz pokłócić o wystrój
wnętrza – roześmiał się podchodząc do niej bliżej.
–
Masz rację. I wcale nie zamierzałam się kłócić. Po prostu nie lubię głupoty –
odparła z uśmiechem, dudniąc palcami w oparcie drewnianego krzesła. – To
co? Bierzemy się do pracy? – zapytała bezpiecznie zmieniając temat. – Zaraz Ci
pokażę swoje materiały odnośnie tej kajakarki, a Ty mi powiesz czego Ci
potrzeba..
–
Że kogo? – zaśmiał się. – To teraz już wiem, czemu ta laska spuściła mnie z
prądem Pacyfiku. Ja ją zapytałem o katamaran – popatrzył na Elkę czując się jak
idiota.
–
Co? Chyba żartujesz.. – parsknęła śmiechem kładąc na stole swój laptop. Kręcąc
głową, próbowała opanować śmiech. Wciąż nie mogła uwierzyć, że zrobił z siebie
takiego idiotę. Myślała, że jednak ma więcej oleju w głowie. – No to wcale się już
nie dziwię, że nie chciała z Tobą rozmawiać. Też bym nie chciała po czymś
takim. Brawo Mikołaj. Moje gratulacje – przyklasnęła w dłonie.
–
Nie śmiej się ze mnie – spojrzał na nią, przysiadając na krześle.
–
No wybacz, ale jak sobie to wyobrażę.. Trzeba mieć talent, żeby pomylić kajak z katamaranem.
Wybitny talent. A Ty dowiodłeś, że jest to możliwe. – zacisnęła wargi
powstrzymując śmiech.
–
Podróże i marynistyka, to nie są moje tematy Elka – spojrzał na nią. – Ja Ci
mogę zrobić reportaż z wyścigów samochodowych albo opisać specyfikacje
luksusowych aut. Podejmę się tematów biznesowych, ale kajaki? – pokręcił głową.
– Poza tym, to Dorota wcisnęła mi ten temat. Ja tego nie chciałem, a ona? Cóż..
Chyba robi wszystko, żeby mi się przypodobać. Ciągle wysyła mi jakieś znaki
dymne, a ja absolutnie nie jestem nią zainteresowany.. Nie jest w moim typie –
zaśmiał się.
–
Biedaku.. Naprawdę Ci współczuję – poklepała go po ramieniu, roześmiana od ucha
do ucha. – Ale coś Ci powiem. Ciebie to jeszcze Dorota toleruje, bo jesteś
facetem. Czy jesteś nią zainteresowany czy nie, zawsze istnieje nikła szansa.. Że
może coś jednak, kiedyś.. Teraz wyobraź sobie co my kobiety z nią mamy, gdy
zaczyna mieć swoje humory. To jest dopiero piekło na ziemi – wywróciła oczami.
–
To wiesz co? Mam pomysł – przysunął się jeszcze bliżej.
–
Jaki? – uśmiechnęła się, opierając łokciem o stół.
–
Zaczniemy od wina – uśmiechnął się spoglądając jej w oczy.
–
To ja przyniosę kieliszki – zaśmiała się, wstając od stołu.
–
Nie zapomnij o korkociągu – zerknął w stronę kuchni.
środa, 16 listopada 2016
8. Kubłem zimnej wody
Pozbierać
się po takiej nocy i poranku? Nie było łatwo. Nie każdy najpierw o czymś śni, a potem
ten sen staje się jawą.. No może nie całkiem. Wspólnym mianownikiem obu
sytuacji była parasolka. Przedmiot kompletnie pozbawiony podtekstu, a jednak. W przypadku
Elki, wszystko jest możliwe. Nawet taki banał.
Stojąc
z kubkiem kawy, sięgnęła po długopis leżący na stole i podeszła do wiszącego na
ścianie kalendarza. W małym kwadraciku oznaczającym dzisiejszy dzień, koślawo
narysowała coś, co przypominało parasolkę. Zaśmiała się spoglądając na swoje
dzieło. Od dziś, oznaczyła 5 czerwca jako dzień parasolki. Jej prywatnej
kompromitacji w oczach faceta, który ma zadatek na jej przyjaciela. Właściwie
mogła też uwzględnić 4 czerwca, ale zgubienie parasolki nie było tak
wstydliwe jak.. Pokręciła głową. Musiała wymazać ten obraz z głowy, inaczej
praca z Tomaszem będzie niemożliwa.
Przed
wyjściem z domu, uprzedzając czepialstwo Doroty, która oczekiwała wieści z frontu,
Singielka postanowiła opublikować felieton z pierwszej randki. Właściwie to nie
randki, a spotkania. Dwa razy przeczytała swój tekst, który wczoraj napisała
pod wpływem chwili. Nie zmieniła w nim ani słowa. Czuła, że właśnie to chcą
czytać kobiety. Samą prawdę. Nie wyssane z palca bzdury, które nijak się mają
do rzeczywistości. Czasami randki nie wychodzą i to jest całkiem normalna
sytuacja..
Czy
aby na pewno? Naczelna portalu "Co tam?" miała zupełnie inne
wyobrażenie na ten temat. O tym co myśli Dorota, Singielka miała się przekonać
za jakiś czas.
wtorek, 15 listopada 2016
7. Parasolka
Taksówka
odjechała, a wraz z nią, miły wieczór. To nie mogło trwać wiecznie i miała
tego pełną świadomość. Kiedy zadzwoniła Sylwia, czas dla Elki-kumpelki skończył
się definitywnie. Gdy otworzyła drzwi od mieszkania, a potem je za sobą
zamknęła, oparła się o nie plecami. Cicho westchnęła.
Znów
była sama, jednak przymykając powieki, uśmiechnęła się pod nosem. Właściwie to
roześmiała. Przypomniała sobie przez chwilę, leżącego na torze Tomasza. Ten redakcyjny
mruk, nie przypominał sam siebie. Był wesoły i rozgadany. Zupełnie inny niż w
pracy. I był jej kumplem. Może nie zyskała chłopaka i nie poszła na randkę
stulecia, ale zyskała coś więcej. Przyjaciela.
Dobre
i to – pomyślała odpychając się od drzwi.
Rzucając
torbę na łóżko, jej uwagę przykuła leżąca na stole, odręcznie napisana
karteczka. Sięgnęła po nią, skupiając wzrok na kaligraficznych literach. Natalia
miała piękny charakter pisma, którego Elka trochę jej zazdrościła. Od dziecka
jej młodsza siostra była utalentowana plastycznie i dziwiła się, że nic z tym
nie zrobiła. Teraz czytając wiadomość, delikatnie się uśmiechała.
"Mam
nadzieję, że randka się udała. Gdyby się jednak nie udała, zostawiam babeczki.
Zjadłam tylko dwie.. Wybacz, nie mogłam się oprzeć. Następnym razem kupię
więcej. Zadzwoń do mnie jak poszło. Trzymam mocno kciuki".
Cała
Natka – pokręciła głową roześmiana.
6. Randka i kręgle?
Szczypiąc
się w dłoń, wciąż nie wierzyła w sytuację sprzed dziesięciu minut. Już zdążyła zapomnieć
o wczorajszej porażce jaką było zaproponowanie Bajtkowi spotkania. Nie chciała
do tego wracać. Co więcej, chwilę po próbie nawiązania z nim kontaktu, miała
dwie teorie na temat jego lekceważącej postawy.
Pierwszą,
do której była wręcz przekonana, że po prostu nie dotarło do niego to co
mówiła. Drugą, że najzwyczajniej w świecie ją olał. Nie przyszło jej do głowy,
że tak się pomyliła. Jak widać, wszystko do niego dotarło, tylko, że z
opóźnionym zapłonem. Prawie jak w telewizji, gdy dziennikarz w studio łączy się
z korespondentem w terenie. Jest wizja, tylko głosu brakuje.
Teraz
siedząc samotnie na przystanku, Elka żałowała, że wpadła na ten durny pomysł, z którego
głupio jej się było wycofać. Głośno westchnęła nad własnym losem. Gdy wsiadła
do autobusu, opadła na jedno z wolnych miejsc.
Klamka
zapadła – pomyślała, mając w perspektywie wieczorną randkę z najbardziej
pokręconym informatykiem w mieście. Może nie będzie tak źle. Może to całkiem
fajny facet. Może.. – przytaknęła sama sobie. Jednak zanim się o tym przekona,
musi przetrwać jeszcze jedną próbę. Nieuchronnie zbliżającą się wizytę u matki.
niedziela, 13 listopada 2016
5. Kto nie ryzykuje, nie pije szampana
Nie
wygląda na psychopatę.. – mruknęła pod nosem, spoglądając na Tomasza siedzącego
przy swoim biurku. Zamiast podejść i zwyczajnie do niego zagadać, stała z boku
przy kserokopiarce, miętoląc w palcach kartkę papieru.
Tomasz
zdawał się jej nie zauważać. Przycinał zdjęcia. Robił swoje i nie interesowało
go, czy ktoś na niego patrzy czy nie. Pochłonięty swoim zadaniem, miał skupiony
wzrok. Odrobinę marszczył czoło, gdy chciał być bardziej precyzyjny w tym co
robił.
Im
dłużej Elka na niego patrzyła, tym bardziej przekonywała się do swojej racji.
Nawet jeśli był psychopatą, to całkiem przystojnym – stwierdziła. Całkiem? Nie.
On był przystojny. Do tego miał w sobie jakiś nieopisany urok. Nie umiała tylko
określić, co to takiego jest. Wyrzuciwszy zmaltretowaną kartkę do metalowego
kosza, wzięła głębszy oddech i zrobiła kilka kroków do swojego biurka.
Chcąc
nie chcąc, musiała przejść obok Tomasza, który zajmował miejsce tuż obok. Spoglądając
na niego, napotkała jego wzrok. Na moment oderwał się od swojej pracy, żeby
rozmasować naprężoną szyję. Widząc jej przenikliwe spojrzenie, nie mógł się nie
odwrócić w jej stronę i nie zapytać o co chodzi.
4. Oddać się w ręce psychopaty
A
jednak. Pączek to najlepszy środek antydepresyjny – pomyślała, wcinając już
trzeciego z kolei. Po dostarczeniu porządnej dawki cukru, poziom endorfin u
Elki wzrósł o połowę. Spacerując wolnym krokiem, starała się cieszyć piękną
słoneczną pogodą. Przez chwilę nie chciała myśleć o redakcji, Dorocie i o
świństwie jakie jej zafundowała.
Nie
chciała myśleć o niczym.
Na
moment przysiadła na ławce, obskubanej przez miejscowych chuliganów, obserwując
mknących po alejkach spacerowiczów. Jedni szli leniwie jakby nigdzie im się nie
spieszyło, inni zapomnieli czym jest spacer. Oni nie spacerowali. Oni biegli
bądź maszerowali, aby pokonać jak najszybciej odległość z punktu do punktu.
Dla
niej park był miejscem kontemplacji. Oazą spokoju w niespokojnym wielkim
mieście. Będąc w parku, nigdy się nie spieszyła. Delektowała się śpiewem
ptaków, szumem liści na drzewach poruszanych przez wiatr, czy pluskiem wody z
pobliskiego stawu. Lubiła obserwować ludzi. Ich zachowania zawsze ją
fascynowały, dlatego została dziennikarką. Dla niej nie było nudnych ludzi.
Każdy człowiek był częścią lub tworzył jakąś głębszą historię. Ona też
była częścią historii, tylko jeszcze nie wiedziała czyjej.
3. 453 dni
"Mogę
zaprosić Cię na scenę?"
Czy
jedno proste pytanie, może odmienić życie o 180 stopni? Owszem może. Przekonała
się o tym Elka, siedząc pod przykrywką uczestnika warsztatów. To miał być tylko
reportaż. Krótka notatka opisująca warsztaty samorozwoju. Nie miała zamiaru brać
w tym udziału. Nigdy nie brała na poważnie tych wszystkich psychologów czy
psychoterapeutów. Być może żyła w przekonaniu jak większość społeczeństwa, że
do psychologa chodzi tylko wariat, a delikatniej mówiąc osoba z problemami
psychicznymi. Zresztą, nie raz słyszała takie twierdzenie chociażby z ust
matki.
"Baśka
spod 5, chodzi do psychologa. Ona ma coś z głową, mówię Wam. Od zawsze to
wiedziałam". I tak dziecko wrastało w przekonaniu, że psycholog jest tylko
dla wariatów. Potem jako nastolatka i dorosła kobieta, Elka wyrobiła sobie
własne zdanie na ten temat. Dla niej, psycholodzy mieli coś z iluzjonistów.
Hipnotyzowali pacjentów wspaniałymi teoriami, a Ci wierzyli we wszystko jak
dzieci na przedstawieniu. W taki sposób myślała do dziś, gdy sama znalazła się
na spotkaniu z gościem, który momentami miał więcej do powiedzenia niż jej
rodzona matka. Ironia losu? Prawdopodobnie.
Ciekawe,
co by powiedziała Sława. Do listy złych uczynków i wad własnej córki,
dopisałaby wielkimi drukowanymi literami "WARIATKA".
czwartek, 10 listopada 2016
2. Nie jesteś już moją matką
Kiedy zamknęła
za sobą drzwi od ciemni, pokręciła głową. Nim przeszła dystans trzech pięter,
osoba Tomasza całkiem wyleciała jej z głowy. Zresztą, miała teraz coś
ważniejszego na głowie, niż myślenie o krzykaczu z ciemni.
Wróciła do
swojego biurka, wygodnie rozsiadając się na krześle. Sięgając po kolorowy
kubek, upiła kilka łyków zimnej już kawy, po czym odpaliła wyszukiwarkę.
Kim jesteś?
- zadała sobie pytanie, przeszukując kolejne strony w poszukiwaniu
informacji o coachu. Wpatrzona w monitor, kompletnie zatraciła się w czytanym
tekście. To była jej szansa, żeby zabłysnąć. Musiała przygotować się do tego
wywiadu jak najlepiej. W końcu udało jej się ustalić podstawowe informacje.
1. Bo Ty i ja..
Idąc
do redakcyjnej kuchni, Elka nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Przyszła
tu tylko po kolejną kawę. Jej organizm domagał się sporej dawki kofeiny. W
zasadzie domagał się czegoś więcej. Mordu Doroty Łapackiej - naczelnej portalu „Co tam?”. Po tym jak kilka minut
wcześniej opuściła jej gabinet z podkulonym ogonem, Dorota była ostatnią osobą
w redakcji jaką miała ochotę oglądać. Tym bardziej z nią rozmawiać. Drugą taką
osobą był Krzysztof Kempa. Redakcyjny babiarz, erotoman-gawędziarz i skończony
kretyn. Wisiał nad nią niczym kat, domagając się materiałów z archiwum. Niech
sobie poczeka w kolejce – pomyślała.
Subskrybuj:
Posty (Atom)